Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka

O mnie

Jestem internetowe zwierzę, od bardzo dawna. Pierwsze komputery własnoręcznie sobie składałam, tak zwane klony ajbiema. Czytywałam kiedyś namiętnie fantastykę, teraz jakby mniej. Lubię wyprawy rowerowe, baseny z nie za zimną wodą, żeglowanie po Cykladach, koszenie trawnika.... Ach, i jeszcze - byłam kiedyś, przez 3 lata, Pierwszą Damą polskiego Tomb Raidera. ______________________
_____________
Mam pamiętnik otwarty dla wszystkich. Nie ma potrzeby zapraszania mnie do znajomych. Jeśli ktoś chce mnie czytać i śledzić na bieżąco - to wystarczy dodać do ulubionych pamietników. Bo wśród vitaliowych znajomych chcę mieć tylko prawdziwych ZNAJOMYCH.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1816567
Komentarzy: 19150
Założony: 16 marca 2009
Ostatni wpis: 15 lutego 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
jolajola1

kobieta, 62 lat, Warszawa

158 cm, 63.10 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: w wiecznej pogoni za stabilnym 55

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 stycznia 2014 , Komentarze (9)

oni - to znaczy moja waga i mój rower
wystarczyło trochę porowerować po śniegu, by waga zaczęła spadać
jeszcze dzień a może trzy i wrócę do stanu przedświątecznego
i to zasadniczo bez żadnej "diety"


uzmysłowiłam sobie, że przecież ja od lat już nie stosuję diety!
w 2009 roku znalazłam vitalię, w ciągu kilku kwartałów nauczyłam się w nowy sposób jeść i tak sobie trwam do dzisiaj
owszem, mam 2 razy do roku wagowe przybytki poświąteczne, miewam też przybytki powakacyjne - ale to są w pełni świadome skutki pozwolenia sobie na smaczliwe prawie obżarstwo
miałam napisać coś jeszcze, ale mi wena uciekła, coś ją spłoszyło



ps.
Jasiek wczoraj miał scyntygrafię kości, wyniki są lepsze niż w grudniu, znaczy przestaje cholerstwo w miednicy mniejszej naciekać na kości biodra
na pojutrze ma zaplanowaną tomografię całego człowieka z szczególnym uwzględnieniem jamy brzusznej, płuc, miednicy
prawdopodobnie po tomografii zostanie w szpitalu, bo wyniki krwi są bardzo słabe i bedzie miał znowu toczenia krwi i tych tam krwiopochodnych
je normalnie, nawet po chemii nie ma mdłości, układ pokarmowy nie wariuje, może niedługo przekroczy 50 kilo
z głowy przestały mu włosy wypadać, jedno oko jest bez brwi i rzęs, drugie ma jeszcze rzęsy
ale najbardziej go dołuje, że (dojrzewający chłopak) stracił wszystkie "męskie" włosy z nóg i że ma krocze i tyłek znowu gładkie jak u niemowlaka, wciąż się o to złości

15 stycznia 2014 , Komentarze (11)

nie chudnę
nie tyję
rowerem jeżdżę, 172 km w tym roku
choinka jeszcze stoi nierozebrana

nic ciekawego

9 stycznia 2014 , Komentarze (15)

Otulona spokojem. Owinięta w delikatny poświąteczny przybytek wagowy. Bez napinki, bez stresu, kroczkami mniejszymi niż małe, wyrzucam z siebie te nadmiarowe cyferki. Ale nie mam żadnej motywacji, nic mnie nie goni. Bo, prawdę powiedziawszy, moje ciało w ubraniu bardzo dobrze wygląda w tej wadze.

Schody zaczynają się, gdy ubranie zdejmę. Najpiękniejsza bielizna nie przesłoni sterczącego brzuszka ani fałdek tłuszczu na żebrach...

 


Sylwestra miałam nudnego. Czas chyba zmienić sylwestrowe towarzystwo.

Ale Pan i Władca powiedział, że moja mina zrekompensowała mu cała nudę. Że jeszcze ani razu w życiu nie widział mnie tak zaskoczonej i publicznie na zaskoczeniu przyłapanej.

Albowiem... Albowiem!

(a było to tak)

Z sąsiadem naszych przyjaciół widujemy się sporadycznie od 8 lat, może z 5 razy przez te lata. Artur z żoną. Wczesnym wieczorem sylwestrowym padło zdanie "Zięciowie zaraz przyjdą". Ksywka jak inna.

Godzina druga była, może bliżej trzeciej. Zażarta, acz z lekka napita dyskusja o narzędziach pedagogicznych, jakie mają nauczyciele. Albo mieli. Zła pani od śpiewu (podobno teraz tego przedmiotu nie ma) mogła oceniać tylko umiejętności wokalne i uczestnictwo w szkolnym chórze. Dobra pani od śpiewu nie wykluczała beztalenć muzycznych, oceniając też wiadomości książkowe o muzyce czy recytowanie textów hymnu czy innych Prząśniczek. Zła pani od wuefu i dobry pan od wuefu. Kretynka biologia i genialna matematyczka. Nauczyciel obrzydzający daną dziedzinę do końca życia. Pedagog, który uczył piękna swojego przedmiotu.

Ponieważ spora część gości sylwestrowych, 5 osób, chodziła do jednej szkoły, oczywiście padł przykład Szczęki, jako niedościgłego wzoru pedagoga.

Inżynier budowlany, rzeczoznawca : Dzięki Szczęce mogę się dzisiaj zachwycać poezją.

Gruby Artur : Mnie nauczyła robić notatki. Teraz robię najlepsze notatki powykonawcze.

Ja : bo Szczęka to był przypadek wielkiego geniuszu pedagogicznego w malutkim ciele. Nawet na obozie wędrownym po 8 klasie. .

Artur : A Ty skąd ją znasz? Jak możesz ją znać, jak ja Ciebie nie pamiętam.

Gospodarz : Przecież oboje was uczyła i mnie.

Artur : Ale w 253 miała tylko 2 wychowawstwa, z tego pierwsze z klas łączonych z 230.

Ja : Przecież wiem, ja przyszłam z 230, po 6A.

Artur: Ja też, po 6 B.

Gospodarz : Które wy jesteście roczniki.

Chór dwuosobowy : Sześćdziesiąty drugi.

Artur: Ale ja nie pamiętam!

Gospodarz: Bo Jola miała troszeczkę inne inicjały. Nie S tylko Ś.

Artur: Ty też byłaś w 7C? ... Jolcia?!

Ja : Zaraz! Artur?! Artur ... Zięć!?!!!!!! Myślałam że Zięć to ksywka.

 

A potem na czas jakiś wpadłam w osłupienie, stupor. Nieruchomo przy stole, ręce zakrywają pół twarzy i tylko ogłupiałe oczy latają na boki.

A w głowie majaczy, że Artur miał w siódmej klasie największe stopy. I że była pani Zięciowa, postury imponującej, a nie było pana Zięcia. I że z Arturem i z Jackiem Matuszczykiem pobiłam się okropnie w szatni, i to wtedy pierwszy raz wezwano mnie na dywanik u dyrektorki szkoły. Za chuligaństwo, mogłam nie bić chłopaków tak brzydko.

 

W domu, nad ranem, po powrocie - spać oczywiście nie poszłam. Wzorem Alicji od Chmielewskiej, w zdjęciach i materiałach fotograficznych mam perfekcyjny porządek. Odszukałam 2 albumy z białoczarnymi zdjęciami z tamtego okresu. Odszukałam w pamięci dziecięce twarze. Dyskoteki klasowe, wycieczki prywatne, łażenie z psem po drzewach, gitara, okupowane szkolne schody, jedna prywatka...

Zasnęłam nad tymi albumami.

 

 

 

PS.

Jasiek, jak przedsylwestrowo trafił do szpitala, to cały czas tam jest. Powikłania po chemii to było uaktywnienie bakterii Coli z układu pokarmowego, kłopoty brzuszne i zajęte zakażeniem oczy. I temperatura szybująca ponad wszelkie wyobrażenie. W domu byłaby nie do opanowania.

Długo trwała antybiotykoterapia. Powikłania zniknęły.

Od wczoraj znowu duża chemia, wyjdą do domu najwcześniej w sobotę.




ps 2.

8 dni nowego roku minęło

z tego 5 dni rowerowych

nawinięte na opony prawie 83 kilometry

zimy nie ma, hulaj dusza!! (rowerowa)



31 grudnia 2013 , Komentarze (22)

A dokładniej - zabrakło 85ciu kilometrów, bym w 2013 przejechała zakładany rowerowy dystans. Obwiniać o to mogę tylko swoje chwilowe niechciejstwo i występujące sporadycznie lenistwo.

Rok kończę z cyfrą 4415,2 na liczniku

Ehh, żeby mi się tak chciało robić jak chce mi się chcieć!

 

Kalorycznie też nie najlepiej.

Niby jest spalone sportowo prawie 127 tysięcy kilokalorii, ale to jednocześnie jest najsłabszy wynik od 2010 roku. No, może tu jestem usprawiedliwiona. Bo rowerowy sezon dla mnie rozpoczął się dopiero po zamieci śnieżnej w Wielkanoc, a z kolei w grudniu nie było ani jednego odśnieżania ulic w czynie społecznym. Dziwny rok.

 

Ostatnie pół roku to przybytek wagowy w granicach 3 do 5 kilo. Trzymałam odchudzoną wagę przez ponad 4 lata z maleńkimi wahaniami, sezonowymi. A tu nagle po powrocie z tegorocznych żagli waga urosła i spadać nie chce. Nie, żebym całkiem była bez grzechu, ale coraz bardziej dopuszczam myśl, że to po prostu zewnętrzny objaw zmian hormonalnych i enzymatycznych związanych z  wiekiem. Może?.


Zakończenie roku jak najbardziej rowerowe.

- wczoraj prawie 28 km

- dzisiaj ponad 12 km

Wracałam wczoraj przez błonia Koszyka Narodowego. Próby muzyczne na wielkiej scenie, bo tam dziś koncert. I próby iluminacji na zewnętrzu Koszyka, złapałam moment ...

 

 

PS. Jasiek od niedzieli rano znowu w szpitalu. Mocne powikłania po kolejnej chemii. Jest tak niedobrze, że dzisiejszej nocy znowu wylądował w izolatce. Znowu toczenia krwi, znowu kroplówki. Temperatura co spadnie do 38, to za godzinę skacze ponad 40 i tak siedzi.

Siostra i szwagier mają Sylwestra na oddziale. Psiakostka.

29 grudnia 2013 , Komentarze (14)

ostatnia czekoladka z ruskiej bombonierki zjedzona
ostatnia szklanka kompotu wigilijnego czeka na stole przy choince
nie ma kutii, słodki mak też wyjedzony
ostatnia porcje grzybowej z łazankami wczoraj Pan i Władca zjadł
a córczę ostatni kawałek karpia smażonego na maśle
na dnie majonezowego słoika zostało odrobinę Winiarskiego, ale solennie obiecuję, że go dziś wykończę


w piątek Masa Krytyczna, z dojazdem w te i we wte 30 kilometrów
vitalijkę jedną spotkałam

w sobotę nieduża przejażdżka z Panem i Władcą, oboje wpróbowywaliśmy nowe termoaktywne ciuchy

dziwnie się jeździ z katarem, co parę kilometrów trzeba stawać i nos potężnie oczyszczać, bo cieknie

córczę dziś rano, w przedświcie, wróciło do Danii
chlip, chlip...


ps.
moja nadwaga poświąteczna wynosi 1,7 kilo
(nie jest to woda i nie jest to zawartość jelit)
ale też nie jest to ilość do załamywania rąk, łatwo przyszło, trochę mniej łatwo pójdzie
phi!...



27 grudnia 2013 , Komentarze (12)

Wigilia – udana

Prezenty – były, trafione

Pełne brzuchy – są

Katar – mija

Sport w I i II dzień świąt – nieobecne, usprawiedliwione silnym przeziębieniem i katarem

Przybytek wagowy poświąteczny – oczywiście, że jest!

Stan lodówki – już ćwierć-pusty, dobrze czasami mieć żerte potomstwo

 

 

W Wigilię Pan i Władca kończył chrychać i prychać, ja zaczynałam smarkać i narzekać na głowę. Siostra zarządziła więc osobne kolacje wigilijne, Jasiek po chemii ma bardzo obniżoną odporność. Ale przecież przygotowania konsumpcyjne i prezentowe czynione były wspólne. Więc między naszymi domami krążyły ze 3 razy samochody z wiktuałami na podział i wymianę.

A przedostatnim pojechały moje dzieci z prezentami w wielkim mikołajowym worze i w mikołajowych czapeczkach. Z kolędą do drzwi zapukali. Potrząsając urwanymi patykami_rózgami szukali nieposłusznych dzieci. Potrząsając wypchanym worem  szukali grzecznych dzieci. Prezenty rozdawali z całym ceremoniałem. Jasiek tak się śmiał, że dostał czkawki.

Przecież że OCZYWIŚCIE, że moje dzieci dla niego takie przedstawianie zrobiły !!!

(prezenty "zwrotne" stamtąd dla nas też przywieźli)

 



Nie wiem, z czego się bardziej cieszę?

Z podręcznika do systemu W8.1 ? Wreszcie ten system przestanie być dla mnie wstydliwym kłopotem! Oby!

Z wielkiej rowerowej pompki? Półmetrowa jest! Stojąca! Pancernie niezniszczalna! Już nie będę musiała pompować opon pompką nożną i nie będą mnie przy każdym pompowaniu bolały ostrogi i rozcięgna podeszwowe. CUDNIE!

Z wyjazdu 3 dniowego do SPA na Mazurach? Dzieci albowiem zafundowały  nam takiego groupona .. .

Z ozdobnej kartki pisanej ręką Pana i Władcy „ kupon na nowy komputer, dowolny” . . . . ? bosze!!!! znowu sprawie sobie rakietę!!!! i wszystkie wypasione gry będą mi śmigać!!!

Z niedużej sterty książek?

Z ciuchów termoaktywnych na rower?

Z kosmetyków?

Z cudnej bielizny?

Z ….. ?

 

 

Prezenty prezentami, ale chyba najbardziej się cieszę, że to już któreś? któresnaste? kolejne święta bez rodzinnych kłótni.

 

24 grudnia 2013 , Komentarze (16)

w przed-wigilijny wieczór na Placu Zamkowym, na tle rozświetlonej choinki - rodzice robią zdjęcia dzieciom, dziadkowie wnuczkom, a ja mojej Pomarańczowej Be


po całym okropnie męczącym dniu i po przejażdżce dłuższej niż zamierzałam - wróciłam z oczyszczonym umysłem i zmęczonym ciałem
niespodziewanie czekali na mnie wszyscy: Pan i Władca, córczę specjalnie skróciwszy o kilka godzin jazdę na desce i absolutnie niezapowiedziany synalek
RAZEM UBIERALIŚMY CHOINKĘ
kot oczywiście też, od razu się zabrał za zjadanie lamety

ps vitaliowe
troszeczkę powyżej paska
spodnie noszę te szczuplejsze

ps zdrowotne
niestety, zostałam zarażona katarem
nie będzie w związku z tym wspólnej rodzinnej wigilii, za próg domu siostry nie ma wstępu żadna osoba pociągająca, chrychająca (hmmm, jak to sie pisze?)

22 grudnia 2013 , Komentarze (6)

ano tak:
Pan i Władca obrażony, bo sie niedostatecznie przejmuję jego chorobą. Ale ja nie mam czasu na pierdołki teraz!!!
Zatkał się syfon pod łazienkową umywalką. Błeeee, okropna masa zgniłozielona i czarnozielona, włosy jedynie były rozróżnialne i plastikowy kawałek prostokątny.
Przypaliłam 1/3 grochu do grochu z kapustą. Wczoraj wieczorem. A jeszcze dzisiaj mam wrażenie, że cuchnie.
A dzisiejszym porankiem się okazało, że zginęła pszenica. Nie ma i już. A przecież kupowałam!!!! Pamiętam!
Sparzyłam sobie wnętrze prawej ręki cytryną. Boli zaciskanie.


A teraz przedświąteczne farty:
Na rowerze znowu byłam. Miasto bajkowe.
Dzisiaj oprawimy i ubierzemy choinkę. Będzie błękitnie i bajkowo.
Waga poniżejpaskowa. Niedużo, jedną szklankę! Ale jest!!! I tyle mojej satysfakcji!

21 grudnia 2013 , Komentarze (11)

czyli perfekcyjnie paskowa
... po zejściu z wagi jakoś sympatyczniejszy wydał mi się świat


a poza tym...
- córczę pobyło dni kilka, pomalowało mi włosy, posprzątało swój pokój i ... i... i pojechała sobie . . na 3 dni, na deskę do Poronina
- na rowerze jeżdżę tylko komunikacyjnie
- wczoraj miałam 3 z serii falę uderzeniową, usta mam do krwi pogryzione z bólu
- znowu mam okres, po kwartalnej ponad przerwie znowu .. a już miałam nadzieję na całkowity koniec babodni
- Pan i Władca ma silne przeziębienie i mega katar, oczywiście, jako prawdziwy mężczyzna, umiera od tego, ehhhhh . .

19 grudnia 2013 , Komentarze (3)

las na balkonie wyrósł
na moim, u sąsiadów też
las choinkowy

porządki na finiszu
zakupy kolacjowigilijne rozpoczęte
córczę w domu

jutro ostatnia (na razie) fala uderzeniowa
dzisiaj wieczorem rowerowe spotkanie

vitaliowo - pól szklanki ponad pasek czyli może być
jakoś nie mam weny do pisania tu


© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.