... i już...
... znów jestem blondynką :)
... kupiłam!
... od najbliższego czwartku znów będę na diecie smacznie dopasowanej :) to prezent od Tomka na naszą piątą rocznicę ślubu, która przypada w piątek :) powiedział, że już nie może słuchać mojego marudzenia na temat figury, tego, że się w nic nie mieszczę, pytań o to, czy ona (np aktorka grająca w filmie, który oglądamy albo przypadkowa pani przechodząca obok) jest szczupła czy gruba... i kazał mi się zastanowić, czy wolę dietę czy zajęcia aerobiku... wybrałam to pierwsze... co wcale Go nie zaskoczyło :)
... a na jutro jestem umówiona do mojej Pani Fryzjerki :) na rozjaśnianie włosów przy pomocy pasemek - kilku na górze... mój Mąż w przypływie szczerości wyznał, że lepiej mi w jaśniejszych włosach :) nie mógł tak od razu...
... wakacje :)
... wagę nadrobiłam... dzisiaj znów 65,5 kg,ale to przez grille i inne imprezy, które zaliczałam codziennie od piątku...
... jeszcze co prawda mam w szkole parę spraw do załatwienia, ale już się rozleniwiłam :) fajnie jest mieć wolne :)
... nie wiem, co zrobić z włosami... teraz kolor wygląda mniej więcej tak, jak widać pod spodem... chyba nie jest źle... chciałabym znów pomalować, ale się boję... ostatnio wychodziło mi wszystko, tylko nie to, co planowałam...
... i po długim weekendzie...
... teraz tylko praca... całe długie trzy tygodnie... piszę to tak pół żartem, pół serio... bo niby niedługo i końcówka... ale to najgorsze tygodnie w całym roku szkolnym... człowiek już ciągnie ostatkami sił... a tu tyyyle go zrobienia :/ nie wiem... a może tylko ja tak mam...
... bardzo się cieszę, że trafiło się tych kilka wolnych dni, bo byliśmy z Tomkiem (bez Danielka) nad wodą :) Maluch zniósł super to, że nie widział się z nami całą dobę :) ja chyba jakoś tam psychicznie odpoczęłam, odprężyłam się (chociaż po wczorajszym powrocie do domu stres powrócił)... i z Danielkiem byliśmy na Dniu Dziecka w jednostce Tomka (żeby mógł pooglądać swoje ukochane motory) :)
... trzymajcie kciuki, Kobietki, za to, żebym jakoś dotrwała do zakończenia roku szkolnego... może po nim w końcu zadbam o wagę... na dzień dzisiejszy: 65,1 kg...
... to tak...
... Danielek ostatni tydzień przechorował - miał okropny katar od niedzieli, od środy nie chciał jeść... w piątek rano w przychodni umówili nas dopiero na dzisiaj wieczorem, ale w sobotę zaczęło mu się poprawiać, od wczoraj znów normalnie je, więc zrezygnowaliśmy z wizyty u lekarza... żeby nie potęgować jego strachu (skoro konieczności już nie ma)... byliśmy za to u innej niż poprzednio Pani Fryzjerki - no i troszkę loczków udało się ściąć, a wyjście najogólniej należy do udanych :)
... a ja znów mam 65 kg na wadze... gdyby nie to, że mam masę fajnych ciuszków na jakieś 5 kg mniej... chyba bym schowała wagę... i... wczoraj wypatrzyłam na swojej głowie masę siwych włosów :/
...nowa hipoteza...
... na temat zmian na rączkach Danielka... wcale nie lepsza niż poprzednia - szkarlatyna :/ tak wydedukowałam - okazuje się, że dzieci miały ją w mojej klasie wtedy, kiedy u Danielka pojawiły się nowe zmiany... objawy pasują (z tego, co wyczytałam w internecie)... no tylko gorączki nie zauważyłam i zmian w buźce... ale odmawiał i odmawia jedzenia... drobna wysypka na szyi, troszkę było w okolicy oczu, dłonie jak widać w przedostatnim wpisie :/ i Maluch nie dostał antybiotyku, a to podobno konieczność... a tam takie powikłania mogą być, że hej :/
... a ja odświeżam szafę... bo z nowym kolorem włosów wyglądam prawie we wszystkich ciuszkach, które mam, co najmniej niezdrowo... i to kolejny powód frustracji... znów brzuch mi sterczy jak pod koniec pierwszego trymestru :/ prawie nic nie mogę dobrać do tej swojej figury...
... obmierzyłam się - waga: 65 kg, biust: 89 cm, pod biustem: 76 cm, talia: 79 cm (!), pępek: 94 cm, tyłek: 103...
... 65 kg :)
... nadal krążę wokół tej wagi... no nic :) poza tym chyba nie odhoduję włosów już nigdy :/ znów mam króciutkie...
... kilogram w górę :/
... zawsze tak jest, kiedy tutaj nie zaglądam :/ dzisiaj na wadze
65,7 kg... mam nadzieję, że to chwilowe - może wynik stosowania sterydowych maści... jakieś zatrzymanie wody w organizmie...
... nieprzyjemne, ale gorsze jest to, co Danielek ma na łapkach :/ widziałyście kiedykolwiek świerzb?
... wieczorny edit...
... zdjęcia, które wstawiłam rano, były robione trzy tygodnie temu, wtedy zmiany były tylko na dłoniach - takie jak tu widać... w tym czasie najpierw Tomek był z Danielkiem u pediatry, a kilka dni później byliśmy we trójkę u dermatologa... o czym pisałam... obie wizyty tak średnio miały sens, bo Danielek się bał, płakał, nic praktycznie nie chciał pokazać i skutecznie zagłuszał rozmowę... ten strach nadal się zresztą utrzymuje, więc nie widzę sensu w kolejnej wizycie... w każdym razie jednoznacznej diagnozy brak - na 90% azs, chociaż była też sugestia, że to świerzb... leczenie: aerius (lek przeciwalergiczny, który daliśmy dwa razy, bo Maluch reagował natychmiastową biegunką), nawilżanie i na noc maść robiona z siarką (tym smarowałam ok. tygodnia, bo skóra z dłoni zaczęła schodzić) :/ stan obecny... jak widać poniżej - na wewnętrznej stronie dłoni nie zauważyłam żadnych zmian oprócz tego, że już prawie z całej powierzchni zeszła skóra, za to na zewnętrznej są takie drobniutkie krostki... patrzę, że z dnia na dzień sięgają one coraz wyżej :/ i dzisiaj zauważyłam wśród nich czerwone kropeczki... nie wiem, co robić - co podawać (czy to, co od alergii, czy od świerzbu... a dodatkowo obie rzeczy szkodzą najwyraźniej)... i tak to :/