zdjęcia świeżutkie jak chrupiące bułeczki :)
... oto obiecane wcześniej zdjęcie garderoby... i do niego gratis drugie... :) oba zrobione kilka minut temu :)
no i jak tu się odchudzać...
... moja waga pokazała dziś rano 67,6... zwariowała do reszty... dobrze, że przynajmniej Mężuś dzisiaj wraca... strasznie się stęskniłam... może on coś poradzi na tego mojego szklanego potwora :) pozdrowionka :)
popsułam wagę :(((
... sprzątałam w łazience, więc przestawiałam ją, a przy okazji kontrolnie na nią weszłam... w ubraniu było 68,4kg... po pół minuty (w tym czasie postawiłam ją na miejsce... troszkę jakby ją upuściłam, ale nie uderzyła mocno o podłogę, bo wcześniej ją złapałam) wskazywała już 70,2kg ... :((( tyle wody mój organizm nie mógł zatrzymać w 30 sekund... ;) jak to naprawić? i co ja teraz zrobię? :(((
uuu... mały problem...
... dziś ważę pół kilograma więcej niż wczoraj... czy ktoś wie, o co chodzi? dlaczego? :( mam nadzieję, że to nie jest nowa tendencja i nie zaznaczę tego na pasku... przynajmniej na razie... ale jakoś zaczynam się bać...
... Kobietki :) życzę Wam udanej soboty :) kto może, leniuchuje, a kto nie... na razie nie leniuchuje, ale już niedługo... :) pozdrowionka :)
... w związku ze zmianami na vitalii...
... i ja wprowadziłam własne zmiany w moim pamiętniczku... wstawiłam tu znów zdjęcia porównawcze... tym razem sprzed ślubu (2 dni chyba) i z pierwszej rocznicy... jest różnica, co?
... spokojnej nocki :) i do jutra :)
nostalgicznie...
... siedzę i piję sobie w samotności herbatkę z walentynkowego kubeczka... odwracam go, a tam napis, którego nie zauważyłam wcześniej : "moja kochana żona" ... i serduszka... jakie to słodkie :) aż się wzruszyłam normalnie...
... mój Mąż to jednak ma wyczucie... pisałam już troszkę o tym, ale nie wszystko... po około pół roku od naszego ślubu zaczęłam zauważać, że moje ubrania jakoś się zbiegły w praniu, czy coś, bo to tego nie mogłam dopiąć, to tamto na mnie nie właziło... czułam, że coś jest nie tak... podejrzewałam, że pogrubiałam, ale wszyscy to moje przeczucie normalnie wyśmiewali i mówili, że mi się tylko tak wydaje... cóż... nie miałam wagi, więc nie mogłam się zważyć... trwało to do naszej pierwszej rocznicy ślubu i do momentu, kiedy obejrzałam zdjęcia... szok... przeraziły mnie moje fałdy i postanowiłam kupić wagę nie patrząc na to, że inni mówią, że jest dobrze... kiedy już kupiliśmy wagę i na nią weszłam, okazało się, że ważę 10 kg więcej niż przed ślubem... czułam się okropnie... dowiedziałam się, jaką sztuką jest kupienie ubrań w rozmiarze większym niż 42... i ile przykrości można doznać od pań sprzedawczyń... próbowałam się odchudzać na własną rękę, ale nic z tego nie wychodziło... zaczęłam biegać z Mężem, ale to skończyło się tylko naciągnięciem ścięgna i umieruchomieniem na dwa tygodnie... zaczęłam tracić nadzieję... ale właśnie mój Mąż powiedział wtedy, że skoro w rok przytyłam 10 kg to i w rok zgubię tyle samo... nabieram przekonania, że miał wtedy rację... kurczę... prorocze słowa chyba... jeszcze pół roku mi zostało, a ja prawie połowę zamierzonych kilogramów schudłam :)
... gdyby nie ta stronka, nigdy by mi się to nie udało :) i dietka smacznie dopasowana :) i Wy moje kochane Babeczki :)
... zjadłam jednego pączka zamiast kolacji... tak pachniały :) pozdrowionka :)
upadki i wzloty...
... ale świetna ta historia wagi :) super widać, jak moja waga raz spada, a raz idzie w górę...
melduję posłusznie... ;)
... że w akcji walentynkowej porażka... ale to nic :) schudłam mniej, ale ważne, że w ogóle straciłam ten kilogram :) dziś ważę 66kg :)
... dziś samotne Walentynki :( Mąż na służbie... ale już dostałam prezencik - magiczny kubek :) jest czarny, a pod wpływem temperatury gorącej wody rozjaśnia się i jest na nim moje zdjęcie :)
... moi Kochani :) Wam życzę wspaniałego dzionka i milusiego wieczorku z Ukochanymi :) buziaczki :)
szok :)
... pierwsze zdjęcie zrobione zostało dzisiaj - do nowego dowodu, drugie mam w dyplomie (czerwiec 2002r.), trzecie to zima 2000, a czwarte - lato 2001 :) jeszcze raz szok :)
jejku :)
... zabiegana jestem przeokropnie... nie mam czasu nawet na vitalię ;) ... ale... rano wlazłam na wagę... a tam 66,2kg :) dwa razy sprawdzałam :) i ciągle było to samo :) może nie powinnam, ale zaraz wprowadzę to na pasek :) to jest po prostu piękne :) ... i mój brzuchal jakby mniejszy :)
... miłego wieczorku miłe Panie :) i ciągłego spadku kilogramów :) pozdrowionka :)