Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka

O mnie

Jestem internetowe zwierzę, od bardzo dawna. Pierwsze komputery własnoręcznie sobie składałam, tak zwane klony ajbiema. Czytywałam kiedyś namiętnie fantastykę, teraz jakby mniej. Lubię wyprawy rowerowe, baseny z nie za zimną wodą, żeglowanie po Cykladach, koszenie trawnika.... Ach, i jeszcze - byłam kiedyś, przez 3 lata, Pierwszą Damą polskiego Tomb Raidera. ______________________
_____________
Mam pamiętnik otwarty dla wszystkich. Nie ma potrzeby zapraszania mnie do znajomych. Jeśli ktoś chce mnie czytać i śledzić na bieżąco - to wystarczy dodać do ulubionych pamietników. Bo wśród vitaliowych znajomych chcę mieć tylko prawdziwych ZNAJOMYCH.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1817235
Komentarzy: 19150
Założony: 16 marca 2009
Ostatni wpis: 15 lutego 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
jolajola1

kobieta, 62 lat, Warszawa

158 cm, 63.10 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: w wiecznej pogoni za stabilnym 55

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 października 2009 , Komentarze (2)

złamałam ząb
sztukowany kawałek, więc prawie bezboleśnie
jedynka

szlag mnie jasny zaraz trafi, właśnie trafia -  wrrrrrrr

a tylko na widelcu obgryzałam ogryzek od pomidora - więc za co taka kara ?????????

9 października 2009 , Komentarze (1)

Pierwszy, przedwczoraj, bom czym innym zajęta, bo głowa koszmarnie bolała, bo postanowiłam zrobić Dzień Lenia.


Drugi, bom się na wieś wybrała. Przycinałam, wykopywałam, paliłam. Większość prac w kucki albo na kolanach albo w przechyle. Tego krzaczora, co mi chciał oko wydłubać - to już całkiem nie ma, nawet karpa została wykarczowana. Potem do ognia potfora! Wieczorem, już zmierzchało, w samej podkoszulce przy ognisku tańczyłam. Wróciłam pachnąca dymem. Acha, myszy juz z pola się do domu wprowadzają.


Dzisiaj zwariowaniec od rana. Z trudem wielkim wyrwałam się późnym popołudniem na rower. Przejechałam 28 km, z ogonkiem. Tylko że... wracałam niecałe 10 km pod wiatr. Okropieństwo.


Pilnuję mało-jedzenia. Zachowuję dyscyplinę. Przyjemnie mi rano wchodzić na wagę. Baaaaardzo przyjemnie. A te dżinsy, co były jak „druga skóra” w czerwcu..... jakieś się luźne zrobiły. No, nie bardzo luźne, ale luźniejsze.

I w ogóle!!!!



 

8 października 2009 , Komentarze (1)

Agent Sztirlic, żeby uwierzyć w zmianę pór roku, musiał zobaczyć "17 mgnień wiosny". Czy ja też tak muszę ? Przy czym nie chodzi o wiosnę, tylko o cyferki na wadze.

Bo mi tak ślicznie dzisiaj mignęło!!!! Przez krótki moment, kiedy moja szklana waga przetwarzała dane - na wyświetlaczu migało 56,4 - 56,1 - 55,8 - 55,9 - 56,1. Daję słowo, dwa razy zobaczyłam 55 kilo z ogonkiem. No, z ogonem.

 

ps. tak działa dyscyplina jedzenia, kilka dni starczy.... żeby pomyśleć o siedemnastu mgnieniach wiosny agenta Sztirlica

7 października 2009 , Skomentuj

świtem, ehhh, przed świtem mi wnuka zrzucono na głowę

potem zaspaliśmy, śniadanie dziecka na cito, deszcz w drodze do przedszkola, brrrr

latanie na szpilkach do 14:30, nogi mi w du.... dziąsła wchodzą

w ramach śniadania+drugiegośniadania wystąpiły duże frytki w makdonaldzie w Arkadii

boli mnie głowa, na późny obiad zupa mleczna, nie mam energii na nic innego

dwa urzędy odwiedzone i sprawy załatwione

ból łba położył mnie do łóżka, posypiałam do 21

roweru nie było - usprawiedliwiam się deszczem w kratkę

teraz egzystuję, ale ból czai się głęboko za lewym okiem

podjadłam kapusty z grzybami, wypiję jeszcze drugiego drinka i ide znowu do wyra

 

TAK MI TERAZ ŻAL BRAKU ROWERU.....

6 października 2009 , Skomentuj

Październik nadszedł zbyt szybko. Jeszcze nie jestem gotowa na jesień, za mało słońca będzie, za mało ciepła.

Liście szeleszczą rozgniatane oponami roweru.

Drzewa żółkną, czerwienieją, zaraz będą spadać wszystkie listki. Wieczory zimne. Noce zimne. A kaloryfery nie grzeją. Tylko w dzień ciepło, promienie słoneczne przez szybę łaskoczą mnie w szyję.

Nie jestem jeszcze gotowa na jesień!... Boję się szarości. Chodzą po mnie różne złe przeczucia.

Nocami złe sny i koszmary mnie dopadają. Nauczyłam się dyscypliny snu. Nie budzę się z koszmaru z wrzaskiem, budzącym wszystkich. Krzyk jest tylko we mnie. W środku. Chce serce wypchnąć z piersi.

Leżę potem do świtu bezsennie. Gram znowu w węża na telefonie, z wyłączonym dźwiękiem. A jeśli Jego nie ma, oglądam przed-poranne durne tivi.

Mierzę sobie czasem ciśnienie po obudzeniu się z koszmaru. I zamiast normalnego 90/60 mam 130/90. Kiedyś jakaś żyłka nie wytrzyma skoku ciśnienia...

5 października 2009 , Komentarze (3)

Popołudniem rower mi służył najpierw jako środek transportu. Potem jako błyskawica na ścieżce rowerowej, dzisiaj na wieczornym zimnie przejechałam w sumie 32,21 km. Więc przejechałam cały zakładany dystans z forum "Czarownice na rowery", a nawet ciut więcej. Dokładnie - od 1 września 1221,90 kilometrów.



Od początku sezonu rowerowego zrobiłam 2015,5. Z tego wyniku strasznie jestem dumna. Bo jeszcze nigdy, odkąd jeżdżę dużo - aż TAK DUŻO mi się nie udało przepedałować.



I jeszcze nie ma dosyć, mimo iż jakaś zimna ta jesień....

poproszę o oklaski, gratulacje oraz inne dowody uznania



ps

któreś potomstwo zostawiło słoik Dżemiku Morelowego na wierzchu..... no to jak ja się mogłam przed jego wołaniem obronić ?.......

5 października 2009 , Skomentuj

cały czas się mocnomocnomocno pilnuję, czasem to aż po całym domu zgrzyt zębów słychać. to zgrzyta moja silna, hłe, hłe, silna wola w gargantuicznym starciu z łakomstwem
bilank kilkudniowy zasysania
1 - 1532 kcale
2 - 1543
3 - 1854, świadome naduzycie owocków i jarzyn
4 - 1232, ale bez roweru
5 - na razie, do 16 godziny, tylko 957
i idę na rower

tylko, że zizizimmmno

4 października 2009 , Komentarze (4)

Dzisiaj rano centymetr w ruch, maleńki spadek w dwóch miejscach. Waga bez zmian,

Ale.... Ale !!!! ALE to jest waga po wczorajszym obżarstwie owocowo-warzywnym. PO !!!

Jeszcze niedawno taki wynik byłby okupiony głodówką dnia poprzedniego. A ja wczoraj, po powrocie z roweru, tak bardzo starałam się nie patrzeć na masło i mięsko i śmietanę - że rzuciłam się jak głupia na wszystko, co ma dużo błonnika. Żeby zapchać żołądek i nie czuć łaknienia. Fasolka szparagowa z wody. Buraczki, te na ostro. Jabłko. Winogrona. Nektaryna. Marchewka z zupy pomidorowej. Pomidory. Rzodkiewka, jedna, fuj. Z kilogram zjadłam tych rzeczy. Albo i więcej.


Przed pójściem spać miałam tak ślicznie wydęty bębenek.

A rano płasko. I lekko.

 

Dla jeszcze mocniejszej poprawy nastroju zrobiłam sama sobie 2 tabelki w excelu, z wykresami. Na pierwszym wykresie - spadek wagi po powrocie z wakacji. Na drugim - waga od początku odchudzania.

Siedzę i patrzę na wykresy. Raz jeden, raz drugi. Ładne są. Takie ciepełko dla duszy z nich promieniuje.

 

Ps

Wielce Szanowny Pan Ciężar Wahadełkowy Constans z końca września, ten co chciał być Panem Ciężarem Powoli acz Zdecydowanie Rosnącym znacznie stracił na animuszu. Jak pisałam wczoraj - TO TAKIE  PROSTE.




3 października 2009 , Komentarze (4)

Jeśli chcesz schudnąć, to ogranicz jedzenie. Naprawdę ogranicz. Licz każdą pochłanianą kalorię. Nie oszukuj się, że to tylko jeden kęs, że tego nie trzeba policzyć, bo to tylko filiżaneczka, naparstek, łyżka, że malutko.... Licz wszystko!

Zrób sobie niedobór energetyczny. 7 tysięcy kalorii na minusie to około kilogram w dół.

Chudniesz natychmiast. W różnym tempie, ale spadek jest stały i zauważalny. W centymetrach i na wadze.


Gorzej z utrzymaniem diety. Gorzej z łakomstwem. Gorzej z wytrwaniem w ograniczaniu. Gorzej z nawykami żarłoka, które przydeptywane i tłamszone - jak hydra podnoszą odrąbane, wydawałoby się definitywnie, głowy.

 

Ps.

Dzisiaj zjadłam PODWÓJNE ŚNIADANIE. Samo we mnie coś zjadło. Ja nie zauważyłam!!!... Ale sumiennie policzyłam kalorie.

I teraz mną wściekłość ciska. Na rowerze chyba pół dnia będę musiała zasuwać, a zimno na dworze.

2 października 2009 , Skomentuj

Jedzenia niewiele, bo ganiany dzień. W dodatku po nocy mało spanej, z koszmarami, mam supełek w miejscu brzuszka. Bolący supełek.


Do 21 zassane 913 kcali. Ale jeszcze mam wódeczkę na 3 drinki, będzie trzeba dodać jeszcze z 500płynnych kcali.

Na rowerze przejechane 27 km, spalone 387 kcali.


Koniecznie muszę gdzieś się dowiedzieć, jak liczyć kcale zużyte na bezskuteczne grzanie ciała, bo okropnie zmarzły mi kończyny. Przednie łapki, mimo rękawiczek, po powrocie nadawały się natychmiast do wymoczenia w ciepłej wodzie.



Pan iWładca wyjechał, wróci jutro nocą. Smutno mi. Źle mi. Napić się do oszołomieniai zalec pod kocykiem z pilotem tivi....

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.