... dziękuję :)
... tyle pozytywnych komentarzy do moich zdjęć dostałam, że wklejam następne :) dzisiejsze :)
... ad pracy - w szóstej klasie puszczam wszystkich - trudno, ale w piątych będą jedynki na koniec roku szkolnego... dwie już dzisiaj wystawiłam długopisem... w poniedziałek będą jeszcze dwie lub trzy...
... buziaczki...
... jest 5:20... to ostatnio normalna pora, kiedy już nie śpię... w sumie i tak późno dzisiaj wstałam, bo kilka razy zdarzyło mi się nie spać już od 3 czy 4...
... dzisiejsza waga: 68,8 kg... przez kilka ostatnich dni się nie ważyłam i proszę... no i zaczęłam jeść słodycze i pić colę...
... a to zdjęcia zrobione wczoraj... w mojej sukienko-tunice za 9,90 :)
... jeszcze dokładnie 90 dni...
... do terminu porodu... czyli rozpoczynam siódmy miesiąc ciąży, a zarazem trzeci trymestr :)
... chyba zaczynam już odczuwać dolegliwości tego etapu... zbyt dużo nie mogę zjeść, a kiedy wepchnę w siebie jakąś normalną porcję, jest mi niedobrze... trudno mi się podnieść, kiedy położę się na plecach, coraz szybciej się męczę... no i skórcze mięśni nóg... ale ogólnie nie jest źle :) gdyby nie upały i nerwy, byłoby całkiem dobrze :)
... skąd upały, wiadomo... na szczęście (przynajmniej dla mnie) podobno zbliża się ochłodzenie :)
... a nerwy... bez zmian... praca... po rozmowie z dyrektorem o pozostawieniu szóstoklasistów na drugi rok w tej samej klasie jestem jeszcze bardziej sfrustrowana... on jest przeciwny... mimo tego, że zupełnie nie mam podstaw do postawienia pozytywnych stopni na koniec roku... więc postanowiłam przynajmniej przemaglować dokładnie te osoby... i codziennie do poniedziałku mają coś zaliczać... co ciekawe... są w stanie się nauczyć... w dwa dni tego, czego nie raczyli zrobić przez dziewięć miesięcy...
... trudno... tak zostali przyzwyczajeni... a następni uczniowie widzą, że takie są zasady - brak konsekwencji wśród nauczycieli... a pilny jest tylko głupek... bo po co się uczyć (marnować czas), skoro ci, co się nie uczyli, zdadzą i tak... ale ja już chyba machnę na to ręką... o ile będę w stanie, bo jak na razie czuję się jak idiotka...
... ostatnie dni szóstego miesiąca...
... i pomiary...
... dzisiejsza waga: 68 kg...
... obwód brzuszka: 96 cm...
... biodra: 104 cm...
... biust: 96 cm...
... pod biustem: 80 cm...
... od początku ciąży przytyłam 7 kg, a brzuszek urósł mi już ok 30 cm!
... dół brzucha mnie pobolewa... ma prawo, czy to coś dziwnego?
... pozdrowionka :)
... dzisiejsza waga:
67,9 kg...
... moje przygody z ostatnich dni...
... zacznę od niedzieli... jakoś tak wyszło, że wstawiłam pościel do prania tego dnia, chociaż zwykle tego nie robię - i chyba "Bozia pokarała" ;) w pewnym momencie pralka zaczęła nieźle łomotać i skakać po łazience... wydawało się, że chyba będziemy musieli kupić nową... bo nic się nie dawało z nią zrobić... na szczęście Mężuś - złota rączka - jakoś otworzył to nieszczęście i wtedy się okazało, że na szczęście pralka jest w porządku... nie wiem, jak to się stało i nie przypuszczałabym nawet, że coś takiego może się przydarzyć... ale prześcieradło na gumkę jakimś cudem miało w środku kulę z poszewki na kołdrę - twardą i okropnie ubitą... i to ona powodowała takie sensacje...
... czasu oczywiście ciągle nie mam, a kiedy chciałabym coś obejrzeć w tv, zasypiam... także i tutaj niestety rzadko zaglądam... ale jeszcze dwa i pół tygodnia... jakoś może wytrzymam, chociaż w ostatnich dniach prześladowały mnie bóle w klatce piersiowej... znowu... nerwy, nerwy i jeszcze raz nerwy... jedynkowicze jak na razie bez zmian... jutro szóstoklasiści piszą poprawę... jutro - bo wczoraj miałam z nimi zajęcia wyrównawcze...
... i jeszcze dzisiejszy ranek... przebudziłam się jak to zwykle od kilku dni bywa około piątej, przewróciłam na drugi bok i nagle poczułam, że z nosa leci mi niezły strumyczek krwi... nie stuknęłam się... nic... może to od upałów, które mieliśmy w poniedziałek i wtorek... dojeżdżanie staje się męką...
... co jeszcze... miałam zrobić test na obciążenie glukozą... a w tym centrum medycznym, w którym prowadzę ciążę tego nie robią... i muszę poszukać jakiejś innej placówki... :/ ... no i w ogóle chyba niedługo trzeba się będzie przenosić tam, gdzie zamierzam rodzić...
... a tu brzuszek prawie bez osłonek... trudno taką "figurkę" jakoś niesłoniątkowo ubrać ;)
... ad kreacji z ostatnich zdjęć... wybrałam się tak w poniedziałek do szkoły... i wszyscy mnie komplementowali... później byli u nas Rodzice Tomka i Jego Mama nie mogła się nazachwycać... mówiła, żebym koniecznie sobie w tym zrobiła zdjęcie... dziwne... może to jakieś zniekształcające ujęcia...
... jak się nie ubierać ;/
... a wydawało mi się, że to ładne...
... dzisiejsza waga: 67,6 kg... lecę, nie zdążę poodpisywać... do poczytania :)
... a tak jakoś...
... dzisiejsza waga: 67,5 kg... czuję, że palce mi spuchły, bo pierścionek zaręczynowy, który był luźny jakoś tak dziwnie ciśnie... to chyba od tych obrzydliwych upałów... pogoda mnie i tak w tym roku oszczędziła, ale jak pomyślę, że teraz już tak będzie, to po prostu obrzydzenie mnie bierze...
... wczoraj ułożyłam test poprawkowy... tylko nie wiem, czy te osoby, które powinny, go zaliczą... a jeżeli nawet... to co zrobić z uczniem, który ma piętnaście jedynek i siedem dwójek... paranoja...
... ale dawno mnie tu nie było...
... prawie tydzień... przez ten czas sporo się działo... oczywiście w pracy gorący okres, więc staram się nie dopuścić do zawalenia mnie górami prac uczniów i sprawdzać na bieżąco wszystkie testy i inne kartkówki... ciągle mam dylemat... bo w szóstej klasie na ośmioro zagrożonych nadal trzy dziewczyny (!) nie robią nic... myślą, że to żarty... w mojej szkole inni nauczyciele odradzają pozostawianie kogokolwiek w szóstej klasie... bo to trzeba się gęsto tłumaczyć i pisać masę różnych świstków... ale to mnie jakoś nie przekonuje... mam wrażenie, że w ten sposób uczy się dzieci lenistwa i przyzwyczaja do tego, że można się nie uczyć i zdawać... z klasy do klasy... do tego stopnia, że ze szkoły podstawowej wychodzą analfabeci... wcale nie w przenośni... dosłownie...
... poza tym we wtorek Mama wróciła z Paryża :) jak na razie zapowiada się, że może nie na zawsze, ale na dłużej :)
... a wczoraj odwiedziła mnie długo oczekiwana kumpelka :) z półtoraroczną Zuzią :)
... dzisiejsza waga: 67,2 kg... znów słyszę, że mam mały brzuch... to zaczyna mnie drażnić... na pocieszenie słyszę również dużo różnych komplementów :) Mama powiedziała nawet, że wyglądam jak dziewczynka :))) w wieku trzydziestu lat... :)
... ad mojej głupoty i biegania... te nadwyrężone mięśnie niestety się odzywają... ale chyba trzeba czasu, żeby się sytuacja unormowała...
... mój pierwszy Dzień Matki...
... w nowej roli :) ... bo chyba mogę uznać, że mój :)
... a to ja dzisiaj w nowych spodenkach :)
... wczoraj z niepokojem obserwowałam, czy Maluszek się rusza i ciągle miałam wrażenie, że jakiś jest niemrawy... jejku, jak trudno by mi było wybaczyć sobie taką głupotę... ale na szczęście od wieczora znów skacze jak szalony... dzisiaj rano nawet zbudził mnie przed szóstą swoimi fikołkami :) już nic mnie nie boli :) tylko jak ubieram spodnie czy skarpetki na stojąco, to jakby coś blokuje... ale to raczej takie ciągnięcie... jakby zakwasy...
... dzisiejsza waga: 67,2 kg :)
... najlepsze życzonka, vitalijkowe Mamusie :)