Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka

O mnie

Jestem internetowe zwierzę, od bardzo dawna. Pierwsze komputery własnoręcznie sobie składałam, tak zwane klony ajbiema. Czytywałam kiedyś namiętnie fantastykę, teraz jakby mniej. Lubię wyprawy rowerowe, baseny z nie za zimną wodą, żeglowanie po Cykladach, koszenie trawnika.... Ach, i jeszcze - byłam kiedyś, przez 3 lata, Pierwszą Damą polskiego Tomb Raidera. ______________________
_____________
Mam pamiętnik otwarty dla wszystkich. Nie ma potrzeby zapraszania mnie do znajomych. Jeśli ktoś chce mnie czytać i śledzić na bieżąco - to wystarczy dodać do ulubionych pamietników. Bo wśród vitaliowych znajomych chcę mieć tylko prawdziwych ZNAJOMYCH.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1816602
Komentarzy: 19150
Założony: 16 marca 2009
Ostatni wpis: 15 lutego 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
jolajola1

kobieta, 62 lat, Warszawa

158 cm, 63.10 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: w wiecznej pogoni za stabilnym 55

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 lutego 2013 , Komentarze (16)

nagadałam jej i nawrzucałam ze szczerego serca
o tak:
GŁUPIA WAGA !! ty! ty Głupia Wago!

8 lutego 2013 , Komentarze (20)

jednego kupiłam na straganie przy Uniwersamie, zjadłam ciasto, wkładka nie do przełknięcia, wywaliłam do kosza, oblepione ręce wytarłam o mokry śnieg, którego wszędzie pełno

pojechałam do Bliklego na Nowy Świat, i-de-al-nie trafiłam, przede mną 5 osób, za mną nagle 25
kupiłam 6
to są pączki prawdziwe !
lukier nie pęka, ciasto sie nie kruszy, skórka pomarańczowa nie odpada, a nadzienie ma odpowiednie proporcje słodyczy i różanej kwaskowatości
sama, osobiście, własną paszczą, zjadłam te 6

nocą "społecznie" odśnieżałam mokry i ciężki śnieg, całe półtorej godziny
plecy mi teraz mówią, że przesadziłam

waga dzisiejsza: constans
może być



ps.
zanim ktoś rzuci kamieniem ...
pączki były ZAMIAST obiadu oraz ZAMIAST kolacji

6 lutego 2013 , Komentarze (16)

taka piosenka była, formacji Mesajah a to jest link
przypomniała mi sie, gdy chciałam tytuł wpisu wpisać, że każdego dnia


bo KAŻDEGO DNIA jest mnie 10 deko mniej
od zeszłego czwartku


ale jutro jest Tłusty Czwartek
mama od ponad 20 lat w ten dzień przynosiła pączki od Bliklego, dostawała corocznie 3 posrebrzane tace, za friko, a naprawdę za to, że sie w starości opiekowała panią Bliklową, ostatnią, po mieczu, nosicielką tego nazwiska
zamierzam jutro stać w kolejce do Bliklego, po mamine pączki
kupię 2 tuziny, choć myślę też o kopie


(czy ktokolwiek jeszcze wie, co to fura albo kopa albo gros?)


nie wiem, ile zjem


2 lata temu na raz zjadłam 15 . . i jeszcze potem poskubywałam
teraz ciało mdłe, żołądek mniejszy - ale duch ochoczy

4 lutego 2013 , Komentarze (12)

przyleciała z Francji, dała górę prania na cito, zostawiła buty deskowe na kaloryferze i nierozpakowaną deskę, zjadła schabowego od ojca i naleśnika z przyjaciółką, przebiła mi grubymi sztyftami uszy, ciut pospała, zostawiła różowe wino i czerwone wino i cudnie śmierdzące sery w lodówce, poprzytulała i pogadała i . .. . już poleciała !
właśnie patrzę na na flightradar, Wizz nr W61509 akurat mija Miastko nad Borami Tucholskimi, pułap 10973 m, prędkość 732 km/h
za niecałą godzinę będzie w Malmo, potem Kobenhagen i Roskilde .. ..
i nie wiadomo, czy przyleci na wielkanoc, świat ją ciągnie



synalek zimowo wojażuje, wypoczynkowo oraz zawodowo


Pan i Władca wrócił na inwestycję


jestem sama, kota nie licząc
w dzień mi dobrze
w nocy niespecjalnie, bo kot sie zapomina i nie odgania złych snów
na dłuższą metę brak ludzkiego ciepła obok i znajomego pochrapywania  - jest smutnym stanem



ps vitaliowo
waga wciąż nie do upublicznienia
ale od wczoraj nie urosła
tyle mojego !
(a też jadłam schabowego, bez kartofli, za to z winogronami)

3 lutego 2013 , Komentarze (14)

sobota:
- duży obiad
- impreza w galerii sztuki, wyprzedaż, aukcje, grzane wino, gadanie, grzane wino plus pasza przyjęciowa (fistaszki, kamyczki, ciasteczka, paluszki, gryz pączka, itepe)
- koncert na żywo w tejże galerii sztuki, grzane wino


noc z soboty na niedzielę:
- afterparty, pizza, kanapeczki, morze procentów w postaci ulubionych (nieslodkich) drinków
- Pan i Władca wrócił !! po 8 dobach nieobecności


wagowynik niedzielny:
MNIEJ niż wczoraj, mniej niż przedwczoraj, mniej niż przedprzedwczoraj




i weź tu zrozum swoje ciało !!



2 lutego 2013 , Komentarze (22)

Lata temu upasłam się niby niepostrzeżenie.  Gdy byłam zdolna do myślenia, to za największych winowajców uznałam dwa "posiłki". Potrafiłam przesiedzieć nad papierową Wyborczą kilka godzin, czytając od deski do deski i jedząc przy tym śniadanie. Jedząc. I jedząc. Bywało, że 3/4 bochenka chleba znikało, bo kanapki zawsze robiłam dobre. Drugim winowajcą były podwójne słodkie. Pierwsze to nadziewane jabłkowo pierniczki w czekoladzie. Nie-codziennie. Za to codziennie, albo i 2 razy dziennie, w dni robocze tylko, były kupowane przy córczęcej szkole rodzynki w czekoladzie, otwarta paczuszka w kieszeni, co chwila sięgałam. Zanim po odprowadzeniu dziecka do domu dotarłam - w kieszeni wymacywałam ostatnie, najmniejsze.

Przez czas z depresją nie jadłam NIC słodkiego. Potem przestało mnie ciągnąć. Czasami tylko stawałam w alejce ze słodkim w sklepie, wpatrywałam się jak sroka w gnat w zielone opakowanie moich pierniczków i wąchałam chciwie słodkie zapachy.



Wciąż lubię słodkie. Lubię lody, czasem kupuję sama, czasem Pan i Władca. Ale nie zjadam już całego kubełka na raz. Raz na rok kupuję sobie pierniczki, albo rzadziej, bo rzadko kuszą. Lubię ciasta świąteczne, ale przez czas, kiedy ich nie ma, nie umieram z tęsknoty. Nie słodzę herbaty. Nie piję soków z cukrem. Nie piję pepsi ani coli z cukrem. Owszem, raz do roku obżeram się pączkami, ale dlaczego nie? (co prawda zawsze mama przynosiła tłustoczwartkowe pączki od Bliklego, w tym roku mam smutne wspomnienia i przykre skojarzenia, wiec może w ogóle nie zjem ani jednego pączka). Staśkowi potrafię zjeść pół Horalka, ale incydentalnie. Gdy Pan i Władca kupi jogurtową nadziewaną truskawkami czekoladę, oczywiście, pożeram łapczywie połowę, ale drugą połowę starannie chowam i o niej zapominam.

Słodycze nie stanowią treści mojego myślenia. Nie zastanawiam się gorączkowo, czy utyję od gałki lodów czy kostki czekolady. Nie odczuwam tęsknoty codziennej za słodkim. Nie wyszukuję na wystawach ulubionych opakowań. Nie wściekam się na dietę, że słodkiego zabrania. Nie mam po zjedzeniu słodkiego wyrzutów sumienia.

(choć przyznam się, że od 2005 roku nie kupiłam ani razu milkowych rodzynek w czekoladzie . . . tak na wszelki wypadek, wolę nie drażnić licha)

                                ***************************************



Matka ze spółką się zawzięła od kilku miesięcy na rzeźbienie swego boskiego ciała. I na pilnowanie pożywienia. Kibicuję jej. Na ostatnim portrecie autorstwa Haanyzki widać, jak ślicznie schudła jej buzia. Niestety, Matula ma taką pracę, że codziennie jest nowe słodkie. Ale też się zawzięła - ogłosiła luty miesiącem "NO SZOKO, czyli zero słodyczy, w tym wszelakich ciast, ciasteczek, żelków, wafelków, tortów, bombonierek, krówek i ciagutek słodyczowych wszelakich".

Niebacznie i szybko rzuciłam, że skoro słodkie dla mnie nie stanowi problemu, to się przyłączam. Równie szybko i niebacznie Matka odpisała, że to bardzo dobrze, że będę jej pilnować.

 

Więc postawiłam sobie w głowie barierę, że w lutym NIC słodkiego.

 

 

O ja nieszczęsna, co ja narobiłam.!?!?!

Co ja sobie narobiłam ?!?!?!

Zakazany owoc . . oj tak, to zadziałał ten mechanizm, na pewno!

Nagle się okazało, że wszędzie czyhają pokusy!!! W niespodziewanych miejscach wystawiają perfidne gadzie łby i kuszą!!!! Śledzą każdy mój krok i tylko wypatrują okazji...

 

 

Pojechałam po soczewki dla córczecia, jakieś podobno specjalne. Na Wiatraka, znaczy na rondo Wiatraczna. Warszawianki, a na pewno Prażanki wiedzą, że w starych pawilonach po północnej stronie są najlepsze na świecie rurki z kremem. Ja też wiem, mam je w pamięci od najwcześniejszego dzieciństwa. Przechodziłam koło tych rurek. Normalnie bym sobie kupiła, albo nie. Bez zastanawiania. A teraz?! Przechodzę raz, zauważam. Idę dalej, kupuję soczewki, wracam koło rurek. Nie mogę!!... Obiecałam. Przechodzę. Przy światłach zawracam, przechodzę koło rurek znowu. Nie mogę! Chce mi się!!! Zawracam. I znowu. I znowu.

Paradowałam wte i wewte wzdłuż pawilonu ponad 10 minut. W końcu brzuch mnie rozbolał, z tego bólu mdłości.

Po drodze do domu zakupki, niewielkie, tylko dla mnie, od zeszłego piątku jestem słomianą wdową. Naprzeciwko lad z pieczywem są regały z cukierkami na wagę. Rany, przechodzę tamtędy prawie codziennie od kilku lat i nic. A dzisiaj??? Oko mi samo poleciało, i znalazło! Krówki!!!! Krówki!!! . . . takie same, jak zawsze u mamy w szafce i na stole były. To znajome klasyczne opakowania. Może kupię choć 5 sztuk? Nie wolno, obiecałam! Jednej krówki na wagę nie sprzedadzą, hmmm . . . może zwinę? Rany, takie myśli same zawstydzają. Ale mi się chce, nie wolno, chce, nie wolno, chce, nie wolno. Może jestem przewrażliwiona, może naprawdę zachowywałam się podejrzanie, ale odeszłam stamtąd natychmiast, gdy pojawił się ochroniarz. Może przechodził przypadkiem, a może zaalarmowany przez personel. Znowu mdłości i skręt kiszek, aż do bólu. Takie żółciutkie papierki . . . .

Wieczorem przyszła nowa sąsiadka. Z przeprosinami za miesiące hałaśliwego remontu. Z ostrzeżeniem, że w sobotę będzie parapetówka. W ramach nawiązania dobrosąsiedzkich stosunków przyniosła wziątkę. Złote kulki produkcji austriackiego Guntzu. Czekoladki z nadzieniem truflowym o smaku latte machiatto. Wzięłam, z martwą twarzą i bólem brzucha i nagłą gonitwą myśli. Ja sama i przeciw mnie 6 złocistych kulek. I żadnych już sił na obronę. Przecież normalnie odłożyłabym do szafki i potem podała gościom, albo córczeciu, jak przejazdem będzie, albo synalkowi, gdy siedzi nad projektem, albo sama zjadłabym jedną, by wypróbować smak. Albo i nie. A teraz boli mnie brzuch, mam gonitwę myśli i najchętniej pożarłabym wszystkie !!!

W nerwach i chcicy zjadłam za dużą kolację, dużo za dużą, jakbym była w trzech osobach. Kubasów picia nie zliczę. I wciąż myśli ku złotym kulkom lecą. I pojawia się ochota na upicie się, żeby nie myśleć. I ulubiony serial nie ciekawi, bo myśli wciąż ku słodkiemu. W każdej przerwie na reklamę jestem w kuchni i trzymam pudełko.

 

 

Ja nie mogę mieć barier!!!

Gdy ich nie ma, to ich przestrzegam, jakby były. Ale gdy są, budzą we mnie wewnętrzny sprzeciw i natychmiastową chęć połamania, zburzenia, przekroczenia.

Jestem chora, gdy mam bariery.


 

MatkoSpółkujaca, przepraszam.

Ja się wypisuję z NO SZOKO.

Sorry.

Nie mogę.

 

O północy zjadłam jedną złocistą kulkę. PYCHA !

Otworzyłam zaraz drugą.

Popatrzyłam.

I zapakowałam z powrotem.

Przecież mnie słodkie nie ciągnie.

 

Rano sprawdziłam szafkę. 5 złotych mniamuśnych kulek leży sobie spokojnie i nie kusi. W sklepie byłam, krówki obojętnie minęłam. Śniadanie zagryzałam ogórkami konserwowymi. Deser? A cóż to jest deser?

 

MatuluSpzoo, przepraszam.

31 stycznia 2013 , Komentarze (11)

ludziemeteo z tivi zapowiadali słońce, troszkę słońca
a od 3 dni odwilż i śnieg spływa

wsiadłam na rower!!!!
iiiiiiiiiihaaaaaaaaaaaaaaaaaa!

22 i pół kilometra przejechane !!
co prawda pod zlodowaciałą górką w cieniu musiałam zejść i poprowadzić Błyskawicę, roztopiony śnieg podmarzał i zalany był lodowaciejącą wodą, ale resztę trasy przepedałowałam

a teraz mam banana na paszczy i jestem przeszczęśliwa !!!




ps.
waga okrutna
podejrzewam, że tyję od powietrza i od myślenia, że coś zjem

30 stycznia 2013 , Komentarze (135)

ponieważ anonimowemu vitaliowemu adminowi nie spodobała się wcześniejsza przeróbka starego zdjęcia ciążowego - różowe karnawałowe nasutniki zostały uznane za niewystarczające zasłonięcie . . .
i ponieważ dano mi ostateczny termin na usunięcie/zamianę tamtego zdjęcia do dzisiejszej północy . . .
i ponieważ wczoraj się trochę bawiłam grafiką i "serce mi rozdziera" niemożność samodzielnego dokonania wyboru
więc poddaje pod zbiorowy vitaliowy osąd, które przerobione foto powinnam zamieścić zamiast tamtego z 9 stycznia
czy nr jeden - szorty
czy numer dwa - bikini







... Dalej miał być text zabawny, ale o rzeczach ważnych. O regulaminie vitaliowym, o nieprecyzyjnych sformułowaniach działu III C, paragrafu 6 punktu 1.

Z mojego kilkuletniego bycia na Vitalii i kilku gorących dyskusji, wynika, że to niedoprecyzowanie daje zbyt duże pole manewru adminom. Ostatecznie podejmują decyzje kierując się osobistym poczuciem granic i osobistą estetyką. A tak być nie powinno!!!!
Ten kawałek III-C-6-1 regulaminu mówi (między innymi) o niedopuszczalności zamieszczania materiałów erotycznych i pornograficznych oraz treści obraźliwych, wulgarnych, obscenicznych. Wydawałoby się, że granice postawione zostały jasno - a jednak nie! Bo to anonimowy admin ocenia, co należy do treści zakazanych.
Moje nagie ciążowe zdjęcie sprzed ponad ćwierc wieku zostało zgłoszone do moderacji, podobno z powodu że jest erotyczne i/lub pornograficzne. Dawno nie odczuwałam takiego zdumienia!!
Erotyczne???? Tylko jakiejś osobie mocno powalonej po głowie (czyt. zboczonej) ciało nabrzmiałe ciążą może nieść podteksty erotyczne. No, może jeszcze ewentualnie sprawcy tejże ciąży..
Czy to pornografia??? Drugorzędowych cech płciowych nie widać wcale. Z trzeciorzędowych cech płciowych widać tylko piersi i sutki, też mało pociągające, bo już przygotowane do karmienia, rozciągnięte, z pociemniałymi otoczkami. Zasłoniłam sutki różowością, to anonimowy admin vitaliowy mailem na mnie nakrzyczał.


Jest wiele zdjęć na Vitalii, które są stokroć bardziej erotyczne i pornograficzne. Powiększone i wyfotoszopowane cycki, przesłonięte wąskim sznureczkiem. Zdjęcia ciała w gaciach, od żeber do połowy ud, ciało kusząco wygięte i dłonie właśnie te gacie ściągaja już poniżej linii bioder, istny striptiz, swoją droga śliczne zdjęcie, ale niesie znacznie więcej tresci erotycznych niż mój wielki brzuch ciążowy. Są na Vitalii młode lasie, co do prawie każdego wpisu dodają półnagie wychudzone foty w pozach rozbierających się, np., własnie w trakcie unoszenia koszulki, albo w kilku cieniutkich sznureczkach nazywanych ministringami, wygięte młode ciałka z jedna ręką w majtach i palcem drugiej łapki w ustach. Ach! Mieć stringi to już mieć ubranie? To wszystko nie ma sensu! Wyfotoszopowana nagość, ślicznie opakowana rozbierająca się perwersyjna, cukierkowa półgołość, zatrzymana w kuszącym geście - to jest ok. ? A naturalne ciążowe ciało nie jest ok.?

Coraz bardziej odnoszę wrażenie, że owszem, zdjecie zostało zgłoszone przez kogoś z powodu że jest pornografią i erotyką. Ale anonimowego admina, wyraźnie młodą osobę, bardziej razi to "nieestetyka", owłosienie, czyli podpadałoby pod treści wulgarne i obsceniczne....
W takim razie chciałabym przypomniec czas robienia zdjęcia. Wtedy prawie wszystkie kobiety miały (tu zacytuję) "sierść na nogach, foki-loki między nogami, nietoperze pod pachami i tarantule nad oczami".

Ehhh, może przesadzam, że admina razi owłosienie, może rzeczywiście bardziej się boi, że ktoś głośno oskarży vitalię o udostępnianie pornografii??... Ale z drugiej strony jest na V. tak wiele zdjęć bardziej pornograficznych, bardziej erotycznych - i nic???
Może przesadzam, ale przemawia przeze mnie rozgoryczenia.


I dalej.. .. Text zabawny i z lekka ironiczny jeszcze miał być o tym, że tylko admini vitaliowi czyli etatowi pracownicy mają prawo moderować zgłoszone pamiętniki i to jest ok. Ale dlaczego ukrywają swoją funkcję, dlaczego występują zawsze pod przykrywką funkcji "moderator". Nigdy nie zauważyłam, żeby na liście odwiedzających w statystykach, pojawił się niebieski admin albo niebieski pracownik vitalii, za to widuję osoby, które są pracownikami Vitalii, z pomarańczowym moderatorem. (ach nie, w czasach wojenki o fejbókową łapkę " to lubię" bywał u mnie na niebiesko pan Dominik, i nie tylko). A skoro nie widac w statystykach niebieskich paseczków, to mam z głupia frant pytanie, czy to jest zrobione specjalnie? Przeciez w ramach konta plus płacę z PEŁNĄ statystykę, to dlaczego odwiedzających niebieskopaseczkowych nie widać? Skoro admin mnie kontroluje, to dlaczego to robi pod płaszczykiem niewidzialności?



Ale mi się już nie chce walczyć. Don Kichote składa kopię, nie będzie szukać wiatraków. Mam trochę narosłych domowych kłopotów, znowu coś ze zdrowiem i z wagą.
Nie chce mi się. Nawet mi się dzisiaj nie chce popoprawiac literówek w texcie.


Będę grzeczna, ciążowe zdjęcie z różowymi nasutnikami usunę przed północą, wstawię tam to, które wygra głosowanie, bikini albo szorty.

29 stycznia 2013 , Komentarze (26)

znaczy u kota opanowałam - grzecznie je, do dna wylizując, to co dostaje i nie robi porannych cyrków nad miską

bo mój apetyt zimowy wciąż pozostaje nieokiełznany
niby nie jem za dużo i nie jem źle, ale widocznie na tyle za obficie, by zimowa waga okopała się w stanach górnych ledwie tolerowanych
(o tyle jest dobrze, że już więcej nie rośnie...)




ps.
przerobiłam odrobinę inkryminowane zdjęcie z początku stycznia
nie spodobało się cenzorowi!!!
hehe, jak sie spodziewałam, dym z niektórych uszu poszedł i terminami mi pogrożono
a tak się starałam zadowolić pruderię ... i nie doceniono moich różowiastych wysiłków

no nic - chyba pobawię się jeszcze dzisiaj grafiką

i uroczyście obiecuję, że dotrzymam z wyprzedzeniem terminu podanego w dzisiejszym vitaliowym mailu

26 stycznia 2013 , Komentarze (13)

och, nareszcie!

Nareszcie jestem wyspana !

Po 2 dobach bez snu, schylonej nad robotą wymagająca i skupienia i biegania, i lutowania i machania 10metrowymi kablami, po nabawieniu się odcisków od zdejmowaczki do osłon z przewodów, po jedzeniu we czworo wspólnego posiłku na brzegu stołu montażowego, po kłótniach i wspólnym śmiechu, ( a gdy reszta poszła spać na chwilę) po załadowywaniu dwóch samochodów towarem i narzędziami po sam dach . .. po 2 godzinach snu w fotelu . . po wyprawieniu facetów na inwestycję, po ostatniej rehabilitacji, gdzie prawie zasnęłam podczas ćwiczeń na UGULu, po tym jak mi gazeta ze śpiącej ręki wpadła do kąpieli wirowej . .  po wyprawieniu młodszego dziecka na deskę do Francji, po ogarnięciu pobojowiska, jakie po tej pilnej robocie pozostało, po przeczytaniu jednego rozdziału książki, po napisaniu kilku komentarzy na vit i kilku postów na forum Masowym - NARESZCIE POSZŁAM SPAĆ !

Spałam prawie ciągiem przez 17 godzin. Piszę "prawie", bo w nocy rozmawiałam przez telefon z Panem i Władcą, a nad ranem robiłam przelew pilny dla dziecka i w południe telefonem przyjaciółka mamy mnie obudziła, że zmarł jej wieloletni partner. Ale tak naprawdę dobudziła mnie sąsiadka, przed 14, która przyszła pożyczyć klucz do odkręcania akumulatora samochodowego.

JESTEM WYSPANA, jestem niezmęczona . . . bosz, jakie to cudowne uczucie !

Jak prosto jest nie doceniać zdrowego snu po wyczerpaniu. Trzeba się maxymalnie zmęczyć i znużyć, żeby sen docenić.

I już inaczej patrzę na świat.

Już mnie drobnostki nie wkurzają. Już łagodniej patrzę na brak wychowania i na głupotę. A przeciwności losu wiem że pokonam śpiewająco.

Moja szklana waga też pochwala długi zdrowy sen. Wagowynik dzisiejszy mniejszy o 1,2 kg od wczorajszego. Ale waga wciąż nie do upublicznienia, bo ordynarnie wysokiego poziomu spadło.

 

W ramach dodawania poprawnych wizerunkowo zdjęć - daję jedno, robione podczas wczorajszej Rowerowej Masy Krytycznej. Ja nie pojechałam, raz, że dla mnie za zimno, a dwa, że spałam. Ale są rowerzyści twardsi, wczoraj przez miasto jechało 77 rowerów.


czyż Warszawa nie jest śliczna?

 

 



ps 1

Co do wczorajszego wpisu, to jak rany nie spodziewałam się takiego pospolitego ruszenia. Jak po rehabilitacji na moment kompa odpaliłam, to było z 15 komentów, a jak dzisiaj popołudniem się podniosłam, to już wisiało na głównej. A zapalczywość niektórych komentów aż zatyka.

Co do meritum - to jaką inną klątwę mogłabym rzucić na osobę z odchudzającego portalu Vitalii? Skoro jest tutaj, to brzydkie grubnięcie na pewno jest czymś niechcianym. Jakbym miała niespodziewanego wroga na forum Masy Krytycznej, to bym serdecznie rzuciła klątwę przebicia obu dętek w znacznym oddaleniu od cywilizacji. Jakby mi ktoś niepotrzebnie robił koło pióra na szczurzym forum, to bym mu życzyłam żeby się rasowe zwierzątko sparzyło ze śniadym. Kierowcy tira życzyłabym zepsucia wspomagania w kierownicy. Właścicielce tarasu popękania terakoty. Badylarzowi pomoru pomidorów. I tak dalej... Na tym polega siła klątwy, że grozi negatywem w czymś najbardziej istotnym.

I nieważne, czy się w moc rzucania klątw wierzy czy też traktuje jako zabobon. Ważna jest intencja.

Co do śmiania się z otyłości to (prawdopodobnie z braku snu i zmęczenia) przesadziłam. Ja się z grubych nie śmieję, zresztą nigdy takiego zjawiska nie widziałam, żeby się "śmiano". Zauważałam na widok chorobliwej otyłości co najwyżej spojrzenia pełne niesmaku i zdegustowane kręcenie głową. Ale na forum, jak czasem zajrzę, to młode osoby opisują takie zjawiska w szkole i na uczelni, jakby były prawdziwe. Nie wiem, może dla nich są.

Jeśli mi ktoś próbuje zrobić krzywdę, to dlaczego miałabym temu komuś chwilowo nie życzyć źle?

 


ps2

A teraz idę wykonywać pracę społecznie-użyteczną. (czy ktoś jeszcze pamięta takie określenie?) Sąsiad Darek stukał. Idziemy razem odśnieżać, to czego służby miejskie nie odśnieżyły. Po ciemku, niewidoczni dla przechodniów. Jak ci z Klubu Niewidzialnej Ręki dawno temu.

 



ps 3

Zakręcawki to taki rodzaj łącznika do linek i przewodów, składa się z części zakładanej na przewód nr 2, drugiej części na przewód nr 1 i mosiężnej, bardzo błyszczącej tulejki między nimi. Jak się potem obie części główne dokręci, to wewnątrz mosiężna tuleja się odkształca i łączy całość w monolit. Co ważniejsze, połączenie jest i bryzgoszczelne i iskrobezpieczne. To ważne, bo urządzenia które robiliśmy, stoją na terenie petrochemii orlenowskiej i musza spełniać wymagania dla strefy zetzero. Ja wczorajszej nocy założyłam 124 części nr 1, 124 części nr 2, potem 124 tulejki, potem 124 razy dokręcanie.

Śniły mi się zakręcawki, te wewnętrzne mosiężne tulejki, deszczem błyszczącym na mnie spadały.

Synalkowi zapewne śniły się skimery. On wlutowywał czujniki do ich wnętrza. O 4 nad ranem zaczął głośno śpiewać, tenorem bohaterskim prosto z operetki : Skimery!!! Wszędzie widzę skimery. Panie, zabierz to ode mnie, bo wszędzie widzę skiiiiiimeeeryyy!

 

 

 

 

 

 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.