Sobota była przepiękna...
ciepła i słoneczna...
Miałam tyle zajęć i stresów... ale nagle poczułam się taka...
taka... wolna:)
swobodna:)
zakiełkowało we mnie takie przyjemne przeświadczenie, że mogę wszystko...
że ze wszystkim sobie poradzę:)
złapałam taki fajny luzik:)
Słońce...
To tylko słońce:)
Wbiło się we mnie i rozproszyło po całym zamulałym wnętrzu powodując ,że znów mogę latać...
Wygrzebać się z tego swojego "nicniechcenia"
i wznieść się gdzieś tam...
wysoko...:):):)
Pokażę Wam moje wczorajsze śniadanka:)
Tak, tak...
dbam o siebie:)
Pomarańczko to był impuls:)
siakoś takoś apetyt mi przyszedł i zakupiłam rzeczony owoc w biedronce:)
po czym
bezczelnie skonsumowałam go na ulicy:)
Był... PRZEPYSZNY:)
W wyniku owego zakupu dziś specjalnie wybrałam się na "spacer" do Biedronki:)
znak czasu...
niedzielny spacerek z mężem... na zakupy...
WSTYD I HAŃBA:)
Ale co tam:)
kupiłam sobie kwiatki:)
wiosna w domu... za jedyne 2,99:)
kupiłam sobie jeszcze czerwonego amarylisa...
nie miałam w planie ,ale był tak wspaniały,że nie mogłam się oprzeć...:)
też był tani
niecałe 8 zł:)
Uwielbiam wszystko co duże:)
ale poza domem:)
fiołek:)
UWIELBIAM FIOŁKI
i Was także:)
DOBREJ NOCY:)