... widzę, że wiele osób przestaje mnie lubić...
... codziennie ktoś mnie wyrzuca z ulubionych (bo mam jakieś ujemne punkty... co zresztą nie jest ważne :)
... trudno... muszę pozapisywać trochę to, co jem, żeby zapanować jakoś nad swoim stylem żywienia... wiem, że to może złościć kogoś, kto ciągle je tylko proteiny na przykład... cóż...
8:00 - dwie kromki białego chleba z dwoma plasterkami szynki + słodzona herbata
9:50 - mały kubuś marchewkowo-malinowy
12:40 - drożdżówka z budyniem + kawa 3in1
15:00 - duża miska zupy szczawiowej (jakieś 400 ml) + 2 herbaty
18:40 - 250 ml bigosu, dwie kromki chleba słonecznikowego + 4 kawałki gorzkiej czekolady + garść paluszków junior + herbata
... 64,7 kg...
7:30 - kaszka smakija + słodzona herbata
9:00 - 2 faworki (jakieś 50g) + kawa 3in1
9:50 - bułka z masłem, sałatą. ogórkiem i szynką
12:20 - identyczna kanapka + kawa 3in1
15:00 - ryba z ziemniakami i kiszoną kapustą (na moje oko po jakieś 20 dag), garść pestek słonecznika + 2 herbaty
19:00 - kawałek ryby, jogurt naturalny (200 g) + herbata + 100 g frytek
... 64,6 kg...
6:50 - kanapka z masłem i dwoma plasterkami domowej pieczeni (mojej mamy) + słodzona herbata
9:15 - dwie małe kromki białego chleba,masło, plasterek pieczeni + kawa 3in1
12:15 - biała bułka, 2 plasterki żółtego sera + herbata + garść pestek słonecznika
15:40 - paluszek do piwa, warzywa na patelnię z ziołami i papryką (ok. 400 g) + herbata
17:30 - 4 kawałki gorzkiej czekolady z orzechami + herbata
19:10 - 2 wczorajsze zawijasy z kromką chleba z masłem + herbata
20:20 - 4 wafelki chałwowe :/
... 64,7 kg...
8:30 - dwie kromki białego chleba z masłem, dwa plasterki szynki + 2 słodzone herbaty
10:05 - 2 kawałki gorzkiej czekolady + herbata, melisa
12:20 - 250 ml rosołu z indyka + herbata
15:30 - 2 proteinowe zawijasy z kurczaka, 50 g ryżu, trochę warzyw z wody (marchewka, groszek, kukurydza) + herbata
17:20 - kolejny zawijas z warzywami
18:20 - princessa muśnięta czekoladą
19:20 - 250 ml rosołu z indyka, 50 g chipsów
... 64,8 kg...
8:20 - dwie kromki białego chleba z masłem, plasterek szynki wieprzowej, plasterek żółtego sera, cztery łyżeczki serka almette + 2 słodzone herbaty
14:10 - cztery kawałki gorzkiej czekolady; 2 herbaty (w międzyczasie)
16:15 - pieczona pierś z indyka z jabłkami i rodzynkami, ziemniaki z masłem, surówka (pekinka, kukurydza, feta) - wszystkiego na moje oko po jakieś 15-20 dag + 2 herbaty + meliska
18:20 - 100 g kukurydzy z puszki + 2 herbatki
21:05 - chipsy (ok 100g) + herbatka
... 64,5 kg...
... ad mojego niegotowania... pod pojęciem gotowanie rozumiem coś w rodzaju domowego obiadu (np kotlet, gołąbki)... tego nie robię, chyba że od święta... ale bez obaw :) my jemy obiady codziennie - najczęściej warzywa na patelnię :) moje ulubione z papryką i ziołami mogę jeść codziennie :)
... od dziś spróbuję zapisywać tutaj, co i kiedy zjadam w ciągu dnia... przez jakiś czas...
7:30 - biała bułka z masłem, plastrem żółtego sera, liściem sałaty i dwoma plasterkami ogórka + czarna herbata z łyżeczką cukru
11:55 - gniazdo z lukrem + kawa 3in1
14:40 - dwie kromki grahama z masłem i sałatką rybną z puszki + herbata z cukrem + melisa
16:40 - miseczka (ok 250 ml) zupy (burak, marchew, ziemniak, por) + herbata z cukrem
19:40 - znów zupa, kromka białego chleba z żółtym serem + herbata z cukrem
... w międzyczasie były jeszcze dwie herbaty i dwa kawałki gorzkiej czekolady... i ciasteczko maślane Mamy...
:)
... to już roczek i cztery miesiące jesteśmy rodzicami...
... a ja... w odróżnieniu od Francuzek...
... podjadałam (!) - na każdej przerwie w szkole coś jadłam...
... jadłam ciągle to samo - zero urozmaicenia... po diecie matki karmiącej praktycznie wcale nie brałam do ust nabiału i ryb (!) można powiedzieć, że wrzucałam w siebie byle co, a nie to, na co miałam ochotę (a czego domagał się mój organizm) dopadały mnie ataki głodu... przez brak regularności jedzenia...
... przestałam pić wodę w ogóle, a innych płynów też było mało...
... no i do tego stres, z którym sobie nie najlepiej radzę...
... to są rzeczy, które powolutku postaram się doprowadzić do porządku :) zobaczymy, czy to pomoże...
... no i praktycznie nie gotuję... ale na to nie ma rady... albo gotowanie, albo czas dla Danielka... może wkrótce :)
... dziś na wadze 64,5 kg :)
... przeczytałam...
... i cóż... streścić książki w dwóch słowach się nie da... ma swoje wady i zalety - dla osoby nieznającej francuskiego czytanie staje się uciążliwe, ponieważ bez przerwy autorka stosuje wtręty w tym języku :/ ale poza tym ok... nie jakieś rewelacje może, ale powszechnie znane prawdy na temat trzymania wagi... czytając "Francuzki nie tyją", przypominałam sobie to, czego dowiadywałam się, kiedy trafiłam na vitalię...
... podtytuł książki mówi wszystko - "Sztuka jedzenia dla przyjemności"... no właśnie - samodzielne gotowanie, celebrowanie posiłków, stawianie na jakość - nie ilość i przede wszystkim harmonia :) rozpieszczanie się od czasu do czasu czymś pysznym w niewielkiej ilości bez wyrzutów sumienia :) utrzymywanie wagi nie może być katowaniem samej siebie; tylko stopniowe, małe zmiany doprowadzą do celu :) ale może po prostu przepiszę Wam podsumowanie samej autorki :)
Typowa Francuzka myśli o dobrym jedzeniu. Typowa Amerykanka martwi się złym jedzeniem.Francuzki jedzą mniejsze porcje różnych rzeczy. Amerykanka je większe porcje tego samego.
Francuzki jedzą więcej warzyw i owoców. Uwielbiają chleb i nie wyobrażają sobie życia bez węglowodanów. Kochają czekoladę, zwłaszcza gorzką, jedwabistą, o delikatnym orzechowym aromacie.
Francuzki nie jedzą niczego "bez cukru", "beztłuszczowego" albo sztucznie pozbawionego naturalnego smaku. Wybierają prawdziwe jedzenie ale z umiarem. Jedzą wszystkimi pięcioma zmysłami, przez co "mniej wydaje się więcej". Ogromnie dbają o sposób podawania jedzenia.
Francuzki bilansują jedzenie, picie i wysiłek fizyczny w skali tygodniowej. Zbaczają z drogi, ale zawsze na nią wracają, wierząc, że nie zabrnęły w ślepy zaułek, tylko zrobiły objazd. Rzadko wchodzą na wagę i wolą polegać na ocenie własnych rąk, oczu i ubrań.
Francuzki jedzą trzy razy dziennie. Nie podjadają przez cały czas. Nigdy nie dopuszczają do uczucia głodu ani przejedzenia.
Francuzki szanują rytuały posiłków i nigdy nie jedzą na stojąco albo w biegu (lub przed telewizorem). Nie oglądają dużo telewizji, nie mają wielu programów tv.
Francuzki jedzą i podają sezonowe produkty, najsmaczniejsze i najbardziej wartościowe, i wiedzą, że dostępność nie zastąpi jakości.
Francuzki nie lubią mocnych alkoholi. Regularnie delektują się winem, ale do posiłków i tylko kieliszek albo dwa. Przepadają za szampanem i nie potrzebują specjalnej okazji, aby otworzyć butelkę.
Francuzki piją wodę przez cały dzień.
Francuzki same wybierają swoje przyjemności i kompensacje. Rozumieją, że liczą się drobiazgi, tak w dodawaniu, jak w odejmowaniu, i że każda dorosła kobieta jest strażniczką własnej równowagi.
Francuzki lubią chodzić na targ. Planują z wyprzedzeniem posiłki i myślą w kategoriach listy małych dań.
Francuzki chodzą piechotą wszędzie, gdzie tylko mogą. Wchodzą po schodach przy każdej okazji.
Francuzki wiedzą, że miłość wyszczupla.
Francuzki unikają wszystkiego, co wymaga zbyt wiele wysiłku i daje zbyt mało przyjemności. Uwielbiają się śmiać. Jedzą dla przyjemności. Nie stosują diety.
... coś w rodzaju krótkiego podsumowania...
... jak się teraz okazuje, odchudzaniowo rok 2009 był rokiem zmarnowanym - dzisiaj waga ta sama, co w styczniu :/
... ogólnie nie jestem gruba, ale i figury nie mam :/ najgorsze te obrzydliwe, wylewające się boczki :/ poza tym cellulit... niby nie jest źle... ale i za dobrze też nie jest...
... na pocieszenie zamówiłam sobie książkę "Francuzki nie tyją" - frapujący tytuł - nie mogę się doczekać, kiedy dojdzie... może po jej lekturze jakoś zmądrzeję...
... a poza tym rok 2009 upłynął pod znakiem jednego wielkiego sukcesu - Danielka :)