Od ostatniego wpisu wiele sie zmienilo. Zwolnili mnie z pracy co prawda tymczasowo ale pracy brak na 1 do 3 miesiecy. Bezrobocie w NO osiagnelo najwyzszy wspolczynnik w historii. Korona poleciala na pysk.
Moj narzeczony polecial do domu na swoja swieta i na kolejna porcje chemii. I utknal. W sytuacji jaka jest w No obecnie z jego stanem zdrowia to bylby strzal w leb wracac. Mi na wiadomosc ze polska zamyka granice i wstrzymuje loty opadla szczeka.
Rozmawialam w pracy z klientami. Jeden ma kontakty z wojskiem mowil ze wyjda na ulice.ze pozamykaja transport zeby zmusic ludzi do kwaranntanny. Rozmawialismy w pt, w ndz rano nprwegia zamknela granice.
Mi udalo sie kupic ostatni mozliwy bilet. Ucieklam. Spakowalam co moglam, czesc rzeczy wywallam, czesc tam zostawilam i w nocy pojechalam na lotnisko. Zwyczajnie ucieklam. Zalamana zaplakana. Sama jak palec. Bo moglam zostac. Ale pracy nie ma i na razie w czasie pandemii nie bedzie. V nie moze wleciec do norwegii bo jesli wleci i zachoruje musi wrocic do indii do szpitala a indie nie przyjmuja innych paszportow niz swoje (a on ma brytyjskie obywatelstwo bo swojego sie zrzekl). Wizja siedzenia samej? Ile? 3 miesiace to ok.. ale sluchy chodzily ze minimum 6! A z czego placic czynsz? Jak zyc? No jak...
Wiec ucieklam. Spogladam na walizke i tesknie za swoim zyciem. Za tym ze chemia jest tak droga ze od 3 lat zamiast oszczedzac kupujemy zycie. I strasznie jest to wkurwiajace. Z drugiej strony ciesze sie ze mam tu rodzine i to ja teraz ogarniam zakupy apteke itd a rodzice siedza w domu. Tak jest bezpieczniej.
I spogladam na kalendarz majac nadzieje ze najblizsze tyg zleca bardzo szybko.. i wszystko wroci do normy. Jako takiej, ale normy.