zima za oknem, i gorący shake w łóżku;D
Zamykam kolejny tydzień na siłowni.
Nagrodą jest pyszny shake bananowo-czekoladowy. Mniam:)
Ćwiczenia z dziś:
Body pump (zajęcia)
Bieżnia 35min~5,38km (455kcal)
Miałam się zmierzyć,ale ani wczoraj ani dzisiaj jakoś nie miałam do tego głowy. Cały dzień w biegu, a teraz już nie mam siły ani ochoty wyłazić z wyra. Zdecydowanie za zimno jest;) Może za tydzień pomiary dadzą efekt WOW?:)
Biegiem pod górkę...!
Dziś żadnych zajęć zorganizowanych na siłce, takie misz masz, z katowaniem na bieżni! Ostatnie 5min (z 35) bawiłam się w interwały...najszybszy z nich niczym gazela pokonałam z prędkością 12,5km/h! Jęzor na wierzchu i zwłoki zaciągnąć do szatni potem:)
Ćwiczenia z dziś:
- Rower 15min (115kcal)
- Wioślarz 2km (100kcal)
- Torso Rotation 18-25-32kg (20,24,16)
- Przywodzenie nóg na maszynie 25-32-39 (20,12,12)
- Triceps wyciskanie 14-18-25kg (12,12,10)
- Bieżnia 35min~5,27km~1,5%nachylenie~ 445 kcal
Ktoś ukradł mi szalik. I nie był to taki zwykły, który ma wiele osób i który można przypadkiem pomylić! Tylko duży, ręcznie robiony szary komin! Jak dorwe złodziejke na siłce,to będzie obita! Szok. Na karnet na siłkę ma 100zl ale szaliki kradnie? ŻAL!
Owsianka bananowa..
Będzie o jedzeniu,bo jest się czym chwalić!
Dziś, po uwierzcie mi długich 2 tygodniach w końcuuuu udało mi się mniej więcej po równo zjeść bwt! Jakimś cudem tak dziś się wszystko pięknie składało, że skończyłam dzień pożerając tylko 1900 kcal i uwaga tylko150 g węglowodanów. Z czego połowę prawie miała półfrancuska drożdżówka z migadałami zjedzona po badaniu krwi,więc sobie to wybaczam!
Dzień ma już 16h ale tak jakoś minęło raz dwa. W domu była karetka, długie wyczekiwanie taty w szpitalu (7h zanim przyjęli moją ciotkę na oddział!!!!!), zamartwianie się... dzień z dupy jednym słowem.
Siłownia dziś taka sobie, bo czasowo ciężko było mi się ogarnąć (w dodatku musiałam kupić skarpetki w złodziejskiej Delimie, bo zapomniałam na siłkę..)
Ćwiczenia:
Body pump
Bieżnia 20min (2,7km)
Plan był ambitny na kolejne 20min już po zajęciach,ale trafił się transport do domu, więc raz dwa prysznic i do domu:)
Jedzeniowo:
Przepis na pyszną owsiankę, którą wcinam co rano:
- płatki górskie (50gr)
-banan (pokrojony w plastry/kostkę) 100gr
- pół łyżeczki cynamonu
- pół łyżeczki miodu
- mleko 1,5% (ilość dowolna,ale najlepsze jest do 200ml)
Całość zagotować (na końcu dodając płatki). Zapach cynamonu i miodu - pyszny:) Tak samo -dla odmiany- czasami robię z jabłkiem. Ale banan bije to o głowę. Polecam każdemu leniowi, na rozbudzenie!
Dobry szef ;)
Najlepszy news dnia jest taki, że kadry chcą mnie wysłać na urlop..bo
mam do wybrania w tym roku uwaga 38dni..hahahah:) Nie wiem jak oni to
policzyli, skoro nie pracuje tam na cały etat, ale skoro góra chce, to
dół musi. Zwała:D
Teraz tylko trafić totka i spakować walizkę..
Ćwiczeniowo z dziś:
- Spinning (zajęcia)
- Bieżnia 35min~ 5,2 km (450kcal)
Śnieg
pada od wczoraj non stop. Dobrze że wszystko na dziś, co wymagało
wyjścia z łóżka załatwiłam do 16stej, więc popołudniu wielkie zaleganie
przed tv należało się!
Muszę wstać jutro przed 7, pojęcia nie mam jak to zrobię:(
życiowe motto na dziś!
Na początek coś życiowego:
To mówi wiele o dzisiejszym dniu.Eh.
ĆwiczeniowoOd dziś postanowiłam na jakiś czas pożegnać się z wygibasami Ewki, Mel b, etc i zabrać się za siłowe zajęcia w domu. I tak, oto znowu dziś popołudniu wszystko mnie boli:) Ściągnęłam lustro z holu do pokoju i podglądałam własne pompki, przysiady z obciążeniem, wznosy z opadu. Wiele pracy przede mną (i zakwasów) Staram się ja mogę trzymać proste plecy, czy ręce,ale idzie to opornie. Nic tak nie działa pobudzająco jak irytacja instruktora:D
Tak więc zabawy dzisiejsze:- Trening w domu (30min)
- Spining (zajęcia)
- Bieżnia 35min ~ 5,2km (450kcal)
Padam na twarz. Wielka porcja kisielu na rozgrzanie i zmniejszenie zakwasów wchłonięta!
Muszę kupić jakieś wygodne trampasy, bo latanie do pracy i na siłkę z buta zedrze mi pięty. Kurde 8km w twardych podeszwach~ czas to zmienić:D
Przegląd szafy...
Z racji faktu, że zamiast słupa mam już wcięcie w talii
postanowiłam
sprawdzić czy wcisnę się w co nieco (przymałe wcześniej) z dna
szafy...i tak oto, proszę bardzo! Weszłam z wielkim luzem w bluzkę,
którą dostała kiedyś moja siostra (rozmiar 12), weszłam w koszulkę (12),
którą kupiłam rok temu bo miała piękny kolor i wydawała się na oko być
DUŻA (coż, nie była:)
Patrzę na pasek na vitalii, i tak sobie
pomyślałam, że to już prawie półmetek.Za niecałe 5kg osiągnę cel i jak
nigdy zejdę poniżej 70!! Na wakacje, będzie piękne bikini do pokazania
na egipskiej plaży!! Już nie mogę się doczekać!!
Ps.Żeby nie było, że się głodze.... bilans kcal z ostatnich 5 dni, na dobę ~ 2900 kcal ;)))
Mięśnie wyłazić mi na powierzchnie! Tłuszczu giń!
Miarka w ruch i sen o serniku:D
Z racji że kolejny tydzień zmagań zamykam dziś, małe mierzenie się należy. Po weekendzie (żarcie, żarcie i picie) to nie spodziewam się spektakularnych wyników,ale nadzieja matką głupich, więc zaraz się przekonamy..:)
Ufffff...Nie jest źle. Spadek JEST! :) w tydzień spadły łącznie ....uwaga: 4 cm ;)) Cycki się kurczą, biceps się podnosi...lepiej żeby taka zabawa nie potrwała za długo, bo nie zamierzam wymieniać znowu bielizny:D
Ostatnio ciągle chodzi za mną ochota na ciasto.I to nie takie sklepowe, tylko domowe. Najlepiej sernik pieczony. W każdym sklepie szukam (jak zaprogramowana) wyprzedaży twarogów i od razu bym pakowała do koszyka. Mama się upiera, że dopiero na wielkanoc będzie....ale chyba nie wytrzymam i szybciej zrobię, bo jeszcze trochę i po nocy będzie mi się śnić:D
Zakwasy dalej trzymają, skubańce jedne.Uparte jak ja!
Ćwiczenia z dziś:Body pump (zajęcia)
Bieżnia 30min (taaa...znowu 1% pod górkę, średnio 9,5 km/h ~ koszulka mokra?TAK! może być:)
Tabeleczka tygodniowa:
Zamykam kolejny tydzień bez większych wyrzutów sumienia. Jedno pifko wypite, kilka kawałków ciasta urodzinowego VS progres na siłce, zakwasy trzymają 2 dzień. Grzechy sama sobie odpuszaczam! :D
Jakość zakwasów pierwsza klasa...
Po wczorajszym treningu ledwo dziś się zwlokłam z łóżka...i uwaga, już o 8 rano! Za oknem -15, i wielkie słońce!owsianka z bananami a potem kawa spowrotem w wyrku! Sprytny plan żeby dobrze zacząć nowy dzień! Tak mnie bolało w dupsku że rozważałam czy warto jechać na siłke...ale przecież samo się nie zrobi i zakwasy trzeba rozbiegać:D
Ćwiczenia z dziś:
Rower 15min (130kcal)
Wioślarz 2km (105kcal)
Przywodzenie nóg na maszynie 25-32-40kg (15,2x15,12)
Torso rotation 9-14-18kg (20,20,20)
Triceps - wyciskanie 18,25,32kg (15,12,12)
Bieżnia 35min (5,3km)
Coś nie halo z łokciem. Widocznie źle chwyciłam,albo za ciężko...Boli:( Na bieżni nie zatrzyma mnie nic:) Nie dość że pod małą górkę, to jeszcze dłuższy dystans. Z wywieszonym jęzorem,ale dobiegłam. Satysfakcja jest!
z górki czy raczej pod górkę...
Środy z reguły lubię. Ma to związek (głównie) z faktem, że wtedy też odbywaja się uwielbiane przeze mnie zajęcia Body Pump! Dziś jako bonus mogłam urwać się szybciej z pracy, więc na dzień jako tako nie mogę póki co narzekać:D
Udało mi się, W KOŃCU, kupić bilet do uk, bo coś mastercard nie chciał przejść...już się cieszę mimo że do odwiedzin na starych śmieciach jeszcze grube 2 m-ce...i wiadomo, cant wait to be back up there:D Źle to brzmi, ale oddałabym wiele, żeby nie urodzić się tu, tylko tam. Tam mieć rodzinę i tam ułożyć sobie wszystko od nowa:) Taaa..tyle w swerze marzeń i planów (póki co)
Ćwiczeniowo - tak sobie:
Bieżnia 30min (od jutra zwiększam, zobaczymy do ile przy względnym tętnie pociągnę...dziś była moc bo caly dystans -4,4km- wbiegałam po lekkim 1%,ale JEDNAK, nachyleniu.. czuje to w nogach!)
Body pump (klatka od dziś 10kg! Boli,ale trzeba robić progresss!Skoro nogi i plecy tyle wytrzymują to zmuszę klate do tego samego:P)
Nie chce się nic,ale nie ma tak pięknię trzeba się zmuszać! Do zdrowego odżywiania doszły kanapki ze smalcem. Sam tłuszcz i biało. Samo zdrowie..:)
Trenerka na siłce dalej mnie zagaduje ....tak jakbym zmieniła zdanie w kwestii wykupienia treningów w przeciągu 3 dni...ze mną jak z osłem, raz się uprze i koniec...lol:D
Wtorkowy leń..
Zaczyna mi chyba brakować motywacji...dziś już bardziej z przyzwyczajenia poszłam na spin i bieżnie. Musze jakoś poukładać sobie w głowie wszystko, to może i motywacja się znajdzie? Plus taki, że nastąpiła zmiana planu biegowego - coś ze mną nie halo, i sił nie mam. Więc zamiast biec na dystans, od dziś biegnę wolnej, ale pod małą górkę...I znowu było świetnie! Lekko, i przyjemnie...a o to chyba w tym ma chodzić.
W tym tygodniu muszę iść zrobić badania krwi, więc może i większa dawka euthyroxu wpadnie..byłoby miło, bo to daje dużeeego kopa energii na cały dzień i może znowu mi się zachce wszystkiego?I może dół minie..
Koniec biadolenia. Bo 1000kcal spalone na liczniku cieszy oko;D
Ćwiczenia z dziś:
Spin (zajęcia)
Bieżnia 30min (385kcal)
Zamówione wczoraj prezenty urodzinowe już są w drodze! Radość :)