wszystko przez to cholerne zimno!!!!!
moje ciało i moja dusza już się nastawiły na wiosnę i obecne temperatury oraz aura zniechęcają mnie do czegokolwiek
mam chwilowy odruch ślimaka chowającego się do skorupy
żadnego roweru!, żadnych patyków! żadnych kcali dla Mulionerów!
nawet wyjęłam jesienny płaszcz z szafy i cieplutki mięciutki czerwony szaliczek i ... i.... i rękawiczki
i mam głoda na węglowodany i na słodkie, wszystko z powodu zimna!
wczoraj zafundowałam sobie dzień bułeczkowy, bo tak cudnie mi zapachniała mini-wrocławska porankiem w sklepie, jeszcze kajzerki . .. ach, wszystko z prawdziwym masłem i z solą.... tylko tym się odżywiałam cały dzień . . jeszcze jedna kromeczka, jeszcze przylepka, jeszcze kanapeczka przy kolacji Stasia... i przed snem też
przed słodkościami się obroniłam, 2 paluszki wafelkowe zjedzone ze Stasiem się prawie nie liczą, nie jestem słodyczową ascetką!
trudno, potrzebowałam
dziś na wadze widok tylko paskowy
dzis jak na razie tylko jabłko i kapusta kiszona, pieczywo mnie nie ciągnie w ogóle, może małą porcję musli z mlekiem na obiadek zjem
usprawiedliwiam się współ_aktywistkom_sportowym
owszem, w zeszłym roku o tej porze miałam o ponad 150 km więcej na liczniku rowerowym i około 100 km więcej przepatykowanych
ale to nie moja wina!!! to warunki zewnętrzne się zmieniły! i czas mi się skurczył !
A.
aura
Zima, owszem, w zeszłym roku była długa, długo śniegi leżały. Ale jak już się skończyła, to uczciwie!!! Nie było takich dlugich i częstych i intensywnych załamań pogody jak tegorocznie. A ja nie uprawiam sportów na zewnątrz, gdy za zimno. Bo nie!
B.
obowiązku babciowe
W zeszłym roku Stasia tylko zaprowadzałam lub przyprowadzałam z przedszkola. W drogę tam lub z powrotem brałam patyki i szłam. Rowerować mogłam codziennie.
W tym roku 2 dni w tygodniu albo i wiecej mam wyrwane z aktywności sportowej. Bo wożę Staśka na zajęcia. 6 godzin przepada za każdym razem co najmniej. No i całe łikendy zajęte, gdy akurat Staś jest u nas. Synalka nie ma. Córczęcia nie ma. Nie moge się wyrwać nawet na 3 godziny na przejażdżkę.
Wiem, robię to, co powinna uczciwa babcia. Pomagam mojej synowej in-spe w zastępstwie synalka.
Ale trochę jestem już tym znużona.
dla pocieszenia otworzyłam sobie osobiste tabelki excela
siedzę i się wgapiam w wykresy/kolorki i banan napaszczowy mi rośnie
biorąc pod uwagę i święta i różne inne fluktuacje, to tegoroczna średnia marcowo-kwietniowa jest o półtora kilo mniejsza, centymetry też mniejsze są
owszem, chandra pogodowa mnie naszła, ale obiektywnie rzecz biorąc, to nie mam powodu jej mieć