straszny poranek
... zbudziłam się jak zwykle ok. 6 rano i już wtedy poczułam, że jakoś mi się kręci w głowie... poleżałam moment, wstałam i poszłam do łazienki, dziwiąc się, że ciągle mi się w tej głowie kręci... odkręciłam wodę, wzięłam prysznic do ręki i schyliłam się, żeby namoczyć włosy, które zamierzałam umyć... zrobiło mi się ciemno przed oczami... ledwo utrzymałam się na nogach... przestraszona przykucnęłam... odechciało mi się mycia, ale że włosy i tak były już mokre, postanowiłam przedsięwzięcie dokończyć... jakoś się udało... oprócz uczucia, że zaraz upadnę ciągle towarzyszyły mi nudności... nie wiedziałam, co robić... czy jechać do pracy, czy dzwonić, że mnie nie będzie... pomyślałam, że posiedzę chwilę... może mi przejdzie... Mąż, który skończył zmywanie, zobaczył, że coś ze mną nie tak i przyszedł na ratunek... dał krople miętowe, żeby przestało mi się chcieć wymiotować... wypiłam... położyłam się... pogadaliśmy... powoli jakoś przestawało mi się kręcić w głowie... tylko podczas schylania się ciągle robiło mi się słabo... jakoś wysuszyłam włosy (siedząc w łazience na fotelu od komputera przyciągniętym przez moje Szczęście), ubrałam się, nie zjadłam nic, bo nie dałam rady, zostałam odprowadzona na przystanek i pojechałam do pracy... przepracowałam swoje pięć lekcji, w międzyczasie zjadłam śniadanie, wypiłam sok... nudności minęły... zawroty głowy chyba też... w tej chwili już chyba tylko delikatny ból pleców mi dokucza... szok... jutro mam mieć wyniki prześwietlenia i wr do książeczki, więc powiem o tym incydencie lekarzowi przy okazji... mam nadzieję, że nie będę miała powtórki z rozrywki jutro... :/ ... co za grom?
... waga znów ładna - dzisiaj rano było 60,6 kg...
:)
... po dwóch dniach nieważenia się waga pokazała dzisiaj 60,9 kg :)
... jakoś nie mam weny do pisania...
... udanej soboty, Dzielne Odchudzaczki :)
i co tu pisać...
... jestem poza domem, więc zważyć rano się nie mogłam... a odnośnie wczorajszych pomiarów... nie wykonałam ich przed śniadaniem, bo Mąż zbudził mnie, okręcił w szlafroczek i zaprowadził na zrobione przez siebie śniadanko :) ... taką jeszcze półśpiącą i półprzytomną... dopiero kiedy zjadłam, przypomniało mi się, że trzeba się było zważyć przed... ale co tam :)
... dzisiaj jest mój najlepszy dzień tygodnia, bo mam 2 lekcje na 10:45 :) przed 13 kończę :) ciekawe, jak będzie od poniedziałku - po drugiej już w tym roku zmianie planu lekcji...
... przesyłam pozdrowionka :) i idę sprawdzać zeszyty :)
ale fajnie :)
... dzisiejsza waga po śniadaniu: 60,9 kg :)
pozdrowionka :)
... rano nie zdążyłam zrobić wpisu, bo strasznie wcześnie wyjeżdżałam do pracy... wstałam 5:25, umyłam włosy, ułożyłam i biegiem na busika 6:40 :) zdążyłam jakoś :) nawet Mężuś mnie odprowadził :) oczywiście znów wszyscy mnie pytali, czy byłam u fryzjera... a ja się tylko uczesałam... ;) poranne wstawanie ma też swoje dobre strony :) nie ma jeszcze drugiej, a już dawno jestem po pracy :)
... wynik porannego ważenia: 60,9 kg :)
waga spadła troszeczkę :)
... dziś jest 61,1 kg :)
dziękuję za miłe słowa :)
... ale bez vitalii i bez Was niczego nie udałoby mi się osiągnąć :) dobrze pamiętam, jak się męczyłam, kiedy próbowałam się odchudzać na własną rękę... chodziłam non stop głodna, a waga nie chciała ruszyć ani na milimetr...
... dzisiaj Mężuś poszedł do pracy... martwię się o niego, bo chyba ma początki grypy... jak wychodził, trzęsło go z zimna, wszystko go bolało i mówił, że od trzeciej nie spał :( mam nadzieję, że jakby było źle, to wyślą go z powrotem do domu... i że nic się dzisiaj nie będzie palić... tylko tego brakuje, żeby jeszcze zmókł i to świństwo przeziębił...
... dzisiejsza waga: 61,6 kg...
...
... dzisiejsza waga:
61,9 kg...
... oto ja przed odchudzaniem... ważyłam tu 70 kg...
... na pierwszym i ostatnim zdjęciu jestem w tej samej spódnicy...
... przegapiłam swoją rocznicę na vitalii...
... szok! minęło jakoś niepostrzeżenie tyle czasu... dzięki tej stronce udało mi się schudnąć 10 kg (niestety ostatnio jakieś 2 kg wróciły) :) poznałam tu mnóstwo wspaniałych osóbek (na mojej liście znajomych jest ich ok. 150) :) podnosiły mnie na duchu w chwilach załamania, dodawały otuchy :) już to robiłam, ale jeszcze raz dziękuję WAM Kobietki :) szczególnie Moni (moniaf15) :) Beatce (BeataJulia) :) Gosi (gozja) :) Emilce -> przepraszam najmocniej za przekrecenie imienia - strasznie mi głupio z tego powodu (pannamigotka) :) Paulince (stokrotkakr) :) Aduni (niuni007) :) i wielu, wielu innym Vitalijkom :) wszystkim przesyłam pozdrowionka :)
... waga niestety chyba na serio się popsuła... dzisiaj pokazuje 61,5 kg... w dniu oficjalnego ważenia oczywiście jest najwięcej...