Szkoda ze nie moje te 18 urodziny, tyle jeszcze byłoby do zrealizowania i statystycznie do przeżycia. Trudno trzeba pogodzić się ze czas przemija to co przeżyliśmy po drodze to nasze. Uroczystości trwały 2 dni. Przepięknie zorganizowane w ośrodku na Maurach który jest własnością rodziców jubilata. Swoboda, wygoda i od rana do późnych godzin nocnych czas wypełniony atrakcjami. Goście dopisali. Spotkaly się 4 pokolenia. Jedzenie wyborne. Fantastyczna atmosfera, duzo młodych ludzi. Ryby w dużych ilościach smażone, wędzone, pod śmietanowa pierzynką i w occie. Wędliny i ciasta przyjechały z Podlasia. Sekacz i mrowisko to moje ulubione, a i jeszcze takie składające się z kilkunastu warstw cieniutkich placków ze śmietaną. I jak tu nie przytyć. Był też prosiak z rusztu
Nie spróbowałam nawet 50% potraw, a wczoraj na kolacji nie byłam w stanie nic wziąć do ust. Pojemność żołądka ograniczona. Podsumowując świetnie się bawiłam dziś powrót do domu po południu. Może wyskoczymy po śniadaniu na kajaki lub rowery wodne. Pogoda zapowiada się słoneczna. Tylko wczoraj padało od rana, ale dzięki temu się schłodziło. Poniżej zdjęcie z okna pokoju
Zmykam na mały poranny spacer nad brzegiem jeziora.