Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka

O mnie

Jestem internetowe zwierzę, od bardzo dawna. Pierwsze komputery własnoręcznie sobie składałam, tak zwane klony ajbiema. Czytywałam kiedyś namiętnie fantastykę, teraz jakby mniej. Lubię wyprawy rowerowe, baseny z nie za zimną wodą, żeglowanie po Cykladach, koszenie trawnika.... Ach, i jeszcze - byłam kiedyś, przez 3 lata, Pierwszą Damą polskiego Tomb Raidera. ______________________
_____________
Mam pamiętnik otwarty dla wszystkich. Nie ma potrzeby zapraszania mnie do znajomych. Jeśli ktoś chce mnie czytać i śledzić na bieżąco - to wystarczy dodać do ulubionych pamietników. Bo wśród vitaliowych znajomych chcę mieć tylko prawdziwych ZNAJOMYCH.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1817053
Komentarzy: 19150
Założony: 16 marca 2009
Ostatni wpis: 15 lutego 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
jolajola1

kobieta, 62 lat, Warszawa

158 cm, 63.10 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: w wiecznej pogoni za stabilnym 55

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 kwietnia 2011 , Komentarze (5)

ból gardła pozostał, da sie wytrzymać

nic innego

 

na wadze 56,1 kg

to malutka kara za wczorajszego dogadzanie chorej, za bułę drożdżową z oskroby wieczorem i za winogrona bezpestkowe w ilości za dużej, za próbowanie pieczonych wędlin

warto było

 

dziś już będę wychodzić z domu

20 kwietnia 2011 , Komentarze (21)

no, po prostu , MUSIAŁAM  zwlec sie z łoza bolesci!...
musiałam, choć nie chciałam

kabanem i metrem do przedszkola
Staśka z przedszkola na judo - tram plus kaban
do domu kabanami dwoma
dobrze, ze synalek na Karową przyjechał i zabrał swoje potomstwo pod osobiste skrzydła

temperatura mniejsza

w dziwnym stanie jechałam dzis przez miasto
absolutnie wyczulona na męskie wdzieki

facet nr 1
młodziutki, młodszy od mojego potomstwa
wystylizowany, ale perfekcyjnie
prawdopodobnie gej, wnioskuje to ze stylu i sposobu poruszania
męska twarz z obrzmiałymi ustami, kiedys szalałam za takimi
stanowcze oczy i twardawy zarys szczęki
dlugie, puszyste, zadbane włosy
koszulka na ramiaczkach, biała
mięśnie wszędzie, widoczne zwłaszcza biustowe i bocepsy
wąziutkie biodra
spodnie w gadzi wzorek
butki jaskrawożołtejaszczurcze
skórzane bransoletki z tłoczonej skóry i dużo masywnych srebrnych pierścionów, zielone i zółte oczka
uśmiechalam się do niego
z zachwytu estetycznego (tylko!!!!)
lekko zawstydzony? zaskoczony?

facet nr 2
młody kelner w kompleksie Gesslerowej
marzenie dojrzałych kobiet lecących na młodych Włochów
ciemny, z błyskajacymi oczami  i zębami,
w usmiechach, rozdawanych tylko kobietom
lekki zarost, absolutnie nic urody nie ujmujacy
gietkość w kibici, jak uroczy zmij przeslizgiwał sie z taca między stolikami
stałam i gapiłam sie niczym sroka w gnat
ach, gdym dziewczęciem była, straciłam dla kogoś podobnego rozsądek
dzis wróciło jak bumerang
całkowicie rozumiem tamtą siebię

facet nr 3
nawet nie facet, a dojrzały mężczyzna
szpakowaty, z gęstą i zadbana siwą brodą
nic tłuszczyku, sprawne i smukle ciało
a przy tym  - rzecz niesłychana, zjawisko kosmicznie nieprawdopodobne - bo to zblazowany fanatyk
jego spotkałam w czeluści Czarnej Dziury Pokrzyżowej na Krakowskim, pod tym bialutkim namiotem nawiedzonych straceńców
musiałam piechota mijać to miejsce
z daleka słyszałam głos, cedzący słowa i syczący leniwie inwektywy, coś o Tusku, coś o PeŁo, o zdradzie, o trybunale, o ojczyżnieobowiązkuhonorze
z reguły mijam te grupę dwa razy w tygodniu obojetnie, juz mi sie nawet nie chce rzucac pogardliwych spojrzeń
dzisiaj patrzyłam uwaznie, ten magnetyczny głos mnie przyciągał
to mówił ten facet z siwą broda, rany! jakie on ma zmysłowe usta!!!! wprost stworzone do calowania wszystkich miejsc intymnych...
tylko, że cedząc do mikrofonu te nienawistne słowa, te inwektywy - facet stał oparty o drzewko uliczne, niedbale oparty, jednym ramieniem, i wzrok mu leniwie bładził
zauważył mnie, bom popadła w stupor przed nim
żałowałam braku aparatu, ale dzisiaj akurat torebke zmienialam w pośpiechu
znudzony fanatyk.... cudne zjawisko

facet nr 4
zadzwonił do mnie i zapytał co chcę
powiedziałam, ze czerwone jabłuszka i neoagin bez cukru i sok jabłkowy tymbarku
mój facet nie jest ani slicznie i oczołapnie wystylizowany, mój facet nie ma wężowego wdzięku i nie błyska zębami ani nie posiada fanatyzmu w oczach ....
ale przynosi neoangin i dotyka chłodną dłonią rozpalonej twarzy




chyba znowu podnosi mie sie temperatura
zmieniam portki z dzinsow na lekkie dresiki i wpełzam do pod kolderkę

acha
poranna waga 55,7  . .a może 55,8
waga przed wyjsciem po Staśka 55,4
wszystko przez ten koszmarny ból gardła
to że jesc nie moge, to nawet ok
ale nawet pić nie mogę
znaczy pije, ale z bólem
dobrze, że moje ukochane herbatki sa kwaskowate

ps
sorry za literówki i niedbałośc pisania, ale chyba juz nie mam sily zapuscić w text sprawdzacza

19 kwietnia 2011 , Komentarze (7)

a właściwie już się zalęgło

znaczy jestem zalężona  

 

Niedziela z bardzo długim spacerem, jak socjalistyczne marsze wiosenne niemalże.

Wczoraj mycie okiem i wieczorne patyki na cito.

Dzisiaj poranne nogowanie, znaczy specjalne i długie poruszanie się na piechotę, ale na obcasach, nie takie tam zwykłe "idę nie jadę".

W południe wracałam i się trzęsłam. Ze zdziwieniem patrzyłam na gołe nadpiersia, braki szaliczkowe. Guuupie te ludzie jakieś, przeca zimno!

A potem MUSIAŁAM wsiąść na rower. Lapka przedpotopowego zawoziłam do znajomego serwisu, celem konsultacji. Okutana po uszy, bo wiatr mnie przewiewał. W rękawiczkach, chustce podszyjnej i opasce.

Z serwisu nie pojechałam prosto do domu, tylko oczarowana słońcem i tym, że się w końcu rozgrzałam - dalej, daleko! Wracałam pod wiatr, wiaterek właściwie i oczy mnie piekły. I coraz bardziej bolały mnie nogi i plecy i siodełko było coraz bardziej niewygodne. Prawie 33 km, prędkość średnia niewielka.

Jak ostatnia kretynka się nie zorientowałam, że mi coś jest.

 

Wróciłam na ostatnich nogach. Mam nagle ponad 38 stopni i nie mogę przełykać. Z nosa mi się nie leje, ale chusteczkę częściej używam niż normalnie. Wszystkie kosteczki bolą...

CO MI JEST ?

Co za franca się we mnie zalęgła??? I już naprawdę nie miała kiedy????

Na anginę wskazuje gula w gardle i malutkie białe czopki.

Na grypę bardzo nagły wzrost temperatury oraz bóle kości.

Cholera, może to będzie zwykły katar?

Pokochałabym chyba katar do końca życia, bo nie cierpię chorować!

 

Wyłączam zaraz kompa i idę zdychać...

Co za franca?????....

 

 

Ps.

waga świtowo-porankowa 55,8.

I ok.!

18 kwietnia 2011 , Komentarze (19)

ale się z niego cieszę

 

poranna waga poniedziałkowa 55,4 !!!!!!

oczekiwałam wagowych grożeń palcem oraz wredności i kary za imprezowe sobotnie obżarstwo i za niedzielę niedetetyczną

przygotowana byłam psychicznie!

a waga pokazała mi mniej

 

naprawdę nie rozumiem!!!

już prawie miesiąc, jak poruszam sie mniej, jak zamieniłam intensywną siłownię na lajtowy rower, jak zamiast 5 tysięcy spalonych kcali w tygodniu jest tylko niecałe 4 tysiące, albo tylko 3....

jem normalnie,

powiedziałabym wręcz, że nawet jem więcej, bo więcej pokus w kuchni jest gdy są dzieci w domu i/lub gdy Pan i Władca zamienia się w Gotującą_Matkę_Polkę

 

a może po prostu zbieram owoce?

żeby jeszcze dusza była na takiej pozytywnej fali jak ciało!

16 kwietnia 2011 , Komentarze (10)

żeby nie było! zgrzeszyć kulinarnie!!! tylko tak! inne grzechy, erotyczne na przykład, z wypuczonym brzuszkiem, jakoś nie wydają mi się obecnie atrakcyjne

...... ..... .....

bo:

impreza jubileuszowa u rodziców brzuszek mi rozepchała, konkretnie - żołądek

bo:

dzieci sobie poszły w nocne miasto

bo:

zmęczony Pan i Władca już pochrapuje, Stasiek też

bo:

przetrawiłam żarcie imprezowe i czuję SSĄCĄ PUSTKĘ

bo:

rower i radość ze słońca były już tak dawno temu, ze 12 godzin temu chyba

 

 

otworzyłam lodówkę, szukałam słodkiego i pysznego

 

węszyłam, brałam do ręki i odkładałam

ostatecznie pochłonełam 4 plasterki salami i 1 polędwicy łososiowej i zastanawiam się nad skubaniem śmiedzącego sera

i patrzę na pudełko z pączkami, bo zawsze od mojej mamy dostajemy gościniec - i mnie odrzuca!

 

 

może nie ważyć się jutro o poranku???

bo na deser zjadłam 6 (słownie: sześć) pączków bliklowych i drobiagi ciasteczkowo/czekoladkowe i jeszczę michę lodów, kawowych, krówkowych, waniliowych i ... och, nie wiem, jakich jeszcze, siostra rozdawała, ja tylko jadłam

 

 

ale raczej nie pochłonełam nadmiaru siedmiu tysięcy kcali, żeby do jutra o kilogram  utyć

16 kwietnia 2011 , Komentarze (9)

z lekka spuchłam, palce mam serdelkowate trochę i paszczę prawie bezzmarszczową

i kostki u stóp i stopy mi spuchły .. . . nie będzie dzisiaj na imprezie pantofelków obciskających i na obcasie, muszę zmienić koncepcję stroju

 

przez całe życie spuchałm może ze 3 razy, a teraz od zeszłego roku wciąż i wciąż, co kilka miesięcy

i za nic w świecie nie potrafię wyłapać przyczyny, zależności, null, zero

może to jest jak w porannej złośliwości Pana i Władcy, że nic na to nie poradzę, bo to już starość . ..  ja go znacząco poklepałam po za dużym brzuchu ... . a potem chórkiem cichym (bo potomstwo jeszcze śpi) razem powiedzieliśmy:

starość nie radość, paraliż nie wesele

 

 

Stasiek nakarmiony, bawi się w ciszy koło śpiącego synalka, w ogóle do tivi sie nie pcha ani na rower nie chce, cały czas przywiązany do swojego taty jakby gumką-recepturką

 

idę na rower, bo taaaakie słońce

 

acha, waga 56,2

a pamiętam niedawne czasy, sprzed pół roku chyba, gdy wodą puchłam do 59

 

jabłko zjedzone, banan zjedzony, mleko wypite, pokrzywa wypita

wychodzę pośmigać szprychami w słońcu!

15 kwietnia 2011 , Komentarze (7)

dotarły po 1 w nocy

nocne Polaków rozmowy

obiad nocą, przecież jechały ponad 14 godzin i głodne były

znowu  nocne Polaków rozmowy

zdjęcia z podróży (ciuchcia do Kobenhagen, miejskim busem na tunel/most, autostopem do Malmo, samolot do Trójmiasta, nocna ciuchcia)

nocne pranie

 

spac poszłam koło 4 i jestem trochę niedospana

ciasno się w domu zrobiło, odwykliśmy od tłoku i pozamykanych drzwi ich pokojów

 

dzień będzie męczący i zajęty, ale postaram się chociaż godzinkę na rowerze popedałować

 

 

na wadze 30 deko więcej niż wczoraj, ale wołowina na dziko nocą była tego warta, pyszniutkie takie, że och!

zresztą.... to wciąż poniżej 56 kilo ... już siódmy dzień z rzędu

14 kwietnia 2011 , Komentarze (12)

Coraz mniej się obawiam zaplanowanej na sobotę wielkiej rodzinnej imprezy. Będzie mega-wyżerka, jak znam moją mamę. Nie zamierzam odmawiać. Zamierzam jeść. Tyle tylko, że nie założę spódnicy na gumce. Wpijający się pasek skutecznie mnie powstrzyma przed nadmiarowym nadmiarem wchłaniania.

 

To będzie 52 rocznica ślubu moich rodziców.

 

Dla mamy mam niespodziankę. Ona nie wie, że moje dzieci dziś w nocy przyjeżdżają do kraju, oczekuje ich (niecierpliwie) dopiero na święta. Więc ich przyprowadzę oraz Staśka. Mój synalek jest jej pierwszym wnukiem, jest chyba jedynym, dla którego jest wyrozumiała. Moja córka jest jej najmądrzejszą wnuczką. No i Staś, imię po pradziadku, a serce prababci zawojował od pierwszej godziny. Ostatnio, gdy sprzątałam stajnię Augiasza, to zajmowała się Staśkiem. Osiemdziesięciojednoletnia prababcia, okryta kapą, chodziła na kolanach i ryczała. Bo była smokiem. A Stasiek był rycerzem, miał tarczę z pokrywki od kotła i miecz z łyżki do butów.

Już wiem, że się ucieszy. I czekam na tę jej radość.

A tata będzie przeszczęśliwy, że ma wokół siebie córki, obu zięciów i stado wnuków oraz prawnuków w komplecie. Gdy są wszyscy, gdy widzi wszystkich - zawsze się wzrusza.

 

 

 

A dlaczego się coraz mnie obawiam wyżerki?

Bo brzuszek mam płaskawy ;-)))

Bo wagę mam odpowiednią!!!

poniedziałek 55,4

wtorek 55,9

środa 55,7

czwartek 55,5

Dzisiaj jest szósty dzień z rzędu, gdy jestem poniżej 56 !!!

 

Więc mam obwodowo-wagowy zapas-luz na jeden dzień objadania.

Ale o herbapolowej herbatce na trawienie nie zapomniałam. Już zakupiona. Wrócimy z imprezy do domu, napijemy się naparu ...... a potem będziemy wszyscy leżeć z brzuchami do góry i będziemy przetrawiać.

 

Dzisiaj cały dzień biegania na obcasach. Nie będę miała czasu jeść. I będę co miała dodać Spalania Milionerskiego

12 kwietnia 2011 , Komentarze (40)

 .... bo potem mam straszliwe dygotki adrenalinowe w całym ciele.

 

 

Ale nie będzie chłystek, ani nie będzie trzech chłystków wyskakiwać mi przed rower!!! Z piwem w garści i z durnymi okrzykami, które mają mnie/rowerzystkę przestraszyć. Gdyby to był ktoś z mniejszymi umiejętnościami rowerowymi?....

O nie!!!!

No possumus!

No passaram!!!

 

Kretyni na moście Syreny. Zepsuli mi całą piękna wycieczkę rowerowa. Tak mi się cudnie jechało te 35 km i już blisko domu kretyni... Tacy półludzie nie powinni żyć.

Zahamowałam z paleniem gumy w tylnim kole.

Ominęłam durniów.

Na drwiące okrzyki zawróciłam i natrzaskałam 3 fotki. Prawie przejechałam prowodyra. Zwymyślałam, skrzyczałam. Dwóch rowerzystów się zatrzymało niedaleko i tylko patrzyli. I nie odjeżdżali.

Chciałam TYLKO zwymyślać.. .. naprawdę... tylko tyle chciałam.

A te kretyny zaczęły faki pokazywać i grozić, że mają wujka w komendzie na Ursynowie i że mi rower wywalą do Wisły.

............

Opętał mnie amok. Szał bitewny. Łapami sięgałam do paszcz wrzeszczących, chyba raz sięgnęłam.

..................

Daję słowo, kobieta na pancernym rowerze i z pazurami wystającymi z rękawiczek rowerowych jest niebezpieczna!

Mam lekki zamęt, co się działo potem.

........................

Lampka moja przednia leżała na ziemi, a chłopaczki zwiewali. Rzucali puszkami pełnymi piwa. Jedną trafili mnie. Znaczy nie puszką, tylko mnie piwo ochlapało.

.................

 

Stałam na moście i dyszałam bitewnie. Obok mnie tych dwóch, co się patrzyli. Zdaje się, że podjechali, gdym nie kontaktowała.

 

 

Gdy zjechałam z mostu na praską stronę, musiałam zejść z roweru. Łydki mi się tak straszliwie trzęsły. Obie.

 

 

Dojechałam do domu. Ramiona Pana i Władcy.

Ale gdzieś w środku wciąż mi się telepie adrenalinowy potwór.

Musiałam któregoś jednak w paszcze pazurami trafić, bo jak się myłam, to pod dwoma paznokciami miałam ... błeee.

..............

 

 

 

 

Gdy byłam niedorosła, zupełnie nie panowałam nad tym osobistym adrenalinowym potwofem. Robił za mnie rzeczy wspaniałe. I rzeczy straszne.

Nauczyłam się go trzymać w cuglach. Na palcach obu rąk mogę policzyć przypadki, gdy dorosła jola spuszczała potwora ze smyczy.

Dzisiaj zerwał się samowolnie.

 

Ale będą zwiewający gówniarze wiedzieli, że nie ma tak, że głośne i butne stado zawsze wygrywa.

Wystarczy stanąć przed nimi z podniesioną głową i powiedzieć stanowczo - ja nie pozwalam!

I się nie cofać. I stać.

Tyle. Tylko tyle i aż tyle.

 

 

Idę się napić, bo mnie wciąż trzęsie. Chyba dzisiaj będzie więcej.

Boli mnie biodro, nie wiem, od czego. Lampka przednia nareperowana. Boli mnie prawy staw barkowy, podejrzewam, że od dalekich wymachów.

I zastanawiam się nad pójściem jutro na policję. Bo mam piękne portrety gówniarzy. To jeden z mniej pięknych.

 

 

 

rany, jak ja organicznie nie cierpię takich sytuacji!....

11 kwietnia 2011 , Komentarze (37)

Dzisiaj to zauważyłam, gdy z łóżka wstawałam świtem. Znaczy - łydki mam chude!!! Na łydkach najbardziej widać!..

Z przodu są dwie kości i je widać bardzo, skóra z przodu łydki jest bez choćby milimetra tłuszczyku.

 

Gdzie indziej na nogach nie widać tego tak doskonale. Bo z tyłu łydki jest ślicznie ukształtowany mięsień. Bo całe uda są pięknym i sprężystym mięśniem.

I tylko z przodu nóg jestem CHUDA.

Pierwszy raz w życiu jestem zadowolona z własnych nóg. Mruczę aż do nich.

 

Najpierw popodziwiałam je w lustrze. Z przodu i en face. Od tyłu też. Potem zafundowałam im domowy pedikiur. Bo stopy też mam ładne i zgrabne. Potem wygłaskałam balsamem. Potem nasmarowałam takim czymś z Egiptu, zaczarowanym i pachnącym . Mrauuuu!

 

 

Poszukałam innych chudych miejsc na ciele. Nie znalazłam.

Są szczupłe części ciała, na przykład łokcie i nadgarstki. Są widoczne żebra od strony pleców. Ale innej chudości nie znalazłam.

 

 

Waga też zauważyła chudość nóg.

Wynik ważenia koło świtu 55,5.

Wynik ważenia o porze cywilizowanej 55,4. Choć mignęło również 55,3.

Zmieniłam pasek na średnią z ostatnich 7 dni.

Kalkulator vitaliowy pierwszy raz w moim vitaliowym życiu pokazał 24% tłuszczu.

 

Znikam, bo zaraz rozpłynę się w osobistym narcyzmie...

Ale każdemu czasem należy się taka chwila.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.