- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Ostatnio dodane zdjęcia
Grupy
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 1816691 |
Komentarzy: | 19150 |
Założony: | 16 marca 2009 |
Ostatni wpis: | 15 lutego 2019 |
kobieta, 62 lat, Warszawa
158 cm, 63.10 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Masa ciała
będą przymusowe ćwiczenia w NIEjedzeniu
Ciemność, widzę ciemność, ciemność widzę
Solarium nie pomogło. Owszem, wygrzałam się, ale wyszłam . . siąkając nosem. Bo mi się gorący pokład jachtu na Cykladach przypomniał, jak spałam w trakcie płynięcia, w pełnym słońcu, jedną nogą dla bezpieczeństwa zaplatana w stalowe relingi. Cyklad w tym roku nie było.
Kaszankę na targu kupiłam, taką... wsiową. Na masełku prawdziwym grzałam, potem na ostrym ogniu skorupkę jej przypiekłam. Zjadłam, smaczne . . ale zaraz smutek, że już nie ma, że zniknęło.
Drinki nie działają . . piję wieczorem, jakieś kosmiczne jak dla mnie ilości - i za cholerę nie mogę się upić. Idę spać ze zmęczenia a nie z szumu pod sklepieniem czaszki. (nie napiszę przecież, że ?mózgoczaszki?, to nieadekwatne określenie - mam wrażenie, ze mój mózg wyparował).
Naprawdę, staram się z całych sił opanować ten smutny spleen.
Do rowerowego kumpla pojechałam. Znamy się od ponad 3 miesięcy, od kiedy jeżdżę w zabezpieczeniu Masy. A czasami się nam wydaje, że znamy się od dzieciństwa. Bo też oboje spędziliśmy go na Grochowie, mamy te same wspomnienia, te same miejsca w pamięci. Nawet raz byliśmy na prawie randce, na grzanym winie w któryś z zimnych porowerowych wieczorków. Ale spoko, on jest jeszcze bardziej stary niż ja.
No więc pojechałam do jego rowerowni, to taka kanciapa, gdzie trzyma swoje rodzinne kilkanaście rowerów, a sąsiedzi z bloku pozwalają, bo im serwisuje rowery. Mieliśmy pogadać, poprzymierzać moją nową podkowę zabezpieczającą, pogadać i w ogóle.
Plan towarzyski wykonany. Jednym z tematów rozmów było łatanie dętek, jeszcze jeden sąsiad z góry przyszedł, salwy śmiechu, rowerowe opowieści, oglądanie nożyc do poprzecinania zabezpieczających linek.
Do domu, deszcz zacina jak cholera. Ach, do banku wpadnę. Postałam w kolejce, wpłaciłam gotówę, wychodzę, siadam na rower i . . .. !!!!!! dętka mi zrobiła PFFFFFFFFFFFFFFFF !!! Ponad 2 lata bez przebicia i akurat dzisiaj!!! Wywołałam wilka z lasu!! A ostrzegał mnie ojciec, że się o łataniu dętek nie powinno z inną płcią rozmawiać, bo to przynosi pecha . .. Całe lata się śmiałam i teraz co??? 450 metrów od własnego domu pfffffffffff....
A miałam jeszcze kilkanaście kilometrów przejechac, żeby duszę rozruszać. I gawno. Szłam do domu, pchałam rower i płakałam. Dobrze, że padał deszcz.
A w domu się okazało, że A - nie ma łatek, synalek zużył oraz B - przetarł się wężyk w nożnej pompce, a innej nie mam.
Rozpacz, płacz, ten węzeł na gardle był tak ściśle zaciągnięty!!!!
Uszami mi łzy ciekły.
A dopełnieniem nieszczęść była wczorajsza wizyta u chirurga szczękowego. Pisałam ze 2 lub 3 tygodnie temu, że mi ząb kieszeń wydrenuje. Ale żeby myśleć o nowym ząbku, trzeba się pozbyć starego. ( do dziś przeklinam dentystkę z mojej szkoły średniej, to jej dzieło, niech jej ziemia lekką nie będzie, niech ją boleśnie robaki zjadają).
Dr. Chomicki jest mi znany od lat. Rwał mi dolne ósemki. Rwał/sztukował ząb ułamany na pańskiej skórce w zeszłym roku. Rwał mojemu dziecku ósemkę, żeby jej się reszta zębów mogła rozsunąć. Wczoraj do niego poszłam z tym . . .
Normalnie rwanie ósemki z 3 korzeniami trwa minutę do pięciu, razem ze znieczuleniem. U mnie trzeba usunąć dwukorzeniową, rozszczepiona piątkę. Wczoraj z powodu stanu zapalnego znieczulenie - a dostałam 3 dawki! nie do końca działało. Zabieg trwał ponad pół godziny. Dłutowanie, wiercenie, podważanie . . Kawałki pryskały. Po raz pierwszy w życiu płakałam u dentysty. Krzyki słyszał Pan i Władca na korytarzu. Horror. Tylko jedno szycie.
(najśmieszniejsze jest to, że taki sam horror bym przeżywała, gdybym ten ząb usuwała 20 lat temu, już wtedy się rozszczepił. Dziękować opatrzności, że tyle lat mi służył, choć nie wiadomo, jakim cudem.
Dzisiaj tylko płynne i półpłynne i maziste żywienie. I spuchnięty policzek.
A waga co?
Jak to co?
Podskoczyła, durnota jedna.
Wyniku nie upublicznię.
Któryś już raz stwierdzam fakt, że fizyczne cierpienie waży. Niby to niemożliwe, a jednak.
Ps.
Zasiadłam do pisania siąkająca nosem, niewiele widząca przez łzy, nieszczęśliwa i pragnąca długiego bolesnego umierania. I żeby wszyscy żałowali. I żeby im było głupio.
Ale z każdym zdaniem, gdy starałam się przekazać, co mi w głowie wiruje i wariuje - z każdym wyrazem, z każdą literką spływającą z palców na klawiaturę było mi .. . . lepiej? Hmmm, lepiej to może NIE, ale .. spokojniej.
Pisanie pomaga.
Narzucona w dzieciństwie dyscyplina umysłowa, by wyrażać się zrozumiale - pomaga.
Wymuszony spokój, by wszystko opisać prawidłowo - pomaga.
Wiem, że tylko na chwilę . . ale w takim stanie, w jakim jestem teraz - nawet chwila spokoju i błogości to jest dużo
Skończyłam pisać
Znowu zbliża się ciemność, takie bzyczące wirujące obłoki. Z każdej strony!
wiem DLACZEGO, ale nie wiem, PO CO
TADAM! TADAM! tadam! nadejszła wiekopomna
chwila !!!