Cieszyłam się jak dziecko:)
Uwielbiam takie wielkie , leniwie opadające płatki:) Akurat kiedy stałam na przystanku i się zachwycałam, zadzwonił mój znajomy... zapytał z czego się tak cieszę, bo nawet będąc w odległości 300 km ode mnie udzielił mu się mój radosny nastrój...:):):)
Nie przyznałam się, że mam tak namieszane w głowie, że nie potrafię opanować radości z opadu atmosferycznego:):):)
Trzeba zachować odrobinę godności:)
Czasem muszę chociaż poudawać dorosłą...;)
Śnieg nie był dziś moim jedynym szczęściem, ogólnie cały dzień był świetny...
Wytrwałam kolejny dzień na sokach, w pracy bosko, byłam u fryzjera
i nagadałam się za wszystkie czasy :):):)
i spotkałam dawno niewidzianego, przesympatycznego kolegę... ( właściwie kolegę mojego męża... ale od dziś to chyba już będzie bardziej mój kumpel:):):):))
W każdym razie, uśmiałam się jak dawno nie:)
Fajny dzień...
Jedyne z czego bym zrezygnowała to darmowa, poranna krioterapia... :)
Ale w końcu zima nie trwa wiecznie...
A katar i kilka drobnych odmrożeń nie jest chyba zbyt wysoką ceną za te wszystkie cuda i atrakcje, które nam ta pora roku oferuje...