WISŁA NA SZCZUDŁACH I STARY MOST
Od kilku dni roweruję wzdłuż Wisły. I nadziwić się nie mogę, patrząc na brzegi. Bo strasznie dużo widać. Mam trochę lat na karku i za cholerę nie mogę sobie przypomnieć tak niskiego stanu wód.
Leniwe dopływy, strumyki polne i odpływ z rowów melioracyjnych spadają do Wisły kaskadami, jak nie przymierzając potoki górskie.
Na brzegach po raz pierwszy można zobaczyć w całej okazałości wyloty kanałów burzowych, wielkości 2xponad2 metry, normalnie ukrytych głęboko pod lustrem wody.
Pod dzikimi plażami Saskiej Kępy pokazały się skarpy! Skarpy?! A w życiu!!! Wisła w mieście ma prawo mieć płaskie plaże, ale skarpy?? Niemożliwe!
A zapracowani saperzy na wiślanej części pomnika sapera całkiem wyleźli z wody. Tego pala jeszcze nigdy w życiu nie widziałam na brzegu! Zawsze stał w wodzie. A wejście do Portu Czerniakowskiego, bo oni stoją właśnie w tym miejscu, gdzie normalnie mijają się dwie żaglówki, jest tak wąskie i płytkie, że nawet łódka pychówka nie wpłynie.
I barka wiślana osiadła na mieliźnie.
Nie pada porządnie już drugi miesiąc. Padało w lecie. Nie padało prawie wcale w czasie BabiegLata. Piękna złota polska jesień była piękna i prawie sucha. Połowa listopada, a słoty nie widać, zacinającego deszczośniegu też nie widać.
SUSZA.
Jeszcze trochę i Wisłę pod mostem Poniatowskiego będzie można przejść w kaloszach i na średnich szczudłach.
Naprawdę.
Z 8 przęseł Poniatowskiego 6 zawsze jest w wodzie. W czasie powodzi sprzed półtora roku w wodzie było 7 filarów, a ostatni, który jest już na Wisłostradzie, miał omywane stopy.
A teraz??? Nosz skandal! Woda porządnie płynie tylko pod dwoma przęsłami.
Pod trzecim przęsłem mogłaby też płynąć, gdyby nie resztki mostu.
W czasie wojny, w 44 roku, Niemcy zwalili 4 przęsła, potem most został odbudowany.
Rany! Mieszkam na Pradze Południe od zawsze, najpierw na Grochowie, 5 przystanków tramem od Wisły, psa przecież kiedyś kapałam w tej rzece. Teraz mieszkam na Saskiej Kępie, Wisłę mam przed nosem, 7 minut spacerem, 2 minuty rowerem. I ja nie wiedziałam!!! I nie widziałam!!
Już teraz wiem, polecam linki:
historia mostu
film spod mostu
więcej zdjeć
... Wiem, że jak woda opada tak bardzo nisko jak obecnie, to odsłania resztki starego mostu.
Rowerem jechałam obok we wtorek, sfotografowałam z daleka malutkim aparatem. Modliłam się o słońce, wczoraj wybuchło. Pojechałam jeszcze za dnia, z porządnym aparatem. Obwąchałam wszystko, co dostepne, osobiście obdeptałam resztki mostu, obstukałam palcami żeliwo, nity, stary beton. Powłaziłam we wszelkie zakazane i/lub niebezpieczne miejsca. Chciałam też doskoczyć do tego filaru za ruinami starego przęsła, ale zrezygnowałam. Bo nie było nikogo w zasięgu wzroku i głosu. Lubię niebezpieczeństwo, ale asekuracja też jest ważna.
I pierwsze spostrzeżenie, od którego mi kąciki ust podniosły się do góry. I rozglądałam się, czy nikt myśli moich nie podsłuchuje.
Tu jest pokazany dla skali mój rower pod filarem.
Filar kamienny, potem jeszcze stalowa konstrukcja łuku? Jak takie żeliwno-betonowe przęsło spadło w całości z tej niebotycznej wysokości, jak gruchnęło w wodę i potem w dno rzeki . .. . o rany!!! ależ to musiał być MEGA_HUK ! i to tsunami na Wiśle!. SUPER było!
Drugie spostrzeżenie, że woda wiślana ma doskonałe właściwości konserwujące. Bo jak na ponad pół wieku w wodzie, to prawie nie ma rdzy.
MOJE MIASTO
Oczywiście, że inne części miasta też fotografowałam. Żal byłoby nie wykorzystać tego słońca i tego powietrza.
Moje ulubione, czyli most i stadion, tym razem z oddolnej perspektywy.
Któraś na Vitalii pisała ostatnio o Władcy Pierścieni, w sensie, że pierścionek zaręczynowy. To ja też Tolkienowo nazwę to zdjęcie - Dwie Wieże.
Pytały mnie chyba Bebe i Funny, czy już jest oświatełkowane wszędzie i czy jest feta na pierwsze zapalenie. Odpowiadam. Fety ogólnomiejskiej nie ma, po prostu każdego dnia zapala się coraz więcej i więcej, to co w dzień zamontują. Najpierw przy świętej Annie były 3 lampioniki, teraz, proszę, pół Krakowskiego już świeci.
Acha, na Rozdrożu jest duża instalacja, wielkie niby sople, pod Brystolem jest fontanna ze świateł i jeszcze jeden światełkowy pomnik na Krakowskim. Stoją gotowe, ale obarierowane i jeszcze ich nie zapalili ani razu.
A to most kolejowy, Średnicowym zwany. Stoi koło nowego stadionu. I podobno wstyd przynosił, bo pordzewiały i niemalowany, a kolej nie ma pieniędzy. Ten wstyd to ma być przed ludźmi na Euro. Więc zamiast odrdzewić i odmalować choć 2 najbliższe stadionowi przęsła, to most w całości ubrano. W szmatki, na których pomarańczowo namalowano kształty przęseł. Czasami meandry urzędniczych umysłów powodują, iż wpadam w estetyczny stupor.
Ubrać most?!?!?!?!!?
A to moja Golgota, tfu! moja Agrykola. Zjazd zawsze dostarcza mi huraganowych emocji. Podjazd na szczyt, bez schodzenia z roweru, to rzeczywiście golgotowa droga. Tylko że obręcze z cierni mam nie na głowie, a na udach, pieką, bolą...
Wolę tu zjeżdżać.
SATYSFAKCJA GWARANTOWANA,
za wszystko inne zapłacisz kartą
Satysfakcja u gina. Chodzę regularnie, raz na pół roku, bo coś tam musi być pod stałą kontrolą. Na tyle rzadko, że lekarz mi co prawda na ulicy kiwa głowa, ale ile razy jestem, to musi sobie przypomnieć dane pacjentki.
- Ile pani ma lat ?
- Zaraz będzie 50
- Miesiączki nie ma, prawda ?
- Jest, owszem.
- Ale już w zaniku?
- Nie, jest bardzo regularna i normalnie obfita
... coś tam coś tam ...
- Stosunki są ?
- Są, oczywiście
- Bolesne?
- Nie, nigdy takie nie były!
... coś tam coś tam ...
Wyszłam sprężystym krokiem, satysfakcja przydała mi kilka centymetrów wzrostu. Szłam z gołą głową, z powiewającymi połami kurtki. Zza chmur przebijało się słońce
Moje ciało i moja kobiecość razem, jednym głosem mi mówią, że jeszcze nie jestem stara.
Ale jesienią wierzę im tylko wtedy gdy świeci słońce.
Nie oznacza to, że w pozostałe dni mam depresję, że płaczę w kierunku równo zaciągniętego nieba, że na widok porannych mgieł szukam w kuchni najostrzejszego noża.
Absolutnie nie !
Codzienna dawka ruchu skutecznie dostarcza mi niezbędne endorfiny. Konieczność rowerowego wyjścia zamiata osobistego lenia w kącik, ten za kocia kuwetą.
Ale gdy jest słońce?....
Gdy jest tak ślicznie jak wczoraj?....
Zadowolona wyszłam od gina. Potem chmury rozbiegało, a mgły parowały. Od południa do zachodu słońce. Do wieczora bezchmurne kryształowe niebo
A ja ?
Przemieszczam się tanecznym krokiem
Tyle się pisze o bioenergi, o alternatywnych źródłach zasilania.
A czasem wystarczy wpuścić oknem słońce i porusza się wszystko jak z turbodoładowaniem.
Zimno na rowerze nie było dotkliwe, bo piłam pełną piersią to przejrzyste powietrze.
VITALIOWO
Waga poniżejpaskowa
Środa 56,4 przedśniadaniowo
Czwartek 56,5 w połowie drogi między porannym sikaniem a śniadaniem