nie składam życzeń, tylko rozpoczynam odliczanie
wagowe odliczanie
20.12
| 57,80 |
21.12 | 57,10 |
22.12 | 57,20 |
23.12 | 57,60 |
24.12 | 57,20 |
ciekawe, ile mnie będzie przed sylwkiem, przed samym wyjściem
kuchennie świątecznie jestem ok
pozostało mi zrobienie kutii, składniki już mam pokrojone, posiekane, ugotowane, tylko wymieszać, doprawić i cześć
może nawet zdążę jeszcze położyć sobie kolor na urośnięte kłaczyska
zamiast życzeń - kawałek listu do Świętego Mikołaja:
... chroń przed chłodem i zamiecią drogi Mikołaju Święty
baloniki przynieś dzieciom, starszym zabierz mankamenty
niech się ludzie dogadają,
daj im łezkę szczęścia w oku,
... a tym, którzy jej nie mają - daj na święta ŚWIĘTY SPOKÓJżeby nie było, że to ja tak ładnie potrafię
o nie!
to jest
kawałek z Karpia Trójkowego z 2002 roku wygłoszone specyficznym głosem Manna
słucham w pętelce i wciąż mam mokre oczy
Nie ma mocnych na przyciąganie płci
Nie ma mocnych na przyciąganie płci.
Wali jak obuchem, niezależnie od okoliczności.
Nie patrzy na status, na okoliczności, na wiek.
Wśród moich współpensjonariuszy na rehabilitacji na Szaserów - najliczniejszą grupą są osoby w podeszłym wieku. Częstokroć schorowane, słabo się poruszające, widać, że pewno rodzaje ruchów sprawiają ból. Razem się leczymy, razem wyciskamy poty i łzy na gimnastykach, razem szczękamy zębami na krio. I nawiązują się bliższe znajomości, przyjaźnie, ludziom się otwierają serca i usta, wygrzewają dusze w przymusowej ale i codziennej nie_samotności.
I zaczynają grać hormony. Bo ubranie niekompletne, bo czuć pot, bo się o siebie wciąż ocieramy. Bo jesteśmy dla siebie uprzejmi, bo nie ma zadrażnień ani pola konfliktów.
U tych najstarszych efekty hormonów widać najbardziej. Pan pani przyniesie kawkę z maszyny, pani panu poprawi czułym gestem kołnierzyk od dresu, inna pani z innym panem zawsze pogrążeni w szeptanej rozmowie między zabiegami, jakąś para od kilku dni wciąż razem spożywa drugie śniadanie przy stoliku koło recepcji.
Kończyłam się dziś ubierać po zabiegach. W przebieralni jest szerokie lustro, wysokie od sufitu do podłogi. 3 kobiety koło siebie stoją i się malują_poprawiają_czeszą. Drzwi się z impetem otwierają i prawie wbiega malutka srebrnowłosa dama, żwawa osiemdziesiątka na karku, jak nic. Poprawia koraliki i głośno domaga się jak najszybciej miejsca przed lustrem.
Poprawia usta, przeczesuje włosy i z torebki wyciąga mascarę. Osiemdziesięciolatka?! Mascarę!!! A za jej plecami rośnie trochę zdumiona cisza. Odwraca się i przeszczęśliwa wyjaśnia.
- Ach, bo wiecie moje panie. Dzisiaj wychodzimy stąd razem i będziemy razem między ludźmi . .. muszę wyglądać lepiej . . żeby chciał być ze mną dłużej . ..
I urywa gwałtownie!
A na szyje i policzki wypełza jej wiśniowy rumieniec zażenowania. I wciąż ma szczęście w oczach.
Ps
Waga PP
czyli Prawie Paskowa
znaczy dzisiaj była IP, czyli Idealnie Paskowa, ale na temat średniej z ostatnich 14 dni to się nie będę publicznie wyrażać
zresztą, do dzisiaj nie wiem, skąd to nagłe przybranie ponad 2 kilo było, dlaczego tak długo trzymało..
paska na razie nie zmieniam - nie warto, bo zaraz się zacznie ulewa grudniowych smakołyków .. . . dzisiaj przełykałam gwałtownie ślinę, przygotowując barszcz czerwony .. gdy sobie wyobrażałam jego smak ostateczny i smak pływających w nim uszek z prawdziwkami i kwaśność płynu i ostrość pieprzu i nutę surowego czosnku
o łał
o łał i o christe - ale jak mnie bolą moje ostrogowe pięty !
aż łzy przełykałam w kabanie, co do domu wracał wczesną nocą
o 21:45 w galerii-reduta mialam zawroty głowy
bo cały dzień o dwóch kromkach chlebka pachnącego staripolskiego z masłem i okruszkami dor-blu, i jednym pomidor3m z serem owczym i sałacie
bo mi sie słabo z głodu z zrobiło
z głodu!!!!
nie miałam czasu jeść
nie miałam kiedy jeć !
he he, zapomniałam jeść!
poszłam do maka, jest przy zachodnim wejściu do tej galeryi
zażyczyłam sobie małe fryty z keczupem
8 toreb zakupowo-prezentowych zarzuciłam na fotel pobliski\
i DELEKTOWAŁAM SIE CIEPŁYMI FRYTKAMI
ten smaczek!
to ciepełko!
ta chrupkość na kłach!
smak soli i gęstosć keczupu....
... a gdy do dom dotarłam, to usiadłam w przedpokoju i.. siedziałam]
i ciut płakałam
z bólu'
ale i z ulgi, ze to przedostatni dzień przedświąteczny nogowy
rany, te pięty przywołują myśliniemalze samobójcze
człowieka zdrowego NIE POWIINNO TAK BOLEĆ
PS
sorry za literówki
ale nie dosc, ze obcy i stareńki komp
to jeszcze ciemno i klawerki nie widzę
ps 2
KABAN - to młodzieżowe........ znaczy rówieśników mojego potomstwa..
zwyczajowe określenia AUTOBuSÓW WIECZORNYCH I NOCNYCH
busy komunikacji miejskijej
przybyło mnie ... od wdychania powietrza, taaaak,
to jest najbardziej prawdopodobne
ponad 2 kilo jest mnie więcej
w około 10 dni
i nie, to nie jest chwilowe zaleganie w jelitach
i nie, to nie jest przybranie wody
i nie, nie jest to skutek jedzenia, kompulsów, obżerania
ja już nie potrafię jeść za dużo, żołądek w sobie za dużo nie pomieści
ja juz nie potrafię jeść za kalorycznie, bo mnie wtedy mdli i niemalże uszami nadmiar wylatuje.. znaczy - by wylatywał
nie mam pojęcia, co mi jest
nie utyłam od obżarstwa
nie utyłam od leków
chyba "utyłam" od oddychania powietrzem !!!
(przypominam uprzejmie, że tlen, ten z powietrza, jest niezbędnym czynnikiem spalania, ergo-trawienia, ergo - przerabiania żarcia na masę ciała))
przybyło mi się? trudno....
olewam to szczodrym sikiem, z wysokości H łamanej przez sitko
przybyło?.. trudno, najwyżej guzik w portkach przesunę, a w sylwestra ząłożę sukienkę-lejbę lub spódnicę na gumce
roweruję, czemu nie? ... w ostatni tydzień 49 km z ogonem
(gdyby mi ktoś kiedyś powiedział, że będę jeździła w grudniu i przy takich temperaturach, to bym serdecznym śmiechem zabiła)
sprzątam przedświątecznie, czemu nie? już cała podłoga wyszorowana, ręcznie klepeczka po klepeczce, i wszystko wzdłuż słojów drewna
żeby mi umysł nie popodał w wariactwo i w rowymaryjańskie sie nie zagłębiał - córce mebel zrobiłam, piękne zgrabne nowe biureczko, kolorystycznie pasujące do jej pokoju
ale gdzieś straciłam pasję
robię to wszystko, bo trzeba, bo należy, bo obiecałam, bo powinnam
ale płaczę nocami z niepohamowanego smutku
i jeszcze, cholera, stopy mnie bolą
psieję i kapcanieję
i nie zamierzam nic z tym robić
vitaliowo jest do kitu, bo przybywa mnie,
powolutku, ale systematycznie
waga mnie nie lubi
gorzej, moje ukochane dżinsy też mnie nie lubią
wiem, co jem i wiem, ile jem - i ten regularny wzrost jest dla mnie zagadką, bo jest bezpowodowy, daję słowo
już mniej jeśc nie będę, o nie!
dziwne to, nabierać ciała przedświątecznie na nie końcowogrudniowo
sportowo jest do kitu
bo ani roweru ani odśnieżania
znaczy rower jest, czasami, ze 2 lub 3 razy w tygodniu
ale to tylko drobne pitu-pitu, bo powyżej 80 minut marznę w oddalonych od kadłuba końcówkach i żadne sztuczki ubraniowe mnie nie chronią
poza tym najzwyczajniej nie lubie jeździć w zimnie, nie lubie stawać co chwila i (z powodu pędu zimnego powietrza) wycierać pociągającego nosa i załzawionych oczu
a śniegu nie ma..... czy to w ogóle zima jest?
ruchowo też jest do kitu
- znaczy ta rehabilitacja barku coś mi zaczyna dawać, mam ciut odrobine wiekszy zakres ruchu, och, agrafki na plecach z prawą rękę w górze to już w życiu nie zrobię, ale ewidentnie zmiejszył sie przykurcz.. tylko że dalej boli
- a co do stóp .. no cóż, pierwszy raz w życiu nie dają mi przyjemności przedświąteczne włóczenia się i patrzenie na ludzi .. . bo cały czas myśle o stopach, jak stanąć i czy moge przez krawężnik przeskoczyć, bo wciąż sie urażam i wciąż mamroczę pod nosem barwne słowa budowlane, bo nie mogę podbiec do autobusu . .. i cały czas odczuwam wspólnotę doznań z Andersenowska małą syreną.
jak stara schorowana babina przysiadam coraz cześciej na publicznych ławkach, siadam i sapię z bólu
umysłowo
och, to już w ogóle do kitu
nie mam ZUPEŁNIE weny, poszła sobie w siną dal
nie dość, że nic nie piszę, to jeszcze w głowie mi sie nic nie kłębi, żadne tematy, żadne zdania, null, pustka twórcza
i nawet nie odczuwam braku myślenia
tylko trwam i tyle
nawet nie chce mi się grać w gry komputerowe, żadne smoki, zagadki, przeciwnicy, ninja, skarby, nie cieszy nic
ale przynajmniej nie płaczę, nie zalewam się depresyjnymi łzami, nie wymagam pocieszania, nie biorę tableteczek głaszczących zwoje mózgowe
nawet zbliżanie się świąt mi wisi
to pisałam ja - skapcaniała, zpsiała i zobojętniała j.
trochę się poddaję
powoli, ale na wielu frontach
proszę: trzy wybrane fronty, jeden z nich cholernie ważny
vitaliowo
bo pasek przesuwam rosnąco, aż do poziomu ponad 57
.... nie wiem, czemu mam zawdzięczać ten wzrost, bo wiem, co i ile jem
ale trudno, przedtem radośnie chwaliłam sie piątkowymi wynikami, średnią tygodniową i opadającą linią trendu, więc teraz elementarna uczciwość wymaga, bym się do porażki (być może chwilowej) przyznała
zdrowotnie A
od kilku dni jestem przez 4 godziny w szpitalu, nazywa się to dzienny oddział rehabilitacyjny, codziennie do końca grudnia mam zabiegi na prawy bark . . pisałam kiedyś, że on nie do końca jest ruchomy, że bigos w garnku mogę mieszać tylko stojąc na stołku, bo wtedy jest inny kąt ramię-bark, że mam kretyński kłopot z otwieranie butelek gazowanych, że hantlami nie pomacham, że okna myję na raty... takie tam, średnio bolesne, ale w codziennym życiu dosyć upierdliwe
i po kilku dniach rehabilitacji mam coraz większe wrażenie, że te zabiegi to w większości tylko szamańskie sztuczki, te wszystkie lasery, jonoforezy, ultradźwięki . . że za mało jest rehabilitacji ruchowej, czysto fizykalnej .. . że to mi nie pomaga
zdrowotnie B
wczoraj odebrałam wyniki rentgena stóp, tego, co panu rentgenowemu na życzenie machałam paluchami
w ciągu niecałych 7 miesięcy moje ostrogi piętowe urosły tyle, co niejednej (bo to głównie babskie schorzenie) przez 2 lata i by nie urosły
- a ja się dziwiłam, że coraz mniej mogę chodzić!
- a ja się dziwiłam, że po 6 godzinach miejskiej bieganiny, dnia następnego chodzę jak pokraka
za następne pół roku, jeśli osrtogi będą dalej w tym tempie rosły, to nie będę mogła chodzić ............
kur&^$a!!!! ja nie będę mogła chodzić!!!! ja?????
ja będę unieruchomiona???! ja????
mało miałam niefartu przez ostatnie 9 lat???
mało mnie los jeszcze doświadczył??
nie może sobie jakiejś innej wybrać ofiary???
straciłam/odebrano mi/wyrzekłam się dawnych życiowych pasji i namiętności, w zamian pokochałam sporty, to wspaniałe poruszanie się, ten wiatr rowerowy we włosach i ten szum krwi rozgrzanej w uszach - i to teraz TEŻ ma mi być odebrane??? teraz mam być niechodząca????
pd wczoraj wieczorem - w osobistym dołku znalazłam sie pod jego dnem, nawet nie mam ochoty skrobać od spodu
działania naprawcze
nie roweruję, bo pada wciaż deszcz
zawiewa czasami tak, że deszcz pada od dołu . . . albo z dowolnego boku
w ramach nie_utopienia sie osobistym rowie marjańskim nabyłam 2 najnormalniejsze najtańsze świńskie parówy, zeżarłam jedną z keczupem
i jeszcze nabyłam pasztetówkę w naturalnej kiszce, zjadłam odrobinę
i jeszcze nabyłam kawałek nieduży naturalnej tłuściutkiej kaszanki, to na jutrzejsze przedpołudnie
wiem, że to wszystko nieekologiczne, niezdrowe i niedietetyczne
ale, cholera, przecież od tego nie umrę !
wręcz przeciwnie, smaka może jakiegoś przyjemnego poczuję
waga lekko ponadpaskowa
trudno
korzystałam dzisiaj z państwowej służby zdrowia
pani doktórka wypisała mi bez smęcenia wszystkie skierowania, co chciałam
naprawdę!
z rentgena stóp-ostróg od razu, naprawdę!, mogłam skorzystać
i była chwila satysfakcji :
pan technik rentgenowy miał przede mną dwie mocno starsze panie, jedną mocno nieruchawą i sapiącą, mojego wzrostu, a wagi co najmniej podwójnej, może nawet potrójnej
najpierw zdjęcie obu stóp od góry, zrobione bez zastanowienia
potem miały być obie stopy en face
powiedział, że woli dawać mniejszą dawkę promieni i zamiast robić każdą stopę oddzielnie, to czy potrafiłabym usiąść i przed sobą umieścić nogi, delikatnie złączone palcami i piętami
odruchowo podciągnęłam na udach obcisłe portki i szybko zrobiłam, jak sobie życzył
- o boże, ale pani wygimnastykowana!
- ja ? .....
- a może pani pomachać dużymi paluchami ?
mogłam, czemu nie . ..
a potem podał mi pomocną dłoń, gdy złaziłam ze stołu
to, nagle i ewidentnie, była męska dłoń, podana dla elegancji, a nie - żebym się nie wypierdzieliła na podłogę
starczyło mi tej frajdy/satysfakcji na jakieś pół godziny
wysikałam i dupa
znaczy wysikałam spuchnięcie
serderlków paluszkowych nie mam, za to z powrotem posiadam zmarszczki śmiechowe
tylko ta waga, podła istota !
wysikałam? wysikałam!
to czemu ona wciąż jakieś wredne górne stany ponadpaskowe pokazuje????
przecież pasta kawiorowa i ser gorgonzola, taka rozlazła, do wyjadania łyżką, to przecież to nie waży tyle, co mi wagowo przybyło?
a innych dietetycznych przewinień nie było!!!
nie rozumiem tej mojej szklanej wagi
nie roweruję, bo mokro
nie roweruje, bo wietrznie
czekam na śnieg!
bo wtedy znowu wyjdę nocą na moje społeczne/sąsiedzkie odśnieżanie i będę miała i satysfakcję oraz siłownię i saunę za friko
od kilku znajomych vitalijek dostałam prośbę o wspomożenie, o motywację, o kopa, o wsparcie, o ..
tylko że ja nie potrafię
nie teraz!
bo kto mi pomoże, gdy przed sobą widzę dołek, przy którym Rów Mariański to pikuś ... no dobrze, niech będzie - Pan Pikuś
czwartkowym porankiem widziałam 57,9
chciałabym mieć ten dołek z powodu wagi
niestety, on inny
szlag...
o tym, jak NIE zostalam samochwałą
Miałam się dziś przechwalać i z
ledwo ukrytą satysfakcją oczekiwać okrzyków zachwytu i zazdrości
Miałam opowiadać o
wystających obojczykach, i o żebrach, na których można grac. I o tym, że jak leżę
na plecach, to nie dość, że mam prawie płaski brzuszek, ale że nawet mi kości
biodrowe prześwitują. I o narzekaniu Pana i Władcy, że się o mnie potłuc można
(hehe, sam chciał! sam chciał! nikt go nie zmuszał…)
I jeszcze się miałam chwalić
codziennym rowerowaniem. Że nawet jak wiatr wiał, taki, co to z siodełka
zrzuca, to się oślo zaparłam zadnimi łapami i twardo jeździłam.
I z samozadowoleniem
miałam opowiadać o odzyskanej wstrzemięźliwości jedzeniowej. O tym, że wczoraj
zrobiłam wspaniałe kluchy, takie z roztopionym serem Dor Blue i Lazurem, i
sosem ze śmietany i szpinaku. I że najbardziej przy gotowaniu to wyjadałam ten
pachnący wniebogłosy szpinak, taki liść brałam, wydłubywałam z wody, nawijałam
jak spaghetti na widelec i skubałam, parząc sobie wargi. I tak się tymi liśćmi
objadłam, że już na nic nie miałam ochoty. Porcję kolacyjno-obiadową, z nimi, zjadłam taką jak dla chorego przedszkolaka, albo wróbelka.
I miałam się chwalić odzyskanym
widokiem wagowym, bo znowu paskowo i podpaskowo.
Miałam się chwalić,
cholera . . .
Zaspana, bez okularów, weszłam
na wagę. Co?! Nachyliłam się z niedowierzaniem, wypinając gwałtownie cały tył ku
Panu i Władcy. Ach, nie dość, że mu się ten tył nagle bardzo spodobał spodobał,
to jeszcze musiał furię, syczącą i warczącą na wagę, uspokajać.
Jakiś czas później znowu
weszłam na wagę. No taaakkk, poranny widok nie był złudzeniem.
I niemożność zaciśnięcia
dłoni też nie jest złudzeniem. I spuchnięte powieki, i piekące usta, i twarz
bez ani jednej zmarszczki, nawet śmiechowych przy oczach nie widać. I nie są złudzeniem stopy niemieszczące się w pantofelkach.
Na wadze ponad 58 kilo.
Spuchłam przez noc ponad
półtora kilo... wody... czegoś... a przecież sikałam!
No nic, wygrzebałam słoik
z pokrzywą, pierwsza porcja już zaparzona. Ależ to wyjątkowa ohyda!
nie lubi tego bardzo
moja waga nie lubi:
- nie lubi nocnego nocnego zażerania się snikersem przekąszanego jabłkami
- nie lubi wyjadania resztek zapiekanki, gdy wszyscy już skończyli obiad
- nie lubi dwóch pełnowymiarowych śniadań dziennie
ukarała mnie nieprzyjemnym widokiem na wyświetlaczu
wczoraj ociupinkę ponad pasek
dzisiaj sporo ponad pasek
nie upublicznię widoku, bo mi łyso i guuupio
jednak MICHA JEST NAJWAŻNIEJSZA
bo ani rower, ani skrobanie ściany z emulsyjnej, ani akrobatyka międzypłciowa - a wszystko na maxa, wyczerpujące i satysfakcjonujące - nie powstrzymało wzrostu