Pamiętnik odchudzania użytkownika:
alexsaskee

kobieta, 40 lat, Oslo

182 cm, 89.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 lipca 2013 , Komentarze (2)

stanęłam na wadze - to był błąd.
Zmierzyłam się - to był błąd.

Wszystko co udało się osiągnąć poszło w cholere. I tak do końca nie wiem nawet dlaczego...na siłownie dalej chodze, czy aż tyle więcej jadłam?? Za mało dobrych za dużo złych rzeczy? Ćwiczenia za monotonne? Za mało biegania? Za lekko? czy jak??! agrrr....

Nie wiem.A niewiedza gorsza od wiedzy!

Podnieść się trzeba, opamiętać i od nowa zaplanować ... ehhh... :)

1 lipca 2013 , Komentarze (1)

Co jakiś czas moja rodzina spotyka się przy jednym stole...:) Dziś wypadają imieniny Mamuśki, więc okazja do tzw świątecznej kolacji idealna! Taką kolacją nazywam każdorazowe jedzenie posiłku nie w nudnej kuchni ale w pokoju, przy lepszej zastawie, i z super żarciem! I muszę przyznać - bez bicia - że bardzo lubie takie wieczory!!!

Chociaż moja siostra (w ciąży) doprowadza mnie do szału i aż mnie nosi na samą myśl że ona też będzie. Niby się kochamy (jak to w rodzinie), ale lepiej nam się układa przy rzadszych kontaktach....a jej burze hormonów wcale nie pomagają, bo już z natury jest po prostu chamska!!!

Ale nic to, ugryzę się język (chyba aż mi napuchnie taki będzie pogryziony!!!), i będzie fajnie..

ps.Moj serial..Bones - czekając na romans i czytając gdzie on ma się pojawić, jestem zawiedziona...żadnych scen, żadnego sexu. Nic a nic, a potem chlast i ona w ciąży jest. Niefajnie. Liczyłam na cokolwiek, chociaż małe rozwinięcie..a nie na takie przedstawienie sprawy. bu:(

Dzisiejszy spin prowadził ktoś inny. Kiedyś RAZ byłam u D...Nie podobało mi się.Gdy trafiłam na tą babeczkę, to zastanawiałam się po co w ogóle tam poszłam. Strata czasu i zero frajdy. Wianuszek pseudofanek jedzie i gada sobie, zero zainteresowania, zero faktycznego wysiłku. Wszystko na oko. Bez sensu to było. Wtedy! Dzisiaj byłam tak pozytywnie zaskoczona...i mokra! Nastawiłam się na obijanie a tymczasem musiałam wdrapywać się na największe pseudogóry....było bardzoooo fajnie! Lubię takie niespodzianki! Oby ich było jak najwięcej!!! Zawsze!! :D

28 czerwca 2013 , Skomentuj

Wiesz jak to jest jak coś sobie zaplanujesz?I bardzooo tego chcesz? I kiedy myślisz, że zrobisz tak jak wcześniej sama ze sobą ustaliłaś, zdarza się coś, co rozpierdala wszystko (za przeproszeniem)w drobny mak!!

Tak właśnie stało się wczoraj. Powiedziano mi w pracy, że przyjeżdża dziś do oddziału szef mojego szefa i chce ze mną porozmawiać...a o czym może chcieć ze mną rozmawiać, zważywszy że w tym tygodniu poleciały już 3 osoby? jest koniec miesiąca...? Idealny czas żeby zwolnić i mnie.

Z takim też nastawieniem poszłam dzisiaj do roboty. Bo przecież nic nie zrobię, jak chcą mnie wywalić, to to zrobią tak czy siak. Psuło to moją wizję odłożenia przynajmniej jakichś pieniędzy na podbój UK po wakacjach, ale co zrobić.. Było to do przewidzenia. Osoby, z którymi ściśle współpracowałam przez ostatnie 2 lata, poleciały jedna po drugiej, więc moja obecność w tej firmie tak jakby na 90% straciła rację bytu.

ALE. Okazało się, że przedwczesne było moje zmartwienie:))) Co prawda pewnie mnie wywalą, ale na razie takiego założenia jeszcze nie mają - tak wynikło z rozmowy z szefem szefa. Oczywiście, jestem na tyle pyskata (chociaż lepiej chyba brzmi nieokrzesana towarzysko?:D) że musiałam mu powiedzieć - w przypływie szczerości - że myślałam, że po to tu się pofatygował......:D Tak więc na spokojnie mogę już szlifować angielskie CV.. bez rwania włosów przez najbliższe tygodnie!

Za to dziś zwolnił się dyrektor mojego oddziału.

Widocznie znaki na niebie takie, że ktoś musiał polecieć. Co prawda na własne życzenie, ale szum niesamowity się zrobił.

Ja odpoczywam psychicznie, bo mętlik w głowie od wczoraj niesamowity miałam!

Wycisk na siłce - 13kg na pumpach wrzucone na sztangę, nogi z galarety ... zakwasy murowane. Najlepsze odreagowanie z możliwych - wykończenie fizyczne:)

Mija 5 dzień bez alkoholu.....o boszzzz....dni wloką się jak mogą:D


26 czerwca 2013 , Komentarze (3)

Tak mi sie marzy juz powrot na swoje:) Matka do szalu mnie doprowadza, specjalnie wytykajac mi jak to gowniano zarabiam i czemu nie znajde sobie pelnoetatowego zajecia.oj zdziwi sie jak jej powiem ze kupuje bilet i adios!

Finanse majac na uwadze - odezwal sie zlodziej (moj ex;), nekalam go (doslownie na fb), ze chce pogadac i tyle.A ze nie odpisywal ( menda jedna) a mi wyswietlalo sie na komorce ze byl/ jest dostepny,to ze tak powiem nie wybrzydzalam w slowach.....Oczywiscie nic sie nie dowiedzialam, poza "wiem ze musze Ci oddac pieniadze". Szlag mnie trafia na samą myśl jaka ja głupia i naiwna byłam (ale jaka szczęśliwa jednocześnie;D).....

Bycie królową śniegu w relacjach z facetami (co już niejeden mi zarzucił), ma ten wielki plus że możliwość powtórzenia scenariusza - mam raka, umarłem, ożyłem, okradłem, spadaj - jest równa ZERU. Niestety są też minusy, wielkie minusy:D

Deszczowa pogoda za bardzo sprzyja rozmyślaniu i rozgrzebywaniu tego co było,więc do cholery niech wychodzi już słońce bo wdepnę w depreche....!

Kontrola nad lodówką powróciła. Wmawiam sobie że nic poza serkiem capri w niej nie ma, i niczego tam nie szukam. Tona pomidorów na kolację - sprytnie oszukam żołądek ...:D

Ćwiczeniowo - niebawem zbieram się na Pumpy....jeszcze trochę i zamiast autobusu przyda się tramwaj wodny:)

25 czerwca 2013 , Komentarze (1)

Gdy pada za oknem (tak jak dzis), gdy jest szaro i slychac na ulcach szum spod kol przjezdzajacych samochodow, ZA CHOLERE nie chce mi sie wyjsc z domu. Ani do szkoly (przedtem), ani do pracy (potem), ani na silke (teraz:).
Wczorajszy dzien abstynencji tez swoje zrobil, bo budzilam sie od 6 rano...na szczescie pukanie w szyby szyko podzialalo i ledwo zwkleklam sie po 9ej:)

Takie dni gdy leje, leje, pada, pada, maja ten zasadniczy plus, ze tylko osoby ktorym naprawde sie chce wstaja z kanapy i ida na silke. Leniwce zawsze znajda wymowke....a to ze za goraco,to ze pada, to ze kaluze, to ze autobus uciekl,ze recznik nie wysechl A potem wielkie sranie z pretensjami,ze spodnie za ciasne, ze falda na wierzchu...i jedzenie jak dla wrobla:)

Moja kolezanka testowala opcje owijania sie folia spozywcza. No fakt, ze sie pocila jak mops - wg niej to byl tluszcz....schudla dobre 2 rozmiary w kilka tygodni... tylko zachwalajac to obwijanie i efekty zapomniala sie pochwalic, ze je jak wróbel tylko salatki (bez majonezu oczywiscie),a sniadania i kolacje zastepuje papierosem...Na nic tlumaczenie ze jak zacznie jesc normalnie to wszystko wroci. Ona wie swoje, owijanie folia i dieta zdzialaly cuda! Fakt wyglada super, ale .........hmmm...ja bym chyba rzucila sie na surowe mieso w sklepie jakbym tak ciagnela tylko i wylacznie na salatkach..ale co kto lubi:)

Co do lubienia...jakies cholerne fatum nade mna wisi! Wszyscy faceci, ktorzy juz jakims cudem wpadaja mi w oko sa nieosiagalni!!!! Albo obraczka, albo narzeczona, albo odleglosc - obcokrajowcy!! Zaraz mnie jasny szlag trafi! Brzydule sie zareczaja, wieszkosc znajomych zaklada rodziny, a Ksieciunia dalej nie ma:D

Ćwiczeniowo z dziś:
- Rower (20min-10km)
- Wioślarz 5km (25min)
- Bieżnia (30min - 4,5km)

Plan na dzis wykonany. Czas na tzn dzien SEKSULANY - czyli lezenie brzuchem do gory:D

24 czerwca 2013 , Skomentuj

Weekend był i się zmył. Malowanie płotu to zajęcie naprawdę absorbujące... i 3 litry WODY dziennie wypite! Gdzie ten deszcz zapowiadany? Niewiada... Ale 7 przęseł zrobione, opalanko  i oglądanie wielkiej akcji odkopywania samochodu przez jakichś dupków, którzy myślą że osóbówką przez wielkie wykopy raz dwa przejadą....wyżelowane włoski, piwko w ręce....spodnie od garnituru...i pożyczona od nas łopata ..widok przezabawny:)

Widok na wadze jaki dziś zobaczyłam...........powiedziałabym, że można się było tego spodziewać...wracam do tymczasowej abstynencji.......chociaż mało co smakuje tak dobrze jak zimny bro i pudełeczko mascarpone....:D Ale może w lipcu/sierpniu uda mi się jeszcze gdzieś wyskoczyć i bikini musi wyglądać odpowiednio na włoskiej plaży:D

Po prawie 2 tygodniach przerwy, dziś wyjście na siłkę. Wymagało samozaparcia. Zwleczenie dupska z kanapy to już był dobry początek:) Wieczorne ochłodzenie też. Wycieńczenie przyjemne, chociaż dzisiejsze smażenie w bikini na podwórku.

Zamiast jeść słodkie ...dziś postawiłam na owocowy talerz!
Taki  zestawik mały a przepyszny:D
Ćwiczenia z dziś:
- Spinning
- Bieżnia - tuptanie-20min (ładne słowo?:)

Wakacyjny rozkład na siłowni mi NIE pasuje. Rozumiem, że mniej chętnych, że upały...ale przez to i wybór mniejszy, więc mogliby i ceny wakacyjne zrobić:)

Chyba muszę sobie zapisywać znowu co jem....jak oczy zobaczą to mózg przestanie wysyłać sms po więcej i więcej.....! :)

21 czerwca 2013 , Komentarze (4)

I jest to dobra wiadomość. Jakaś pseudomobilizacja.Od poniedziałku powrót na siłke, wiec mam nadzieje że upały zejdą...dzisiaj smażyłam się na podwórku...48stopni w słońcu! Pot dosłownie ściekał mi po tyłku...szkoda że nie wypalał się tłuszcz:D

Było zacnie.Popołudniu już mniej fantastycznie, bo piwo krzyczało z lodówki, weź mnie weź!! uległam...co tu dużo kryć, czasami mam słabą wolę:D Zresztą powód się znalazł. Miałam pseudorandkę na skype z przystojniakiem...całkiem ciekawe 1,5h to było muszę przyznać...:)

No nic, lecę na kolejna porcję "Bones" ...zawsze śpię po tym jak dziecko :D

Dowody polskiej pogody ku potomności:


20 czerwca 2013 , Komentarze (1)

Wiedeń i Budapeszt zaliczony!!Urlop się skończył.Niestety. A wraz  z nim, szary powrót do rzeczywstości. Było wiadomo jak - FANTASTYCZNIE! Nie myślałam ani o tym, czy dobrze jem, czy nie za dużo, czy nie za słodko...jak to na urlopie! Wino w torbie, kebab w ręce i hooppp w drogę

Nogi bolą do teraz. Seksowne sandałki zeszły na drugi plan, bo chodząc jak pokraka to już daleko bym nie zaszła..nie ma to jak wygodne adidasy, w których żadna góra niestraszna! Aczkolwiek poszukiwania jakiś wygodnych sandaczy zacząć trzeba..bo na upalne lato jakaś alternatywa być musi!

Fotek cała masa, zanim je przejrzę to jeszcze chwila minie, bo przez te upały to jedyne na co mam siłę to dojście i powrót z/do pracy. I nigdzie indziej nie łaże. Nawet na siłownie w tym tygodniu raczej już nie pójdę. Nie chce mi się. Już i tak stoję pod prysznicem 3x dziennie, a gdzie tu jeszcze wycisk na siłce wepchnąć..

Pozdrawiam Was gorąco,

ps. O boszzzzzzz...uwielbiam upały:D

10 czerwca 2013 , Komentarze (2)

Nie wiem czy kiedyś wspominałam, ale moja mamuśka pod wpływem natchnienia (bo musi schudnąć etc) kupiła sobie superrr maszynę, żeby ten cel osiągnąć. Nazywa się ona Jurine-8000,  a kosztowała chyba 20 tyś.Jej działanie polega na elektrostymulacji - po ludzku mówiąc - zakładasz pasy na różne części ciała, i kopie Cię prąd o większym czy mniejszym natężeniu wedle fantazji....:) Gdy ona chodziła na te zabiegi do pewnego klubu- przez miesiąc lub dwa- spotykała tam różne osoby, które twierdziły że ta maszyna im pomaga zrzucić zbędne kg..w jaki sposób do piernika skoro siedzisz, a nie ruszasz tyłka z kanapy? No tego to jakoś nikt dokładnie opisać nie potrafił. Tak więc teraz i ja, natchniona przez "STANIE SIĘ CUD" myślenie, testuje owy wynalazek na sobie...o efektach (jeśli jakieś będą) wkrótce!



Lecę na siłkę, bo sam ten tłuszcz się nie spali..Efekty maszynowe jakoś trzeba wspomóc:D

8 czerwca 2013 , Komentarze (3)

Nie wiem jak u Was, ale ja ostatnio zastanawiałam się nad fenomenem Vitalii pod względem licznika odwiedzin pamiętników...I doszłam do wniosku, że ja np. to ciekawskie jajo jestem, dlatego tak podoba mi się czytanie cudzych przemyśleń  I to już nie chodzi o ćwiczenia, dietę, etc. Bardziej interesują mnie takie generalne bzdury, problemy. Tak jakbym czytała czyjś pamiętnik, a nie oszukujmy się- takie zaglądanie w czyjąś głowę jest fenomenalne:) Tak więc w obliczu faktu że mój pamiętnik niebawem odwiedzi 10 000 osoba - cóż, ciekawskich jaj jest więcej niż by się mogło wydawać:D

Zamykam kolejny tydzień z mocnym postanowieniem NIEŻARCIA śmieciowego jedzenia...tylko jak to zrobić, kiedy odkryłam przepyszne-pseudo zdrowe, ciasteczka, z bakaliami,ziarnami, smakujące najlepiej wieczorem do zimnego Leszka? No jak, pytam się?;D



Dietę (jeśli można tak nazwać sposób w jaki jem...), w tym tygodniu definitywnie szlag trafił. Od kiedy nie notuję co jem, i o której, puściły hamulce. Ale nie mam teraz głowy do myślenia o żarciu. Jem co chcę, a lodówka zdaje się że sama się uzupełnia o rzeczy na które mam ochotę:D Waga na bank poszła w górę, ALE.
Ćwiczeniowo zaczęłam znowu wychodzić z zajęć wymęczona. Wrzuciłam więcej na pumpach, i już przerwy były konieczne. Trzeba dokładać, mięśnie same nie urosną a przeklęty brzuch znowu zaczyna mnie drażnić...agrrr...!
Zabawne jak szybko się przywiązałam do prowadzącej zajęcia, i teraz gdy czasami ktoś inny je prowadzi, no nie czarujmy się- to już nie to samo.Jak się okazało nie tylko ja tak mam, bo wczoraj w saunie gadałam z babką dobre 15min o tym jak fajnie jest na zajęciach u S, a jak dziwnie u P. A matka mi ciągle mówi że to ja jestem zbyt wybredna w stosunku do ludzi i za szybko się zniechęcam...cóż widocznie nie jestem AŻ takim dziwolągiem:D

Dziś urodziny mojej ex-przyjaciółki.Wysiliłam się na sms.Dosłownie wysiliłam się. Jutro jedzie na urlop, potem może przenosi się do Niemiec, i nasz kontakt urwie się całkiem. Tęsknić nie będę... Nie, raczej nie.


© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.