Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka

O mnie

Jestem internetowe zwierzę, od bardzo dawna. Pierwsze komputery własnoręcznie sobie składałam, tak zwane klony ajbiema. Czytywałam kiedyś namiętnie fantastykę, teraz jakby mniej. Lubię wyprawy rowerowe, baseny z nie za zimną wodą, żeglowanie po Cykladach, koszenie trawnika.... Ach, i jeszcze - byłam kiedyś, przez 3 lata, Pierwszą Damą polskiego Tomb Raidera. ______________________
_____________
Mam pamiętnik otwarty dla wszystkich. Nie ma potrzeby zapraszania mnie do znajomych. Jeśli ktoś chce mnie czytać i śledzić na bieżąco - to wystarczy dodać do ulubionych pamietników. Bo wśród vitaliowych znajomych chcę mieć tylko prawdziwych ZNAJOMYCH.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1816691
Komentarzy: 19150
Założony: 16 marca 2009
Ostatni wpis: 15 lutego 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
jolajola1

kobieta, 62 lat, Warszawa

158 cm, 63.10 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: w wiecznej pogoni za stabilnym 55

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 listopada 2012 , Komentarze (25)

albo w jedzeniu tylko 2 razy na dobę
albo w jedzeniu tylko papek
jedzenie boli, poruszanie paszczą chwilami zamiera
po jedzeniu boli
obrzydliwy smak od lekarstwa zabija przyjemność jedzenia

albowiem mam suchy zębodół
pierwszy raz w życiu!
nie dość, że sama extrakcja była horrorkiem, to jeszcze powikłanie mnie musiało dopaść? musiało ?!
już dokładnie wiem, jak i którędy przebiega nerw trójdzielny twarzy, szlaki okropnym bólem naznaczone, od szczęki do wnętrza ucha

owszem, od wczoraj już leczenie, mam w sobie gąbeczkę z powoli uwalnianym lekiem, i nawet tabletki na noc nie wzięłam
leczenie może potrwać do 3 tygodni, czy to prawda??????


więc :
- siedzę sobie w osobistym słoiczku
- albo zwijam sie w malutki kłębek pod kocykiem i udaję, że mnie nie ma
- albo, jak teraz, oglądam na http://www.flightradar24.com/  jak leci nasz DreamLiner, wystarczy wpisać w lewy panel LOT9787
leci właśnie na Danią, może córczę mu pomacha ?


waga 56,9
wczoraj była większa
ciężko się odrabia straty



ale właśnie ból wraca, jeszcze do 11 wytrzymam i następną dawkę wezmę





ps!
ŁAAAAAAAAAAAAAAAAAA !!!
Dreamliner robił kółeczko nad warszawą i przeleciał mi dokładnie nad głową!!!
ta kolorowa linia to jest jego trasa


ACHHHHHH !!! kółka nad warszawą dwa wykręcił, dwa razy nad moją głową !


13 listopada 2012 , Komentarze (41)

waga już nie polikendowo okrutna, ale wciąż na alarmująco za wysokim poziomie
więc kontroluję paszczę . . znaczy, staram się kontrolować i zasadniczo do wieczora mi się udaje, potem jakby mniej

szczęka wciąż obolała, kość naruszona i zgodnie z zapowiedziami wyrwizęba wciąż opuchnięta . . ale nie wyglądam już jak ktoś, kto oberwał . .  dziąsło juz nie jest szeroko rozwarte, zaczęło się zasklepiać
hehe, w życiu tyle razy dziennie zębów nie myłam, nie dość, że po każdym posiłku .. . odkryłam, że pomasowanie szczotką dobrze robi na swędzenie wewnątrz ranki




******
nocą złapała mnie ciężka bezsenność
nie lubię
nie płakałam, nie rozpaczałam .. . tylko suchymi oczami gapiłam sie w ciemność . . i rozważałam, co mogłam z mamą zrobić lepiej, sprawniej, jak trzeba było postąpić, żeby jej ulżyć w bólu, jak leczyć, może szybciej do hospicjum, może łapówki, może....
wszyscy z mojej rodziny, oboje rodzice, siostra, szwagier, moje dzieci - wszyscy mają mnie za najmądrzejszą, najlepiej sobie radząca z administracja, biurokracją, służbami państwowymi (w tym służbą zdrowia)
a ja ich wszystkich i mamę i siebie zawiodłam



*****
jakby mi tego było mało !?.....
zasnełam nad ranem, rozbudzałam się kilka razy, śniło mi się, że sie w ogrodzie rodziców z siostrą (dorosłe, teraz) ganiamy, bo sławojka rozebrana i szukamy krzaków, pod którymi można sikać, krzaków dziwnie mało, sąsiedzi się zza płota gapią, a sikać tak się okropnie chce
obudziłam sie, pęcherz pełny, biegnę niemalże sikać .. . i co?
lekki krwiomocz
ból jakby ktoś mi przeciągał rozżarzonym drucikiem wewnątrz moczowodu
ZNOWU mam zapalenie pęcherza! szlag!
półtora roku miałam przerwy - się łudziłam że w związku z (chyba już) nadchodzącą menopauzą to może mi pęcherz już będzie zdrowy

ehhh, bredzę
boli mnie
oczywiście już sie leczę, leki mam zawsze . .ale ze 12 godzin musi minąć, żebym mogła wygodnie usiąść na krześle, żebym mogła bez bólu sikać


12 listopada 2012 , Komentarze (9)

waga połikendowa czyli okrutna

zębodół boli, okostna wciąż spuchnięta, rano tableta, wieczorem tableta

samopoczucie takie sobie



a wie, że mu nie wolno!
nocą kot wskoczył na blat kuchenny i wylizywał zapomnianą patelnię
łapkę jedną postawił na tłustym
rano niewinny mruczał na powitanie i wylizywał sobie brzuszek
lecz na drewnianej podłodze wyraźnie widać było stempelki jego przewinienia
... i zupełnie nie rozumie, dlaczego na niego warczę

8 listopada 2012 , Komentarze (36)

Jak się sypie, to już wszystko. Albo osypuje.

W totka NIE wygrałam. Choć tego dnia w psią kupę wlazłam. Co podobno powinno przynieść szczęście... ale nie mi.

Solarium nie pomogło. Owszem, wygrzałam się, ale wyszłam . . siąkając nosem. Bo mi się gorący pokład jachtu na Cykladach przypomniał, jak spałam w trakcie płynięcia, w pełnym słońcu, jedną nogą dla bezpieczeństwa zaplatana w stalowe relingi. Cyklad w tym roku nie było.

Kaszankę na targu kupiłam, taką... wsiową. Na masełku prawdziwym grzałam, potem na ostrym ogniu skorupkę jej przypiekłam. Zjadłam, smaczne . . ale zaraz smutek, że już nie ma, że zniknęło.

Drinki nie działają . . piję wieczorem, jakieś kosmiczne jak dla mnie ilości - i za cholerę nie mogę się upić. Idę spać ze zmęczenia a nie z szumu pod sklepieniem czaszki. (nie napiszę przecież, że ?mózgoczaszki?, to nieadekwatne określenie - mam wrażenie, ze mój mózg wyparował).

 


Naprawdę, staram się z całych sił opanować ten smutny spleen.


Do rowerowego kumpla pojechałam. Znamy się od ponad 3 miesięcy, od kiedy jeżdżę w zabezpieczeniu Masy. A czasami się nam wydaje, że znamy się od dzieciństwa. Bo też oboje spędziliśmy go na Grochowie, mamy te same wspomnienia, te same miejsca w pamięci. Nawet raz byliśmy na prawie randce, na grzanym winie w któryś z zimnych porowerowych wieczorków. Ale spoko, on jest jeszcze bardziej stary niż ja.

No więc pojechałam do jego rowerowni, to taka kanciapa, gdzie trzyma swoje rodzinne kilkanaście rowerów, a sąsiedzi z bloku pozwalają, bo im serwisuje rowery. Mieliśmy pogadać, poprzymierzać moją nową podkowę zabezpieczającą, pogadać i w ogóle.

Plan towarzyski wykonany. Jednym z tematów rozmów było łatanie dętek, jeszcze jeden sąsiad z góry przyszedł, salwy śmiechu, rowerowe opowieści, oglądanie nożyc do poprzecinania zabezpieczających linek.

Do domu, deszcz zacina jak cholera. Ach, do banku wpadnę. Postałam w kolejce, wpłaciłam gotówę, wychodzę, siadam na rower i . . .. !!!!!! dętka mi zrobiła PFFFFFFFFFFFFFFFF !!! Ponad 2 lata bez przebicia i akurat dzisiaj!!! Wywołałam wilka z lasu!! A ostrzegał mnie ojciec, że się o łataniu dętek nie powinno z inną płcią rozmawiać, bo to przynosi pecha . .. Całe lata się śmiałam i teraz co??? 450 metrów od własnego domu pfffffffffff....

A miałam jeszcze kilkanaście kilometrów przejechac, żeby duszę rozruszać. I gawno. Szłam do domu, pchałam rower i płakałam. Dobrze, że padał deszcz.

A w domu się okazało, że A - nie ma łatek, synalek zużył oraz B - przetarł się wężyk w nożnej pompce, a innej nie mam.

Rozpacz, płacz, ten węzeł na gardle był tak ściśle zaciągnięty!!!!

Uszami mi łzy ciekły.

 

A dopełnieniem nieszczęść była wczorajsza wizyta u chirurga szczękowego. Pisałam ze 2 lub 3 tygodnie temu, że mi ząb kieszeń wydrenuje. Ale żeby myśleć o nowym ząbku, trzeba się pozbyć starego. ( do dziś przeklinam dentystkę z mojej szkoły średniej, to jej dzieło, niech jej ziemia lekką nie będzie, niech ją boleśnie robaki zjadają).

Dr. Chomicki jest mi znany od lat. Rwał mi dolne ósemki. Rwał/sztukował ząb ułamany na pańskiej skórce w zeszłym roku. Rwał mojemu dziecku ósemkę, żeby jej się reszta zębów mogła rozsunąć. Wczoraj do niego poszłam z tym . . .

Normalnie rwanie ósemki z 3 korzeniami trwa minutę do pięciu, razem ze znieczuleniem. U mnie trzeba usunąć dwukorzeniową, rozszczepiona piątkę. Wczoraj z powodu stanu zapalnego znieczulenie - a dostałam 3 dawki! nie do końca działało. Zabieg trwał ponad pół godziny. Dłutowanie, wiercenie, podważanie . .  Kawałki pryskały. Po raz pierwszy w życiu płakałam u dentysty. Krzyki słyszał Pan i Władca na korytarzu. Horror. Tylko jedno szycie.

(najśmieszniejsze jest to, że taki sam horror bym przeżywała, gdybym ten ząb usuwała 20 lat temu, już wtedy się rozszczepił. Dziękować opatrzności, że tyle lat mi służył, choć nie wiadomo, jakim cudem.

Dzisiaj tylko płynne i półpłynne i maziste żywienie. I spuchnięty policzek.

 

 

A waga co?

Jak to co?

Podskoczyła, durnota jedna.

Wyniku nie upublicznię.

Któryś już raz stwierdzam fakt, że fizyczne cierpienie waży. Niby to niemożliwe, a jednak.

 

 

 

Ps.

Zasiadłam do pisania siąkająca nosem, niewiele widząca przez łzy, nieszczęśliwa i pragnąca długiego bolesnego umierania. I żeby wszyscy żałowali. I żeby im było głupio.

Ale z każdym zdaniem, gdy starałam się przekazać, co mi w głowie wiruje i wariuje - z każdym wyrazem, z każdą literką spływającą z palców na klawiaturę było mi .. . . lepiej? Hmmm, lepiej to może NIE, ale  .. spokojniej.

Pisanie pomaga.

Narzucona w dzieciństwie dyscyplina umysłowa, by wyrażać się zrozumiale - pomaga.

Wymuszony spokój, by wszystko opisać prawidłowo - pomaga.

Wiem, że tylko na chwilę . . ale w takim stanie, w jakim jestem teraz - nawet chwila spokoju i błogości to jest dużo

 


Skończyłam pisać

Znowu zbliża się ciemność, takie bzyczące wirujące obłoki. Z każdej strony!

 


6 listopada 2012 , Komentarze (51)

NIC nie pomaga
ŹLE MI

naleśnik z wkładką z jabłkową nie pomógł
fryzjerka nie pomogła
upić się nie mogłam, kaca nie miałam, jedynym skutkiem %% jest bolący brzuch
nie poradził nic nawet Majonez, w którym maczałam parówkę, do końca nie zjadłam
ulubiona gra nie wciąga

dusza mi wyje a serce krwawi
ciągle mam dławiącą obręcz na gardle

rano, do wczesnego popołudnia jeszcze jakoś egzystuję
popołudnia i wieczory są koszmarne

waga przyzwoita, 56,6 zaraz po świcie,
nie jem śniadań, więc teraz pewnie jeszcze niższa
wczoraj było więce
j

4 listopada 2012 , Komentarze (24)

że wielkimi podstępnymi krokami zbliża sie do mnie stan, który nakaże mi wleźć do słoika, dokładnie zakręcic za sobą pokrywkę, sloik wsadzić do dołka i na wierzchu ziemię równiutko uklepać ziemie
prawie rok czasu byłam wolna od stanów dpresyjnych
dziś uderzyło jak z napiętej kuszy

3 listopada 2012 , Komentarze (18)

waga piątkowa 56,1
waga sobotnia 56,0

przez chwilę byłam zawiedziona, ale potem skojarzyłam, że przecież te 56 to jest super-hiper!!!!
bo:
wczoraj w kinie zajadałam się tym,  zawsze to biorę do kina do torebki, by nie ulec pokusom śliwuni i wisienek w czekoladzie
wczoraj przed kinem i po kinie pół kilo winogron bezpestkowych zniknęło we mnie
nie odwiedziłam dzisiaj ani wczoraj wieczorem ubikacji "na dłużej"
jeżeli pomimo tych nierawidłowości jest tylko 56 - to jest OK



na najnowszym Bondzie byłam
już na FiBi napisałam
UWAGA, SĄ SPOJLERY !!

1.
nie podoba mi sie, że M nie żyje, cholera, zasługiwała na emeryturę

1A.
w ogóle jej odejście jest takie sobie
najpierw ranna zapieprza tunelem, potem pokonują wrzosowisko a potem nagle odchodzi, bezprzyczynowo
1B.
biorąc pod uwagę cel ZłegoCharakteru - to czy dobro zwyciężyło? czy wystarczyło, by M nie zginęła z tamtego ręki
czuję niedosyt

2.
wątek młodej Moneypenny - genialny
w końcu, po scenie z brzytwą, na pewno, to ona miała Bonda, a on nawet nie wiedział, kto to jest
chichotałam, gdy się przedstawiła

3.
latarka na wrzosowisku - żenuła i porażka
królowa szpiegów i stary doświadczony myśliwy nie popełniliby błędu początkującego skauta!

4.
scena w tajemniczym garażu
gdy się pokazał AstonMartin i gdy zabrzmiały tamte dźwięki - zarżałam na całe gardło, jeszcze zanim M wygłosiła swoją kwestię
dlaczego inni nie rżeli? nie znają starych Bonów?

5.
dziewczyny Bonda
prawie zawsze panienka należąca do Złego przegrywa
tutaj jej śmierć jest przerażająca, bezsensowna, Zły zabija mimochodem, jakby bezmyślnie rozgniatał karalucha

6.
męskie pieszczotliwe obmacywanie
tego jeszcze chyba nie grali! budzące niesmak i zrazem fascynację, te palce wędrujące po bondowych szczupłych obojczykach.... MNIAM!
i słabiutka bondowa odmowa, że skad wiadomo, że to byłby pierwszy męsko-męski raz

7.
dachy Wielkiego Bazaru
bardzo przyzwoicie sfilmowane, dalekie kadry pokazują całość, tak się powinno rejestrować pościgi!
widać, kto kogo goni, czym i po czym jadą
nareszcie odejście od kretyńskiej estetyki krótkich ujęć z bliska i tylko detali

8.
przemiana nadzorcy i biurokraty w zawziętego wojownika czyli nowy M
podoba mi się
w ogóle Finney ma w sobie dość zgryźliwości i brytyjskiego chłodnego humoru by stał sie dobrym M

9.
nowy Q - rewelka
być może, jak mówi "mając laptopa, siedząc w pidżamie i sącząc earl greya, jestem w stanie wyrządzić więcej szkód niż ty ze swoją spluwą" - ale scena, ta mina, gdy patrzy na włąsnoręcznie wpięte wtyczki i dociera do niego, w jaki sposób Zły zhakował system . ..
podoba mi sie nowy Q, z trądzikiem, gówniarz jeden

10.
mam wrażenie, że to ostatni bond Craiga
w filmie widać powrót do korzeni sprzed Craiga i sprzed Brosnana
Moneypenny, AstonMartin, zjawiskowa kobieta Złego, martini w kasynie w Makau, biura MI6, Q, co prawda jako Q-branche
no i ten bondowy styl, gdy po skoku na dach pędzącgo pociągu - elegancko poprawia mankiety


11
piosenka Adele fajna


miałam coś jeszcze napisać, ale zapomniałam co
w sumie bardzo miło spędzony wieczór
trochę sie pośmiałam, trochę przestraszyłam
rozluźnienie

1 listopada 2012 , Komentarze (16)

póki co - sernik nie wylazł na wagę
trzeci dzień z rzędu widzę 55 z ogonem
a dokładniej 55,8 kg

podskakuję z radości

zmarzłam wczoraj okrutnie na rowerze, na cmentarz pojechałam, do mamy

póki było słońce - było bardzo oki
jak zapadło za bloczydłami, za drzewami, za horyzontem - temperatura natychmiast opadła o 3 stopnie
na człowieku było mi dobrze, ale palce dłoni i stóp od razu zaczęły cierpieć
na dłoniach - rękawiczki jedwabne, na to grube rękawiczki polarowe
na nogach - rajtuzy, dżinsy, skarpety bawełniane, skarpety luźne wełniane, buty typu traper z dodatkowa wyściółką ocieplająca od spodu
i co?
i pstro!
jak dojechałam, to na każdej ręce 2 ostatnie palce były prawie sztywne z bólu
jak dojechałam, to palce stóp miałam w białe i siwe plamy
szlag by to!
przecież było na plusie!!! mało, bo mało, ale na plusie!


ps.
od wczoraj jestem nie jasną blondynką, tylko szarą blondynką
dziwnie się w tym kolorze czuję

31 października 2012 , Komentarze (17)

wiem, DLACZEGO wczoraj wieczorem żarłam ten sernik z wiśniami - nie ze swojej winy!
to synalek zastawił wredną pułapkę, przyniósł do domu pudło z ciastem, co to na imprezę kupił i im zostało, teoretycznie do spróbowania tylko przyniósł i ...... zostawił!
ja słodkiego nie kupuję, bo wiem, czym to sie kończy - nieopanowanym łasuchowaniem

nie wiem, PO CO wciąż podchodziłam do lodówki z łyżką, otwierałam pudełko, wyjadałam prosto z tacy, łyżka do zlewu, druga łyżka, jeszcze jeden kęs, oblizać łyżkę, ależ mi słodko!, mija kwadrans, z łyżką do lodówki, do pudełka, mniam, słodka wisienka, ciasto ze spodu za słodkie, łyżka do zlewu, 20 minut później znowu stuk łyżki o brzegi pudełka, błeee, przesłodziłam się, łyżka do zlewu, jeszcze widelcem same wisienki i troszkę masy sernikowej, widelec do zlewu, po kwadransie z małą łyżeczką herbacianą w dłoni znowu do lodówki, otworzyć pudełko, ach, wyjmę pudełko z lodówki, małą łyżeczką trudniej się dłubie, uszami mi to słodkie wychodzi, wiec jeszcze jeden gryz, łyżeczka do zlewu ....

... rano sporo było w zlewie do sprzątania....

zakładanej dziennie kaloryczności nie przekroczyłam, bo powiedzmy że ten sernik był ZAMIAST kolacji a i sporo wczoraj skoczybruzdowaniem spaliłam - ale mentalnie rozkłada mnie obserwowanie samej siebie, gdy konsekwencja, opanowanie i stanowczość idą się pi . . ups! idą uprawiać miłość

to nie wyrzuty sumienia, tylko zanikające poczucie, że coś potrafię, że mam mocną samokontrolę, że jestem silnym człowiekiem i że sobie poradzę - NIE poradzę sobie, skoro pokonuje mnie obecność cudzego ciasta we własnej lodówce

i co zrobiłam dzisiaj rano po zejściu z wagi?????
no co?!
popędziłam do lodówki, łyżką do pudełka .. .

a jak synalek przyszedł, to obsobaczyłam jak burą sukę i kazałam zabrać pudełko z sernikiem do samochodu, niech mi tu pokusa w lodówce nie mieszka!!



waga bardzo przyzwoita, bo 55,7 km
pół szklanki mniej niż wczoraj
doskonale sobie zdaję sprawę, że grzechy konsumpcyjne waga pokazuje z opóźnieniem i że jeszcze zobaczę ten cholernie dobry sernik na wyświetlaczu

30 października 2012 , Komentarze (27)

z niewiary podskakiwałam na wadze
z niedowierzania ważyłam się 3 razy

(i pomyśleć, że wczoraj kładłam się spać z
wcale nie pustym brzuszkiem !...)

widok niespodziewany uderzył mnie w zaspane oczęta
TADAM!
TADAM!!!!

55,8 kg


ostatni raz coś takiego widziałam 1 maja 2011 czyli prawie półtora roku temu
TADAM!!!!



ps
dzisiaj przede mną dzień w terenie
będę skoczybruzdą
będę dokumentalistką fotograficzną
będę do 14 poza pomieszczeniami
(dobrze, że pół km dalej jest McD, przynajmniej coś ciepłego wszamię i w cieple się wysikam)
a jeżeli nie umrę z zimna, to popołudniem planuję rowerem na cmentarz do mamy pojechać

TADAM !!!!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.