Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Nocka23

kobieta, 42 lat, Warszawa

162 cm, 79.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: jak nie teraz to kiedy??

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 marca 2020 , Komentarze (34)

Witam kochane :) 

Ja nadal bez komputera, więc muszę przemęczyć ten wpis na fonie. I nadal jestem na etapie porządku w głowie i mieszkania. Wstyd się przyznać ale ze mnie okropna bałaganiara i walczę z tym choć idzie mi gorzej niż odchudzanie po ciąży. Nastawienie bardzo dobre, czuję że kończy się cały ten okres po ciąży, w końcu Oli ma zaraz 4 miesiące więc wypadałoby się przestać tłumaczyć ciąża 😂😂😂 

Postanowiłam zmienić coś i zaczęłam od włosów. To była szybką decyzja, szybki telefon do fryzjerki i na drugi dzień już plan był zrealizowany. Trochę przyprawiłam ludzi o szok ale cóż... widocznie było mi to potrzebne. Ciekawe, to popatrzcie :

Porządek na głowie zrobiony, fryz gotowy na wiosnę :) Teraz reszta... 

Marzec miesiącem,, RUSZAM DUPĘ Z KANAPY nawet jak mi się nie chce " Rozpoczęłam go udziałem w biegu na 5 km i to był dla mnie wyczyn. Miało być fajnie i rodzinnie, w planach był spacerek z Oli i tata ale niestety moja rodzina została powalona przez chorobę, więc musiałam jechać sama. POSTANOWIŁAM zrobić w marcu 31 aktywnych treningów i liczę tu zarówno bieganie jak i 5 minut plank, nie ważne czy codziennie czy dwa dziennie - liczba ma się zgadzać. TAK więc pierwszy zaliczony - Bieg 5 km 

Wczoraj niestety biegałam pomiędzy pediatra a apteka bo miałam źle wypisane recepty i to dwa razy ale dziś już grzecznie wybieram się na mate, a jak moje nastolatki wrócą ze szkoły to pójdę na choć 3 km biegu. Powrót do biegania ultra i Maratonów to będzie bardzo długa droga, w tym roku pewnie się nie uda ale małymi kroczkami odzyskam pułap tlenowy, wierzę w to cała sobą mimo że teraz zdycham na 5 km 😂😂😂 

Waga nadal konsekwentnie 72,5-73 kg, twarda sztuka ani drgnie, ale ja ją załatwię podstępem:) A ten podstęp to nic innego jak konsekwencja i wytrwałość, proste co nie? 

Tak więc treningi ustalone, dieta nadal się kreuje. Zmieniam ja co chwilę, tu coś mniej a tu coś więcej, dodaje kcal i odejmuję, wykreślam produkty i zamieniam na inne aż się dotrzemy i mój organizm sam powie,, popatrz, jest 6 z przodu czyli takie papu mi pasuje " już się jaram na ten dzień :) 

Lece kochane bo młoda zaraz wstanie a że chora to będzie głośno i dużo przytulanie będzie potrzebne :) 

A jak Wasze plany na marzec??? 

Pozdrawiam. 

21 lutego 2020 , Komentarze (8)

Witam kochane :) 

Nie zaglądam tu prawie wcale, z prostego powodu bo nie chce marudzić. 

Minęło już 14 tygodni od urodzenia Oli a ja przeszłam już wszystkie etapy wzlotow i upadków po ciążowych. Zrobiłam badania, sprawdziłam mięśnie dna miednicy i mięsień brzucha, lekarz dał mi zielone światło do ćwiczeń ale gorzej z motywacja. Najpierw problem ze snem bo trzeba wstawać do dziecka w nocy, rano człowiek bez bazy więc nic się nie chce. Próbowałam ćwiczyć na macie i parę dni było to regularne potem znowu jakiś dół. Zaczęłam pić wodę, bardzo pilnuje żeby wypić co najmniej 1,5 l dziennie bo dochodziło już do sytuacji że wypijałam 200 ml na dwa dni. Próbowałam biegać i też jak na razie to mi nie wychodzi, źle samopoczucie po bieganiu dołożyło tylko większego dola... ech.... A w tym wszystkim te wszystkie mamuśki fit na insta :) które 2 miechy po porodzie wyglądają jakby miały startować w fitness bikini, nie mam cholera pojęcia jakim cudem tak wyglądają i wcale mnie to nie motywowało, wręcz przeciwnie.  W takim stanie psychicznym głowy szkoda mi było wylewać swój żal i jad tutaj, bo to moje pozytywne miejsce w sieci i nie chciałam tego sobie popsuć. W ubiegły weekend z okazji walentynek mój M wysłał mnie nad morze. Pojechałam sama aby odpocząć, pomyśleć i pobiegać na biegu w Gdyni. Wyobraźcie sobie jak musiałam być już wkurzająca że własny facet pozbył się mnie z domu. Odpoczelam, pomyślałam, wyspałam się i przebiegłam pierwsza dychę od 10 miesięcy :) Udało się też wskoczyć do morza na chwilę, czego mi bardzo brakowało

Pisze na komórce bo niestety padł mi komputer więc graficznie wpis z dupy wygląda ale to nie konkurs na estetyczne posty 😉😂

Wróciłam z lepszą energią, zadowolona i postanowiłam przeprowadzić eksperyment. Nie marudząc przez trzy dni spisywałam jedzenie i aktywność i okazało się że nie tyje z powietrza. Najnormalniej w świecie za dużo jem. Moje zapotrzebowanie jest dużo mniejsze niż kiedyś a ja ciągle jadłam jak kiedyś, tyle że jak się ma 8 treningów w tygodniu to 2500 kcal jest odpowiednia a jak się siedzi na dupie i robi 3000 kroków dziennie to trochę przesada. 

I widzicie... ja która ma skończone kursy i dwuletnią szkole o profilu fitnessu i rekracji sama popełniłam taki błąd jak laik. Sama się z siebie uśmiałam, człowiek jest tylko człowiekiem :) 

Wczoraj był tłusty czwartek więc wpadły paczki w białej czekoladzie bo stwierdziłam że nie będę się spinać już teraz. Głowa jest najważniejsza co będę zawsze powtarzać, jak w niej jest bałagan to nic się nie uda. Ogłaszam więc pełna mobilizacja!!! 

Najwyższy już czas aby zrobić formę na lata. Malutkimi krokami biorę się za zmiany w diecie i obcięcie kaloryczności, będę od nowa uczyć się konsekwencji w treningu, regularności w jedzeniu i uśmiechania do siebie nawet jak jest gorszy dzień. 

Cel 1 : minus 5 kg czyli do wagi 68 kg

Czasowo nie będę się uwiazywac bo to wywoła presję a tego chce uniknąć... głowa, głowa i jeszcze raz głowa a potem ciało. 

Uzupełniam swoj organizm witaminami od trzech tygodni, kupiłam sokowirówkę i codziennie wypijam rano szklankę soku owocowo - warzywnego. Poprawiła się cera i włosy które ucierpiała po ciąży więc polecam każdemu. 

Kurcze ogromne te foty i nie umiem ich zmniejszy, więc nie będę Was zanudzać nimi a szkoda bo mam tycz zestawów sokowych sporo. 

Tak więc kochane, nawet jak się potkniemy ważne aby wstać :) 

Moja zabawa zaczyna się od początku, więc wsparcie mile widziane :) 

A jak Wasze postanowienia noworoczne? 

Trzymacie się ich czy już macie zmodyfikowane? 

A tymczasem spadam do Oli bo się budzi i czeka nas piękny dzień :) 

Pozdrawiam 💞💞💞

Miłego dnia 💞💞💞

@usmiech_na_ryju 😉

8 stycznia 2020 , Komentarze (9)

Witam w 2020 :)

U mnie wczoraj zakończył się oficjalnie połóg , minęło 8 tygodni od kiedy OLI jest z nami. Początek roku była bardzo ciężka dla mnie , ucierpiała głowa a dokładniej psychika . Nie cieszyłam się z powodu nowego roku , bardziej mnie przygnębił bo znowu jestem w punkcie ,,0". Tyle lat starania , ćwiczeń , biegania , walczenia ze słabościami a tu 9 miesięcy ciąży , połóg i jestem oto JA ... Z nadwagą , tłuszczem 34% i wiekiem metabolicznym 46 lat . Taki miałam nastrój i nic mi się nie chciało ... I tak mijał 1,2,3,4 styczeń w zupełnej rozpierdolce psychicznej i motywacyjnej ... A jeszcze mój kręgosłup który ciągle boli przy chodzeniu dodawał kolejnego doła .... I tak dotrwałam do 5.01 ...

A w niedzielę rano   usłyszałam od mojego faceta że idziemy na spacer , on z wózkiem a ja mam ubrać buty biegowe i się poruszać bo juz przynudzam a na dodatek mogłabym wreszcie zgubić te parę kg bo tylko się żalę a nic nie robię :)On sam wyszedł na pierwszy trening dwa dni wcześniej bo tez się zapuścił przez ostatnie tygodnie ,więc  mu się uruchomił tryb fitlive :) Nie ma to jak ochrzan od byłego trenera :) Tak tez zrobiliśmy , on na spacer ja na bieg . Przyznam się szczerzę że ledwo wcisnęłam się w swoje legii , po drugie wyglądam w nich jakby miały zaraz pęknąć (smiech) ale nowych nie będę kupować ;)bo mam zamiar się w nie zmieścić :D

To było ciężkie i powolne 3 km ale udało się je zrealizować choć przyznam że łatwiej mi się biegało w ciąży . Byłam zryta jak koń po westernie , dosłownie .

Mimo zmęczenia uśmiechnięta wróciłam do domu i poszłam za ciosem . Rozłożyłam matę i zrobiłam 30 minut treningu stabilizacji z rozciąganiem . A że się juz nakręciłam na ruch to po wszystkim wyskoczyła na basen zostawiając faceta przy garach . 30 minut pływanie i nagle poczułam że moje ciało ma gdzieś tam pod tłuszczem jakieś mięśnie :)

Największym szokiem był jednek poranek następnego dnia . Wstałam i po chwili się zorientowałam że nie boli mnie lędźwiowy i mogę się swobodnie poruszać . Nie oznacza to że odwołam wizytę u fizjoterapeuty ale dało mi nadzieję że jeszcze pobiegnę kiedys maraton bo już miałam bardzo czarne myśli . Pojechaliśmy na spacer do Łazienek Królewskich i od razu na imprezę biegową , miałam tylko kibicować ale jak Moj skończył swój trening zamieniliśmy się i sama tez pobawiłam się w podbiegi. Jak mi tego brakowało nawet sobie nie wyobrażacie :)

Ten rok zaczynam z wagą wyższą o 6 kg niż rok temu . Koniecznie muszę popracować nad jedzeniem i piciem wody - to są priorytety . Jak nie od dziś wiadomo że brzuch i wagę robimy w kuchni . Postaram się oczyścić swoje menu z niektórych produktów , dodać więcej wody i zrobię wyzwanie 30 dni bez cukru. Jak chodzi o ćwiczenia nadal będę się wyginać na macie , pomalutku truchtać i chodzić na basen . Dopiero po wizycie kontrolnej u lekarza , fizjoterapeuty i badaniu dna miednicy rozpiszę sobie trening właściwy , oczywiście jak  dostanę zielone światło ;)

Plany na ten rok :

-zadbać o swoje zdrowie :)

- wrócić do sylwetki z przed ciąży (szloch)

- wrócić do biegania długich dystansów (kreci)

- pracować nad swoim bałaganiarstwem !!!(smiech)

- spędzać czas z dziećmi <3

-wystartować w triatlonie i jednym biegu górskim :D

- być szczęśliwą kobietą <3

Uciekam bo piszę ten wpis od 9 :D Niestety Olimpia nie chce dać mi skończyć ...

Zamelduję się po weekendzie :*

Pozdrawiam 





31 grudnia 2019 , Komentarze (10)

Witam kochane :)

Jak wam zleciały święta ? 

Dietkowałyście czy dałyście się ponieść szaleństwu ?

Nam udało się spędzić święta w domu :) Po 8 tygodniach opuściłam szpital z córką i zaczęła się zabawa w domu . Na początku ciężko szło ale na szczęście zaczynamy się docierać w nowej rzeczywistości :)

Dobra , przejdźmy do rzeczywistości :) 

Rok 2019 :

Na początku miałam super plany i szło mi bardzo dobrze. Od początku ładnie trenowałam i ćwiczyłam . W lutym miałam już na wadze 64 kg i byłam tuż przy celu , ciało robiło się jędrne , wyniki biegowe coraz lepsze , nawet życiówka na 10 km wpadła ... a potem 1 kwietnia zrobiłam test ciążowy i okazało się że nie zrealizuje swoich planów bo dwie kreski położyły kres moim marzeniom biegowym. Udało mi się skończyć Koronę maratonów w 8 tygodniu ciąży a potem trzeba było  przejść na poziom light. Przepisałam się gdzie się dało na 5 km , zrezygnowała z biegów górskich i ukochanych półmaratonów. 

Moje #bestnine z insta :)

Moja ciąża od początku była podwyższonego  ryzyka że względu na wiek i poprzednie dwie CC , przeszłam w tym czasie 14 zabiegów laserowych , miałam mieć operację... odwołaną na sali operacyjnej w ostatniej chwili a ostatni trymestr chorowałam na cholestazę . Cały czas miałam jednak siłę na drobne ćwiczenia , biegałam dopóki nie zamknęli mnie w szpitalu na ostatnie tygodnie ciąży. Nie czułam się chora i to było najgorsze , cały czas miałam siłę na bieganie i spacery. Było aktywnie choć ciężko .  W dniu CC na wadze było 78 kg . Po porodzie waga zaczęła ładnie spadać , nawet było już 69,9 ale niestety od trzech tygodni nie karmię piersią bo młoda ma specjalne mleko i waga zaczęła rosnąć , święta też nie pomogły, bardzo sobie pofolgowałam . Rok kończę z wagą 73 kg co pokazuje że mam 9 kg do wagi celowej . W centymetrach również wszędzie za dużo a najbardziej na brzuchu , jak byłam młodsza to szybciej skóra się kurczyła ale cóż ... peselu nie oszukam :) Czeka mnie dużo pracy nad ciałem w przyszłym roku i przyjmuje ten fakt na spokojnie , w końcu wydałam na świat życie więc musiałam ponieść straty :)

Biegowo rok udany :) 

W sumie 40 startów w tym 24 w ciąży . Przebiegnięte 720 km :) Mniej niż przez ostatnie lata ale i tak jestem z siebie zadowolona a oczywiście Oli jest moim najważniejszym medalem tego roku więc nie będę wymieniać co biegłam i gdzie :)

Dziś moje Oli kończy 7 tygodni :) ....

... mój połóg dobiega powoli końca :) Zbliża się moja wizyta kontrolna , spotkanie z fizjo i badanie mięśni dna miednicy . Położna dała zielone światło na rozpoczęcie treningów tylko z głową i bez forsowania . Teraz tylko muszę zorganizować sobie życie domowe tak aby znaleźć dla siebie te parę minut dziennie na ćwiczenia oddechowe i rozciągające a może nawet małe truchtano :) 

A jak Wasz 2019 ???

Jakie plany na 2020 ???

Zapraszam na mojego insta gdzie jestem codziennie i będzie można śledzić mój powrót do formy na bieżąco a będzie tego trochę :)

instagram 

AAA zapomniałam :) Na gwiazdkę dostałam prezent na dobry początek a mianowicie moją prywatną wagę do pomiaru składu ciała :) Na razie stoi i czeka ale już nie długo będzie mi pomagać w dostrzeganiu postępów , zwłaszcza jak chodzi o tkankę tłuszczową bo tej jest o wiele za dużo  ... ale o tym już w przyszlym roku 

 Życzę wszystkim żeby więcej byli, dużo chcieli od siebie nie od innych i realizowali swoje marzenia bo one się nie spełnia jak im nie pomożemy 😁

Niech 2020 będzie najlepszy ze wszystkich 

:D

A dziś bawcie się do rana :)

Szampańskiego Sylwestra :)

Pozdrawiam :)



 

9 grudnia 2019 , Komentarze (37)

Witajcie :)

Nie miałam kiedy zajrzeć tutaj bo sytuacja się bardzo skomplikowana. Dziękuję za wiadomości prywatne :) Jestem już po CC prawie miesiąc ale to były bardzo ciężkie 7 tygodni. 

Dzień po ostatnim wpisie poszłam na badania i wtedy się zaczął młyn, od razu położyli mnie do szpitala pod stały zapis Ktg i tam leżałam do 12.11. Zupełnie uwięziona w łóżku, jedyny ruch to wstawanie na krótkie przerwy i szybki spacer po korytarzu. Choleztaza była coraz silniejsza, kwasy żółciowe coraz wyższe a najgorsze było to że ja osobiście czułam się dobrze a każdy mi mówił że jestem bardzo chora. Przez 3 tyg w szpitalu byłam na szpitalnej diecie lekkostrawnej i lekach więc jak szłam na CC ważyłam nadal 78 kg i to był jedyny pozytywny akcent tej cholerne choroby, inne objawy nie były ani przyjemne ani pozytywne. 

Chciałam w sumie wyjść 11.11 na przepustkę na bieg bo czułam się na siłach żeby biec ale lakarz popukał się w głowę i powiedział że absolutnie. Tak więc nie udało się skończyć triady, kolega był tak mily że oddał mi swój medal abym miała do całości przynajmniej na pamiątkę. Było mi smutno ale z drugiej strony jak wszyscy mówią że jestem taka chora to może mają rację więc Odpuscilam, rozsądek wygrał z moim szaleństwem. 

Potem było CC, bardzo źle je znioslam a okres w sali poporodowej jeszcze gorzej, byłam nieprzytomna a moja córka wiążąca 2 kg w inkubatorze pod respiratorem. Początku były bardzo ciężkie, mnie wpisano a ona została i w sumie już 4 tydzień jesteśmy na oddziale czyli łącznie 7 tygodni w szpitalu. Inkubator opuściła tydzień temu i jest coraz lepiej choć żałuję że musieli CC robić tak wcześnie bo terminowo by miała tydzień czyli tyle ile czasu już funkcjonuje samodzielnie. 

Bardzo burzliwe mieliśmy początki, dużo nerwów i stresu, jest już dobrze więc szykujemy się powoli do domku gdzie chętnie przespie się w swoim łóżku. 

Mam 4 tydzień połogu, waga 70,5 kg. Na razie nie ma żadnych aktywności, nawet nie miałam głowy aby o tym myśleć. Czekam na kontrolę u lekarza, zapisałam się do fizjoterapeuty i na badanie mięśni dna miednicy na styczeń, dopiero jak dostanę zielone światło wtedy będę się odchudzać i ćwiczyć na tą chwilę daje sobie odpocząć. Najgorsze są słodycze, cała ciążę nie miałam smaku a po porodzie jadłam batony w takich ilościach że wstyd się przyznać. Widocznie organizm potrzebował, od tego tygodnia już sobie pozwalam na coraz mniej przyjemności. Akurat w święta kończę polog to będę mogła jeszcze jeść bez wyrzutów sumienia :) Najważniejsze teraz zdrowie i regeneracja, mam osłabiona nadal wątrobę i trzustki po chorobie i co dwa tyg. Badania kontrolne co nie pozwala na dietkowanie bo jedzenie fit i zdrowo niekoniecznie jest dobre dla wątroby, człowiek z wiekiem się uczy nowych rzeczy. 

Tak więc podsumowując... Jestem, urodziłam, na razie nie przejmuje się waga ale mam zamiar wrócić do biegania i pracy na siłowni tylko wszystko w swoim czasie. 

Postaram się częściej zaglądać i pisać, oczywiście kiedy Oli śpi :) 

Na dniach zrobię podsumowanie roku, będzie dużo czytania więc zapraszam :) 

Miłego dnia :)

23 października 2019 , Komentarze (8)

Witam kochane :)

Kolejny tydzień zleciał , już tak niedługo że nie mogę uwierzyć :) Dietkę trzymam nadal , choroba nie daję jakiś wkurzających objawów więc mam nadzieję że jest dobrze. Zaraz lecę na pobranie krwi i dziś będę wyniki , bardzo ważne bo od nich zależy data CC. Tak na prawdę mogę równie dobrze iść pod nóż w przyszłym tygodniu jak i za trzy tygodnie , wszystko może się zdarzyć , siedzę jak na bombie zegarowej :) Po poniedziałkowym KTG jestem dobrej myśli że powinno się udać dotrwać przynajmniej do 12.11 abym mogła jeszcze wystartować w Biegu Niepodległości ... 

Focia w windzie po badaniu :)

Z aktywności fizycznej w tamtym tygodniu wpadł basen dwa razy , codziennie spaceruje 10 km i byłam na biegu na 1 mile . Taki mały dystans ale zawsze coś, cięzko mi jest żyć bez ruchu więc wplatam co się da w mój dzień :)

Udało się nawet popływać w jeziorze :) Nie nazwę tego morsowaniem bo woda jest ciepła jak zupa ale taki zalążek był . Troszeczkę się pomoczyłyśmy :)

A po za tym cały czas jakieś porządki , pranie i prasowanie ubranek. Przeglądam neta i szukam elementów do wyprawki a na dodatek jeszcze mój ma urodziny więc trzeba mu jakiś prezent ogarnąć więc nawet gdybym chciała i tak na tyłku nie posiedzę :) 

Dietka lekkostrawna jest cały czas a na wadze 77,2 kg , nic nie rośnie, nic nie spada więc trzymam się cały czas dzielnie przed 8. 

Uciekam na badania i USG :) 

MIłego dnia :) 

16 października 2019 , Komentarze (24)

Witam kochane :)

U mnie 34 tydzień ale nie jest łatwo . Ostatnia wizyta była straszna , okazało się że moja zgaga to nie żadna zgaga tylko objaw cholestazy ciązowej , taka niespodzianka . Od razu postawiono wszystko w stan gotowości , badania , leki i restrykcyjna zmiana diety . Zaczęło się od faktu że nie przytyłam nic przez dwa tygodnie a nawet schudłam , wytłumaczyłam się że nie mogę jeść wieczorami bo ma zgagę i wymiotuję , więc trzeba było zrobić dodatkowe badania i wszyło szydło z worka .

Dostałam lekarstwa , dietę zmieniłam na lekkostrawną , odstawiłam większość tłuszczy i przypraw i po tygodniu wyniki są już idealne. Niestety muszę brać leki nadal , albo i po ciąży aż wątroba wróci do normy , do diety bez smaku już też się przyzwyczajam powolutku. Tak sobie eksperymentuje trochę w kuchni ;

cukinia pieczona z nadzieniem 

sałatka z mintaja , sałaty i parzonego pomidora 

I do posiłku zastrzyk leków :

Najgorsze jest o że będę miała wcześniej CC . Nie znam dnia ani godziny. Co tydzień KTG i kontrolne badania , dopóki wyniki dobrze mam spokój a jak będą złe to od razu na odział i operacja. Kompletuję na szybko wyprawkę do szpitala bo mam świadomość że mogę jechać nawet za tydzień . Z dzieckiem wszystko dobrze na szczęście .

W weekend musiałam wybiegać stres , pobiegłam sobie 5 km . Pogoda była piękna , oczyściłam umysł bo byłam mega mocno zestresowana ale po wysiłku fizycznym zrobiło mi się o niebo lepiej. Lekarz wie jakby ktoś się zastanawiał :)

Ze spraw wagowych... Było 80 kg ale potem spadło do 76,5 kg a teraz jak już jem normalnie mamy znowu 78,5 kg z czego moja córka waży 2200 gram . Mimo spadku wagi brzuch rósł normalnie na szczęście , wszystkie parametry w normie.Jak widać częste kontrolowanie nie jest takie złe , gdyby nie to że się wazę 2 razy w tygodniu nie wyłapałabym spadku i nadal bym nie była na lekach a wtedy nie było by już fajnie . Teraz tylko dbać o siebie i czekać na termin operacji , mam nadzieję że uda się po 11.11 bo bardzo mi zależy na biegu niepodległości i lekarz obiecał że postara się mnie przetrzymać a jak się nie da to pobiegnie za mnie  :) Najważniejsze jest zdrowie małej więc jak się nie uda to trudno, nie jest najważniejsze na świecie choć chciałam skończyć triadę biegową 2019 ale życie lubi płatać figle .

Pogoda piękna się zrobiła , taka prawdziwa złota jesień :) Spaceruje codziennie 10 km i szykuję wyprawkę . Mam ochotę pójść na basen i chyba się skusze na relaks przy pływaniu jeżeli się tylko wcisnę w strój kąpielowy bo nie zakładałam go parę miesięcy :)

Pięknej pogody i dobrego dnia :) 

Pozdrawiam :)


 

7 października 2019 , Komentarze (9)

Witam kochane :) 

Wrzesień zleciał jak z bicza u mnie. Byłam na kolejnych badaniach i na USG 3 trymestru i wyszło wszystko dobrze . Jednak lekarz kazał mi na 8 miesiąc ograniczyć bieganie bo to zbyt niebezpieczne i musiałam odpuścić dwa biegi ,jakoś to przeżyłam bo ważniejsze jest przetrwanie 8 miesiąca . Ale wcześniej jeszcze pobiegałam troszeczkę choć pomalutku ale jednak :) 

Na Zabieganej Mamie razem z córką 3 km :)

Nawet mnie wyróżniono za bieg z najmłodszym uczestnikiem :) 

Ostatni bieg na 5 km , który biegło mi się wyjątkowo dobrze , powiem nawet że najlepiej od paru miesięcy. Oczywiście na szarym końcu ale co tam :) 

Teraz z aktywności pozostało mi spacerowanie , staram się robić tak około 10 km dziennie lecz nie zawsze mam czas i wenę . Coraz więcej śpię i dopada mnie straszny leń , ciężko się zmobilizować do czegokolwiek .Remont nadal trwa i mam kartony do rozpakowania , idzie mi to jak krew z nosa . Najważniejsze że udało się już zmontować łóżeczko :) :) Jestem już trochę spokojniejsza :)

  Waga na dziś 80 kg i pewnie by była większa gdyby nie fakt że nie mogę nic jeść od godziny 17 :00 kiedy to zaczyna się zgaga , lekarz mówi że niedługo minie a ja osobiście nie mogę się już doczekać bo przez cholerstwo spać nie mogę . Z dietą różnie , raz wpadnie jakiś fast food na obiad  :

A śniadania staram się żeby były zdrowe i kolorowe :

Tak na serio to śniadanie najlepiej mi wchodzi , łykam wtedy witaminy i piję rano dużo wody bo zdaje sobie sprawę że wieczorem już nie dam rady wlać w siebie ani kropli , jedynie co mogę zjeść to migdały których serdecznie już mam dość . Już nie mogę się doczekać kiedy będę mogła wrócić do swojego ulubionego jedzenia ale wszystko zależy od faktu czy będę karmić czy nie ... zobaczy się co będzie :) 

Zostało jeszcze około 7 tygodni w najlepszym scenariuszu :)

Mamy końcówkę 33 tygodnia :) 

To o czym muszę wspomnieć koniecznie to że moja głowa jest bardzo spokojna , na początku jak wiecie miałam mieszane uczucia , bałam się takiego powrotu w pieluchy i złościłam że znowu będę się toczyć ale na szczęście z mijającymi miesiącami minęło wszystko. Nie martwię się wagą bo wiem że i tak ją zbiję wcześniej czy później. Ciało wróci do formy a może nawet będzie w lepszej niż wcześniej a inne rzeczy się ułożą bo to taki zastrzyk pozytywnej nowej energii :) 

Meldunek po następnej wizycie u lekarza :)

Miłego tygodnia :) 






  

11 września 2019 , Komentarze (7)

Witam kochane :) 

U mnie 3 trymestr i zaczyna się 30 tydzień . Wreszcie zaczęło lecieć szybciej choć teraz bym wolała właśnie wolniej bo jestem w lesie jak chodzi o przygotowania .Wizyta rozpoczynająca 3 tyrmestr już za mną a wczoraj krzywa cukrzycowa , jeszcze nie dzwonili więc chyba jest dobrze jestem niestety po 35 roku życia i ryzyko jest duże. Nie miałam jeszcze USG bo terminy są bardzo napięte, dopiero za dwa tygodnie będę mogła się upewnić czy z dzieckiem wszystko gra i czy płeć jest pewna , ta adrenalina mnie wykończy :)

Strzeliłam sobie zestawienie 30 tygodni i 12 kg na plusie , moje 12 kg szczęścia a to jeszcze nie koniec bo około 6 jeszcze dojdzie :)

Jak na razie cały czas 78 kg , waga się wahała pomiędzy 76-78 kg około 3 tygodnie ale już zaczynamy znowu rosnąć . Kiedy upały ustały spadła o 2 kg co mnie zaniepokoiło ale lekarz wyjaśnił żebym się nie przejmowała bo woda puściła po upale a to normalne . 

Lato zakończyłam startem na 5 km , było ciężko ale bardzo przyjemnie znowu wystartować na asfalcie , ostatnimi czasy tylko kibicuje znajomym na fb i podziwiam jak spełniają swoje marzenia biegowe . Na mnie przyjdzie czas na powroty, teraz priorytetem jest utrzymanie się do planowanej cesarki na połowę listopada. 

Zaczynam powoli dostawać matczynego pierdolca . W domu remont i pełno kartonów i popakowany rzeczy . Ściany już ogarnięte i podłoga ale została jeszcze kuchnia i łazienka , do tego dochodzi rozpoczęcie roku szkolnego przez dzieci i załatwianie spraw , wywiadówki itd. Doba jest za krótka a ja większość śpię . Tak , tak śpię tylko szkoda że nie w nocy ... od około 3 gapię się w sufit a potem śpię od 12 aż wrócą ze szkoły i robię obiad .... pitu , pitu a tu nagle 19 godzina i znowu nic nie zrobione . W takim tempie to nie wyrobię się na pewno , muszę rozejrzeć się za wózkiem i łóżeczkiem a gdzie reszta ? Pieluchy , ubrania , rożki i inne duperele ...    I to są takie momenty kiedy żałuję że nie mogę iść się odstresować na siłkę lub z koleżankami na bro :) 

Moją największą zmorą jest teraz zgaga . Wszędzie w domu są miseczki z migdałami bo inaczej bym chyba wykitowała . Dzień w dzień , bez znaczenia co bym zjadła i o której , przychodzi 18:00 i jest ... pocieszam się że z córką miałam identycznie :) 

No cóż idę spróbować coś ogarnąć :)

zamelduję się po USG  :)

Miłego dnia :)


20 sierpnia 2019 , Komentarze (21)

Witam :) 

Czas płynie Powolutku, odliczam dni i odliczam kg :) 

Na plusie już 12 kg, nigdy nie byłam taka wielka :) 

Jak na razie jesteśmy zdrowi i czujemy się dobrze. Nadal nie trenuje a moja jedyna aktywnością fizyczna są spacery. Nadbagaz coraz większy, biegam sporadycznie, najgorzej znoszę nie moc w bieganiu bo tęsknię za adrenalina i szybkością ale na wszystko przyjdzie czas. Trochę czasu spędziłam nad morzem, trochę w górach i tera Powolutku wchodzę w 3 trymestr. To moja najfajniejsze ciąża jak do tej pory, oprócz wagi i brzucha innych objawów brak więc nie mogę się skarżyć, tylko czasami zgaga mi doskwiera :) Od września zapisałam się na jogę dla ciężarnych i zacznę się szykować na przyjście na świat dziecka i realizować parę moich planów żeby wykorzystać ten czas jak najlepiej :) 

Fotorelacja  z wakacji :

Bieg Powstania Warszawskiego 5 km

Śnieznik 1412 m. n. P. m

Błędne skaly

Brzuszek 26 tydzien

Praga

Jak naprawie kompa to zrobię dłuższy wpisik bo niestety z tel jest ciężko. 

Milego dnia :) 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.