Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Nocka23

kobieta, 41 lat, Warszawa

162 cm, 78.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: jak nie teraz to kiedy??

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 kwietnia 2019 , Komentarze (28)

Witam kochane :) 

Ostatnio głowa mi się lasuję , przez to wszystko zaczęło mi siadać na banie . Miałam biec maraton w Gdańsku ale zrezygnowałam . Byłam dzień przed USG i nie chciałam ryzykować. W zamian poleciałam sobie 10 km w Warszawie , było pomalutku ale bardzo fajnie . Moja głowa przegrała z marzeniami i odpuszczam długie dystanse jak na razie .

Na USG okazało się że ani test , ani badanie krwi się nie myli. Nawet serce słyszałam przez moment ale jak na razie czekają mnie jeszcze badania i to dużo , zwłaszcza że skończyłam 36 lat i trzeba zweryfikować wszystko . Dałam się ponieść zachciankom a raczej moja głowa mnie oszukała i zaczęłam więcej jeść a tak na prawdę nie potrzebnie. Zrobiłam konsultację i mogę uprawiać sport tylko do tętna 140-150 , mogę pływać na basenie ale z globulkami , mogę biegać ale powolutku , mogę chodzić na siłownie ale tylko na aeroby i i bez dużego obciążenia. 

Waga 67 kg czyli pofolgowałam sobie 1,5 kg przez 1,5 miesiąca :) Czas na racjonalne żywienie . Musze przez tydzień spisywać swoje zużycie kalorii i dołożyć około 200 tyle powinno starczyć do prawidłowego funkcjonowania . Potrzebuję zrobić tez rewolucję w lodówce i pozmieniać moje jedzenie bo już nie potrzebuję ani tyle węgli ani aż tyle białka . Najważniejsze żebym zaczęła się ruszać wreszcie bo ostatnio się bałam że coś się stanie a teraz już na spokojnie mogę wrócić do lekkich treningów , takich aby nie stracić mięśni i czuć się dobrze. 

Zobaczymy jak to będzie , jeszcze się nie cieszę bo za wcześnie . Za 4 tygodnie skończy się I trymestr i wtedy będzie wiadomo czy jest wszystko dobrze . Na ta chwilę muszę głowę wyrównać i cieszyć się fasolką a także nie zaszkodzić jej żarciem wszystkiego co zobaczę :) Jak to mówią szczęśliwa mama to szczęśliwa fasolka :)

Dziś lecę na zakupy świąteczne , musze coś tam upichcić a po świętach wizyta u lekarza i dalsze badania :) 

Miłego dnia :)

  

9 kwietnia 2019 , Komentarze (16)

Witam kochane :) 

Intensywny weekend za mną i to bardzo . Udało się skończyć Koronę Maratonów Polskich :) Pojechałam do Dębna i zrobiłam ostatni bieg , wreszcie !!! Rok i cztery miesiące , 3000 km jazdy po kraju , 4 noce w hotelach i 211 km w nogach . Skończyłam to wyzwanie choć nie tak jak planowałam , dużo się zmieniło od kiedy zaczęłam , moje ambicje zeszły na drugi plan , złapałam w tym czasie kontuzję biodra i dużo się nauczyłam sama o sobie ...

Biegłam na stresie ze świadomością że mogę nie skończyć , na szczęście fasolka dała mi przebiec cały dystans i nic się nie działo . Pilnowałam tętna aby nie skakało , pomalutku sobie truchtałam z nóżki na nóżkę a żar lał się z nieba . Satysfakcja ogromna ale nie wiem czy mi to było potrzebne do szczęścia :) Priorytety się mi pozmieniały ostatnio . Teraz dwa dni w pracy ale jutro odpoczywam i wracam na siłownie , koniec luzu już się wyleniłam , moje ciało domaga się ruchu tylko z rozsądkiem i bez obciążenia :) Waga 66,6 kg , dieta trzymana tak jak głowa i fasolka pozwala , brakuje tylko RUCHU ! W czwartek wizyta u lekarza i zapisy na USG ... trochę się denerwuje ...ale co to dla mnie :) 

Miłego dnia :)

5 kwietnia 2019 , Komentarze (33)

Witam kochane :)

Życie jest przewrotne i 1 kwietnia zrobiło mi psikusa :) Poleciałam ten półmaraton z uśmiechem , ale w połowie dystansu zwolniłam bo mi ciało powiedziało że to nie jest ten dzień , więc biegłam go pomalutku rozmawiając z ludźmi i jedząc banany na trasie . Miałam robić test na drugi dzień bo po @ ani śladu i samopoczucie gorsze a wewnętrzny głos mówił że jest co jest . Pobiegłam charytatywnie dla fundacji więc liczył się fan a nie wynik :)

1 kwietnia rano zrobiłam test i pozytywny ... we wtorek byłam u lekarza ale stwierdził że nic nie widzi na razie i wysłał na badanie krwi . Z badania krwi wychodzi że 6-7 tydzień ale jeszcze czeka mnie wizyta w przyszłym tygodniu na potwierdzenie . Już wiem dlaczego ostatnio opuściła mnie moc na treningi . Waga mi skakała a i apetyt na słodkie i ostre zmienny jak pogoda ostatnio. Waga 66 kg , wodą naszłam jak cholera ... 

Co o tym myślę jeszcze nie wiem .... Najpierw lekarz niech mi potwierdzi czarne na białym a potem się zastanowię jak to wszystko poukładać . No tego się nie spodziewałam :) To miał być mój rok ale nie o to mi chodziło :) 

Dobrego weekendu :)

29 marca 2019 , Komentarze (4)

Witam, witam ...

Jestem zła , o tak i to wyjątkowo ... 

Od tygodnia czekam na @ , humor mam wisielczy , naszłam wodą jak cholera , nic mi się nie chce a tu kończy się marzec i kolejny miesiąc przechodzi do historii . Waga dramat , brzuchol dramat, ja utknęłam w jakimś martwym punkcie i nie mogę z niego ruszyć . Męczę się sama sobą ostatnio, brakuje mi weny i czasu na wszystko ... ech ...na dodatek cos mi wlazło w szyję i nie mogę ruszać głową w lewo no po prostu rewelacja , w niedzielę półmaraton ... ja  nie mogę , głowa sztywno a forma w lesie ...Czasami mam ochotę pieprznąć to wszystko i wyjechać w Bieszczady ... do mamy i się jej wypłakać . Po za tym wszystko u mnie dobrze ....

Musiałam się wyżalić bo mnie hormony wykończą :) 

Dobrego weekendu życzę i czekam na Wasze podsumowania , one na pewno mnie podniosą na duchu :)

18 marca 2019 , Komentarze (22)

Witam :0

Już wróciłam do domku i zaraz lecę do pracy ale udało mi się wstać wcześniej aby się zameldować . Półmaraton w Gdyni przechodzi do historii ale bawiłam się wyśmienicie :) Najpierw odbiór pakietów , szaleństwa na plaży , syty obiad przed startem i duże piwo czyli typowy dzień przed startem ale tym razem na plaży :) 

Jak piwo to duże i dużo makaronu :)

A wieczorem moczenie dupki w morzu :)

Rano w niedzielę śniadanko i szybciutko na linie startu aby się nie spóźnić :) Cel był poniżej 2:10 bo wracam powoli do formy i małymi kroczkami obniżam swój wynik , odtatnio było 2:10:11 więc teraz musiałam zejść niżej . 

Dzięki pomocy koleżanki która mnie prowadziła cały półmaraton i dbała o moją głowę udało się :) Trasa trudna , odwrócona w druga stronę niż zawsze a meta na plaży , rewelacja :) Całą trasę leciałam 5:50 i ani raz nie stałam , tylko raz zwolniłam aby połkać żela a tak leciałyśmy rozmawiając sobie :) I na mecie 2:07:58 więc już tylko 10 minut do życiówki mojej mi brakuje :) 

Teraz wiem że od siedzenia na kanapie nie poprawię wyników . Jednak jak się więcej trenuje to można spełniać swoje cele więc dzis reset day i 12 h w pracy , wieczorem rozciągania a od jutra lecę z treningiem :)

Waga dziś 65,8 kg więc nadal jest stabilnie :) 

Do końca miesiąca cicho liczę na jakiś progres ale zobaczymy co będzie :) 

Pamiętajcie warto trenować bo ciało Wam za to podziękuję , tylko wszystko w granicach rozsądku :) 

Pozdrawiam :) 

 

15 marca 2019 , Komentarze (4)

Witam :)

Nareszcie piątek :) Czekam na ten weekend bo znowu pojadę nad morze :) Nareszcie półmaraton w Gdyni który uwielbiam , to mój trzeci raz w tym biegu i zawsze sentymentalnie do niego podchodzę :) Nad morzem umysł mi się oczyszcza :) 

Poprawiłam trochę dietę w tym tygodniu choć spadków nie ma i nadal czuję się napompowana , nie ważyłam się ale zauważyłam że brak chodzenia na siłownię niestety spowodował że jakość mojego ciała a zwłaszcza brzucha bardzo spadła. Tak z ręką na sercu ostatni miesiąc daje sobie taki luz że aż wstyd. Nie będę się nawet mierzyć metrem w obwodach bo coś czuję że mogę się trochę poddenerwować na siebie :) 

Udało mi się za to wyjść dwa razy pobiegać , mimo ze tylko po 5 km ale zawsze coś. Wystarczy ze zrobiła się trochę cieplej i od razu nabrałam większej ochoty na bieganie , to dobry wstęp :) 

Lecę do pracy , potem będę się pakować i dziś ruszę na siłownie choć na godzinkę . Od poniedziałku ruszam ze swoją akcją brzuch - pośladki tak jak zapowiadałam wcześniej i będę sobie samej próbowała udowodnić że konsekwencja w ćwiczeniach popłaca :) 

Życzę wam cudownego weekendu :) 

Pozdrawiam 

 

12 marca 2019 , Komentarze (4)

Witam , witam :)

Korzystam z wolnego dnia i wpadłam na V poczytać co u Was i podsumować kolejny tydzień tak jak sobie obiecałam :) Kolejny tydzień strzelił jak z bicza a ja się trochę obijałam jak mam być szczera . Na siłowni byłam tylko raz i to ledwo się zebrałam , pogoda mnie dobijała , bolała mnie głowa i ciągle byłam śpiąca . To nie był mój tydzień , do tego nadal nie pilnowałam papu i efekt był taki że waga skoczyła do 67 kg ale sama jestem sobie winna . Za to weekend był intensywny i mocny nawet jak na mnie .

W sobotę pobiegłam 5 km na biegu ,, Kobieta na piątkę " i choc miała być zabawa wyszło 27 minut o 1,5 minuty od życiówki . Mimo braku treningów biegło mi się dobrze i mocno a miał to być start kontrolny .

Wieczorem tak na spontanie zrobiłam sobie nowy tatuaż , akurat spotkałam znajomego i stwierdziłam czemu nie , tak już mam :) 

Najgorsza była niedziela kiedy rano ruszyłam na bieg do Poznania , starsznie wiało ale uwielbiam podróże biegowe z moim Mariuszem więc nie mogłam się powstrzymać żeby nie pobiec na rekordowej dziesiątce . Było pięknie . Koleżanka tak mnie przeciągnęła że niechcący zrobiłam życiówkę , poprawiłam o 20 sekund bieg z 2017 :) Mimo że umierałam na trasie i popłakałam się na mecie z wysiłku było zajebiście :)

Wczoraj odpoczywałam po tych biegach i nie robiłam nic :) Ale dziś już koniec laby :) Waga 66,4 kg i nic w dół nie rusza , cm stoją więc znowu muszę przyjrzeć się mojej diecie , ostatnio za dużo w niej pączków i bułeczek z tuńczykiem w pracy . dopadł mnie ten moment kiedy waga stoi na granicy i nie chce ruszyć . Nie będę się tym przejmować i wdrażam powoli akcję brzuch i pośladki. Skupię się na tych dwóch partiach i rozpisałam sobie trening tak aby więcej na nie ćwiczyć , zobaczymy jak wyjdzie . Na pewno muszę więcej sie rozciągać i rolować . Skończę w tym miesiącu kolejny kurs i jak uzyskam papier wracam dorywczo na siłownię jako instruktor , strasznie za tym tęsknię ale tym razem na moich warunkach :) 

Z dobrych rzeczy w pracy dostałam cały etat od kwietnia  i uczę się na awans choć nie wiadomo kto go dostatnie bo jest nas dwójka ale nawet jak mnie nie wybiorą to mogę aplikować na to stanowisko w innych lokalizacjach :)

Korzystając z wolnego dnia w planach sprzątanie i trening :)

Uśmiech na ryju musi być od rana :)

Pozdrawiam :)

4 marca 2019 , Komentarze (4)

Witam :) 

Uczę się konsekwencji i z tego powodu postanowiłam się meldować Wam i samej sobie co poniedziałek . Marzec zaczęłam z @ więc musiałm się wstrzymać z treningami ale już wczoraj ruszyłam z kopyta i pojechałam na bieg na 10 km . Biegło mi się ciężko ale to był start kontrolny na dyszkę z czasem 58 minut a mam zamiar w tym sezonie poprawic go o kilka w dół. Ze względu na nie treningowe dwa tygodnie biegło się dość ciężko więc koniecznie muszę poprawić pracę mięśni brzucha i pleców aby trzymać postawę w pionie :) 

Po biegu szybko do domu na obiad a potem na basen... tak, tak udało mię wreszcie udać się na basenik :) :) :) Moje pierwsze pływanie od dawna przez 30 minut 32 długości basenu , byłam z siebie mega dumna :) Uwielbiam wodę , uwielbiam pływać i mam zamiar odwiedzać basen często i systematycznie :) 

Zresztą Mój powiedział że tym razem to mnie już przypilnuje żebym wreszcie konsekwentnie działała i nie traciła czasu :) Będę się musiała trochę podporządkować :) Jedzenie powoli wraca do normy , pije trzy litry wody w ciągu dnia i obcinam sobie węglę ale nadal jem po 2000 kcal na dobę . Waga stoi na 65,8 kg i nie chcę drgnąć ale to tylko kwestia czasu bo z moim nastawieniem i wsparciem wiem że w końcu poleci na łeb i szyję i tego się będę trzymać :) 

Pozdrawiam :)

Miłego dnia :)

1 marca 2019 , Komentarze (4)

Witam , witam :) 

Wstałam w dobrym humorze bo dziś jest mój dzień ogarnięcia ot tak sobie wymyśliłam :) Luty strzelił szybciutko i niestety był miesiącem bez progresu, ale to już było i nie wróci więcej więc go szybciutko podsumujmy i lećmy dalej .

Niestety był tylko do połowy aktywny ,ad nie udanego startu dopadła mnie jakaś de-motywacja i usiadłam na laurach z dietą i ćwiczeniami . Wyszło tak :

siłownia : 9 treningów na 16 planowanych 

bieganie : 102 km czyli znowu biegamy na lenia 

inne aktywności : brak 

Jak na dwa tygodnie siedzenia na dupie to i tak cud że wyrobiłam część normy :)

Na koniec lutego zrobiłam sobie tłuste dni . Najpierw środa i trzy pączki w pracy a potem czwartek i trzy w domu a potem zabawa w sklepie biegacza pod tytułem wybiegaj pączka :) Po każdym 1 km aby biec dalej trzeba było zjeść po pół pączka , skończyłam zabawę na 6 km bo więcej bym nie wcisnęła już w siebie :) Bilans końca lutego to 9 pączków :)

Pofolgowałam sobie po całości a co mi tam , fajnie było ale dzisiaj wracam do swojego normalnego papu . Na wadze po szaleństwie pączkowym 65,4 kg - szok :) Nie udało się nic schudnąć ale przynajmniej utrzymałam wagę i jestem w punkcie O ale lepiej to niż być na plusie . 

Plan na marzec :

- come back na siłownię 3*7

-bieganie 2*7 trening i 1*7 wybieganie 

-basen 2*7 po 45 minut 

- uśmiechać się jeszcze więcej 

- pić 3 litry wody dziennie 

- ograniczyć cukier bo ostatnio przesadzam 

- nadal być szczęśliwym człowiekiem 

Jest już wiosennie więc biorę się za porządki i zaczynam od siebie :) Najpierw głowa potem karoseria , małe oczyszczanie środka a potem mieszkanie , ubrania itd .Trzeba wreszcie zrobić ład w swoim życiu i otaczaniu bo sama się sobie kojarzę z królikiem z Alicji w krainie czarów :) 

MIłego dnia :)  

 


25 lutego 2019 , Komentarze (14)

Witam po ciszy :) 

Miałam się zameldować przed Gdańskiem ale wszystko zaczęło się walić na łeb i szyję ... Najpierw koleżanka która miała ze mną jechać odwołała swój przyjazd , miał jechać mój facet ale opiekunka do dzieci Nas wystawiła i pojechałam tam sama. Ultra-maraton to bieg gdzie trzeba mieć dobrą głowę a ja pojechałam wściekła i pewna że dam dupy , tak tez się skończyła przygoda w Gdańsku .Najpierw samotne siedzenie na plaży i pizza w restauracji gapiąc się na talerz bo towarzystwa brak a potem samotna podróż na start zrobiły swoje , totalnie mnie odcięło psychicznie i tak tez startowałam na 68 km bez wiary i totalnie nastawiona w stylu ,, co ja tu k... robię "

Biegłam trochę , raz zwalniałam a raz przyspieszałam i wszystko było git do 25 km a potem zaczął się koszmar . Następny punkt kontrolny miał być na 42 km ale ja nie wiedziałam że cztery dni wcześniej podano na FB że jest zmieniony na 47 km i wyliczyłam źle tempo . Biegłam i pomagałm sobie na górach kijkami , niestety jeden okazał się zepsuty i ciągle mi się zasuwał od razu ciśnienie w górę . Potem zgubiłam się pierwszy razy na chwilę jakaś kobietą z psem do mnie krzyczy że biegną na Sopot a tamci pobiegli na Gdańsk ... wróciłam się i rzeczywiście ( straciłam km i 7 minut ) Jeszcze walczyłam ale już miałam złe myśli .... Biegłam z drugą dziewczyną gdzieś złapałyśmy się na trasie i zaczęłyśmy sobie rozmawiac biegnąc nagle się okazało że nie ma oznaczeń więc się cofamy i szukamy , nie ma nigdzie jesteśmy po za trasa a czas się kończy - dramat. Same w środku parku krajobrazowego szukamy GPS aby trafić na punkt kontrolny , krążymy po lesie między drzewami i ciągle nas źle kieruję ... cholera jasna co teraz zaraz będzie się ściemniać i zrobi się zimno !!! Udaje się nam znaleźć drogę docieramy w końcu ale już dupa 22 minuty po limicie :( Na zegarku 51 km zamiast 47 km , tłumaczymy że się zgubiłyśmy ale niestety nie puszczają nas dalej - dyskwalifikacja !!! 

Potem długie siedzenie na strefie mety, ognisko i grzaniec . Dużo pocieszania mnie przez innych i bardzo fajny klimat . Wracała z Trójmiasta trochę zła , trochę rozczarowana a na pewno rozbita . Nigdy więcej nie jadę sama , bliscy są potrzebni jak tlen w takich sytuacjach jak tlen i wspierają głowę . Nie mogę przebiec tej magicznej l;iczby 60 km ale będę próbować kiedyś się uda :)

Po powrocie czekał prezent pocieszenia w domku , przynajmniej tyle na osłodzenie smaku porażki , które też są częścią naszego życia :)

Straciłam wenę na ćwiczenia niestety , nie byłam na siłowni od ponad tygodnia . Jadłam jak chciałam i wcale się nie przejmowałam dietą , nie wiem co mi do łba strzeliło jakaś kara czy co ? Nie mogłam się zebrać do ruchu , tylko praca ale tam mało co się ruszam i po tych dniach czuję się worek. Muszę cały trening zacząć od początku bo popsułam harmonogram. Dziś mam wolne to rozpiszę sobie nowy na marzec według grafiku z pracy oby udało się go wprowadzić w życie ale najpierw trzeba pogonić lenia .

na pocieszenie zrobiłam sobie włosy na wiosnę , coś innego niż zawsze :)

Wczoraj minął tydzień od tego ultra i miałam start w Wiązownej na 21 km . Nie chciało mi się jechać ale zebrałam się jakoś i pojechałam . Odzyskałam trochę pozytywnej energii , pobiegłam ten półmaraton na ile mogłam jako taki come back do treningów i wszystko byłoby fajnie gdyby nie to że dziś rano wstaje a tu @ !!! I znowu muszę odpuścić siłkę i bieganie na dwa dni czyli konsekwentnie stoję w miejscu i się nie mogę ruszyć .

Waga 66 kg dziś rano . Wreszcie się zważyłam kontrolnie . tona czekolady nie zaszkodziła tak bardzo co nie zmienia faktu że nie ma progresu w lutym i nadal zostaje 6 kg do zrzucenia a jeden miesiąc mniej mojego życia ...

No to machnęłam chyba najdłuższy wpis w życiu :) 

Biorę się za sprzątanie mieszkania i gotowanie trzeba skorzystać z wolnego dnia :) 

Trzymajcie kciuki żebym pogoniła ten marazm bo zwariuje bez ruchu :) 

Pozdrawiam :)

 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.