..pozdrowionka :)
... od dwóch śpiochów ;)
... pogodzić się z losem...
... to będzie moje noworoczne postanowienie... pewne rzeczy muszę chyba po prostu przyjąć za konieczne i nieodwracalne (jak np to, że w pewnym momencie wrócę do pracy i mój kontakt z dzieckiem ograniczy się do paru godzin dziennie), bo nie mam na nie wpływu... mój stres niczego nie zmieni... chyba że na gorsze...
... wynik porannego ważenia: 66,5 kg...
...
... wynik porannego ważenia: 66,1 kg... chyba pora kolejny raz poprzymierzać spodnie sprzed ciąży - może już w jakieś wejdę :) dwa lata temu też ważyłam 66 kg - sprawdziłam w pamiętniku - i dzięki diecie smacznie dopasowanej do wakacji udało mi się zgubić balast zbędnych kilogramów :) mam nadzieję, że tym razem również się uda :) teraz chcę spróbować sama, bo wydaje mi się, że wtedy sporo się nauczyłam, nabrałam dobrych nawyków żywieniowych :) zobaczymy :)
... Tomka jeszcze nie ma... czekam, aż wróci z pracy... wczoraj miałam koszmarny dzień... w mojej głowie rozegrały się tysiące hipotetycznych tragedii z jego udziałem... to jest wykańczające, ale po ostatnich wydarzeniach nie dałam rady myśleć o czymkolwiek innym...
... w związku z przedłużeniem urlopów macierzyńskich wracam do szkoły po feriach! :) 9 lutego :) Danielek będzie miał skończonych pięć miesięcy... zawsze to coś :)
...
... boję się o Tomka; nie chcę nawet myśleć, co by było... jutro znów ma służbę...
... ewidentnie stres działa na mnie bardzo odchudzająco - poranna waga: 65,8 kg...
... w gruncie rzeczy pozytywnie...
... przed chwilką dzwoniła do mnie kadrowa, by przekazać mi radosną nowinę, że mam przedłużony urlop macierzyński :) no proszę... bardzo się cieszę, pomimo że nie jestem do końca przekonana, czy można wierzyć tej niekompetentnej pani... muszę sama to sprawdzić... i dostać decyzję na piśmie...
... następna miła rzecz - Tomek stwierdził po raz kolejny, że teraz wyglądam zdecydowanie lepiej niż przed ciążą i nieustannie to powtarza :) nie mogę się wprost od niego opędzić ;)
... a poza tym najadłam się dzisiaj strachu, nerwy zresztą ciągle trzymają, bo dowiedziałam się, że mój Mąż miał wczoraj wypadek podczas pożaru - spadł z dużej wysokości na beton :/ na szczęście twierdzi, że jest cały, zresztą lekarz z pogotowia go obejrzał... :/
... moja dzisiejsza waga: 66,7 kg... ponad pół kilograma w górę, ale to szczegół...
... dokładnie cztery miesiące temu...
... starałam się sobie wmówić, że to, co czuję, to wcale nie bóle porodowe ;) a tu proszę...
... jaki Danielek już duży :) ostatnio wyrósł z ubranek na 68!
... to jak to w końcu jest...
... z tym przedłużeniem macierzyńskich?
... bo docierają do mnie sprzeczne informacje - jedni twierdzą, że zmiana obowiązuje od 1 stycznia 2009, a inni, że rzeczywiście od 1 stycznia, ale 2010... wiecie może, gdzie to sprawdzić?
... no i mamy nowy rok...
... Danielek za cztery dni skończy cztery miesiące... z dnia na dzień jest coraz mądrzejszy i coraz bardziej kochany :) to niewyobrażalne, jak on ciągle się czegoś uczy :)
... przede mną jeszcze jedenaście wolnych dni i powrót do pracy... niestety... za szybko :/ będąc w ciąży myślałam, że nie będzie to dla mnie problemem, a tu... staram się stworzyć sobie w głowie jakiś plan - "scenariusz" na ten czas, ale co tu można wymyślić, kiedy ze względu na dojazd do innej miejscowości około ósmej trzeba wychodzić z domu, wraca się dopiero około siedemnastej... a Maluszek chodzi spać już mniej więcej o dwudziestej... powtarzam sobie ciągle, że to nie ilość spędzonego razem czasu się liczy... ale na razie nie działa...
... ważę dzisiaj 67 kg... mam 81 cm w talii, 106 - w biodrach...
... wykończona...
... czekam z utęsknieniem na jakiś zwyczajny dzień... bez zamieszania... z chwilą na odpoczynek, spokojne odciągnięcie mleka i zabawy z Danielkiem... nie jestem stworzona do przyjmowania gości w dużych ilościach...
... naprawdę przyjemne były dla mnie tylko spotkania z moją Rodzinką :)
... waga - jakoś powyżej 67 kg...