Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka

O mnie

Jestem internetowe zwierzę, od bardzo dawna. Pierwsze komputery własnoręcznie sobie składałam, tak zwane klony ajbiema. Czytywałam kiedyś namiętnie fantastykę, teraz jakby mniej. Lubię wyprawy rowerowe, baseny z nie za zimną wodą, żeglowanie po Cykladach, koszenie trawnika.... Ach, i jeszcze - byłam kiedyś, przez 3 lata, Pierwszą Damą polskiego Tomb Raidera. ______________________
_____________
Mam pamiętnik otwarty dla wszystkich. Nie ma potrzeby zapraszania mnie do znajomych. Jeśli ktoś chce mnie czytać i śledzić na bieżąco - to wystarczy dodać do ulubionych pamietników. Bo wśród vitaliowych znajomych chcę mieć tylko prawdziwych ZNAJOMYCH.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1838975
Komentarzy: 19150
Założony: 16 marca 2009
Ostatni wpis: 15 lutego 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
jolajola1

kobieta, 62 lat, Warszawa

158 cm, 63.10 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: w wiecznej pogoni za stabilnym 55

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

14 października 2012 , Komentarze (31)

jak sie nie myśli, to na wadze więcej

w piątek ze Staśkiem wracałam, przez korek sie wlekliśmy, korek przedmeczowy na Narodowym
do Almy weszłam zmęczona, obładowana i GŁODNA
wiem, co miałam kupić
ssało mnie
wiem, o ile więcej kupiłam
jeszcze pal sześć gotowego colesława czy ser śmierdzący, albo parówki w dwóch smakach
ale słodkie kupiłam, nosz! ssało mnie i nie myślałam
znaczy: myślałam, ale intensywnie i tylko o tym, że mam czarną dziurę w brzuchu
- Stasiek, a jadłeś kiedyś Filadelfię o smaku Milki? Nie? A masz ochotę spróbować? No to ok.
colesława pożarłam w dwóch porcjach, trudno, powiedzmy że zamiast kolby kukurydzy
milkową filadelfię zjadł Stasiek - 1 malutką kanapeczkę posmarowaną grubawo
a ja w nocy zeżarłam 2/3 opakowania

a mówiłam, że nie mogę kupować słodkiego ????
mówiłam???



waga sobotnia 56,9
podskoczyło
bo co miało nie podskoczyć


wyboista i pełna zasadzek jest moja droga ku stabilnemu 55

13 października 2012 , Komentarze (6)

średnia waga z ostatniego tygodnia - 56,97 kg
średnia waga z ostatnich 10 dni - 56,79 kg
waga dzisiejsza - 56,2 kg
waga wczorajsza - 56,4 kg

zmieniam pasek na 56,8 kg
(od ponad dwóch lat zawsze zmieniam wagę vitaliową na moją średnią arytmetyczną, wynik z jednego dnia jest niewiele wart statystycznie, tak naprawdę to liczy się trend lub osiągnięcie stałej)

wchłanianie pod kontrolą, spisywane i przemyśliwane
nałogi pod kontrolą, prawie

rower wczoraj był, tylko 32 km, na rowerze półdupka mnie nie boli
tylko te bolesne 8 schodków, ale w końcu od czegoś są mężczyźni w domu

11 października 2012 , Komentarze (26)

GRZECZNOŚĆ to ja
to co niegrzecznością ( czyli smacznym żarciem, prawie bez kontroli ) po 5 października straciłam (znaczy waga matrixowo podskoczyła i tak trwała) - teraz odzyskałam (znaczy spadło)
wtedy waga wzrosła, teraz, skrupulatnym liczeniem kcali pochłanianych i zastanawianiem sie, co i po co pcham do paszczy - wagę zmusiłam do opadnięcia w rejony bardzo zadowalające
Baja ma rację - to całe odchudzanie to prościzna - wystarczy trochę mniej jeść, ale tak naprawdę! i ma to trwać dłużej!
z dumą i bezczelnym zadzieraniem nosa się pochwalę, że dzisiaj zobaczyłam 56,4
przemyśliwuję nad zmianą paska


POŁAMANA to ja
coś mi weszło w lewą dupkę, hmmm, półdupkę
od kilku dni pobolewało przy niektórych ruchach
myślałam: poboli, poboli i przestanie
nie przestało
wracałam wczoraj z niewielkiego roweru (32 km) z myślą o tym, że chyba oprócz jedwabnych rękawiczek do sakwy trzeba zabierać cienkie polarowe
dupka mi nie przeszkadza na rowerze, na siodełku mam akurat dobry układ mięśni
trochę dokuczało, gdy musiałam zejść z roweru i przez 2 skrzyżowania przejść, są tak niebezpieczne, że wolę być nadmiernie ostrożna
ale w domu czeka mnie 8 schodków
wczoraj urosły do wysokości monteverestowej
sama - to jakoś bym się wdrapała, bokiem, skosem . . . ale wniesienie Błyskawicy na te 8 schodków!!!! ponad 5 minut i zapłakana buzia i syki wydobywające sie ze mnie jak z rozzłoszczonej żmiji
wieczorem na chwilę, chwilunię jedynie, przysnęłam przed tivi
masakra! sama już nie wstałam
noc z termoforem, na drugi bok obracałam się dokładnie 3 razy, za każdym razem bólem rozbudzona i przeraźliwie klnąca pod nosem
rano wstawanie odbywało sie tak: najpierw długie toczenie się do krawędzi łóżka, spłynięcie przodem na podłogę, na czworaki, w klęczki, po krześle do pionu
co za cholera!!!!
dopiero po 2 godzinach od pierwszego wstania zaczęłam sie poruszać w miarę normalnie, to znaczy NIE trzymając sie ścian


a miałam dzisiaj o 14 wyskoczyć na dłuższy rower
szlag!

9 października 2012 , Komentarze (12)

waga jak se podskoczyła odrobinę - tak tkwi zawieszona w skoku, jak walczący w Matrixie

rower odrobinę w odstawce, cały jeden dzień nie jeździłam - no, ale robotę miałam ponad 70 km od domu (przy okazji - nowootwarta obwodnica Mińska Mazowieckiego, czyli fragment przyszłej S2 skrócił nam drogę o ponad 40 minut, bosssko, z półtorej godziny do niecałej godziny)

wchłanianie pod kontrolą

nałogi prawie pod kontrolą

7 października 2012 , Komentarze (10)

coraz zimniej
wyciągnełam rowerowe grube portki i rowerową grubą bluzę
i rękawiczki rowerowe jedwabne też wyciągnęłam
dzisiaj, po powrocie z krótkiego rowerowania za Staśkiem

jeszcze wczoraj ciepło, wieczorem we czwórkę spotkaliśmy się rowerami na cmentarzu, trzeba zaplanować mamie napis na płycie
wracaliśmy razem, rowerową kolumną, przez zakorkowaną Jagiellońską
cieplutki wiatr - aż się chciało, żeby ten wieczór nigdy się nie kończył
ale dzisiaj ? brrrr! zmarzłam na rowerze ze Staśkiem

lada dzień skończy się wielominutowe stanie z aparatem foto, by uzyskać najpiękniejsze ujęcie czy najlepsze światło
to fotki z ostatnich dni
noc i dzień





małe rowerowe podsumowanko
5.10 2010 - 4074,8 km
4.10.2011 - 3929,1 km
5.10.2012 - 4276,1 km
wyraźnie widać, że jeżeli nie zjawią się nagle wcześniejsze szarugi jesienne - to mam realne szanse przejechania w tym roku ponad 5 tysięcy kilometrów
... jeszcze nigdy w życiu!
chciałabym bardzo!


vitaliowo - tak se
waga mniejsza o ponad 3 kilo niż zimą
waga za duża o 2 kilo od wymarzonej
wchłanianie - ciut za obfite
rowerowanie - obecne codziennie

6 października 2012 , Komentarze (14)

gdy się smutki i stres nagły nocą zajada
gdy nocą ssie na słodkie

zakamarki szuflad przeglądając, natrafiłam na batona teatralnego, rany, jaka to ohyda, rzuciłam się z zębami łapczywie, ale tylko pół dałam rade zjeść, to naprawdę ohyda, błeeee, tłuste
ale wciąż mi stressssss wąchał za słodkim
wąchał i wąchał
nic nie znalazłam
w desperacji otworzyłam śmietanę, taką zwykłą 18%, nabierałam po pół łyżeczki, potem obsypywałam cukrem, potem do buzi, potem nabierałam pół łyżeczki, potem obsypywałam cukrem, potem....


... przed 4 nad ranem dopychałam się jeszcze suszonymi wiśniami


na wadze kilogram więcej
tak zwana "kara za grzechy"
ale - MUSIAŁAM !....

zaraz idziemy ze Staśkiem na rowery

4 października 2012 , Komentarze (26)

bywają momenty w liczeniu kalorii, gdy się zniechęcam
jak to? mam szukać kaloryczności świeżej figi?
figi są do jedzenia, do rozgryzania pesteczek! figi to nie arytmetyka!
albo czy mam liczyć krewetki, wesoło podskakujące na patelni z masłem ghe i czosnkiem? jak je liczyć, kiedy podskakują? oczopląsu dostanę!

ale zaciskam zęby i spisuję, liczę


a potem przychodzi taki poranek, jak dzisiaj, gdy staję na wadze i zaskoczenia szczęka mi opada
mignęło 59 z ogonem
ustabilizowało się na 56 i zero

TO JUŻ NIE JEST STABILIZACJA NA NISKIM POZIOMIE !!!
TO JEST, nie widziany od półtora roku -  SPADEK LAWINOWY !!!

3 października 2012 , Komentarze (9)

środa 56,6 kg
mam stabilne 56 !!!
(i pomyśleć, że wczesną wiosną miałam straszliwe stabilne w okolicach 60 kg)
moja dieta MŻ i liczenie kalorii działa
ale jeden warunek - musi być stosowana konsekwentnie przez dłuższy czas i połączona z jakakolwiek aktywnością sportową

właśnie popatrzyłam na jadłospisy z ostatnich 3 tygodni i wychodzi mi, że głównie ograniczyłam ilość węglowodanów, chlebka pysznego, pachnących kartofelków, znaczy wciąż to jem, ale ilości znacznie mniejsze
za to wzrosła ilość tłuszczów, zwłaszcza gdy zrobiło się chłodniej, przed wycieczkami rowerowymi organizm sam mi zgłasza potrzebę, nagle czuję tak straszliwą chęć na cieniutką pajdkę posmarowaną grubo prawdziwym masłem albo na kilka łyżek ciągnącego się śmierdzącego sera
a po powrocie z wycieczki rowerowej organizm sam zgłasza mi potrzebę na pół brokuła polanego serkiem wiejskim albo na kolbę kukurydzy i wielki plaster szynki

UWIELBIAM STABILIZACJĘ ŻYWIENIOWĄ
mój organizm też to lubi


                                                *   *   *   *   *
jesień na rowerze jest cudna
kolory mrugają zewsząd
czasem jest tak barwnie i ślicznie, że jadę z rozdziawioną z zachwytu paszczą, do której mi wpadają spóźnione jesienne muszki







2 października 2012 , Komentarze (14)

najniższa waga w tym roku STOP
dziś spadło do 56,4 kg STOP
się cieszę STOP
j.


a z radości razem ze mną tańczą małe Nadwiślańskie Tańczące Fontanny

1 października 2012 , Komentarze (30)

Najpierw odbębnię vitaliowe powinności

Kalorie wciąż liczę, ale bez fanatyzmu. W sobotę nie liczyłam, bo wiedziałam, że będę jeść smaczniej i więcej, po co się psychicznie katować wyrzutami sumienia.?

Wchłanianie codzienne jest na poziomie 1500 - 2100 kcali.

Spalam na rowerze od 800 do 1200 kcali, robiąc najczęściej między 30 a 40 km, czasem trochę więcej.

Waga łagodnie oscyluje między 57,6 a 56,8.

Dzisiejszy poranek pierwszopaździernikowy powitałam ślicznym widokiem, czyli 56,8. I to pomimo wczorajszych pieczarek w śmietanie i winogron. Jak się spala, to można jeść tuczące frykasy.

 

A poza tym - w piątek była Masa.

Warszawska Krytyczna Masa Rowerowa.

Dla mnie tym ważniejsza, że pierwszy raz w życiu jechałam w Masowym zabezpieczeniu. To znaczy dostałam oczojebną odblaskową kamizelkę, zanabyłam terkotliwy dzwonek i sędziowski gwizdek. Moim zadaniem było zastawiać przejścia dla pieszych, wyloty uliczek, skrzyżowania i tory tramwajowe, żeby nikt i nic nie wbiegało/wjeżdżało w kolumnę Masową. A potem z końca kolumny jak najszybciej na początek, zaraz za policje. To najszybciej odbywa się w ten sposób, że jedzie się skrajem kolumny, dzwoniąc, gwiżdżąc i krzycząc "leeewaaa wooolna". A potem się wyprzedza na cito, na ostro, z jęzorem wywieszonym, modląc się w duchu, by nikt, żaden rower, drogi nie nagle nie zajechał, by samochody jadące z naprzeciwka jechały prosto i żeby jak najszybciej bezpiecznie(!) dotrzeć na czoło.

Christosie, niby się przejeżdża te same kilometry, co reszta Masy, tylko to tempo masakryczne przeplatane okresami prawie bezczynnego stania. Te emocje, pojawiające się, gdy niecierpliwy kierowca straszy, warcząc silnikiem. Te rozmowy z zablokowanymi na przejściach ludźmi, gdy tłumaczy się, tłumaczy, wyjaśnia i zagaduje.

Na liczniku po powrocie miałam raptem 34 km, a wyczerpana byłam jak po setce w upale.

 


Fotorelacja już bez dokładnych opisów.

Acha, Masa przejeżdżała przez Moją dzielnicę, skręcała na Moich dwóch skrzyżowaniach, mijała Moje osobiste okna.

Najpierw ja, osobiście.

Już dostałam kamizelkę i czekam. Ta mina to nie znudzenie, tylko zdenerwowanie i trema, tylko nie chciałam, by ktoś zauważył, że się boję.


To moja para od zabezpieczenia, Savil. Młodsza o połowę i wyższa o pół metra. Serio, ma ponad 2 metry i składa się w połowie z nóg. Rok temu, nie znając się, byłyśmy razem na jednej imprezie, na klubowym weselu siostrzenicy mojego mężczyzny. Ja wtedy wytrzymałam dłużej na parkiecie niż ona, hehe.


Moje pierwsze skrzyżowanie, wylot Anielewicza. Stoję i zabezpieczam, to tu na mnie warczano silnikiem i oślepiano światłami.


Ja na torach, własną piersią powstrzymuję 3 tramwaje i poganiam przejeżdżających, bo dziury w peletonie są. Skrzyżowanie Targowej, Zamojskiego, Grochowskiej i Zielenieckiej.


Riksza wjeżdża na Mój wiadukt, Saska nad Trasą Łazienkowską, popychać trzeba, bo riksza ciężka.

(między wiaduktem na skrzyżowaniem odskoczyłam na podjazd własnego domu i wycałowałam Pana i Władcę, wiedział, jakie to dla mnie ważne, jaka jestem nakręcona, wyszedł z domu i machał przejeżdżającym)


Tu zrzut z youtuba, widać mnie z prawej, przejście dla pieszych, róg Francuskiej i Zwycięzców. Moje skrzyżowanie.

 


Teraz nie ja, teraz co ciekawsze rowery i co oryginalniejsi ludzie.

Rower pełen blasku. A właściwie - odblasku. Odblasków. Zastanawiam się, jak się czuje wieczorem kierowca, który ten rower oświetli. UFO?


To jest Muzyczny_Plecak. Obecny na każdej Masie, jedzie z własną muzyką na full, lata 70-te, BeeGees, BonyM, te klimaty. Jedzie i podskakuje i tańczy.


Zdarzają się i tacy rowerzyści. Dzieciaki młodsze niż mój Stasiek, na malutkich rowerkach. Oczywiście, całej trasy maluch nie przejedzie, ale będzie pamiętał swoje uczestnictwo w czymś zbiorowym.


Poziomki to rowery poziome.

Tu jedzie Raffi, jeden z głównych pięciu organizatorów Masy. Na placu Bankowym uczył się robić jaskółki, czyli po prostu jeździć bez trzymanki. Podobno na poziomce to trudna sztuka.


A tu poziomka bardzo męska. Wystarczy spojrzeć na .. .. .. hmmm.. .. długość i masywność przedniej rury..

 

Był też chłopak na jednym kółku.


I chłopak na ślicznym, błyszczącym prawdziwym welocypedzie.


I był, jak zawsze, pan z pieskiem w koszyku. Tym razem jechał w zabezpieczeniu, z ratownikami medycznymi.


Zresztą coraz więcej zwierzaków jeździ na Masy. Niektóre w koszyku, jak kudłaty York i jak szary pudelek. Niektóre mają własną przyczepkę i bywa, że balansują ciałem, podoba im się jazda. Albo jak Ryba, taki malusieńki łysawy piesek, który jeździ na ramionach właścicieli.

 

                                                              ***

Tak właśnie powinno wyglądać miasto. Wspólnie użytkowane przez ludzi, rowery, samochody i zbiorkom.

 

 



Ps. Nie będę się wtrącała w ostatnia aferę vitaliową na forum. Ponieważ poproszono mnie o wyrażenie zdania - to tu napiszę.

Administracja prawie 2 lata temu dostała oficjalne zgłoszenie, że dziewczę w swoim pamiętniku zamieszcza zdjęcia lokalnej włoskiej aktoreczki jako swoje. Nie zareagowali. Co więcej, ponieważ dziewczę było rozsądne, sprawnie piszące i chętne do prac społecznych, to została vitaliowym moderem. Administracja była ślepa czy co? Pobłażliwa czy co?? Głupia? Naiwna?

I teraz nagle oburzenie, że dziewczę tyle czasu kradło czyjeś fotki i dawało jako swoje. Teraz? Trzeba było dać po łapach 2 lata temu!

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.