Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka

O mnie

Jestem internetowe zwierzę, od bardzo dawna. Pierwsze komputery własnoręcznie sobie składałam, tak zwane klony ajbiema. Czytywałam kiedyś namiętnie fantastykę, teraz jakby mniej. Lubię wyprawy rowerowe, baseny z nie za zimną wodą, żeglowanie po Cykladach, koszenie trawnika.... Ach, i jeszcze - byłam kiedyś, przez 3 lata, Pierwszą Damą polskiego Tomb Raidera. ______________________
_____________
Mam pamiętnik otwarty dla wszystkich. Nie ma potrzeby zapraszania mnie do znajomych. Jeśli ktoś chce mnie czytać i śledzić na bieżąco - to wystarczy dodać do ulubionych pamietników. Bo wśród vitaliowych znajomych chcę mieć tylko prawdziwych ZNAJOMYCH.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1819945
Komentarzy: 19150
Założony: 16 marca 2009
Ostatni wpis: 15 lutego 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
jolajola1

kobieta, 62 lat, Warszawa

158 cm, 63.10 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: w wiecznej pogoni za stabilnym 55

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 listopada 2011 , Komentarze (58)

to Matka Spółkująca zaczęła !!!

napisała, że boska panna Monroe miała stosunek tali do bioder 0,7

i że to jest podobno ideał

i że ona ma 0,76

 

OCZYWISTA, że też się pomierzyłam stosunkowo,

też chce byćjak Marylin,

z twarzy to już nie bardzo, to moze chociaż stosunkami jej dorównam

 

ale gdzie tam......

92 w biodrowej dupce i 73 w najwęższym miejscu nadpępkowym to dało wynik 0,794 i jeszcze stado miejsc po przecinku

0,79  - to nie jest wynik na miarę M.

 

zapytam niedyskretnie - A JAKIE SĄ WASZE STOSUNKI MONROE??

proszę bardzo, Marylin jak żywa,

nie wygląda jak zmaltretowane współczesne modelki z oświęcimskimi nogami i zpadniętymi policzkami

prawdziwe kobiece kształty, ma pupę, a nie deskę, ma talię, a nie chłopczyńskie kształy, biust do oddychania i normalną buzię

 

ps vitaliowe

urosło

ponadpaskowo dzisiaj

ale linia trednu z ostatniego tygodnia poniżejpaskowa

nie zmieniam więc nic

tylko czemu urosło? hmmmm.... wieczorem jadłam pomidory, zagryzałam listkami bazylii prosto z gałązek i jakies wiórki seraowczego też były, niedużo... to nie to .. . hmmmm ... ach! (olśnienie)przeciez ja po megaszybkim rowerze,ponad 25km, otworzyłam puszkę groszku i pusztę tuńczyka w morskiej wodzie.... potempuste puszki wyrzuciłam,znaczy zawartość jest we mnie .. . no tak, groszekpodobno jest ciężki .. . będę stanowczo trzymać się myśli,żeto ten groszek

 

 

ps ortograficzne

uprzejmie przepraszam i uniżeniesię kajam

piszęostatnio łacząc wyrazy - zauważyłam to dopiero we własnym komentarzu u Monylisy

ale to nie zniechlujstwa, ja nawet nie wiedziałam!

ja piszę bezwzrokowo, w sensie, że nie patrzę na monitor......

otóż od kilku tygodni przezpołowę czasu komputerowegopracuję na stareńkim, malutkim laptopie i on ma nie zawsze działającą spację, zależy jak mocno i w którymmiejscu się udeży

własnie tak, jak dzisiaj

 

 

24 listopada 2011 , Komentarze (19)

... bo zrobiłam taką PYSZNĄ ogórkową!!

i nie mogłam się powstrzymać przed podjadaniem, wciąz próbowałam, czy naprawdę taka perfekcyjna wyszła

a gdy panowie zjedli, to kazałam wynieść garnek na taras, i pokrywkę przytłuc kamionkową miseczką  ... . teoretycznie jako zapora przeciwkocia, a praktycznie jako zapora przeciw mnie . . . przecież nie będę  brzęczała i miseczką i pokrywką, bo mi będzie wstyd, że usłyszą

 

..... drugi raz chciałam uciec póżnym wieczorem, bo sobie zrobili ucztę i mnie poczęstowali

a proste potrawy są najbarziej smakowite

zwykłe rurki świderki, póki gorące, posypać pokruszonym serem dor_blue, po pokrywkę, niech sie rozpuści, pomiąchać, pół łyżeczki masła dla blasku, pokrojony pomidor, posiekane ze 3 liście bazylii i pół ząbka czosnku, co się plątał w samotności po lodówce . . . rany! jak to smakowało i jak pachniało!

oni serca nie mają, litości nie mają dla mnie. . takie pyszności robić z niczego i jeszcze mnie namawiać

 

 

bałam się dzisiaj stanąć na wadze, oj! bałam

nie stanęłam przedświtowo, gdy jeden i drugi wymykali się wyjątkowo wcześnie

nie stanęłam po sikaniu

stanełam dopiero przedśniadaniowo

UFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFF!

moje westchnienie ulgi ani chybi spowoduje jakis sztorm na Ziemi Króla Jakuba (nooo, ten sztorm od efektu motyla)

waga wciąż mnie kocha

tylko 56,5

ufffffffffffffff...

23 listopada 2011 , Komentarze (14)

tak niewiele potrzeba, by trzymać nałogi i demony na uwięzi
stosować należy jak tabletki - samokontrolę, konsekwencję i opanowanie

przynosi to efekty
nadmiarowe żarcie opanowałam
chudnę powolutku i stabilnie
wczoraj na wadze 56,8
dzisiaj na wadze 56,2
przez ulotną chwilę mignęło nawet 55 z ogonem


tak niewiele potrzeba, by nałogi i demony zrywały się uwięzi
podobno suma nałogów w życiu człowieka musi być stała
moje inne nałogi ostatnio zrywają się z uwięzi
nie chcę się ich całkiem pozbyć, bo życie byłoby zbyt nudne
chcę tylko, by mi były posłuszne

chyba jestem za słaba





ps. a durnej trollicy, co mnie wciąż i wciąż nawiedza, z całego serca zalecam, aby sie udała w krzaki i się samodzielnie wychędożyła
a jeżeli tego jeszcze nie potrafi, to zalecam czytanie
na przykład 9 tomów "Baśni z tysiąca i jednej nocy" albo "podręcznego słownika języka polskiego", takiego z obrazkami

22 listopada 2011 , Komentarze (17)

zahamowało mi trend spadkowy

dziś na wadze 56,8 czyli szklanka ponad pasek

 

ale to nic dziwnego

bo:

1.

kupiłam pół chałki, a nie kupowałam chyba z pół roku

Pan i Władca dostał JEDNĄ kromkę

miał dostać jeszcze drugą później, ale chałki juz nie było

zjadłam

ja! ja zjadłam resztę!

smarowaną grubo prawdziwym masłem jedną grubą kromkę

resztę suchą z zimnym mlekiem

2.

nocą, po 11 już było, synalek mi dołożył

w ramach pojednania zrobił duńską zupę krabową z kluseczkami

i przyniósł miskę pod sam nos

pachniało!

a potem zaoferował dokładkę

 

 

dzisiaj na wadze to widać

nic to!

warto było!

 

ps, ta chałka to w bardzo pobliskiej piekarni, będę musiała oczy zamykać i nos zatykać, gdy będę przechodzić)

20 listopada 2011 , Komentarze (35)

takiego klasycznego!!!
rany, dawno nic takiego nie miałam!

ktoś z ZERO znajomych,
z dwoma wpisami,
piszący tylko i wyłącznie DRUKOWANYMI literami,
piszący u siebie (ach, ma aż 2 wpisy pamiętnikowe) "zjadlam bylke z bydyniem i bylke ze szynke niewiem ile to kcali (....) masakra jakas jestem uzaleznona id tych bylek"
ktoś chcący na forum schudnąć 2 kilo w 10 dni, albo 4 kilo w 10 dni...

ktoś taki wział i mi nawrzucał

super !

..... hmmmm.. ktoś już kiedyś na vitalii używał byłek zamiast bułek.... no nic, sklerozę mam



a tak na poważnie, to uprzejmie informuję, że ZMNIEJSZYŁAM wagę paskową
o całe 20 deko
czyli paskowa to teraz 56,6 kg
ale to średnia z ostatnich 7 dni, trend stały
dziś na wadze było 56,2
mignęło nawet przez ulotną chwilę UWAGA 55,9 !!!!!!!

łikend ze Staśkiem okazał sie być nie_owocny
bo była operacja plastyczna, polegająca na odcięciu łba od koryta
i
bo był psi zabieg, znaczy założenie (mentalnego) kagańca

i zabieg i operacja skuteczne bardzo

HA! będziecie zazdrościły??? będziecie???? no napiszcie, że będziecie!




poza piątkiem przez cały tydzień rower codzienny
dieta MŻ prawie zachowana
to i skutki przyjemne są


dziś też był rower
niedzielne drobne pitu-pitu, niecałe 14 km
wyciągnęłam Pana i Władcę do zwalonego starego mostu Poniatowskiego, wylazłam na resztki konstrukcji i kazałam sobie strzelić fotę .. . tylko szybko, bo to żeliwne czy tam stalowe ustrojstwo cholernie śliskie jest


z mniej przyjemnych wieści, to na Krakowskim Przedmieściu dziś zobaczyliśmy namiot pokrzyżowców
ZNOWU !
bez głośnych szczekaczek stali
możę oni teraz tylko w likendy stoją, gdy spacerowicze i turyści łażą po Krakowskim ?
ale humor mi zważyli...



a jutro co na wadze?
czy trend spadkowy będzie zachowany????
co prawda teraz wtranżalam kukurydziane kellog'sy
ale pomalutku
po jednym

może mnie nie pokarze ?

18 listopada 2011 , Komentarze (14)


znaczy, zdjęcie z wczoraj
widok na słońce zachodzące nad.... właściwie to pod Siekierkami (dla nie_wiedzących, to jedna z trzech wielkich elektrociepłowni warszawskich, widać, że pracuje, nomen_omen, pełną parą)
widok z drugiej strony Wisły, z korony mojego rowerowego wału


sama pojechałam, bez powolnego Towarzysza Podróży
się rozpędziłam, w jedną stronę Wału Miedzeszyńskiego i z powrotem
gwizdało mi w uszach szybkie powietrze, nareszcie!
uda piekły wysiłkiem, nareszcie!
pociłam się
broda zlodowaciała od mijanego zimnego wiatru

starałam sie mocno, bo dziś roweru nie będzie


dziś judo Staśka i znowu spędzę czekająca godzinę w Przekąskach-Zakąskach Gesslerowej, nad piwem, kotlecikiem i prasą .. ale za drzwiami może nie będzie pokrzyżowców .... skoro przez 3 dni ich nie było?...




ps
waga późnoporanna 56,4
zatrzymało się ?
przecież spadek miał trwać dalej!

17 listopada 2011 , Komentarze (29)

WISŁA NA SZCZUDŁACH I STARY MOST

Od kilku dni roweruję wzdłuż Wisły. I nadziwić się nie mogę, patrząc na brzegi. Bo strasznie dużo widać. Mam trochę lat na karku i za cholerę nie mogę sobie przypomnieć tak niskiego stanu wód.

Leniwe dopływy, strumyki polne i odpływ z rowów melioracyjnych spadają do Wisły kaskadami, jak nie przymierzając potoki górskie.



Na brzegach po raz pierwszy można zobaczyć w całej okazałości wyloty kanałów burzowych, wielkości 2xponad2 metry, normalnie ukrytych głęboko pod lustrem wody.



Pod dzikimi plażami Saskiej Kępy pokazały się skarpy! Skarpy?! A w życiu!!! Wisła w mieście ma prawo mieć płaskie plaże, ale skarpy?? Niemożliwe!


A zapracowani saperzy na wiślanej części pomnika sapera całkiem wyleźli z wody. Tego pala jeszcze nigdy w życiu nie widziałam na brzegu! Zawsze stał w wodzie. A wejście do Portu Czerniakowskiego, bo oni stoją właśnie w tym miejscu, gdzie normalnie mijają się dwie żaglówki, jest tak wąskie i płytkie, że nawet łódka pychówka nie wpłynie.



I barka wiślana osiadła na mieliźnie.


 

Nie pada porządnie już drugi miesiąc. Padało w lecie. Nie padało prawie wcale w czasie BabiegLata. Piękna złota polska jesień była piękna i prawie sucha. Połowa listopada, a słoty nie widać, zacinającego deszczośniegu też nie widać.

SUSZA.

Jeszcze trochę i Wisłę pod mostem Poniatowskiego będzie można przejść w kaloszach i na średnich szczudłach.

Naprawdę.

Z 8 przęseł Poniatowskiego 6 zawsze jest w wodzie. W czasie powodzi sprzed półtora roku w wodzie było 7 filarów, a ostatni, który jest już na Wisłostradzie, miał omywane stopy.

A teraz??? Nosz skandal! Woda porządnie płynie tylko pod dwoma przęsłami.



Pod trzecim przęsłem mogłaby też płynąć, gdyby nie resztki mostu.

W czasie wojny, w 44 roku, Niemcy zwalili 4 przęsła, potem most został odbudowany.

Rany! Mieszkam na Pradze Południe od zawsze, najpierw na Grochowie, 5 przystanków tramem od Wisły, psa przecież kiedyś kapałam w tej rzece. Teraz mieszkam na Saskiej Kępie, Wisłę mam przed nosem, 7 minut spacerem, 2 minuty rowerem. I ja nie wiedziałam!!! I nie widziałam!!

Już teraz wiem, polecam linki: 

historia mostu 

film spod mostu 

więcej zdjeć  

... Wiem, że jak woda opada tak bardzo nisko jak obecnie, to odsłania resztki starego mostu.

Rowerem jechałam obok we wtorek, sfotografowałam z daleka malutkim aparatem. Modliłam się o słońce, wczoraj wybuchło. Pojechałam jeszcze za dnia, z porządnym aparatem. Obwąchałam wszystko, co dostepne, osobiście obdeptałam resztki mostu, obstukałam palcami żeliwo, nity, stary beton. Powłaziłam we wszelkie zakazane i/lub niebezpieczne miejsca. Chciałam też doskoczyć do tego filaru za ruinami starego przęsła, ale zrezygnowałam. Bo nie było nikogo w zasięgu wzroku i głosu. Lubię niebezpieczeństwo, ale asekuracja też jest ważna.





I pierwsze spostrzeżenie, od którego mi kąciki ust podniosły się do góry. I rozglądałam się, czy nikt myśli moich nie podsłuchuje.

Tu jest pokazany dla skali mój rower pod filarem. 


Filar kamienny, potem jeszcze stalowa konstrukcja łuku? Jak takie żeliwno-betonowe przęsło spadło w całości z tej niebotycznej wysokości, jak gruchnęło w wodę i potem w dno rzeki . .. . o rany!!! ależ to musiał być MEGA_HUK ! i to tsunami na Wiśle!. SUPER było!

Drugie spostrzeżenie, że woda wiślana ma doskonałe właściwości konserwujące. Bo jak na ponad pół wieku w wodzie, to prawie nie ma rdzy.

 

 

MOJE MIASTO

Oczywiście, że inne części miasta też fotografowałam. Żal byłoby nie wykorzystać tego słońca i tego powietrza.


Moje ulubione, czyli most i stadion, tym razem z oddolnej perspektywy.



Któraś na Vitalii pisała ostatnio o Władcy Pierścieni, w sensie, że pierścionek zaręczynowy. To ja też Tolkienowo nazwę to zdjęcie - Dwie Wieże.


Pytały mnie chyba Bebe i Funny, czy już jest oświatełkowane wszędzie i czy jest feta na pierwsze zapalenie. Odpowiadam. Fety ogólnomiejskiej nie ma, po prostu każdego dnia zapala się coraz więcej i więcej, to co w dzień zamontują. Najpierw przy świętej Annie były 3 lampioniki, teraz, proszę, pół Krakowskiego już świeci. 


Acha, na Rozdrożu jest duża instalacja, wielkie niby sople, pod Brystolem jest fontanna ze świateł i jeszcze jeden światełkowy pomnik na Krakowskim. Stoją gotowe, ale obarierowane i jeszcze ich nie zapalili ani razu.



A to most kolejowy, Średnicowym zwany. Stoi koło nowego stadionu. I podobno wstyd przynosił, bo pordzewiały i niemalowany, a kolej nie ma pieniędzy. Ten wstyd to ma być przed ludźmi na Euro. Więc zamiast odrdzewić i odmalować choć 2 najbliższe stadionowi przęsła, to most w całości ubrano. W szmatki, na których pomarańczowo namalowano kształty przęseł. Czasami meandry urzędniczych umysłów powodują, iż wpadam w estetyczny stupor.

Ubrać most?!?!?!?!!?



A to moja Golgota, tfu! moja Agrykola. Zjazd zawsze dostarcza mi huraganowych emocji. Podjazd na szczyt, bez schodzenia z roweru, to rzeczywiście golgotowa droga. Tylko że obręcze z cierni mam nie na głowie, a na udach, pieką, bolą...

Wolę tu zjeżdżać.


 

 

 

 

SATYSFAKCJA GWARANTOWANA,

za wszystko inne zapłacisz kartą

Satysfakcja u gina. Chodzę regularnie, raz na pół roku, bo coś tam musi być pod stałą kontrolą. Na tyle rzadko, że lekarz mi co prawda na ulicy kiwa głowa, ale ile razy jestem, to musi sobie przypomnieć dane pacjentki.

- Ile pani ma lat ?

- Zaraz będzie 50

- Miesiączki nie ma, prawda ?

- Jest, owszem.

- Ale już w zaniku?

- Nie, jest bardzo regularna i normalnie obfita

... coś tam coś tam ...

- Stosunki są ?

- Są, oczywiście

- Bolesne?

- Nie, nigdy takie nie były!

... coś tam coś tam ...

Wyszłam sprężystym krokiem, satysfakcja przydała mi kilka centymetrów wzrostu. Szłam z gołą głową, z powiewającymi połami kurtki. Zza chmur przebijało się słońce

Moje ciało i moja kobiecość razem, jednym głosem mi mówią, że jeszcze nie jestem stara.


Ale jesienią wierzę im tylko wtedy gdy świeci słońce.

Nie oznacza to, że w pozostałe dni mam depresję, że płaczę w kierunku równo zaciągniętego nieba, że na widok porannych mgieł szukam w kuchni najostrzejszego noża.

Absolutnie nie !

Codzienna dawka ruchu skutecznie dostarcza mi niezbędne endorfiny. Konieczność rowerowego wyjścia zamiata osobistego lenia w kącik, ten za kocia kuwetą.

Ale gdy jest słońce?....

Gdy jest tak ślicznie jak wczoraj?....

Zadowolona wyszłam od gina. Potem chmury rozbiegało, a mgły parowały. Od południa do zachodu słońce. Do wieczora bezchmurne kryształowe niebo

 

A ja ?

Przemieszczam się tanecznym krokiem

Tyle się pisze o bioenergi, o alternatywnych źródłach zasilania.

A czasem wystarczy wpuścić oknem słońce i porusza się wszystko jak z turbodoładowaniem.

Zimno na rowerze nie było dotkliwe, bo piłam pełną piersią to przejrzyste powietrze.

 

 

 

VITALIOWO

 

Waga poniżejpaskowa

Środa 56,4 przedśniadaniowo

Czwartek 56,5 w połowie drogi między porannym sikaniem a śniadaniem

14 listopada 2011 , Komentarze (34)

(miejski kręciołek rowerowy, to ja nim dzisiaj byłam, kręciłam się to tu, to tam)

 


Jakoś nie miałam ochoty na sportowe pedałowanie. Ale zapadająca szarówka kusiła, miękko otulając kontury miasta. Wiatru nie było. Mokrości nie było. Zimno tylko trochę, ale od czego jest prawidłowe ubranie?...

Wyjaskrawiłam się rowerowo i pojechałam. Jak zawsze, malutki aparacik ze sobą wzięłam.


Pedały same mnie zawiozły na drugą stronę Wisły. Most Syreny, Tamka, Dynasy, Harenda, Krakowskie Przedmieście, Uniwerek, Brystol...

...mało co nie spadłam z roweru, nogi mi się w pedały zaplątały.

Oczom nie wierząc, podjechałam do dwóch stójkowych.

- Przepraszam, czy to normalne, że ich nie tutaj nie ma? Czy coś się stało?

- Nie, proszę pani. W ogóle dzisiaj się nie pokazali.

Rrrrrrrrrrrany!!!!

Czarna dziura pokrzyżowa jest P.U.S.T.A.

Proszę, oto dowód

Normalny, cywilizowany kawałek odnowionej średniozabytkowej ulicy. Nie ma pogrobowców wrzeszczących szczekaczkami. Nie ma namiotu. Nie ma zaświnionego chodnika. Nie ma nawiedzonych. Nie ma obelg i szczucia z ręcznych gigantofonów.


Jest normalne miasto.


Przecież ja w tym miejscu byłam cały ubiegły rok szkolny, 2 razy w tygodniu. Zaprowadzałam Staśka na Karową na dżudo, a potem przeczekiwałam jego zajęcia - nad książka, piwem, czasem mini-obiadkiem, nad notatkami z siłowni, nad gazetą. Siedziałam zawsze w Przekąskach-Zakąskach, miałam po miesiącu już swoje stałe miejsce, a starszy kelner i gruba barmanka od drzwi kiwali mi powitalnie głowami.

Zawsze był hałas, bo maniakalni krzyżowcy stali ze 30 metrów od drzwi knajpki. Zresztą... pisałam kiedyś o przepastnych oczach znudzonego fanatyka, takiego z broda, właśnie z tej megafonowej grupy.

Stali zawsze do późnego wieczora.

A dziś młody policjant mówi, że w ogóle się nie pokazali. Pierwszy raz.

Stało ich dwóch, niepotrzebnie pilnujących spod pięknie oświetlonego Brystolu PUSTEJ dziury pokrzyżowej.

Jeszcze fotkę strzeliłam hotelowi i już wiedziałam, co dziś mnie będzie wiodło przez miasto.


Niech mnie wiodą  Światło i Ciemność !!


Oczami szukałam świetlistych przygotowań do świąt. Znalazłam.

Na niektórych śródmiejskich latarniach już wiszą koszyki z białego plastiku i lampek. Pod świętą Anną i na początku Placu Zamkowego.



A za Barbakanem, na Freta, jedna lampa próbuje się właśnie przepoczwarzyć w kruche, białe drzewo.



Potem wracałam. Pod świętą Anną robili próby oświetlenia świątecznego, tylko przez chwilę, chwileczkę. Ale udało mi się tę chwilę uchwycić.

 



Potem pochłonęła mnie ciemność. Ta z 11 listopada. Ta płonąca racami, zasnuta dymem i rycząca plugastwa.

Miasto jest posprzątane. Ale ja jechałam przez ciemność.

Na Rozdrożu nie ma śladu po płonących samochodach. Bruk umyty, zmyte ślady rac.

Pojechałam na plac Konstytucji. Też zasadniczo jest ok. Zasadniczo posprzątane. Zasadniczo przystanki w całości. Zasadniczo bruk pouzupełniany i umyty z osmaleń racowych. Metalowe osłony na korzenie drzew są wszystkie, są ułożone na miejscach, jest kilka wymienionych, błyszcza nowym metalem.

Tylko w dwóch miejscach w bruku zieją nieuzupełnione dziury. Brak ułożonych w krąg nieregularnych płytek marmurowych na MDM. Koło salonu Izis na Marszałkowskiej czerwony bruk ma kilka dziur wielkości dużych męskich dłoni.

 

Było mi tak strasznie smutno.

I tak głupio wstyd.

 

 

A potem wróciłam do świata światła. Stałam i podziwiałam niebieski Pałac Kultury.





Rozpędziłam się Jerozolimskimi. W dół, w dół, w dół, aż do ślimaka z Powiśla, pod górkę na most Poniatowskiego i potem długo z górki, świeżutko położonym asfaltem. Wiatr rowerowy mi gwizdał w uszach. Ale odlot !!

A przy ślimaku piałam jak kogut. Licznik przeskoczył mi na 4500 km.

To fotka z domu.


Przecież na moście nie mogłam się zatrzymywać i robić fotki.

 

 

W domu znowu dopadła mnie ciemność.

Jeden z moich młodych przyjaciół udostępnij na FB film z tamtego wieczoru listopadowego, wykonany ukrytą kamerą. Widać na nim, jak się zaczęła burda, która się skończyła podpaleniem telewizyjnej furgonetki i zdemolowaniem żółtego samochodu reporterskiego. Widać uciekającego, kopanego reportera.

Udostępniłam nagranie w swoim fejsowym profilu.


Rzygać mi się chce.

14 listopada 2011 , Komentarze (9)

kontrola żarcia była?
była!

pokusy były?
owszem, zjadłam batonik Danusia - ale nie ja kupowałam, nie prosiłam o niego, zjadłam go na dwa razy, anie na raz, no i wzięłam pod uwagę tę słodką kaloryczność w bilansie dnia

spalanie sportowe było?
było...
nie chciało mi sie okropnie, bo mokre powietrze miało temperaturę 2 stopni, zostałam siłą wyciągnięta na rower i dobrze bardzo

spalanie niesportowe było?
nie było...
choć podobno nadzieja umiera ostatnia

kompulsik był?
chciał być, cholernik jeden!!
wciąż chce
ale nasypałam do miseczki płatków kukurydzianych i chrupię je, powoli i po jednym, dostojnie i  pomału zwilżając śliną, rozgryzając  z rozmysłem, i przełykając w tycich-tycich porcjach...

stres był?
był
i jest
i będzie



... nie wiem, nawet nie mam podejrzeń - jaki bedzie jutro widok na wadze, czy mnie pogłaszcze czy napluje w twarz



ide se





edit poniedziałkowy
waga po przedświtowym manewrach męsko-damskich 56,9
waga przedśniadaniowa 56,6

12 listopada 2011 , Komentarze (18)

wczoraj 57,1
dziś w przedświcie 56,9
dziś przedśniadaniowo 56,3
vitaliowy pasek zostawiam w spokoju, niech trwa

6 dni zabrał mi powrót do wagi paskowej bo jednym dniu całym obżartym

nie chcę tak więcej !



poza tym mam gooopiom synową_in_spe . ..  nieodpowiedzialna jak nie wiem co !!! na wczorajszą stołeczną manifestacje poszła ze Staśkiem !!!!
ciarki po plecach, zgroza na twarzy i taki nagły chłód we wszystkich tętnicach ...


poza tym roweruję
niewiele, bo marznę, ale prawie codziennie
mam Towarzysza podróży, słabo jeszcze jeździ, ale za to da się wykorzystać na innym polu -  nareszcie mam zdjęcia siebie z rowerem, a nie tylko pięknych okoliczności przyrody

proszę bardzo, rowerowy rynsztunek jesienny:
kurtki jaskrawokolorowe różnorakie na cebulkę
śmieciarska kamizelka odblaskowa
odblaski na łydkach
rękawiczki
dwa światełka z przodu i dwa światełka z tyłu



piękne okoliczności przyrody też sfotografowałam,
sądzę, że to już ostatnie takie kwiatki tego roku









ps
obiecane ktosiom zdjęcie siebie wielkiej i z dłuuuugimi włosami wsadzę prosto do galerii, z pominięciem pamiętnika .. . jeszcze dzisiaj, muszę najpierw zrobić wykopki albumowe



EDIT:
ja na rowerze nie marznę na całym człowieku!! ja jestem prawidłowo ubrana! i nawet mnie nie przewiewa! . . mi marzną tylko palce u rak i stóp, okropnie boleśnie, tylko....


© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.