Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka

O mnie

Jestem internetowe zwierzę, od bardzo dawna. Pierwsze komputery własnoręcznie sobie składałam, tak zwane klony ajbiema. Czytywałam kiedyś namiętnie fantastykę, teraz jakby mniej. Lubię wyprawy rowerowe, baseny z nie za zimną wodą, żeglowanie po Cykladach, koszenie trawnika.... Ach, i jeszcze - byłam kiedyś, przez 3 lata, Pierwszą Damą polskiego Tomb Raidera. ______________________
_____________
Mam pamiętnik otwarty dla wszystkich. Nie ma potrzeby zapraszania mnie do znajomych. Jeśli ktoś chce mnie czytać i śledzić na bieżąco - to wystarczy dodać do ulubionych pamietników. Bo wśród vitaliowych znajomych chcę mieć tylko prawdziwych ZNAJOMYCH.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1817167
Komentarzy: 19150
Założony: 16 marca 2009
Ostatni wpis: 15 lutego 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
jolajola1

kobieta, 62 lat, Warszawa

158 cm, 63.10 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: w wiecznej pogoni za stabilnym 55

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 czerwca 2009 , Komentarze (1)

Jeszcze do „po śniadania” się trzymałam, ale potem co jakiś czas kuchnia mnie wołała... a tam pierniczki w jakiejś nieczekoladowej, ale brązowej polewie, a to sałata, a to wielkie jabłko, a to gulasz wieprzowy... Do 17 zrobiło się tego +1042 kcale. CHOLERA!

Pobiegłam na siłownię. Na bieżni ponad godzinę, to – 1012 kcale, nordic walking -100 oraz 3 programy na rowerze + 135 + 66 + 31. Razem spaliłam - 1344 kcale. Uff, trochę mi się sumienie uspokoiło. Po tym dzisiejszym treningu miałam wszystko mokre, łącznie ze skarpetkami i bielizną. Potem odpoczynek w saunie, przysnęłam, odpoczęłam....

Po powrocie do domu zjadłam duuuuużo, aż jestem pełna. Ale kalorii to prawie wcale nie miało, młoda kapusta z koperkiem i ciemny suchy chleb dla konia. Nażarta jestem prawie do wypęku, a zassałam tylko +292.

Ponieważ w domu nie mam (specjalnie!!) ani kropli alkoholu, to wypije kilka herbatek i zasnę chyba przed tivi

 

BILANS  (+1042 – 1344  +292 )  -10 kcali

MINUS, minus, minus, hiphiphura, i w górę ręce, i ....!

Lubię takie dni, gdy więcej wydatkuję niż zjadam, tralala

1 czerwca 2009 , Skomentuj

Poniedziałek pierwszoczerwcowy

Gołym biustem po dnie basenu

śniadanie - w płynie, obiadek, kapusta młoda z koperkiem i suchy chleb dla konia razem + 873 kcale

basen, pobiłam rekord, 3300 metrów, to -1320 kcali

Ach, w sobotę na imprezie byłam w tej sukience, w którą się wciskałam z niepokojem na komunię, 2 tygodnie temu. A w tę sobotę założyłam ją bez żadnych kłopotów i nic a nic się nie opinała na brzuchu. Straciłam kolejne centymetry w tali i biodrach????

Na basenie okazał się być mi konieczny szczuplejszy kostium pływacki, bo miałam wciąż wrażenie, że mi ten szerszy i wygodny furkoce przy pływaniu. No i założyłam, taki wycięty, dopasowany, z wielkimi dekoltami z tyłu i z przodu, z tyłu mi niemalże widać dołeczki na końcu pleców, a z przodu... no, faceci w szatni się oglądali. Mniam!

A potem, jak mi chłodna woda omywała ten dekolt przedni, to wciąż i wciąż miałam wrażenie, że mi piersi wypadają z kostiumu. I że jak nurkuje, to jeszcze nimi po dnie poszoruję!!!

No, kretyńskie uczucie. Przy każdym nawrocie spoglądałam w dół, czy siedzą na swoim miejscu. Okropnie mnie to rozpraszało. W końcu katastrofa! Prawa pierś mi trochę wyleciała, jak się próbowałam nauczyć nawrotu przy kraulu. Cholerka, bardzo byłam zadowolona, że jestem jeszcze czerwona po saunie i nikt nie widzi tego krwistego rumieńca.

Zmieniłam tor. I dopóki nie zeszczupleję do następnego mniejszego kostiumu, to mam wymówkę, żeby się nie uczyć nawrotów kraulowych.

Bilans całodniowy
+ 1987
 - 1320
 = + 667
i bardzo dobrze


Niedziela majowa na odwyku, niepoliczone kalorie

Bez śniadania. Tylko herbatki. Słońce obraża moje oczy. A pioruny, te od burzy, są taaakie głośne....

Popołudniem obiad u mojej mamy, nie wiem, jak to policzyć. Zupa kalafiorowa, malutko. 3 kopytka, marchewka z groszkiem i pół kotleta, jakoś mnie odrzuca dziś od smażeniny. Niestety, desery mama dała 2, a ja jestem łasuch. Zjadłam i ciasteczka i lody. Trudno.

Za to i w dzień i wieczorem ani kropelki alkoholu. Wieczorem 3 kanapki z masłem i wędliną, nic się nie stanie, jak nie policzę bilansu jeden dzień.


30 maja, sobota, energiczna i imprezowa

+361 zupa mleczna na śniadanie

Na siłownie spędziłam chyba ze 3 godziny, bieżnia ponad godzinę -840 kcali, nordic walkinng -168 kcali, na rowerze różne programy -234 kcali, potem sauna, z 40 minut się wygrzewałam. W sumie wydaliłam z siebie w powodzi potu i bólu aż ? 1242 kcale

Zupa ogórkowa, ociupinkę +90 kcali

Bilans do godziny 19 to -791 kcali, więcej wydaliłam niż zjadłam

Ale potem był wieczór, impreza urodzinowa, kupa znajomych ze studiów, kominek, kryształy, srebrna sztućce, morze alkoholu..... Coś jadłam, to pamiętam, krojone w plasterki truskawki, kawałek pasztetu, kruche małe ciasteczka 2 i garść czipsów i chyba pomidora. Za to wypiłam morze alkoholu doprawianego sokiem pomarańczowym. Po...płyn...ęł...am. I to jak! Gdy miałam poważny problem z przekraczaniem progu balkonu - moje oczy rozpaczliwie zażądały od Pana i Władcy natychmiastowego powrotu do domu. Oczekiwanie na taksówkę spędziłam siedząc na ciemnych schodach i odmawiając uparcie udziału w tłumie.

Co była dalej, nie kojarzę. Jakoś nie miałam serca do liczenia wypitych kalorii.

Pewnie więcej niż te 791, ale i tak plus jest chyba niewielki.


Piątek, 29 maja, leniwiec cd

Trudno, siłowni nie było. Tuptałam tylko na obcasach ze 2 godziny. Ale to tam takie pitu-pitu. Śniadanie i piecie to +823

Wieczorem basen. Kilometr. Czyli - 400 kcali.

Wieczorem również drinki, 4 duże, z rozpaczy. I trochę zupy ogórkowej.+734 i +90

Bilans

Jedzenie i picie cały dzień +1647 odjąć -400 za basen => +1247

Nie jest znakomicie, ale w końcu źle tez nie jest.


Czwartek, 28 maja, na leniwca

Zjedzone i wypite od świtu do północy + 1503

Basen jakieś ? 420

Bilans +1083

Trudno, nie codzień święto.

Wieczorem waga stoi, no, może ciut w górę,

Ale

Ja się ważę rano, teraz tak sobie tylko wskoczyłam, nieważne

Ale

Nic dziwnego, mam w sobie TYYYYYYLE gotowanej młodej kapusty z koperkiem, że aż mi brzuszek wydęło



27 maja 2009 , Komentarze (2)

Jak pośpieszny autobus zasuwałam dzisiaj. Rano botaniczny szał na balkonie, obsadziłam prawie wszystko, jedna skrzynka mi została łysa. Pranie gigant, bieganie z paczkami na pocztę, praca przy kompie. Cud, że znalazłam czas na coś w rodzaju śniadania, połykałam w pośpiechu przy wieszaniu prania. + 349 kcal

Wczesnym popołudniem czas na spokojną robotę, i na 2 drinki, więc +335 kcal.


Potem basen, przepłynęłam 2800 metrów z przerwą na saunę, - 1120.


Do domu biegiem, tak się śpieszyłam, że miałam ochotę wysiąść i pchać autobus z tyłu, żeby szybciej. W domu cos w rodzaju jedzenia w pośpiechu, miałam czkawkę, bo się powietrza nałykałam. Ryż, kukurydza i ulubiony majonez, + 425 kcal


Siłownia też w pośpiechu, bo późno, późno,  PÓŹNO...! Bieżnia z kolką w lewym boku i rower z oparciem, -527 kcali.


Do domu zdążyłam jak obiecałam, no 30 sekund spóźnienia to nie spóźnienie. Bo mi syn wybywa na oglądanie jakiś finałów w piłkę kopaną i mi zostawia Stasia, obiecałam się nim zająć.

 

Na razie nie jestem głodna.... i nie mam w domu kropli alkoholu dla mnie !!!! skandal, swoją drogą... Idę sobie zrobić jakieś 2 herbaty owocowe, żeby one jeszcze tak smakowały jak pachną....
Nocą kanapki z wędliną mnie wołały, i kukurydza... + 415. Za to ani kropli alkoholu.


Bilans

+ 349 +335 ?1120 -527 +415 = - 548

MINUS !!!
więcej spalam niż jem?

26 maja 2009 , Komentarze (3)

Moje potfory zapomniały o Dniu Matki. Trudno, poleciało parę łez... ale "niech im ziemia lekką będzie" , wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr... no rozumiem, oboje zajęci, zabiegani, zaaferowani... ale, cholera, w radiu i internecie od rana trąbią... umknęło im????

2 drinki na zapomnienie, na rozweselenie.

 

Za to MOJA WAGA W DÓŁ???????!!!!???? Pół kilo w dół od wczoraj! Jakim cudem???? Przecież JEM!!! Samkowicie! Może to te systematyczne wysiłki.... ?

Ach, biegnę na siłownię i saunę, bo Pan i Władca zaordynował basen późnym wieczorem, żeby zdążyć wszystko....
Na siłowni krócej, za to intensywnie. Bieżnia prawie godzinę, z tego na maxa 15 minut ponad i rower, program 24 minuty, przez góry, 6 stopień trudności, razem to dało - 685 kcali.
Sauna, nie mogłam wytrzymać 45 minut, w sumie było koło 30. Nosiło mnie, nie mogłam wypocząć.
Niewielkie podjadanie, jakaś wędlina, małe kanapki.
POtem basen, znowu za póxno pojechalismy, przepłynęłam 750 metrów albo 800, cos mi sie liczenie pozajączkowało. Bywa. W gorszym razie spaliłam - 320 kcali. I niech tak będzie.

Bilans pobasenowy
jedzenie na razie +973
wysiłek - 1005
na razie (MINUS !!!!) - 32 kcale
a noc jeszcze młoda, pewnie dojdzie jakiś drink, jakis brizer, pasztet z puszki wyżerany łyżeczką +492

BILANS ostateczny +460
....lubię takie wyniki .... i z lekkim półusmiechem oddalę się zaraz na baaaardzo zasłużony odpoczynek

25 maja 2009 , Skomentuj

Waga poleciała mi w dół! Nareszcie... Nareszcie poniżej 59 kilo. Bo już się zniechęcałam...

I dziwne, że poleciała właśnie teraz, gdy sobie mniej odmawiałam smacznego żarełka. Więc może rzeczywiście tak jest, że długofalowe i codzienne wysiłki się kumulują, ale mają być naprawdę długofalowe, czyli więcej niż 3 tygodnie, bez przerw i naprawdę ciężkie, a jakieś tam pitu-pitu.

 

Bilanse za ostatnie dni:

Sobota: zasysałam jak motopompa (tak przy wnuku jest zawsze...) +2530, basen tylko -570 => +1960, okropne

Niedziela: zassałam +1023 kcale, siłownia-760, basen -620 => dieta głodowa, bo ? -357 (MINUS!?? minus?....)

 

....pilnować diety MŻ... pilnować diety MŻ... pilnować diety MŻ... pilnować diety MŻ... pilnować diety MŻ...

Dzisiaj

Zassane w ciągu całego dnia +1870, z tego około 1000 w drinkach bolsowo-jabłkowych. Jeść mi się specjalnie nie chciało, taki dzień... Przed wieczorem i wieczorem basen, przepłynęłam 2800 metrów. Bez sauny, jednym ciągiem... noooo, prawie, bo wyszłam z basenu na moment, na siusianie i postałam minutkę pod ciepłym prysznicem. I kraulem przepłynęłam 15 basenów jednym ciągiem (te opory antykraulowe były u mnie głównie psychiczne, wdzięczna jestem Xaweremu i innym płynącym wzdłuż La Manche za pomoc w pokonaniu potwora). Czyli ? 1120 kcali.
A przed basenem, na parkingu, czekał w volvie Pan i Władca, niezapowiedziany. SUPERowo!!! Więc dziś juz picia więcej nie będzie, najwyżej brizerek, albo dwa.

 

BILANS +750 kcali

Chyba na wszelki wypadek jutro nie będę stawała na wadze, naprawdę TYLKO na wszelki wypadek...

22 maja 2009 , Komentarze (2)

Dziś jest dzień przyjmowania kalorii w płynie, w alkoholu, dokładniej. Dzień pływania. Dzien Wodnika. Może one mniej tuczące, te płynno/procentowe kcale?  Nieważne. Ilość do godziny 15: posiłki do żucia +361 kcal, posiłki w płynie +734 kcal.

Popołudniem późnym basen, dzisiaj przepłynęłam 2500 metrów, za to wreszcie przeszłam na system 5 żabek na 5 krauli, muszę wieczorem policzyć od nowa wysiłek, ile spalam. Wyszło mi, że -1025

Dziś mam wieczór babciowania, co oznacza się tym, że gdy karmię Stasia, to sama też, niestety, jem. Niedużo, ale nieplanowane, cholera. W każdym razie przy jego kolacji i po moim głodzie pobasenowym zassałam +609.

Trudno, za to czuję ten dwudniowy maraton pływacki w całym ciele.

BILANS
na razie + 627
czy to juz głód dla komórek tłuszczowych?

Przyjechał z wojażu Pan i Władca, przywiózł suveniry. Cudownie śmierdzący ser, egzotyczne karmelki i crunchy i dziwny alkohol. Wszystkiego musiałam spróbować, więc +557. BILANS mi wzrósł do +1284 kcali
Trudno, tłuszczyk dzisiaj nie będzie na głodzie....

21 maja 2009 , Komentarze (1)

Na wagę rano wchodziłam z obawami i drżeniem serca. I nic.... Daję słowo, nic nie wzrosło...

Śniadanie na snująco, jakieś bułczane i chlebowe przylepki, lekko obeschnięte, kroiłam na malusie i cieniusie kromeczki, cześć jadłam bez masła, część z pasztetem, a część na sucho, z solą tylko. + 432  Jakaś mnie drętwota ogarnęła.

Bo Pan i Władca właśnie się szykuje do wyjazdu, jedzie na kilka dni. Boję się! Samotność jest okrutna dla starych kobiet.

2 drinki i pasztet z puszki to +504

Poszłam na basen, pływałam do, uczciwszy uszy, usranej śmierci, tzn przepłynęłam 3 kilometry i 50 metrów, na kcale przeliczając to jakieś  -1220
Wróciłam, jedzenie jakoś mnie nie pociąga.... co robić?.... przecież nia chce umrzeć, tylko stracić brzucha...... ach, zawsze jest jeszcze mój nałóg, dałam mu więć pożyć, 4 drinki oraz tabletka na sen, zeby nie tęsknić, żeby sie nie zastanawiać... co ON robi?... +734
wypiłam, chyba się ułożę z pilotem przed tivi.....
jutro też jest dzień

BILANS
+450
już biorę pilota....
a ten tłuszcz niechciany niech zdycha....

ehhh, nocne kanapki mnie zawołały, 2 duże były, + 343 kcal

20 maja 2009 , Skomentuj

Spać poszłam późno bardzo, oglądałam świt z drugiej strony.
Rano trochę "zajęć akrobatyczno-wytrzymałościowych w parach". Fajne budzenie... Ile to kcali być może?...
Robota przy kompie, na trzeźwo. Zrobiłam sobie sałatę z pomidorem i oliwą, do tego ser jakis poprzerastany na zielono i śmierdzący wniebogłosy, ale jaki pyszny!!! + 365
Dla rodziny na popołudnie robiłam chińskie zielone warzywa z makaronem i ryżowym i sojowym, troche podjadałam, zwłaszcza zielony groszek. + 182
Przed wyjściem na siłownię chlapnęłam sobie półtora drinka, bo mnie zdenerwowało cholerne odkrycie.... Nieważne. + 291
Na siłowni spaliłam jakies - 850 kcali. A po powrocie nie odmówiłam sobie tej chińszczyzny. +256
Basen dzisiaj? Cholera wie...

Poszliśmy. Późno. Zasuwałam jak młoda orka, jak torpeda... starałam sie bardzo zrobic jakis przyzwoity dystans dzisiaj, zrobiłam 750 metró, czyli -300 kcali, mniej wiecej.
Po powrocie do domu zjadłam babana, co go wnuczkowi kupiłam i go nie ruszył, potem słaby drink, potem 1 brizerek. Drugi czeka w lodówce, nie wiem..... Na razie + 563

Bilans, póki co, +507
pora umierać, wredny tłuszczyku

...nocą, niestety, dopadł mnie głód, takie ogromny GŁÓD. Ostatkiem woli trzymałam go na smyczy i dostał tylko resztkę pasztetu z puszki i kangusy sniadaniowe i drinka... ależ mnie ssało...
no i zarobiłam +417
WRRRRRRRRRRRRRRRRRRR

19 maja 2009 , Skomentuj

Rocznica ślubu

Smutna. Byle jaka. Bo cóż z tego, że to 25 lat. Radości nie przyniosło. Może tylko mi, czasami.

Prawie by zapomniał, gdybym nie poprosiła, żeby dziś coś zrobił dla mnie. Wtedy mu iskierka pamięci zabłysła. Nieważne.

Śniadanie koło 11 godziny + 361

Na siłownię nie poszłam, bo mi się jednak odnowiła kontuzja?, uraz? prawego półdupka.

Nie podjadałam nic, nie piłam żadnego alkoholu.

Koło 16 wielka kanapa z mojego ulubionego chleba ziarnowego z mięskiem i sałatą, to zamiast obiadu + 174

W ramach świętowania rocznicy ślubu zaszalałam i kupiłam sobie baton marsa delight i żeżarłam. Sama. + 197

Chyba pójdę na basen i skorzystam z tamtejszej sauny, ona ciut za gorąca, ale może wtedy dłużej popływam...

Poszłam, przepłynęłam najpierw 1250, potem sauna, ale! facet koło mnie siedział, mniam, mniam, potem znowu basen, 500 metrów i 50. Fajnie mi się pływa po saunie, jakbym była nieważką kroplą oliwy na warstewce wody. Super!!! Czyli ponad -700 kcali.

I na sąsiednim torze pływał mój ukochany Pan i Władca. A potem poszliśmy do Passe Partou oblać rocznicę ślubu, wypiłam 3 duże martini. + 195 kcali

Czy jeszcze będę coś jadła?......

Nocą plotkowałam z córką w kuchni i zjadłam 2 kanapki, niewielkie. Potem ona poszła spać, a ja jeszcze jednego drinka wypiłam. Razem zassałam +273 kcale.

BILANS +500
Umieraj, cholerny tłuszczyku !!! Zdychaj, nienawistny wrogu!!! Ale umieraj na brzuchu i na górze bioder, piersi i ramion i nóg mi nie tykaj, bo cię....

18 maja 2009 , Skomentuj

Niedziela była komunistyczna, ops, komunijna - kalorie niepoliczone ;-))


(Acz noc miałam koszmarną, ta kontuzja pośladka spać mi nie dawała, na każdą zmianę pozycji się budziłam i popłakując z bólu obracałam się powoli i z przerwami.... nad ranem się poddałam i zażyłam prochy... o poranku niewyspana i z podkówkami pod oczami). Za to, żeby się utrzymać w wyglądzie kazałam się córce umalować na czarno i na spumante.

W oczekiwaniu na obżarstwo - rano na wszelki wypadek prawie nic nie zjadłam, plasterek wędliny tylko i poogryzałam pół jabłka. No i na przyjęciu komunijnym starałam się jeść niewiele. Jak 'zimny bufet' to bez pieczywa, tylko chudsze wędliny, pomidory, jajko z majonezem i sałatka jarzynowąa Jak rosół, to niewiele i pływały w nim 4 cienkie kluski, noooo, może 8. Jak drugie danie, to kopytka malusie 5, inni brali ich po kilkanaście, albo i 20 i cienki plaster karkówki. Przy deserze sobie pozwoliłam na rozpustę, bo zjadłam i przynależny kawałek torta i lody, ale za to moje lody były najmniejsze ze wszystkich porcji. Do tego cały czas popijałam herbatki moje ziołowoowocowe, zakończyłam pół butelki lekkiego czerwonego wina.

Jeszcze pół roku temu byłabym niedojedzona po takich ilościach, a dzisiaj wprost czułam, jak mi żołądek krzyczy wielkim głosem, że już nie daje rady.


Wieczorem chyba nic nie jadłam, tylko synek przyniósł mi kawałek ciasta do jednego ugryzienia, no i wypiłam w nocy brizera.


Nie było ani siłowni, ani sauny, ani basenu. Za to moja dawno nie widziana kuzynka pod koniec imprezy powiedziała, że nareszcie wyglądam rewelacyjnie. Aż mi się coś w środku uśmiechnęło...

 

A dziś, w poniedziałek, weszłam na wagę i widzę, że NIC nie wzrosło.

Poniedziałek z pilnowaniem 'diety MŻ'. Na śniadanie tylko 1 duża kroma czarnego chleba z ziarnami, 1 plasterek wędliny, masła tyle to kot napłakał. Pół jabłka i pół pomidora. +138 . Nic alkoholu, bo mam wymagającą uwagi pracę, dłubaninę na firmowym serwerze. Tylko ta praca się przeciąga i przeciąga i nie wiem, kiedy wreszcie wyjdę na siłownię....

Przed samą siłownią zjadłam cienki plaster buły drożdżowej z wiśniami (+138), a potem 2 i pół godziny wylewałam z wysiłku pot. Zużyłam około -860 kcali, koszulkę i ręcznik mogę wyżymać.
Coś chyba teraz przekąszę.... głodna się zrobiłam, a naleśniki pachną, córka je właśnie piecze dla swego faceta.... mniammmmm. Zjadłam 2, suche, bez nadzienia i obtarte z tłuszczu, +160. Psiakostka, głodna dalej jestem, a do basenu jeszcze prawie godzina.
...wytrzymać..... wytrzymac.... wytrzymać...!
Nie wytrzymałam, podjadłam nadzienia serowego do naleśników.+177 kcal
Basen spóźniony i zimna woda, więc krócej pływaliśmy, spalone około -230 kcali.
W domu kolacja z 1 kromy żytniego z ziarnem, 2 plastrów polędwicy, 1/3 główki sałaty lodowej. Potem niestety 2 słabsze drinki i brizer, więc w sumie +730 kcali. Za dużo jak na wieczór, szkoda.

BILANS całodniowy +253
Cholerne komórki tłuszczowe, umierajcie zbiorowo z głodu! Zdychać, zdychać szybciutko!!!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.