schudłam :D
... Kobietki :) własnym oczom nie wierzę - 66,6kg :)
... udanego dzionka :) pędzę do pracy :)
sytuacja powolutku wraca do normy :)
... dziękuję :) bardzo się wzruszyłam, kiedy czytałam Wasze wspaniałe komentarze :) już to nieraz pisałam, ale powtórzę - jesteście po prostu kochane :)
... lekarze mówią, że stan Dziadka jest stabilny... nie pozostaje nic tylko im uwierzyć :)
... siedzę teraz na podłodze, bo nie mamy jeszcze biurka pod komputer, wokół mnie pełno kartonów i stosy rzeczy, ale czuję się bardzo szczęśliwa, że to mój własny domek :D mam nadzieję, że teraz już będzie z górki :) dzisiaj zjadłam nawet 3 posiłki, a nie jeden albo dwa jak było przez kilka ostatnich dni :)
... przesyłam pozdrowionka i buziaczki :)
pojawiam się i znikam...
... już całkowicie się przenieśliśmy do naszego domku :) na razie okropny w nim bałagan... nogi można połamać, bo nie ma kiedy zająć się porządkami, ale to nic :) ... dużo czasu spędzamy w szpitalu... Dziadek jest bardzo słaby :( na domiar złego miał wylew :(
... Kochane - dziękuję Wam za słowa pociechy i modlitwy :) to naprawdę bardzo, bardzo ważne :)
... a odchudzanie... brak czasu na jedzenie w ciągu dnia, a później Rodzice zapraszają na na pizzę... tak już od 4 dni, kiedy wszyscy siedzą w szpitalu... ale waga na razie nie skoczyła w górę... ufff :) przynajmniej to pozytywne :) buziaczki :)
... aha... zdjęcia obecnego nie mam... nie było kiedy zrobić...
:(((
Kobietki :( pomódlcie się za Dziadka... jest bardzo, bardzo źle... nie w głowie mi odchudzanie :(
zapowiada się dłuuga przerwa...
... przerwa w prowadzeniu pamiętnika... pojutrze zaczyna się przeprowadzka, a w nowym mieszkanku na razie nie będzie internetu... szok... jestem uzależniona od pamiętnika tak samo jak od wagi, ale może jakoś wytrzymam...
... Dziadek ma raka :( przerzuty na wątrobie... jest taki przygnębiony...
... a ja wpadam w wir pakownia "dobytku" do kartonów...
... trzymajcie się cieplutko, kiedy mnie nie będzie :) i chudnijcie zdrowo :) buziaczki :)
oto ja...
... nie mam jeszcze aktualnego zdjęcia mojej sylwetki, ale na górze można zobaczyć mój brzuchal i moje ogromne biodra z sierpnia...
... dzisiaj czeka nas wizyta w szpitalu u Dziadka mojego Męża... chyba bardzo niedobrze z nim :(
... trzymajcie się cieplutko...
już jestem :)
... chwilowo co prawda, ale... :D dziś waga pokazuje nadal 67,5 :) dziś ostatni majstrowie wyszli z naszego mieszkanka :) na środę i czwartek planujemy przewożenie rzeczy...
... jeżeli chodzi o dietkę... bez zmian... trudno zachować stałe pory posiłków... ale zawsze po drodze do szkoły kupuję sobie serek, jogurt czy coś małego na drugie śniadanie :) chyba dzięki temu nie jestem aż tak głodna jak poprzednio wieczorem... chociaż mądre przysłowie mówi: "nie mów <hop>..." zobaczymy co będzie w czasie okresu, który już za tydzień wg moich obliczeń ;)
... postaram się zamieścić tu zdjęcia sprzed odchudzania i z chwili obecnej... sprzed odchudzania mam, ale obecnych nie... nie robiłam sobie zdjęć od lipca... to już 4 miesiące...
... lecę poczytać, co u Was :) strasznie się już stęskniłam :)
niemożliwe... :D
... dziś jest 67,5kg!! ... lecę do pracy :) miłego dzionka :)
no dobrze... zostaję...
... ale nie gwarantuję, że mi się uda... będę się starała, żeby z dietką było ok, ale to ostatnio ode mnie mało zależy...
... dziękuję, że nie spisałyście mnie na straty :) troszeczkę mi lżej z tą świadomością :) jutro piątek... i weekend :) może w końcu uda mi się odespać, a wtedy na pewno będzie lepiej :)
... dzisiaj mamy w szkole Dzień Ucznia :) dzieci będą za mnie prowadzić lekcje :)
... trzymajcie się cieplutko :) przesyłam pozdrowionka :) postaram się do Was zajrzeć jutro :)
klapa...
... jestem padnięta... ostatnio spałam po 5 - 6 godzin... a muszę zaznaczyć, że oprócz tego, że jestem obżartuchem, to jeszcze i śpiochem... cóż...
... praktycznie cały dzień gdzieś biegnę... i nie mam czasu na regularne posiłki... :( chyba się odłączę od tej akcji sylwestrowej... bo będzie wstyd, jak nawet tych 2 kg nie zrzucę... :(