Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka

O mnie

Jestem internetowe zwierzę, od bardzo dawna. Pierwsze komputery własnoręcznie sobie składałam, tak zwane klony ajbiema. Czytywałam kiedyś namiętnie fantastykę, teraz jakby mniej. Lubię wyprawy rowerowe, baseny z nie za zimną wodą, żeglowanie po Cykladach, koszenie trawnika.... Ach, i jeszcze - byłam kiedyś, przez 3 lata, Pierwszą Damą polskiego Tomb Raidera. ______________________
_____________
Mam pamiętnik otwarty dla wszystkich. Nie ma potrzeby zapraszania mnie do znajomych. Jeśli ktoś chce mnie czytać i śledzić na bieżąco - to wystarczy dodać do ulubionych pamietników. Bo wśród vitaliowych znajomych chcę mieć tylko prawdziwych ZNAJOMYCH.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1816629
Komentarzy: 19150
Założony: 16 marca 2009
Ostatni wpis: 15 lutego 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
jolajola1

kobieta, 62 lat, Warszawa

158 cm, 63.10 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: w wiecznej pogoni za stabilnym 55

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 września 2011 , Komentarze (15)

nieruchliwość mnie jakaś opanowała
rower obrasta zimnem i wilgocią

przedwoczoraj chorowałam
wczoraj padał deszcz
dzisiaj jest zimno
jutro mam blisko_rodzinny ślub
niedziele z reguły rodzinie poświęcam, a nie ruchliwości

no, skandal po prostu !!!
będzie prawie tydzień bez sportu !!!
Mulionerzy mnie przegonią i spadnę z podium !
Czarownice Rowerowe mnie wyśmieją i zrzucą z pierwszego miejsca !
Kochające Wiatr We Włosach odjadą mi daleko, a Baja to w ogóle zniknie za horyzontem !
czysty skandal !!




tak sobie egzystuję: zalegam kurzem, mięśnie mi wiotczeją, robię się lelawa .. ..
ale, hihi, nie tyję !
dzisiejsza waha poniżej paskowa czyli 57,3
i baaaaaaardzo mi się to podoba
i jeszcze podoba mi się, że ukochane dżinsy są już w wersji siedzącej, a nie stojącej, owszem, chwilami jeszcze guzik odpinam, ale niekoniecznie



ps.
i jeszcze podoba mi się, że mam wciąż na sobie wystarczającą po_grecką opaleniznę, by biała koronkowa bielizna na mnie czyniła cuda.....

ps2
lekko zmieniłam kolor włosów, jestem szara

7 września 2011 , Komentarze (19)

od 5 rano koszmarny ból głowy, ból całego układu pokarmowego, lekkie, ale nawracające mdłości, zlewne poty co jakiś czas

o 10:30 na wadze 56,9, ustabilizowało na 57,0

podniosłam się o 12
i 12:58, czyli teraz, piję powoli kubek maślanki i powoli jem miękką i słodką brzoskwinię

dzieci smażyły coś w kuchni, jakieś bułki na patelni w maśle i jajku, a mi teraz śmierdzi i znowu jest niedobrze, błeeee


nie mam siły
ani na dzisiejszy rower  . . heh, nawet siedzenie przed kompem mnie wyczerpało, trzęsę sie, zaraz wracam do łóżka
ani na jedzenie
ani na szarpaninę z tę dwójką kretynów moderatorskich z forum, ale im nie odpuszczę ! nie daruję nadużywania w dupny sposób swoich uprawnień .. .  jak mi się poprawi, to ....


pasek zmienię za chwilę, albo wieczorem, bo przecież to już 6 dzień mocno poniżej 58

4 września 2011 , Komentarze (13)

miałam wczorajszej nocy:
stresa
i żal do świata
i żal do ludzi
i W OGÓLE  !!!!


zajadłam go, tego stresa, cholernika jednego
sałatką jarzynową (jakby sie kto pytał, to oczywiście, że z Majonezikiem Ukochanym Winiarskim) go zajadłam, stresa ohydnego
i bułą drożdżową . .  na pohybel żalowi do świata!
i wyciągnełam naleweczkę z Korfu, tę z kumkwatów, słodką i kwaskowatą - nie będzie mi sie tu nocą rządził żal do ludzi !!!!


poszłam spać


rano na wadze . . . OCZYWIŚCIE, że więcej
wymamrotałam pod nosem barwne cholery i kurwy i inne budowlane wyrazy
i się uśmiechałam jednocześnie .  . zjadliwie, wrednie i triumfująco

owszem, było więcej
ALE WCIĄŻ PONIŻEJ 58 !!!!!



całotygodniowa grzeczność i przejechane ostatnio w tygodniu 286 km na rowerze jednak przynoszą długofalowe efekty !!!!

2 września 2011 , Komentarze (17)

Wczoraj chciałam napisać tak:

Rewelacja! Wcisnęłam się wreszcie w ulubione dżinsy!

I nawet już otworzyłam vitaliowe okienko do pisania.

I nagle mnie zastopowało!

Przecież . . .

Przecież dżinsy powinno się zakładać, a nie „wreszcie w nie wciskać”.

Wstyd. Uciekłam. Jakoś mi głupio było.

 


 

 

A dziś chcę napisać tak!

Te wczorajsze dżinsy nie były złudzeniem. Ha !!

Nie bez powodu/przyczyny się w nie zmieściłam.

Dziś na wadze 57,1

Hehe, być może to tylko chwilowe, być może jutro będzie znowu w okolicach 58.

Ale bardzo podoba mi się mój obecny trend.

 

 

jeszcze oblecę ulubione pamiętniki  i spadam

31 sierpnia 2011 , Komentarze (12)

te pół kilo to poszło w dół po wczorajszym dniu lenia
naprawdę!
o ile lenieniem jest dygowanie 40 kilo do dhl-u oraz 13 kilo do domu ....

ale powiedzmy, że to był dzień lenia nierowerowego

nawet jeżeli byłaby to prosta zależność, że dzień bez roweru = pół kilo w dół . . . to nie! nie wytrzymałabym bez pedałowania


chyba właściwszym będzie, jeżeli przyjmę, że obecny sposób jedzenia zaczyna przynosić efekty
bo budzę się z burczącym brzuszkiem
bo mnie nie wydyma
bo na rowerze bywam zgłodniała, ale to chwilowe i szybko mija
jem:
na późne śniadanie owoce w ilościach sporych
popołudniem kanapka albo dwie albo mleko z musli
obiad lub obiadokolacja jak dla chorego przedszkolaka albo góra jarzynek + serek wiejski (zależy od długości jazdy rowerowej)
wieczorem tylko kalorie płynne + mały owocek
.. i raczej już nigdy w życiu nie przejdę na system pięciu posiłków, bo wtedy ciągle ruszam paszczą
... i trzymam sie tego, co powiedziałam dzieciom, że mogę dla nich gotować, ale nie mogę z nimi jeść




dobra, koniec na dziś
mój kryzys i mój wir mnie wołają z powrotem, pa


29 sierpnia 2011 , Komentarze (10)

niestety, ale to już
już morele się skończyły, tak powiedział Pan w mojej ulubionej budzie

a brzoskwinie nie są takie pyszne, za dużo mają owłosienia na skórze

jabłka słodkie się już pojawiły, ale nie sa takie slodkie jak odmiany późnojesienne i zimowe

chyba czas zacząć wracać do brokułów i pomidorów




waga wciąż stabilna, znaczy pomiędzy 57,8 a 58,2
(to dzisiaj, ale wczoraj wieczorem z synalkiem na wyścigi jedliśmy banany)


roweruję - w ostatnim tygodniu 177 km przejechałam

dzieci wyjeżdżają po 8 września
ale wtedy już Stasiek wróci

i znowu może się okazać, że jestem w permanentnym niedoczasie
poza lipcem, cały ten rok jakiś taki niedoczasowy


no nic, spadam z powrotem w mój wir, pa!



ps. acha, jeszcze !
byłam na inauguracji oświetlenia Stadionu Narodowego
warto było, te kolory !!!!  i fajerwerki potem!!!!
MNIAM !!!!! podobało mi się
szkoda tylko, że tak krótko trwało

i te tłumy! widać to było przy tańczących wieczorami fontannach, widac i przy stadionie - ludzie spragnieni są uczestnictwa w zbiorowych przeżyciach estetycznych, gdy cały tłum w jednym momencie krzyczy z zachwytu, wspólnie bije brawo lub jednym westchnięciem wstrzymuje oddech z zachwytu

26 sierpnia 2011 , Komentarze (2)

roweruję

waga stabilna, znaczy - przestała rosnąć

dzieci w domu



nie mam czasu



mamy kryzys
(o tyle dobrze, że nie tykający akrobatyki i zależności męsko-damskich)



do usłysz.. ops! do napisania za czas jakiś....

24 sierpnia 2011 , Komentarze (14)

się coraz bardziej zniechęcam
bo
każdego dnia więcej widzę na wadze
po 10 deko tylko
ale to stały przyrost


nie będę jadła mniej
już jem mało
tylko morele i brzoskwinie w ilościach większych
ale ZAMIAST innych posiłków, a nie jako deser

rower jest oczywiście każdego dnia
bo są moje URU czyli Ukochane Rowerowe Upały
na rowerze nie jem


jest mnie więcej tylko i wyłącznie w brzuchu
spodnie letnie mam na gumeczce, trzy pary w trzech kolorach
ale każdego dnia szlag mnie trafia, bo je noszę teraz z konieczności


więc każdego dnia patrzę na wagę i mamroczę pod nosem przekleństwa
a popołudniem późnym, albo wieczorem, gdy kończę rowerowanie, zatrzymuję się koło budy i kupuję owoce




czy ktoś wie, kiedy jest koniec sezonu na morele ?

22 sierpnia 2011 , Komentarze (8)

gotującą i jedzącą

 

bo przyjechały dzieci

oboje są w domu

a w niedzielę i sobotę byl jeszcze Stasiek

i była Marina, ta prawie-rodzinna młodziutka Rosjanka

 

i była znowu kura w jabłkach i rydzach

i inne pyszotki

też jadlam

 

waga stabilnie ponadpoaskowa, czyli od kilku dni na zmiane 58,3 oraz 58,4

chyba jutro zmienię pasek

 

aż dostaję gesiej skórki ze strachu, ile bym widziała na osobistej wadze, gdyby nie moje codzienne kilometry rowerowe

18 sierpnia 2011 , Komentarze (27)

Szczur na sznurku. Nieżywy był. Naprawdę nieżywy!

W sensie że - plastikowy.

Chłopczyk w parku zabawkę na sznurku ciągnął przy wysokim krawężniku I odwracał się i gadał do niej, jakby świat jej tłumaczył. Sympatyczny widok bardzo.

Z kijami przechodziłam obok. Zza krawężnika na sznurku wyszedł szczur. Taki porządny. Duży. Dziki. Szarobury. Plastikowy.

Nogi mi się z zaskoczenia zaplątały.

 

 


Ale uwielbiam takie zdarzenia, momenty krótkie - gdy z zaskoczenia, ze śmiechu, z niedowierzania - mózg mi buzuje i bąbelkuje jak niedokładnie zmrożony szampan.

Każde takie zdarzenie otulam starannie i ostrożnie odkładam na półeczkę wspomnień.

Jak klejnocik, jak jaśniejącą od wnętrza perełkę.

Przyda się ....

 

 

Osoby o nadmiarowo zmiennych nastrojach pewno będą wiedzieć, o czym piszę. Osoby z (prawie) syndromem maniakalno-depresyjnym.

Jak w astronomii - jest apogeum i perygeum, afelium i perihelium.

Jak w matematyce - wahania nastrojów są jak sinusoida o ostrych pikach, niby cykliczna sinusoida zagęszczona

Gdy szczyt - energią mogłabym obdzielić co najmniej dwóch posiadaczy ADHD. Doba ma wtedy 40 godzin, wszystko idzie jak z płatka, na wszystko mam czas i świat jest taki piękny. Spać się nie chce, a z palców same spływają na klawisze literki, wyrazy, zdania i ciągi myślowe.

Dołki, no cóż, są i dołki. Jakoś je przeżywam, nie zawsze świadomie. Bywa, że w fizjologicznym odrętwieniu. Jedynym świadomym czynem jest wtedy wycieranie zasmarkanego nosa i zapłakanych oczu.

Ale najgorsze są te zjazdy w dół. Czarna, przerażająca czeluść otwiera się przed stopami i dna nie widać i spadek coraz szybszy.

 

Wtedy wyjmuję ze szkatułki pamięci te drobne zdarzenia. I oglądam. I wspominam. I uśmiecham się.
... i zapominam o czekającej/chyhającej czeluści, co zębatą krawędzią koło stóp się rozpoczyna. I, bywa, acz rzadko, że uda mi się dołek przeskoczyć, przelecieć nad nim na perłowej smudze pięknego malutkiego wspomnienia.

 


Zdarzenia bywają różne.

 

Na przykład takie :

Dzwonek domofonu.

- Halo, pomoże mi pani? Mam zostawić dla sąsiadów paczkę z psią karmą, ale ich nie ma w domu.

Oczywiście, dla zwierzaka znajomego wszystko. Wpuszczam kuriera.

Ale na ekranie podpisuję się w lekkim stuporze.

Paczka jest oooogromna i waży z 15 kilo.

A Atos jest szczupłym jamnikiem.

 

 

Albo to:

Jechałam rowerem, daleko od domu. Ze śmiechu aż rower musiałam zatrzymać. Czy ci, co stawiaja reklamy, to już zupełnie nie myślą? Skojarzeń nie mają ?



 

 

Albo gdy nabzdyczona, wrogo patrząca, brzydka, tłusta i zaniedbana urzędniczka w Dzielnicowym okazuje się być istotą niebiańską, co nieba interesantowi namolnemu przychyla. Uczynna, pomocna, wszechwiedząca i podpowiadająca jak szybciej i sprawniej i mniejszym kosztem załatwić sprawę. I ma taki olśniewający i uroczy uśmiech. W ogóle - anioł w ludzkiej postaci.

 

 

Albo gdy intensywnie i ogniście mnie podrywa młodziutki policjant, co zgłoszenia od pokrzywdzonych spisuje w komendzie. Przyjmowałam jego awanse w osłupieniu, niezdolna do warknięcia czy powstrzymania. On nie dość, że młodszy od mojego syna, to jeszcze młodszy od córki!!! Gerontofil?

 

 

Albo to:

Straż pożarna zaparkowała mi niedaleko od domu. Nie miałam nagłego zatrzymania serca ze strachu. Nie do pożaru przyjechali.

To wozy strażackie sprzed 100 chyba lat. Sikawki antyczne. Śliczne!



 

 

Albo niedowierzający chichot Staśka, gdy mu wiewiórka po rowerze i nogach skakała. I delikatnymi pazurkami leciutko dotykała dłoni zaciśniętych, orzeszków namolnie szukając. Po mnie też skakała . . rany! jakie delikatniutkie łapki, jakie to leciutkie zwierzątko!


 

 

Albo widok młodej rodziny na spacerze z małym dzieckiem w wózku. Szczupła dziewczyna miała piękny, gruby i długi koński ogon w rdzawym kolorze, za łopatki jej sięgał. A młody, barczysty tata miał ... naprawdę! daję słowo! ... miał gruby i lśniący czarny warkocz, sięgający do połowy zgrabnych półdupków. Natychmiast przed oczami miałam tego młodzieńca nagiego, otulonego tylko płaszczem rozpuszczonych włosów......

 

 

Albo taki napis.


Bo wiecie, co to jest i gdzie jest Lesznowola ? To kilkudziesięciodomowa wieś pod Grójcem, obok jeszcze jest Chudowola. I bank (banczek raczej, hihi) stamtąd tu próbije ... ? mają tupet!

EDIT z powodu Milly, bo mi uświadomiła, że siedziba banku w Lesznowoli wygląda jak pałac , że to bardzo bogata gmina. Wiec filę swoją zainstalowali w stolicy, w nowiusieńkim biurowcu.

 

 

Albo nad Bemowem nagły błysk białości w przedburzowych chmurach. Szybowiec długoskrzydły, co złapał gdzieś między chmurami promienie słoneczne.

Albo brzuszki samolotowe przy Okęciu. Gdy przeleci duży samolot, to chwilę później powietrze szeleści i klaszcze z pospiechu, wypełniając posamotolową przestrzeń. Odjazdowe wrażenie!


 

 

Albo chichot z psikusów, jakie płata Wujek Gógiel.




 

Albo męskie oczy w przedświcie.

Albo kąpiel w pianie z bąbelków z bąbelkującym szampanem w długim kieliszku

Albo satysfakcja z wejścia na budowę Mostu Północnego, woda pod nogami, a barierek to jeszcze nie ma.

Albo rowerowa adrenalina buzująca w żyłach. Po ukończeniu jazdy o szarówce ruchliwą wielce wylotówką z Warszawy . .  te pędzące przed siebie TIRy...


Albo zastygnięcie w zachwycie i nagłym braku tchu, gdy patrzę na panoramy mojego miasta.


stadion nad drzewami Saskiej Kępy



widok na Centrum, z mostku łączącego Pola Mokotowskie



zachodzące nad miastem słońce, gdy wracam z rowerowej wycieczki


 

 

Szkoda tylko, że czasem perełki wspomnień nie wystarczają ......



ps vitaliowo

jem grzecznie, owocowa + MŻ

roweruję od poniedziałku codziennie (66,5 + 27 +51), dziś też powinnam na trochę się wyrwać

waga wciąż powyżejpaskowa, ale niewiele, bo cóż to jest 30 deko w obliczu wieczności?

 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.