Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka

O mnie

Jestem internetowe zwierzę, od bardzo dawna. Pierwsze komputery własnoręcznie sobie składałam, tak zwane klony ajbiema. Czytywałam kiedyś namiętnie fantastykę, teraz jakby mniej. Lubię wyprawy rowerowe, baseny z nie za zimną wodą, żeglowanie po Cykladach, koszenie trawnika.... Ach, i jeszcze - byłam kiedyś, przez 3 lata, Pierwszą Damą polskiego Tomb Raidera. ______________________
_____________
Mam pamiętnik otwarty dla wszystkich. Nie ma potrzeby zapraszania mnie do znajomych. Jeśli ktoś chce mnie czytać i śledzić na bieżąco - to wystarczy dodać do ulubionych pamietników. Bo wśród vitaliowych znajomych chcę mieć tylko prawdziwych ZNAJOMYCH.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1819847
Komentarzy: 19150
Założony: 16 marca 2009
Ostatni wpis: 15 lutego 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
jolajola1

kobieta, 62 lat, Warszawa

158 cm, 63.10 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: w wiecznej pogoni za stabilnym 55

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 września 2015 , Komentarze (5)

a właściwie po kiego grzyba mi ta vitalia???
nie jem słodkiego, nie jem majonezu, nie objadam się, nie umiem jeść dużo, nie lubię sie objadać, kalorii co prawda nie liczę, ale miara w oku mi po kilku latach kalorii pozostała
po co mam placic te drobne rupie za vitaliusza, po co latać w każdą kromka czy gryzem śliwki do kalkulatora i wpisywać...
....

....

mam tak okropnie duzo zajęć, jak to kiedyś nazywano "prace społecznie-użyteczne" zajmuja mi niemal cały wolny czas, bywa, że przez kilka tygodni nie gram, mam tak czasami pracochłonną i cięzkofizyczna pracę, naż na co mi jeszcze jeden obowiazek, ten vitaliowy?!........
przeciez mi nie przybyło kilosów od obżarstwa, p[rzeciez mam w tym roku prawie 5 tysięcy km nawinięte na koła, po co mi ta vitalia????..................................


hmmmmmm
może po to, że trzyma mnie w ryzach, że wymusza systematyczność i uczciwość wobec siebie???
a może dlatego, że tu są moje prawie_przyjaciółki?

14 września 2015 , Komentarze (17)

wakacje i po wakacjach
rower i wciąż rower
rodzina zdrowa
Pan i Władca od maja schudł prawie dychę

a ja wciąż trwam
w samozaspokojeniu


.... poszłam dzis do piwnicy sprzatać, bo miejsca potrzebuję na narzędzia i słoje z sokami i/lub nalewkami i w ogóle!
oparcie sanek, jeszcze moje, potem dzieci, potem Stasiek, ale złamane 3 lata temu.... chryste, mam dla prawnuka łatac i trzymac???
rulony foli termoizolacyjnej, ze 2 kilo, ale mi budynek ocieplili, to na co to?
rolki rysunków technicznych, bosz!........... sprzed 11 lat, jeszcze z inwestycji w Lubawce, co to tu robi?
parawan na bałtyck a plażę, rozstawiałam, gdy w Łebie 3letnią córke karmiłam piersią .... ale córczę ma dziś 24lata -  po co to leży????
i inne rzeczy...

a  potem pudło, napisane ">70"
ciuchy
wyciągnęłam spodnie
o chrystosie???? to ja miałam tak monstrualna dupę???????
piekna fioletowoszara marynara, ale jak to? to ja miałam takie wielkie cyce??? (bo biustem ani piersiami tego nie nazwę!) miałam takie rozpasione ramiona????
i te podkoszulki, cóż z tego że oryginal La Costa z krokodylkiem???? one nawet teraz za wielkie na Pana i Władcę!


ku..wa!! kuźwa!
jak tak dalej bede sobie folgować, jak sie bede usprawiedliwiać (no owszem, ma to sens, starcze hormony powoduja, że wysysam kalorie nawet z poślinionego paska skórzanego od zegarka), ale jeszcze trochę i będę WIELKA


nie chcę!


wracam na vitalię
wczoraj 64,2
dziś 64,4
przedwczoraj 64,8
przedprzedwczoraj 64,1

owszem, biust mam piękny i pełny, Pan i Władca zachwycony, rowerowi kumple otumanienie wpatrzeni
ale pendant do pieknego biustu i kragłych ramion - posiadam BEBECH
CO NAJMNIEJ 7 KILOWY


bebechowi mówie NIE!
wracam do V.

ps.
sorry za literówki
ze srajfona sie niewygodnie pisze

12 maja 2015 , Komentarze (13)

- nauczyliśmy Staśka pływać, strzałką póki co, i bawić się wodą, już się nie boi


- mam za sobą 3 duże imprezy rowerowe, organizowałam osobiście/samodzielnie zabezpieczenie jednej z nich


- byłam liderem wolontariuszy przy OrlenMarathonie, miałam pod sobą doskonale funkcjonujący zespół rowerowego zabezpieczenia trasy, przygody były, jak wkładanie handbajkowca, o którym zapomiano, na wóz techniczny, furgonetkę, jak prawie bójka z bor-owcem na Podchorażych, jak skuter durnego sędziego odcinkowego wjeżdżający w grupę ludzi, jak pilnowanie słaniajacego się biegacza, żeby pod samochody nie wlazł, a uparcie chciał, super impreza!


- maniakalnie kręcę i obrabiam filmiki, jazdy rowerowe, imprezy, nauka Sttaśka na basenie . .. . nagrywanie to nic! to obróbka, cięcie, montaż, zgranie obrazu z muzyką - to zajmuje hektolitry czasu


- konsultacje społeczne, akcje, hepeningi... znowu, jak nastolatka, się zaangażowałam! konsultacje w sprawie problemów komunikacyjnych po spalonym moście, konsultacje w sprawie przebiegu ponad 10 km dróg rowerowych, omawialiśmy kazdy zakręt, przejazd, ścięcie każdego drzewa i nasadzenia, progi, krawężniki, przenoszenie wiat przystanków, i hepenig przy rondzie Czterdziestolatka koło dworca Centralnego w sprawie przejść po powierzchni, ludzie nie krety, w telewizji byłam, wywiadu udzieliłam


- przez ostatnie 30 dni na koła nawinęłam 728 kilometrów, łydki to czują, skurcze w nocy miewam
- gram wieczorami, czytam nocami, czasami wydaje mi się, że istnieję w dwóch osobach


- robię ręcznie backup starej strony internetowej, każdy news z przed 10 lat, każde foto mozolnie, po sztuce, ctrl+c, ctrl+v


- ach, i mały remoncik otoczenia rodzinnego grobu zorganizowałam, troszkę czasu zajęło


- opanowałam przyrost wagi!!! jest mnie mniej o kilo, chwilami półtora, to znaczy bujam się między 62,5 a 63,5 . ... czasem miga (tylko miga, na razie) 61 . . .. jeszcze zobaczę moje poniżej 56, mocno wierzę
___________________________________________


o! tu jestem na rozpoczęciu kwietniowej Masy Krytycznej


a tu hepening, widać mnie nad psem Szalonego Wózkowicza

13 kwietnia 2015 , Komentarze (16)

Guru to facet przecież.
Kobieta to gurua.
Guruą dla licznego grona jest pani Joanna. I cóż z tego że nie żyje? Guruą sie jest bez względu na stan istnienia.

 Danii poruszałam się na rowerze. Po rodzinnych wypadach rowerowych jechałam sobie dalej sama. Śladami Guruy.

Czy to w Helsinborg czy w Hillerod było całe piętro z samymi łyżkami. I w którym to zamku wisiały straszliwe portrety duńskich dam, których uroda była podobno powodem oziębłości duńskich kawalerów?
Bo ja dotarłam tylko do Helsingor.

Plac świętej Anny w trakcie gruntownego remontu, wymiana nawierzchni i zmiana organizacji ruchu. Wytypowałam 2 budynki, one mi najbardziej wyglądały na Dobroczyńcowe. Przy okazji widać, jak chwilami niebezpieczna jest praca chciwego fotografa.
linka do zdjęć z placu

W ogrodach Tivoli oczywiście szukałam maszyny do flotacji miedzi. Ale chyba te zręcznościowki wyszły z mody. Obecne automaty zręcznościowe przypominają snajperkę z niedobrym celownikiem, a celuje się do srajfonów, kart pamięci, itepe.. Na Demonie się przejechałam (rollercoaster! brrrr! ) i na najwyższej karuzeli i oglądałam muzyczno-wojskową paradę w wykonaniu małych chłopaczków. 
linka do spaceru po Tivoli

W Birkerod pewna byłam tylko drogi na stację. To tam latały obie późnym wieczorem do maszyny sprzedającej papierosy. Chodniki, rzeczywiście, wąskie. Mógł ten (hehe) podlec Elżbietę w czerwonym kapeluszu wepchnąć w krzaki ogrodzenia.
link do Birkerod

Na widok zielonej tablicy z napisem „Charlottenlund Travbane”Stałam przy ogrodzeniu toru… i wydawało mi się, że jest śnieżna zadymka i prawie widziałam hrabiego Petersena, jak potrząsa wdzięcznie lejcami a Florens leci, grzmiąc kopytami. Na starych trybunach i na nowych trybunach słychać ryk setek podnieconych gardeł. Duch pani Joanny polatywał nade mną, i wyobrażam sobie, z uznaniem kiwał głową
Potem poszłam skrótem przez las, do stacji kolejowej. Jeszcze nie zmierzchało, ale slońce już blisko horyzontu było. Ścięty pieniek znalazłam, papierosa zapaliłam, chwilę czekałam. Duch Alicji się nie pokazał. Chyba zabrakło mi szpilek z krokodylej skóry.
Do stacji doszłam. tu już nie linka, to lina okrętowa - do Kraju Karoliny


ps vitaliowe
wagowo - constans, wciąż między 63 a 64
rowerowo - ponad 1400 nawinięte na koła



1 kwietnia 2015 , Komentarze (8)

raj zimowy
raj rowerowy
tydzień w Kopenhadze, na rowerach
(nooo, nie tylko rowery, będzie na pewno jedno przyjęcie i zwiedzanie per pedes)
a we wtorek poświąteczny szoping rowerowy... już się trzęsę z niecierpliwości !
przewidywane deszcze i temperatura w granicach od +2 do +9.... mrauuuuu!

a poza tym jestem zajęta, zajęta, zajęta!
imprezy rowerowe, działania społeczne, filmowanie i obróbka filmów
zrobiłam na jutubie własny kanał filmowy z filmami około-rowerowymi
jotjot_rowerowe - z roweru filmowane
udało mi sie nawet (niechcący) zrobić pierwszy efekt specjalny, albowiem pojawiam sie i znikam, jak duch
film tu : Masa Krytyczna pamięci Żołnierzy Wyklętych
efekt specjalny zaczyna sie w 2:28, fajnie wyszło

ps vitaliowe
constans
i nie chce się ruszyć

22 marca 2015 , Komentarze (11)

przez ograniczenie jednego składnika - dieta mniej skutkuje
jest basen
jest rower, ba! wczoraj przekroczyłam pierwszy tegoroczny tysiąc
jest pilnowanie wchłaniania
ale... Pan i Władca mówi, że chyba za mało sexu
(smiech)

wczoraj 64,5 ?????? nagle, samo z sie!
dzisiaj 65 mignęło, ustabilizowało się na 64,9
szlag...




ps.
miałam niebezpieczną sytuację drogową i mam teraz szkodę na zdrowiu
pomiędzy przystankiem busa a światłami na rondzie jeden taki kurdupel* 2 razy zajechał mi drogę, wyprzedza i skręca mi przed koła, guza szuka czy co? prędkośc niewielka, bo zaraz światła, ale przy prędkości niewielkiej nie jest prosto utrzymać równowagę na rowerze, 2 razy zeskakiwałam na ziemię, a na koniec ten kurdupel zaczął się COFAĆ!!!! a za mna jedzie autobus 158!!!
ominęłam w ostatniej chwili, stuknęłam w szybę kierowcy i ZACZĘŁAM WRZESZCZEĆ, językiem wytwornym i pozbawionym wulgaryzmów absolutnie, trwało to kilkanascie sekund, światła sie zmieniły
dojechałam do znajomego sklepu i okazało sie, że całkowicie straciłam głos, piszczącoskrzypiący szept to wszystko na co mnie stać
* - kurdupel znaczy małe autko, jakiś smart, tico czy inny matiz

19 marca 2015 , Komentarze (4)

włączyła mi się próżniowa pompa ssąca na słodkie, po ciut stresującej wizycie z tatą w poradni zdrowotnej
na razie opędzlowałam 3/4 małego słoika duńskiej konfitury jagodowej
mdli mnie od słodkiego
błeeeeeee ......!
a jednocześnie zastanawiam się, gdzie są innoowockowe konfitury, bo na pewno córczę za ostatnim pobytem przywiozło
oby to były tylko truskawkowe, przetworów truskawkowych nie tykam

jeszcze 40 minut i wskoczę na rower, wiatr mi z głowy łakomstwo wywieje, do wieczora pojeżdżę

17 marca 2015 , Komentarze (11)

i lekko powątpiewający i lekko triumfujący uśmieszek na ustach
albowiem dzisiaj - 63,2

ha!

16 marca 2015 , Komentarze (9)

rower, sex
rower, sex, basen, rower, 
rower, basen, sex
piątek, sobota i niedziela
pilnowanie paszczy, NIEpodjadanie słodyczy Staśka
efekty zadziwiające, spadek od 64,9 do 63,8



w zeszłym roku szkolnym Stasiek miał naukę pływania
NIC się nie nauczył
prawie wdał się w swego ojca, synalek (lata temu) przez rok nauki pływania przeszedł od paniki na brzegu płytkiej niecki do pływania w rękawkach i trzymając kurczowo deskę
Stasiek prawie tak samo, komiczny (dla mnie) strach przed woda głebszą niż powyzej pępka
rozmawiałam długo z byłym ratownikiem, byłym instruktorem pływania dla "przypadków trudnych", wykorzystałam jego porady, podpowiedzi, sztuczki
po dwóch dniach na basenie Stasiek bąbelkuje ustami i nosem powietrze do wody, leży swobodnie na dnie dziecięcego basenu, płynie strzałką nurkującą z 5 metrów
owszem, prawie cały czas ma nos zatkany jedna ręką, ale gdy płynie z deską, to spokojnie wydycha do wody
do pójścia na płytszy koniec dorosłego basenu musiałam go namawiać, znowu lekka panika w oczach, od brzegu przepływał po 2-3 metry, metą były moje ramiona
potem znowu zabawy i sztuczki wodne podpowiedziane przez trenera
pod koniec drugiego pobytu na basenie sam chciał na chwilę wejść do głębokiego końca dorosłego basenu, razem zanurkowaliśmy, by nogami dotknąć do dna

dumna jestem ze Staśka, że potrafił nam zaufać i oddał swoją wodną panikę pod naszą opiekę
dumna jestem z postępu, jaki razem przez ten łikend osiągnęliśmy
niektóre dzieci wymagają indywidualnej nauki, gdy instruktor ma pod sobą cała klasę, te z problemami się wycofują, są niewidoczne, w efekcie pomijane

13 marca 2015 , Komentarze (8)

zmienić wysiłek, bo mi się organizm przyzwyczaił?
czemu nie?

godzina 11:30, wnoszenie na piętro 2 worów z towarem, każdy 25 kilo i niewygodny jak cholera
godzina 12:00, porządkowanie magazynu, każde opakowanie to pół kilo, ale tych opakowań z 5 dziesiątek przeniosłam, z tego połowa na górne półki, niewygodnie, na granicy zasięgu rąk
godzina 14 do 14:30 przygotowywanie opakowań i ich transport do samochodu, każde pudło, wymiary 75x38x25, złożone w płachtę, noszenie po kilka, wieje wiatr i płachty ciężkiego kartonu zachowują sie jak wydęte żagle
godzina 17, na rower, trasa w 3/4 terenowa, bezdroża, dukty nadwiślańskie i tereny budowy, 25 km, powrót po ciemku
godzina 19:40, pudełka z towarem na bagażnik rowerowy, na pocztę wysłać, niedużo tylko 2 x 2 kg
godzina 21-21:45, basen 3/4 km jednym ciurkiem, styl klasyczny i co 5 basen kraulem
uffff!
było podnoszenie ciężarów, pływanie, rower terenowy i rower na wylotówce, pilates na wietrze i aerobik z ciężarkami ...... czy naprawdę mam coś w aktywności fizycznej zmieniać?? nie wystarczy?

podkręcić metabolizm zmianą żywienia?
łaj not?

śniadanie standart
obiad standart
ale byłam w sklepia wracając z poczty, (ach, ze sklepu na rowerze wiozłam 6 kilo, to tez wysiłek, nieprawdaż? :D), no więc w tym sklepie tak mi zadźwięczało przypomnienie uwagi którejś vitalijki o podkręceniu metebolizmu porządnym schabowym... akurat mijałam wlot alejki słodyczowej.... podkusiło
stałam przed półka z czekoladami, hmmm.. truskawkowa?... hmmm jogurtowa?... hmmm, przecież to pierdylard kaloriii, pochłonę od razu, kocham mleczną czekoladę, orany!...
jako mniejsze zło wybrałam gorzką, błeee, nie lubię, z nadzieniem creme brulee, może nie będzie tak dobra jak mleczna jogurtowa?.....
bosz! ostanią czekoladę dla siebie kupowałam sobie na urodziny... rok temu? nie! prawie 2 lata temu w kwietniu... ach, nie, studencką przywiozłam z drogi powrotnej złódki, ale to nie ja kupowałam wtedy
próżne były nadzieje, że jak gorzka, to nie będzie budziła łakomstwa!!!
przebierając sie na basen wciąż trzaskałam drzwiczkami szafki kuchennej, zjadłam połowę
po basenie reszta
Pan i Władca załapał się na jedną dużą kostkę
kolacji nie było


DOBRZE WIEM CO ROBIĘ, GDY NARZUCAM SOBIE KATEGORYCZNE WĘDZIDŁO NIEKUPOWANIA SŁODYCZY


ps z dzisiejszego poranka
na wadze 64,9
wcale się nie łudzę, że to zasługa czekolady, ale to śmieszny zbieg okoliczności


obrazek ze znajomego walla z FB
zasadniczo poza czekoladą nie zgrzeszyłam, ale czuję się jak ten fioletowy berd

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.