... no i chyba wykrakałam...
... mam wrażenia... wczoraj myślałam, że zwariuję... bolała mnie cała lewa strona głowy - czoło, policzek, za uchem i kark... na szczęście dzisiaj już nie boli - nie wiem, co pomogło, czy sen, czy kubek mleka z miodem, masłem i czosnkiem wieczorem... ale nie wszystko jest ok :( nie dam rady szeroko otworzyć ust, bo coś tak jakby blokuje... w pewnym momencie czuję ból i koniec... moja Mama twierdzi, że musiało mnie gdzieś przewiać... co jest całkiem możliwe, bo w klasie mam ciągle pootwierane wszystkie okna (przez to uczucie gorąca, które mnie ostatnio męczy...)
... dzisiejsza waga: 61,5 kg...
... bez większych wrażeń :)
... dzisiejsza waga: 61 kg... martwię się, że nie rośnie... już chyba powinna...
... senność mi przechodzi :) niestety jej miejsce zajęło ciągłe uczucie gorąca... w dalszym ciągu się też szybko męczę...
... coraz więcej osób w pracy mi gratuluje... oczywiście w pełnej konspiracji :)
... zdjęcia brzuszka w trzynastym tygodniu...
... w ukryciu... i w całej okazałości...
... dzisiejsza waga: 61,2 kg... moja Mama mówi, że źle wyglądam, że strasznie schudłam na twarzy... nie wiem, ja tego nie widzę...
... rozpoczyna się 13 tydzień...
... za siedem dni będę już w drugim trymestrze, o ile się nie mylę :)
... dzisiejsza waga: 61,7 kg...
... kilka osób prosiło mnie o wklejenie fotek brzuszka... niestety jakoś nikt mnie nie fotografuje i nie mam takich... mój brzuszek wygląda zupełnie tak, jak na tym zdjęciu na górze z początków odchudzania :) postaram się zmolestować Męża... i coś wkleić :) po pracy idę do fryzjera, bo mam już odrosty na trzy centymetry... miały wytrzymać do Wielkanocy, ale nie ma szans... tak szybko teraz rosną...
...
... wynik porannego ważenia: 61,3 kg...
... ostatnio jakoś rzadko tu zaglądam - wolę sobie poleżeć przed telewizorem :)
... od kilku dni dokucza mi jakiś dziwny ból pleców... w okolicach kości ogonowej... tak trochę nad pośladkami... a poza tym nie jest źle :) miejsce kiszonych ogórków zajęły ostatnio truskawki... problem w tym, że w okolicy nie można ich dostać... ale zawsze pozostają mrożone :)
... mamy konflikt...
... nie wiem, jak to możliwe, ale mam Rh-, a moi rodzice oboje Rh+... i Tomek też jest "+"... ale na razie się tym nie przejmuję... dziwię się tylko...
... wizyta jak najbardziej miła :) wyszłam z niej w świetnym humorze :) ogólnie wyniki nie są złe... tylko w moczu są bakterie i trzeba zrobić posiew... jak coś wyrośnie, trzeba będzie brać antybiotyk...
... widziałam Maluszka na usg :) ależ urósł od poprzedniego razu :) było widać dokładnie rączki, nóżki, serduszko:) Pani Doktor powiedziała, że zauważyła ostatnim razem małą nadżereczkę, ale to przy dobrej cytologii i stopniu czystości nic złego :)
... jak to dobrze być pod opieką kogoś zaufanego :)
... na wadze u Pani Doktor było 58,7 kg... ciekawe, czy moja, czy jej oszukuje ;)
... buziaczki...
... dzisiejsza waga: 61,6 kg... nie jest źle :)
... na 9:30 jestem umówiona na wizytę do Pani Doktor, u której byłam po raz pierwszy, wczoraj zrobiłam prywatnie badania... w końcu sprawdzę, czy wszystko ze mną w porządku... trochę się boję... chyba nie będę nic mówić o tym, że byłam w tej nieszczęsnej przychodni...
... schudłam...
... poranna waga: 60,4 kg... ogólnie jakoś nie mam zbytnio apetytu...
... do przychodni raczej nie wrócę... normalnie po tym wierceniu wziernikiem bolał mnie brzuch... no i cały dzień przepłakałam :( dziękuję za wsparcie, Kobietki :) na Was zawsze można liczyć :) jesteście po prostu kochane :)
... wrócę chyba do tej pani doktor, u której byłam prywatnie na pierwszej wizycie... nie wiem tylko, jak to jest ze zwolnieniami - czy lekarz prywatny może mi ewentualnie dać zwolnienie? czy będzie ono honorowane?
:(
... byłam na wizycie w przychodni... mam jak najgorsze wrażenia... lekarz powiedział, że mam nadżerkę... martwię się :(
... dopisek wyjaśniający, jak wyglądała dzisiejsza wizyta...
... punkt pierwszy programu - wypełnianie karty w tempie ekspresowym (rodziła pani, miała poronienia, regularne cykle, poważne choroby...)
... moje wyjaśnienie o odbytej trzy tygodnie temu wizycie prywatnej i pokazanie wyników badań (cytologia, stopień czystości, usg) - "no i po co to pani, skoro pod bokiem jest taka świetna przychodnia..."
... badanie ginekologiczne - bolesne jak diabli - komunikat o nadżerce - brak jakichkolwiek wyjaśnień, zaleceń...
... nie wytrzymałam, rozpłakałam się... pretensje... że przecież wszystkie pacjentki są zadowolone, dlaczego ja nie i dlaczego stresuję lekarza...
... jedyne, co usłyszałam na temat dziecka (powiedzmy), to to, że ciąża nie jest taka duża... dobrze? czy mam się tym martwić...
... skierowanie tylko i wyłącznie na morfologię, mocz i cukier...
... badanie piersi...
... brak pytania o moje samopoczucie i dolegliwości, brak odpowiedzi na moje pytania dotyczące tej nieszczęsnej nadżerki... termin usg na 3 marca... dopiero... a wszystko w atmosferze "szybciej, szybciej, następna proszę"... chociaż to nie zostało wyartykułowane... poczucie, że jestem jakimś intruzem i niezadanie żadnego wcześniej dręczącego pytania...