... wciąż mam nadzieję, że zaraz, za chwilę - będę miała więcej czasu
ach, kogo to matką była Nadzieją ??
zus na karku, klienci falami, albo nie ma ich wcale, ale sypią się, jak pył zloty i nie mam kiedy się podrapać po nosie, czyszczenie bebechów komputera, rozbieranie klawiatury na składniki pierwsze, wieczorami granie, popołudniami dziesiątki kilometrów na rowerze, uwielbiam upały
- może ja ma w sobie turbo-dopalacz na fotosyntezę?
w każdym razie czasu na pisanie na vitalii niewiele .. . no, owszem, brakuje mi tego, brakuje pisanie komentarzy przyjaciółkom, brakuje wielowątkowych skojarzeń i dopowiedzi, biegnących po pamiętnikach zaprzyjaźnionych vitalijek
ale świat jest zbyt piękny, bym miała ograniczyć korzystanie z niego na rzecz vitalii
kilka zdjęć rowerowych z ostatnich miesięcy, bo właśnie skojarzyłam, że dawno nie dawałam
kwietniowa Masa Krytyczna, podjazd na wiadukt przy dworcu Gdańskim, za mną riksza z nagłośnieniem
majowy 8 Rajd na Autyzm .. to było wtedy, gdy synalek przywiózł Pana i Władcę z połamanymi żebrami, po nocy w szpitalach
przed majową Masą Krytyczną, znowu będę gifty rowerowe rozdawać, tym razem grzeczne i kulturalne vlepki, do nalepiania na samochody zaparkowane na DDRka i pasach i kontrapasach rowerowych
czerwiec, Święto Cykliczne, ogólnopolskie, pikniki, przejazdy, rajdy oraz inne imprezy rowerowe, pogoda dopisała
Święto Cykliczne, Puławska, za mną nowy Metropolitan
a to dowód na to, że pogoda baaaardzo dopisała na niedzielnym Święcie Cyklicznym . .. ja nawet nic nie czułam, dopiero córczę zaczeło widziwiać nam moim czerwonym karkiem, kazało mi zdjąć nocną koszulinkę i uwieczniło "plecową spaleniznę, dnia następnego już wszystko zbrązowiało
jak widać, mój wolny czas kreci sie wokoło roweru
wczoraj przekroczyłam 2500 kilometrów w tym roku
od tego ruchu rowerowego, to teoretycznie powinnam być szczupła, chuda, sucha, itepe
ale jedzenie jest takie smaczne, nowe smaki wciąż kuszą
nieeee, nie jem dużo, nie najadam się tłusto i do wypęku, nie słodzę picia
tylko że pokusy na mnie działają
... albowiem w mojej osobistej szafce na talerze obiadowe zostawiło córczę (albo jej Oswojony Wiking) niespodziankę . .takie coś nazywało się albo i nazywa "bombonierka" . . ze 20 lat u mnie w domu nie było, albo i więcej .. . . bomboniera, prawie kilo wagi, a w środku czekoladowe żółwiki, ślicznie wymodelowane, wielkości pół pięści, z nadzieniem z lejącego toffi, waniliowej mazi i ajerkoniakowej żółtości
ja nie jem słodkiego!!!!, ja słodkiego od lat nie kupuję!!!!
.... ale skoro SAMO przyszło.... ?
ps. vitaliowe
waga?....
hmmmmm......
żółwikowa!!!!