Pamietam te cudne czasy, gdy udalo mi sie zbic wage do 70kg. A ja w swojej glowie dalej myslalam ze jeszcze troche w dol i bede dobrze wygladac. Chuda twarz nie podobala sie V, ale mi owszem;) Teraz zatluklam bym mlotkiem za chocby 75! Jak to czas nadaje perspektywe. Podobno wraz z ukonczeniem 35 lat metabolizm zwalnia.. no opijanie sie winem tez metabolizmu nie rozkreci.. to tak tylko mowie;))
Weekend minal pseudopracowicie. Czemi pseudo? Ano bo w sobote skonczylam ta gruba ksiaze o oszczedzaniu. Po ichniemu. Ufff.. podsumowujac, nie bylo zle. A nawyki finansowe - doszlam do wniosku - mam z domu wyniesione bardzo dobre. U nas nigdy nie bylo kredytow, kart kredytowych, szalonych zachcianek. Bylo nas 4 plus rodzice. Trzeba to bylo ogarnac finansowo. A mimo to kolonie byly, wczasy tez nad polskim morzem na 2 tyg co roku w domkach z wlasna kuchnia, gdzie mama przed wyjazdem wekowala bigos i zrazy.. zapakowany po dach samochod z lezakami i parawanem, pies miedzy nogami i jedziemy ! To sa piekne wspomnienia do ktorych zawsze wracam. Nie trzeba miec niewiadomo ile zeby byc szczesliwym.
I tak w zasadzie do teraz ta zasade wyznaje i praktykuje. To ze jedziemy z V do hoteli 5 gwiazdkowych to jego wybor nie moj. Mi wystarczylby taki zwykly na 3*. I tak caly dzien latamy zwiedzac. Z drugiej strony indie to nie norwegia, wiec jak mozna troche poszalec to czemu nie?:)
Za to niedziela.... niedziela to powrot do dziecinstwa a konkretnie do koncowki lat 90tych, kiedy nadgarstki mi puchly od granie w THE SETTLERS... wczoraj przesiedzialam nad gra dobre 11h. Widzielismy sie z V tylko przy posilkach. On ogladal 2 mecze cricketa, a ja mialam swoj swiat osadnikow. Cudnie sie bawilam! Bez komorki, bez internetu! Z niezliczona iloscia wody z cytryna i kubkami owocowej herbaty! Best sunday ever!
I to tak naprawde pokazuje, ze ja naprawde do szczescia nie potrzebuje wiele;)))