... 66,2 kg...
... staram się zdrowo i regularnie jeść... a wychodzi różnie :/ w każdym razie powrót do zwyczajnego, niedietetycznego odżywiania to moje noworoczne postanowienie... ciągle mam mnóstwo wątpliwości, bo jem więcej niż mój Mąż, a nadal bardzo często czuję się głodna... i bywa, że odzywają się we mnie myśli typu: "tego nie mogę zjeść, bo to bomba kaloryczna" :/ musi chyba minąć trochę czasu, zanim problem jedzenia/diety przestanie być problemem i w tej sferze powróci normalność...
... Danielek idzie do przedszkola od września - w tym tygodniu go zapisaliśmy :)
... a poza tym ścięłam włosy na równo... niestety znów mam dosyć krótkie :/ ale wydaje się, że jest ich bardzo dużo, kiedy nie są zestopniowywane :)
... dzięki, Dziewczyny :)
... za odzew, wsparcie, rady, a nawet oburzenie popełnianymi przeze mnie błędami wychowawczymi :)
... Acme2010 - przede wszystkim Tobie - Twoje słowa są dla mnie szczególnie cenne :) niestety nie mogę Ci odpisać na wiadomość, bo nie przyjmujesz wiadomości od nieznajomych i nie masz wpisów w pamiętniku...
... nie wiem, co będę z moim problemem robić dalej - czy już diagnozować Malucha, czy czekać... muszę się naprawdę bardzo poważnie nad wszystkim zastanowić, bo wszystkie zabiegi związane z diagnozą dla niego będą uciążliwe... na razie poczekam... mijający tydzień to ferie świąteczne, więc miałam przez ostatnie dni troszkę więcej czasu na kontakt z Danielkiem niż na co dzień... a smutna prawda jest taka, że codziennie wracam ok. siedemnastej... chwilka razem, kąpiel, zabawa, spanie - to w sytuacji, kiedy nie muszę niczego przygotowywać do pracy :/ wydaje mi się, że teraz stara się więcej mówić... nadal niezrozumiale i używa pojedynczych głosek, ale... :)
... moje porzucenie diety owocuje "pięknym", stałym wzrostem wagi :/ teraz jest już na poziomie 65-66,5 kg... tak to mniej więcej wygląda...
... potrzebuję Waszej opinii...
... i to bardzo... chodzi o Danielka, który ciągle nie mówi... tzn nie mówi po polsku :/
... mój Synek za kilka dni skończy dwa latka i cztery miesiące... od pewnego czasu zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem nie ma cech autystycznych... a po przeczytaniu kilku wątków na różnych forach widzę, że bardzo prawdopodobne jest, że faktycznie jest dzieckiem autystycznym :( Danielek opanował język krecika z czeskiej bajki i właśnie nim się posługuje... wydaje różne dźwięki (np. tu, to, baba, mmm, ghh), ale często trudno powiedzieć, czy znaczą coś konkretnego... potrafi wykonywać polecenia (np wyrzucić śmieć do kosza, który znajduje się w innym pomieszczeniu), ale nieraz się zdarza, że nie reaguje na wołanie - jakby nie słyszał - nie docierało, chociaż stoi się o krok od niego... właściwie przestał się bawić zabawkami... większość przedmiotów przekłada z pojemnika do pojemnika (np puzzle, herbatę)... interesują go jeszcze samochody... wszystko ustawia równiutko pod linijkę... jest w złym humorze, kiedy jest dużo ludzi... ucieka od innych dzieci... od pewnego czasu kręci się w kółko i sprawia mu to niebywałą przyjemność... kiedy się zdenerwuje, stuka główką w coś twardego... kiedy coś chce, ciągnie za rękę i dosłownie sadza mnie w miejscu, w którym wg niego mam być... ogląda bajki praktycznie przez większą część dnia... nie je nic poza kaszką na nutramigenie, parówkami z warzywami na patelnię, frytkami, plackami ziemniaczanymi, chlebem w jajku, kaszą gryczaną, makaronem, paluszkami i chrupkim pieczywem... nawiązuje ze mną kontakt wzrokowy i rozumiemy się bez słów... sama nie wiem, o czym jeszcze napisać... wszyscy mówią, żeby czekać, bo nie dzieje się nic niepokojącego, a ja się właśnie niepokoję... może trzeba działać, bo im wcześniej, tym lepiej...
... co o tym myślicie?
... dostałam coś od wspaniałej Kobiety :)
... przekazuję to Wam - moim Przyjaciółkom, by Wam przypomnieć, jakie jesteście fantastyczne :)
Kiedy Bóg tworzył kobietę, przechodził obok anioł i zapytał: "Dlaczego poświęcasz tyle czasu właśnie temu dziełu?" A Pan odpowiedział: "Czy zauważyłeś wszystkie szczegóły, jakie muszę uwzględnić, żeby ją ukształtować? Ona sama siebie leczy, kiedy zachoruje i potrafi pracować 18 godzin dziennie. Musi być zmywalna, choć nie zrobiona z plastiku, mieć 200 ruchomych części, które mają być wymienialne i musi funkcjonować na wszelkiego rodzaju pożywieniu; musi być zdolna objąć kilkoro dzieci naraz, przytulić tak, by uzdrowić, co jest do uzdrowienia - od stłuczonego kolana do złamanego serca - a to wszystko musi zrobić tylko dwiema rękami". Anioł był pod wrażeniem: "Tylko dwiema rękami... Niemożliwe! I to jest model standardowy?!" Anioł podszedł bliżej i dotknął kobiety. "Uczyniłeś ją taką miękką, Panie" - zdziwił się. "Jest miękka - odpowiedział Pan - lecz uczyniłem ją także silną. Nie wyobrażasz sobie nawet, co potrafi znieść i ile pokonać". "Czy ona potrafi myśleć"? - zapytał Anioł. "Nie tylko potrafi myśleć, ale potrafi przekonywać i pertraktować" - odrzekł Pan. Anioł dotknął policzka kobiety. "Panie, zdaje się, że to dzieło przecieka!" - zawołał. "To łza" - poprawił Pan Anioła. "Łza? A co to takiego?" - zapytał Anioł. Pan odpowiedział: "Łzy są jej sposobem wyrażania smutku, wątpliwości, miłości, samotności, cierpienia i dumy". To zrobiło duże wrażenie na Aniele, który rzekł: "Panie, jesteś geniuszem! Pomyślałeś o wszystkim. Kobieta jest naprawdę cudowna!"
Rzeczywiście jest! Kobieta posiada siłę, która zadziwia mężczyznę. Potrafi radzić sobie z kłopotami i dźwigać ciężkie brzemię. Ma w sobie szczęście, miłość i przekonania. Uśmiecha się, gdy chce się jej krzyczeć. Śpiewa, gdy chce się jej płakać. Płacze, gdy jest szczęśliwa. I śmieje się, gdy się boi. Walczy o to, w co wierzy. Sprzeciwia się niesprawiedliwości. Nie akceptuje "Nie" jako odpowiedzi, kiedy widzi lepsze rozwiązanie. Daje z siebie wszystko, aby jej rodzinie dobrze się wiodło. Zabiera swoją przyjaciółkę do lekarza, kiedy się o nią martwi. Jej miłość jest bezwarunkowa. Płacze, kiedy jej dzieci odnoszą sukces. Jest szczęśliwa, kiedy wiedzie się jej przyjaciołom. Cieszy się, kiedy słyszy o narodzinach czy weselu. Boli ją serce, kiedy umiera ktoś z rodziny lub bliski przyjaciel, ale znajduje siłę, by żyć dalej. Wie, że pocałunek i przytulenie mogą uzdrowić złamane serce. Ma tylko jedną wadę - zapomina, ile jest warta...
... od czego by tu zacząć...
... strasznie dawno nie robiłam wpisu w swoim pamiętniku, więc nazbierało się mnóstwo spraw do opisania... ale na początek waga - 64,6 kg - trzyma się w miejscu :) a pozwalam sobie na różności :) i walczę z prześladującą mnie obsesją głodu/jedzenia z powodzeniem :) mam wrażenie, że w tej sferze powoli powracam do normalności, chociaż nieraz przychodzi mi do głowy myśl, że tego czy tamtego nie mogę zjeść :/ oglądałam z tydzień temu program o ośmioletniej anorektyczce i ona właśnie tak opowiadała o swojej chorobie, że jakiś głos wewnątrz niej jej mówił, że nie może czegoś zjeść... i nie jadła... ja na szczęście jem, słysząc taki głos :) nie to, żebym się o anoreksję podejrzewała, bo ciągle jedzenie jest dla mnie przyjemnością, której nie jestem w stanie się oprzeć :) chociaż czasami bardzo bym chciała :/ ale cóż...
... zastanawiałam się, czym właściwie jest sukces... przy okazji szkolnego etapu konkursu przedmiotowego tak mnie naszło... żadna z przygotowywanych przeze mnie osób nie przeszła dalej... a z całej szkoły do następnego etapu dostała się tylko jedna osoba... chociaż test konkursowy nie był jakoś szczególnie trudny... w tym roku uczę dwie piąte klasy i jedną mało liczną i niezbyt lotną szóstą... piątoklasiści brali udział w konkursie tytułem eksperymentu i z nimi nie prowadziłam żadnych dodatkowych zajęć pod kątem udziału w konkursie, szóstoklasistki, które przygotowywałam, są średnio uzdolnione, a bardzo pilne... i naprawdę solidnie pracowały :) jednej z nich zabrakło jednego punktu, żeby przejść do etapu rejonowego - była o włos! tak sobie myślę, że to jest dopiero sukces - ta dziewczynka wszystko, co wie, ciężko wypracowała, zdobyła... ale z drugiej strony - może to jednak porażka, bo nie przeszła dalej - jakby zdobyła czwarte miejsce w zawodach :/
... a jeżeli chodzi o ostatni tydzień, spędziłam kilka godzin, czekając na busy na mrozie :/ praktycznie od ósmej do siedemnastej byłam poza domem, co Danielek znosił nie za dobrze :/ po powrocie nie mogłam nic zrobić, bo On mnie zagarniał dla siebie... co było w sumie miłe :) gorzej z wychodzeniem z domu, bo po raz kolejny zaczęły się protesty :/ PS - z dobrych wiadomości - mój Maluch znowu zaczyna jeść :) ufff :)
... dziękuję, że o mnie pamiętacie i wpadacie tu poczytać, co u mnie słychać :) jestem strasznie ciekawa, co u Was i jak tylko mam wolną chwilę, zaglądam do Ulubionych :) ale na pisanie komentarzy już zwykle czasu nie starcza :/
... jest dobrze :)
... dzisiaj ostatnie kontrolne ważenie na diecie vitalii - wynik niestety taki sam jak na początku - 65 kg...
... co na to wpłynęło? od kilku dni jem, kiedy mam na to ochotę i praktycznie nie zaglądam do planu posiłków... mam dość wiecznego uczucia głodu! już nie chcę się bawić w odchudzanie, bo jestem nim bardzo zmęczona... waga co prawda wzrosła, ale i humor poprawił się znacząco :) nastrój mam zdecydowanie lepszy :) pomogło chyba to, że się tu jakiś czas temu wyżaliłam :) no i na pewno czerpanie przyjemności z dobrego jedzonka też nie jest bez znaczenia :) no i jeszcze parę innych spraw :)
... jutro muszę się zmierzyć w strategicznych miejscach... może będę
pamiętać...
... a przede mną bardzo pracowity tydzień - konkurs przedmiotowy, przedstawienie w szkole i poza nią...
... trzymajcie kciuki, żeby się wszystko udało :) buziaczki :*
... wyniki testu są naprawdę zachęcające...
... jednak ja mówię Dukanowi "nie, dziękuję"... mogłabym zrzucić te 5 kg, które mi zostały w miesiąc... szok! ale co by było za rok? co na to moje nerki i wątroba? a wypadające już i tak garściami włosy? zresztą w moim przypadku bardziej chodzi o wymodelowanie sylwetki niż gubienie kilogramów... oprócz brzucha i boczków moje ciało jest raczej ok :)
... a waga znów dochodzi do wartości krytycznej - 65 kg... nie bez przyczyny oczywiście... przez ostatnie trzy dni codziennie wieczorem (z przerwą na gaszenie cystern) oglądaliśmy z Tomkiem filmy - przy lampce słodkiego winka i chipsach :/
... eksperyment...
... waga znów poszła w górę - jest
64,5 kg :/
... z ciekawości zrobiłam sobie test Dukana... i wyszedł mi taki oto wynik...
... 64 kg utrzymane...
... ale tydzień stabilizacji nie został zaliczony :/ dziwne... waga identyczna jak w ubiegłą sobotę...
... a poza tym mam bardzo stresujący tydzień za sobą - Danielek okropnie kaszlał od wtorku :/ w taki straszny dusząco-szczekający sposób... i nic więcej... podwyższonej temperatury - brak, braku apetytu - brak... na szczęście od wczoraj jego stan się poprawia - dzisiaj zakaszlał tylko dwa razy i to tak lajtowo... dawałam mu tylko cebionmulti i czekałam na rozwój wydarzeń... poza tym z Tomkiem co rusz mieliśmy spięcia z różnych powodów... a potem ciche dni... w szkole różnie - raz miło, raz bardzo ciężko :/
... nerwicowe bóle do mnie wróciły... i ogólny stan ciągłego napięcia... czuję, że przepełniają mnie emocje, zwłaszcza te złe, których nie okazuję... bo przecież nie uchodzi tracić panowania nad sobą czy pokazać, że ktoś mnie złości... są chwile, kiedy oprócz ukłuć albo ucisku w klatce piersiowej odczuwam jakieś takie dziwne fale gorąca, takie jakby nagłe odrętwienie... nawet nie wiem, jak to określić... szczególnie źle było wczoraj :/ łykam zdrowit skurcz ze względu na magnez i potas z witaminą b6... czasem piję melisę... od kilku dni staram się pamiętać o tym, by nie chować w sobie negatywnych emocji... ale na staraniu się kończy, bo w momencie, gdy dzieje się coś, co burzy mój spokój, robię dobrą minę do złej gry i udaję, że coś tam mnie nie zabolało, jest mi obojętne i w ogóle... wewnątrz wrzenie - na zewnątrz uśmiech :/ ... bo ja zawsze muszę być opanowana, zadowolona, dobra, wyrozumiała, świetnie wyglądająca... idealna :/ a nie jestem... po raz kolejny czytam książkę Odpuść sobie!, ale na praktykę moja wiedza teoretyczna się wcale nie przekłada :/
...
... wykupiłam dietę na kolejny miesiąc... myślę, że ostatni... kaloryczność wzrosła już do 2000, więc chyba to już czas... i tak moje menu ostatnio znów bardzo rzadko jest oparte na planie posiłków... w mijającym tygodniu był tłusty tort, tortilla w środku nocy, chipsy... ale waga w miarę stabilna - wczoraj było równe
64 kg, a dzisiaj troszkę wzrosła i jest
64,3 kg...
... nie wiem, co się dzieje, ale od dobrych kilku dni Danielek budzi się około północy zupełnie wyspany, przybiega do naszego łóżka i nie śpi po 2-3 godziny... a co za tym idzie, ja też :/ już sił mi brakuje :/