Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka

O mnie

Jestem internetowe zwierzę, od bardzo dawna. Pierwsze komputery własnoręcznie sobie składałam, tak zwane klony ajbiema. Czytywałam kiedyś namiętnie fantastykę, teraz jakby mniej. Lubię wyprawy rowerowe, baseny z nie za zimną wodą, żeglowanie po Cykladach, koszenie trawnika.... Ach, i jeszcze - byłam kiedyś, przez 3 lata, Pierwszą Damą polskiego Tomb Raidera. ______________________
_____________
Mam pamiętnik otwarty dla wszystkich. Nie ma potrzeby zapraszania mnie do znajomych. Jeśli ktoś chce mnie czytać i śledzić na bieżąco - to wystarczy dodać do ulubionych pamietników. Bo wśród vitaliowych znajomych chcę mieć tylko prawdziwych ZNAJOMYCH.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1817273
Komentarzy: 19150
Założony: 16 marca 2009
Ostatni wpis: 15 lutego 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
jolajola1

kobieta, 62 lat, Warszawa

158 cm, 63.10 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: w wiecznej pogoni za stabilnym 55

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 marca 2013 , Komentarze (3)

dzis rano sie okazało, że z mojego klienta poczty znikneły ze skrzynki odbiorczej wszystkie maile od 21 stycznia 2010 roku do dzisiaj
odbierałam tam pocztę firmową, usługową, prywatną, testową z serwera, wszystko!!!!

to niby tylko maile, ale nagle jestem jak bez ręki, jak z wielką wyrwą w zawartości mózgu, jak z wyszarpaną pamięcią




waga 60,1
niestety
ale jak sie na kolacje pożera całego brokula ....

26 marca 2013 , Komentarze (12)

dwie ukradł!

Zostawiłam na blacie kuchennym, żeby się rozmroziły i poszłam do szklarza i na maleńkie zakupki. Wracam, uchylam drzwi i w tym momencie słyszę charakterystyczny stuk kocich łap, zeskakujących z wysoka. Ucieka, pieron jeden, z kuchni, łapy mu się na zakrętach ślizgają, a z pyska mu zwisa . . . ogonek!!!

Co się temu kotu stało???? Przecież on NIE kradnie???

(oczywiście resztę krewetek bez żadnego obrzydzenia zjadłam na kolację)

 


 

obejrzałam swoje ciało

Golusieńka stałam przed wielkim lustrem, potem w ładnej bieliźnie. Oceniałam surowo skutki estetyczne zimowego przytycia. Nie powinnam być dla siebie surowa, bo zasadniczo nie jest źle. Poza pewnymi partiami ciała wciąż jestem szczupła. Ma cienkie kostki i nadgarstki, mam smukłe łydki i ramiona z zaokrąglonymi mięśniami pod spodem. Mam bujny biust, skutkom grawitacji przeciwdziałam dobrym stanikiem i jest ok. Pupa bardzo ładna, sprężyste mięśnie odrowerowe. Biodra ujdą w tłoku.

Tylko że . . .  od środkowych żeber do bioder . .  masakra to nie jest, ale nie wiele brakuje. Cały prawie pięciokilowy przybytek usadowił się w tym kawałku mojego ciała. Wciąż mam wciętą talię, bo cały przybytek noszę przed sobą. Jak przywiązaną z przodu poduszkę.

Cholera

 



od dziś odchudzanie

Dobry dzień na rozpoczęcie konsekwentnego pilnowania paszczy. Widok na wadze mnie do tego zachęcił. A że święta ? Eee, tam, w tym roku świąt nie ma, kulinarnie przynajmniej. Córczęcie świątecznie będzie wojażować na południu Europy, synalek ma własne ścieżki, więc domowo robię tylko barszcz z kartofelkami i jajkami na sobotę, na niedzielę żur z białą kiełbasą i góra jajek na różne możliwe sposoby. Nie robię sałatki! Nie kręcę masła na mazurki! Nie piekę schabu!

Co lepsze, do jednego kawałka rodziny się nie wybieram z kulinarną wizytą, tam zawsze góry smacznych tłustości. Nie odwiedzam ich od czasu, jak się nikt nie zjawił na mamy pogrzebie. Nie - to nie! U drugiej części rodziny mogę sobie usiąść na kanapie z dala od stołu i nikt mnie nie będzie zapraszał.

Poza tym prawie nie sprzątam przedświątecznie!!!! Zaraz po świętach rozpocznie się druga część pełzającego remontu, malowanie holu i wymiana na nim podłogi, z mozaiki na gres w kolorze za długo gotowanego żółtka. Znowu będzie czyszczenie i szlifowanie betonu, znowu pył wszędzie. A potem będzie zmysłowa przyjemność chodzenia bosymi stopami po nowej posadzce i głaskania bielutkiej ściany.

(właśnie dziś skończyłam uzupełniać ubytki w ścianach holu, każdą najmniejsza dziureczkę tropiłam, czyściłam, gipsowałam, szlifowałam, dziś popołudniem wszystkie łatki zagruntuję)

 

 



vitaliowo ?

hmmm, niech będzie

niedziela 59,8

poniedziałek 59,8

wtorek 59,4

 

25 marca 2013 , Komentarze (4)

te cuda to chyba z powodu zaokiennego słońca, co oślepia z błekitnego nieba - z powodu słońca organizm wchodzi na wyższe obroty, aż tańczyć się chce

innego powodu nie widzę !


bo:
- wczoraj na kolację stek wielkości połowy talerza, smażony na klarowanym maśle, ociekajacy tym masłem
- wizyta w wucecie absolutnie niewfektywna
- a na wadze wciąż PONIŻEJ SZEŚĆDZIESIĄTKI



......... tra-la-la !.....

24 marca 2013 , Komentarze (8)

czyli pierwszy półmaraton ukończony
czas 2:29


start grupy z zakładanym celem czasowym 2:20

(miał biec na 1:50, ale od 2 tygodni ma nawracający ból w kolanie, celem było pobiegnięcie i ukończenie, a nie ściganie, w grupie 1:50 zostawil dwóch kumpli i biegł samotnie)


dziecko minęło metę


dziecko jeszcze przed dostaniem medalu, zakłada osłonę przeciwwiatrową







mamunia (czyli ja!) też zdobywa Czomolungmę
od wczoraj WŁASNORĘCZNIE wyniosłam do śmietnika 89 kilo rozłożonych starych mebli oraz ponad kilogram okuć, zawiasów, te metalowe od razu oddałam nurkowi śmietnikowemu
wczoraj 123 kilo mebli na wózek władowałam, nooooo, nie sama
właśnie przyjechały
czeka mnie/nas składanie
jutro zdechnę ze zmęczenia

24 marca 2013 , Komentarze (10)

Święty PerPedesie, opiekunie wszystkich poruszających nogami w trybie "na pieszo" !!
wiesz przecież, że ja nie jestem nogo-aktywna
od 5 klasy podstawówki miałam zwolnienie z biegów na szkolnym wuefie
dorosłą biegałam jedynie za busem, za kabanem
przez 7 ostatnich lat jeno wędrowałam nocami po dzielnicy
i 2 lata intensywnie trenowałam miejski NW, to zabawne chodzenie z kijami
zapłaciłam za nadużywanie nóg zapaleniem obu rozścięgien podeszwowych i dwoma ostrogami piętowymi

ale wciąż i wciąż lubię przemieszczać sie na nogach, lubię wędrować . . . choćbym następnego dnia miała to opłacić stopami płonącymi z bólu

w imię tego wszystkiego - ja Ciebie bardzo proszę - otocz  dzisiaj opieką moją krew, mojego syna!


niedziela
24 marca 2013
półmaraton warszawski
BIEGNIE MÓJ SYNALEK
ma numer 9623
panienki i kobietki vitaliowe, Wy, co biegacie - trzymajcie za niego kciuki niedzielą od 10 rano !
proszę!






ps vitaliowe
waga sobotnia - bardzo taka se, oj!
waga niedzielna - zadowalająca, poniżej 60

22 marca 2013 , Komentarze (13)

znowu ciut w górę
i tak się bujam wokół sześćdziesiątki

... cóż z tego, że jestem grzeczna dzień cały - jak późnym wieczorem samodzielnie wjeżdża mi pod nos kawałek tortu kawowego z Uczty Lukullusa

NOSZ ŻESZ !!!!
tłumaczę facetowi od kilku lat cierpliwie, jak chłop krowie na pastwisku:
- że ja nie chcę w domu słodkich jedzonek !!! nie chcę! nie potrzebuję! nie ciągnie mnie!!!
- że jak raz na jakiś (dłuuuugi) czas łapie mnie słodka chcica, to załatwiam to  osobiście, wedle własnych smakowych preferencji, jak najmniejszym kosztem kalorycznym oraz w sposób opanowany i zaplanowany
- a nie! tak z nagła i niespodziewanie atakować mnie tortem!!!

zezłościłam się wczoraj i chyba zrobiłam coś na kształt cichej i jadowitej awantury antysłodyczowej
NIESTETY - już po!!! po pochłonięciu solidnego kawałka



ps.
żeby było śmieszniej - ja nie lubię tortów i ciast tortowych, w życiu bym sobie nie kupiła z własnej woli
ale jak samo przyszło i się postawiło na talerzyku przede mną i pachniało i błyszczało widelczykiem ???? nie potrafiłam się bronić! nie potrafiłam się opanować .. .. . poruszanie paszczą i ciemność przed oczymi do momentu pierwszych mdłości . . błeeeeee!..... tłuszcz cukierniczy ... błeeee....





ps 2
cudna ta tegoroczna zima
za oknem bossssski widok

20 marca 2013 , Komentarze (15)

ależ mam moc!
wiertło odkręciłam!
pierwszy raz w życiu!
osobistą wiertarką! (przecież że nie siłą woli!!)

tak wyglądało po częściowym wyprostowaniu zwoju

a skręt powinien być taki:









ależ mam moc!
panowania nad ciałem, żeby było takie jak chcę
nareszcie!
po długim niewidzeniu - drugi dzień z rzędu poniżej sześćdziesięciu szklane oko szklanej wagi mi pokazało
czy to wreszcie długo oczekiwany trend powrotu do wagi mojej właściwej?...





niestety, nie mam mocy do trzymania nałogu krótko wędzidłem
jest jak narowisty koń
się wyrywa, acz jeszcze nie ponosi
trzymając się końskiej analogi - do Szału Podkowińskiego jeszcze mi bardzo daleko, ale słychać zniecierpliwione rżenie zniecierpliwionego rumaka

14 marca 2013 , Komentarze (12)

a takie były śliczne w kształcie, migdałowate, takie wypielęgnowane, wypolerowane !!!
zbierałam wczoraj odłupaną z podłogi mozaikę, do skrzynek do wyniesienia, ręce pokaleczone podłożem, starym klejem, odłupujacym sie cementem
rany! ile mi drzazg powchodziło!
potem zdzieranie starego kleju, dłutkiem go! i młotkiem!
potem rozrobic cement z piaskiem do uzupełniania ubytków
potem ... ... ...

remontu ciąg dalszy - a miało być tylko pozbycie się tego okropnego koloru z byłego pokoju synalka .. . (pozwalałam dzieciom dowolnie ozdabiać ściany, no to kiedyś po powrocie z wakacji w pokoju starszego dziecka ściany miały barwe "skóry słoniowej", a kawałek jednej był krwistoczerwoną plakatówką)



ps.
waga wciąż okropnie okropna
ewidentnie pobieram kalorie wprost z tego powietrza, co nim oddycham

13 marca 2013 , Komentarze (7)

no i trudno, nie mam czasu o niej rozmyślać
jem grzecznie, więc pewnie kiedyś wróci do normy

dom w trakcie pełzajacego remontu
im dłużej trwa, tym większy zakres robót zamierzamy kontynuować

wczoraj wieczorem niewielki evencik w empiku z okazji premiery nowego TombRaidera
byłam




... a potem kumpli zostawiłam, mimo iż szli do pubu
biegiem do domu i sprzątanie po szlifowaniu naciąganego na ściany gipsu - mam wrażenie, iż ten biały pył jest WSZĘDZIE !




ps. jak to dobrze, że osobistej szufli do odśnieżania nie wyniosłam do piwnicy!
śnieg  powyżej kostek i wciąż sypie

11 marca 2013 , Komentarze (8)

po rozpuście naturalną koleją losu przychodzi czas zapłaty

był wielki kawał tortu, tylko dla mnie, gościniec przywieziony z rodzinnej imprezy
była gęsta i superkaloryczna zupa-krem, osobiście uwarzona przez Pana i Władcę
była kolacja w MacD. po wielogodzinnych peregrynacjach po marketach budowlanych

wzrost na wadze całkowicie usprawiedliwiony
wyrzutów sumienia brak


ps.
jak to dobrze, że jeszcze nie wyniosłam do piwnicy Staśkowych sanek i mojej prywatnej łopaty do odśnieżania - za oknem szare niebo i biała ziemia, czyli zima wróciła

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.