Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 249184
Komentarzy: 6509
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 22 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

29 stycznia 2021 , Komentarze (6)

dietę. Taka moja, trochę zupową, trochę warzywna Zacznę od 1 lutego, aby było od początku. A dziś odnalazłam wyciete kiedyś z Wysokich Obcasów przepisy Marty Gesler , wola ja od Magdy, m. in. na pasztet z resztek. Przydały się warzywa i mięso z rosołu, upiekłam , jest pyszny. Nie mogę przecież bez przerwy robić naleśników, a za mięsem drobiowym gotowanym, w sosie,  nie przepadam. Pasztecik nada się do smacznego pieczywa typu graham, podam z ogórkiem kiszonym. Dziś był pstrąg pieczony i surówka z kiszonej kapusty, na śniadanie zaś owsianka poczciwa, z jabłkiem jogurtem , owocami i miodem z pyłkiem pszczelim ( od Sadowskich).  Dodałam  trochę kroków do dystansu miesięcznego, aktualnie to 159.733 kroki i 96km.  Jeszcze jutro i w niedzielę. Wczoraj późnym wieczorem odbył sie przemarsz pod naszymi oknami. To protestujący przeciwko  wyrokowi TK.  Przez moje życie przetoczyło się już kilka reżimów, socjalizm, demokracja, teraz mamy władze autokratyczną , najgorszą z dotychczasowych. Ma ogromna pogardę do ludzi, do prawa, do kobiet, do niepełnosprawnych. Jest kłamliwa i nieudaczna. I na dodatek wespół z nią idzie kościół. Dziś chyba mam jeden z tych dni, gdy najchętniej zamieszkałabym na jakiejś małej wyspie  egzotycznej. A z bliższych terenów np. w Estonii,  w Finlandii, bo tam jest bardziej po ludzku.  Za oknem znów pada śnieg, nad morzem było słonecznie, mało ludzi i szybko się szło. Tam gdzie można i tak zdejmuje maske, aby zaczerpnąć powietrza.  Muzea otwarte od 1 lutego, muszę usiąść i przeglądnąć ofertę, aby zacząć zycie kulturalne. Żebra na noc posmarowałam maścia p- bólową. BYło lepiej. 

28 stycznia 2021 , Komentarze (9)

śpiewał kiedyś płaczliwym głosem Salvatore Adamo.  Sta nevicando to  po włosku stan, który za oknem, opiewany po francusku przez zapomnianego piosenkarza. Pada śnieg od rana, jest znów biało, puszyście i urokliwie. Niestety topi się szybko, ale radość  jest. Dziś dzień higieniczny, czyli domowy, bez wyjścia, przynajmniej narazie. Może wieczorem , gdy ruszy strajk? A tymczasem zajęłam się swoim ciałem, potraktowałam piety pilnikiem elektrycznym, zgoliłam co zbędne, włosy zaolejowane. W domu pachnie rosół, bo to u mnie najczęściej. Na obiad zaś będą żeberka wieprzowe  i kapusta kiszona z zieloną pietruszką.  Obiad to jedyny posiłek dnia , w którym jadam mięso, tak 3-4 razy w tygodniu. Jutro pstrąg pieczony, na sobotę wymyśliłam omlet, który miał być w środę, oj robi się jak u Barei😛.  Koktajl zielony już był , czyli porcja witamin pobrana. Żebra po upadku nadal bolą, szczególnie w trakcie leżenia. Zła jestem na siebie, że byłam taka nieuważająca! Moja waga jakoś nie chce ruszyć w dół, a staram się . Porcje zjadam mniejsze, ograniczyłam bardzo słodycze, ruchu mam wystarczająca ilość, co jeszcze? W moim wieku i przy  niedoczynności tarczycy, trudno jest schudnąć do wagi sprzed choroby. Ale sypie!!! Wilgotna ziemia może odwróci trochę tę suszę?  Zaczęłam czytać  książkę "Zadry" Dominika Rutkowskiego.  Według opisu  to saga trzech rodzin przebywających na Pomorzu Zachodnim. Już pierwsze strony , dające opis dawnych czasów PGR-ów, znamionują dobrą książkę. Obym się nie rozczarowała. O, właśnie dostałam sms, że od 1 lutego otwarte będą galerie handlowe i muzea ( tylko?), reszta obostrzeń do 14 lutego. Z ewentualnego wyjazdu gdzieś w Polskę nici, może to i lepiej. bo żeberka się w tym czasie wyleczą. No nie, po takim obiedzie, jaki zaplanowalam, spacer musi być, bo znów będzie brzuch bolał. Jak mus, to mus.  Pójdę. 

27 stycznia 2021 , Komentarze (2)

bo opłaty porobione przez internet. To taka wygoda i ułatwienie. Miody z Pasieki Sadowskich już mam w domu. Słoik z kurkuma i pieprzem zawiozę paniczowi na Wielkanoc. On lubi takie klimaty. Dziś dzionek znów słoneczny, pełen uroku i wzbudzający uśmiech . Kolejne kroki, kolejne kilometry wydeptane, sama radość z ruchu. Półwysep widoczny jak na dłoni, ale jutro znów ma być pod psem, wycieczkę do Helu odłożymy więc na lepsze czasy. Wczoraj oglądałam  Paszporty Polityki, mój faworyt wygrał kategorie film. "Jak najdalej stąd" to naprawdę świetny film, a aktorka grająca główną rolę znów otrzymała jakąś nagrodę.  Wzruszył mnie aktor  z Teatru21 , człowiek z zespołem Down, który stremowany na maksa dziękował za nagrodę.  I Lech Janerka, namawiający młodych do zabawy słowem, nie koniecznie tym wulgarnym, wyuzdanym. Czyli nie tylko z opłatami jestem na bieżąco, także z kulturą. Dziś c.d. pomidorówki, a poza tym kotlety mielone + mix sałat. Dawno nie było, więc smakowały, chociaż smażone. Na bulwarze więcej seniorów niż dawniej. Mam nadzieję, że wzięli pod uwagę, że ruch to zdrowie. I to za darmo. Znam kilka osób, nawet w rodzinie, które na spacer to raczej nie, tylko tv, ploty, siedzenie i mielenie szmat. Znam także inne, również w rodzinie, które za wędrówke oddadzą najsmaczniejszy obiad. Inaczej mówiąc jest tak jak w zyciu, co komu w duszy gra. Ograniczyłam znacznie słodycze ( powinnam zostawić je w cholerę, anie ograniczać!),codziennie piję koktajl zielony, zjadam mniej pieczywa. Może to coś da po jakimś czasie? 

26 stycznia 2021 , Komentarze (8)

czyli pogoda w kratkę. Wczoraj zwiastuny wiosny, dziś ponuractwo i dużo chłodniej. W tym miesiącu, nawet nie codziennie, bo były dni, gdy nie wychodziłam z domu, wydreptałam 145.179 kroków i 90,54 km. A to jeszcze nie koniec miesiąca. Nieźle,  tak mi się wydaje.  A może tylko wydaje?  Powinnam się porównywać do lepszych, nie do gorszych. Wiem jedno, moje stawy są aktywowane codziennie, i to się liczy. Dzisiejszy spacer zaliczony, sporo mniej ludzi, widać pogoda odstraszyła. Mąż rano został zapisany do szczepienia i dostał termin na 11 marca. To niezły termin, a wniosek taki wysnułam, że mniejsze punkty szczepień dają szybciej gwarancję realizacji. Na obiad dziś ruszyłam zapasy pomidorowego przecieru zrobionego jesienią. Niestety, była tez i pizza. Wprawdzie tylko 1/2 , ale była. I na dodatek z porem, bo mężowi nie chciało się czekać, to wziął tę, która była gotowa. Teraz cierpię. Pozbyłam się ostatecznie wszelkich ozdób po świętach, nawet świece w świecznikach pozmieniałam. Na ulicach pusto,bardzo dużo sklepów polikwidowanych, nieciekawie się dzieje. Dla poprawy nastroju kupiłam w Lidlu róże, żółte róże, mam nadzieję, że trochę postoją. Podobno zima jeszcze wróci, także na Wybrzeże. A ja od lat zimę lubię oglądać na obrazkach, zdjęciach, przez okno.  To chyba z wiekiem przychodzi. Szkoda, że tak niewiele 😌

25 stycznia 2021 , Komentarze (9)

mnie ogarnęła po dzisiejszym spacerze. Spacer!  9 kilometrów i 14.000 kroków! Z Sopot Wyścigi do Gdyni Orłowo. Pogoda bajka, słońce, niebieściutkie morze, piasek  złocący się i brak wiatru. Pojechaliśmy SKM do Wyścigów, znów podziwiałam secesyjne kamienice sopockie. To domy z duszą, te nowoczesne bryłowce z betonu absolutnie nie w moim guście. Lubię okna z wykuszem, ze szprosami, załamania dachu, ciekawe balkoniki , itp. cudeńka. Marzenie jedno z tych niespełnionych, to wygrana w lotto takiej kwoty, aby wyremontować stary dom, unowocześnić jego bebechy, zostawić wszystkie detale znamionujące epokę , urządzić  wygodnie , tyle. Nie jeden raz udało się zasnąć z takim marzeniem przed oczami. Szukałam w ogródkach przebiśniegów, ale widać za wcześnie dla nich. Po powrocie obiad smakował znakomicie. Dzień zaczęłam owsianką z jabłkiem, żurawiną, siemieniem lnianym, chia, słonecznikiem, miodem. Na naszą wędrówkę zabraliśmy herbatę i czekoladę gorzką, ale skusiliśmy się na espresso  na plaży , i kawałek browni. Porcję podzieliliśmy na pół, to i tak wystarczyło. Na obiad reszta ziemniaczanki i perliczki. Jutro będzie pomidorówka ze słoika zrobionego jesienią.  Wczoraj szwagierka powiadomiła, że w połowie lutego będą szczepieni, niestety mąż mój nie załapał się na ten termin. Szkoda, widać w mniejszych miejscowościach łatwiej. Dzień coraz dłuższy, koniec stycznia niedługi i właściwie 2 miesiące do kolejnych  świat. Szybko zleci, zobaczymy się z paniczem. Podobno od lutego luzik w hotelach, może uda się wykorzystać posiadany voucher? 

24 stycznia 2021 , Komentarze (4)

Czas  biegnie bardzo szybko, a nawet zap......la. Mam takie uczucie, chociaż jestem na emeryturze. Dni kolejne mijają jak w kalejdoskopie, ich powtarzalność jest niestety zgubna, nie jeden raz zastanawiałam się , co za dzień mamy. Brak instytucji kultury ( poza biblioteką) doskwiera mi absolutnie. Tęsknię rozpaczliwie do kina, do którego potrafiliśmy chodzić nawet 2x w tygodniu. W Gazzetta Italia wywiad z Kasią Smutniak, która też jest uzależniona od cinema. I ja to rozumiem! Poza tym teatr, a jest ich w Trójmieście trochę. Wczoraj przechodziliśmy koło Miejskiego, repertuar wystawiony, co z tego? No i koncerty, muzyki klasycznej, mniej poważnej, każdej interesującej. Słuchanie z płyt cd nie daje takiej satysfakcji, nasze życie kulturalne zubożało okrutnie. 😥 Dziś wyszliśmy jak zwykle koło 10. Wybraliśmy na spacer miejsca mniej uczęszczane , i faktycznie było pusto. Powrót bulwarem, gdy już było tam pełno.  Teraz pada, znów nam się udało. Wczoraj oglądaliśmy film "Czas na miłość", widziany wprawdzie kilka razy, ale nadal uroczy. Niestety , pozwoliłam sobie zjeść w czasie filmu jabłko, wafelka, co odbiło się od razu na porannej wadze. Jestem zła na siebie, że nie potrafię się pozbyć łakomstwa. Może faktycznie szklanka wody pomoże. Perliczka wyszła doskonale, soczysta, smaczna i aromatyczna. Upiekłam w jej sosie kilka ziemniaków, mąż śpiewał pieśni pochwalne.  Zamawiam dziś kilka miodów z pasieki Sadowskich, oraz kawę  z palarni  Tommy Cafe.   Spodziewam się dostawy w tygodniu.  Tym kolejnym, który pewnie będzie wyglądał jak poprzedni, a jedyną atrakcja będzie przygotowanie jakiegoś fajnego posiłku.  Och, byle do wiosny, bo już naprawdę trudno jest wytrzymać. 

23 stycznia 2021 , Komentarze (5)

 wspomnienie o teściowej. Z tej okazji na jutro mam zupę ziemniaczaną krem, okraszoną podsmażoną cebulka i kawałkami kiełbaski. Podam posypane koperkiem. Udało mi się odtworzyć smak zapamiętany. Poza tym upiekłam perliczkę, uprzednio włożyłam pod jej skórę masło wymieszane z pietruszka zieloną, teraz w domu pachnie obłędnie, a ja mam pewność, że mięso będzie soczyste. Wczoraj był przepiękny dzień, słoneczny, pełen optymizmu i taki radosny przez to. Długi spacer nad morzem, wdychaliśmy mocno bez maseczek, czyszcząc płuca. Pomimo beznadziejnej nocy ( nie spałam do 30:30), nie byłam zmęczona , a raczej pełna werwy i optymizmu. Cóż, dziś także byliśmy nad morzem, gratulując sobie, że wychodzimy wcześnie, bo pada od jakiegoś czasu i zrobiło się ciemno. Zaplanowana wizyta w Gdańsku lub w Sopocie odłożona  do czasu poprawy. Wczoraj przydźwigałam z biblioteki 9 książek, więc taki deszczowy weekend nie jest mi straszny. Jeszcze tylko dobra herbata, zapalona świeczka, i żyć nie umierać.  Kupiłam dziś w Empiku Gazzetta Italia, wydanie grudzień- styczeń, aby poczytać sobie w języku Petrarki i innych. Jego melodia urzeka mnie  od lat  i właściwie nie ma dla mnie znaczenia, co tam Włosi mówią, byleby mówili😉. Pisowski harmonogram szczepień runął jak domek z kart. Tak ogromnie żal mi ludzi stojących od nocy pod punktami szczepień, upodlonych  przez rząd, który nie potrafi korzystać z rozwiązań sprawdzonych, tylko wszystko chce centralnie. Przypominam sobie rodziców, którzy z internetem nie mieli nic wspólnego, smartfony były dla nich niezrozumiałe, a stacjonarny telefon często nie odbierany z powodu wad słuchu. Blisko nas mieszka   pan w wieku 92 lat, na szczęście ma bliskich, którzy potrafią się nim zająć. A ci samotni? Ci bez możliwości wyjścia?  

21 stycznia 2021 , Komentarze (7)

Dziś kolejne zabawy w kuchni. Tym razem , po zakupach w Auchanie, na jutro zrobiłam zupę tajską, z kapustą pak- choi, z grzybami shitake, z mleczkiem kokosowym, trawą cytrynową, liśćmi limonki, sosem sojowym, sosem rybnym, warzywkami pozostałymi. Pychotka, bo wlałam resztkę rosołu drobiowego, ach , ach, jakie dobre!🤪. Poza tym naleśniki z mięsem, farsz zrobiłam ostry, mąż odjechał smakowo! To sama przyjemność  widzieć uśmiech po posiłku, prawda?  Poza tym  zwrócono nam kasę za niedoszłą wycieczkę do Bawarii, co także uspokoiło mnie. Dolegliwości  po upadku powoli odchodzą w zapomnienie. Żeberka jeszcze nawalają, ale likwiduje ten ból , przytrzymując mój atrybut kobiecości w pewnej ustalonej pozycji ( bo to tylko podczas snu). Po śniegu zostało ledwo wspomnienie, dzisiejsza wędrówka po bulwarze była prawie suchym butem. Słońce bardzo, bardzo nieśmiało wyglądało, ale było przyjemnie i tak jakoś radośniej. Świąteczne poisencje powoli  zostają bez liści, ale to prawdziwie sezonowy kwiat, więc nie żałuję. Dzień jest coraz dłuższy, słychać już inne ptaki, mam nadzieję na szybkie przedwiośnie.  Oboje z mężem jesteśmy zdrowi, co cieszy, i to tyle. Koniec tygodnia tuz tuż, może jakaś wycieczka do Gdańska? Do Sopotu? 

19 stycznia 2021 , Komentarze (16)

Moje obawy rozwiane zostały już wczoraj, bo ręka nie spuchła, okazało się, że to tylko stłuczenie. Po nocy lepiej, żebra niestety bolą ,i  będą boleć aż przestaną, wyjścia nie ma. Zawsze przy tego rodzaju upadkach myślę o nadgarstkach, które z wiekiem stają się bardziej narażone. Może trzeba poćwiczyć upadki? Pamiętam taki jeden, gdy przyjechaliśmy do domu nad jeziorem. Zobaczyłam za niskim płotkiem pięknego prawdziwka, bardzo się spieszyłam do niego, przełożyłam jedną nogę, druga "się opóźniła", a ja padając myślałam przede wszystkim, aby na siądźkę (to od Wańkowicza). Udało się, niestety ucierpiały moje plecy i bok z żebrami. Też trwało to i trwało.  Dosyć jednak o tych mocno przyziemnych sprawach 😁. Barszcz wykończony, w domu zapach rosołu snuje się i kusi  mnie co chwila do kuchni. Rosół klasyczny, na dwóch gatunkach drobiu ( indyk i kaczka), z dużą ilością włoszczyzny, od razu przypomniałam sobie o  mamie, która celebrowała gotowanie rosołu. A, i jeszcze gotuje się w garnku Zepter , który po niej odziedziczyłam. Część rosołu zamrożę, będzie do zupy tajskiej, gdy najdzie mnie ochota.  Dla zdrowia zrobiłam dziś koktajl zielony, ze szpinaku, imbiru, cytryny, pietruszki zielonej, selera naciowego i miodu. Wczoraj czytałam o właściwościach cytryny jako całości, zamroziłam jedną, zetrę potem na tarce wraz ze skórą, która podobno ma nieprawdopodobne "zdolności" prozdrowotne.  Będę dodawać do koktajli, zup, napojów. Dziś wyjścia nie ma, przeznaczyłam ten dzień na odkażanie. Umyłam drzwi i klamki, łazienkę, blaty w kuchni. Mąż odkurzył i umył podłogi. Niestety, przy pogodzie ze śniegiem i błotem, w domu szybko się brudzi. Przeszłam na lekturę lżejszą, to nie kryminał, ale Krystyna Mirek "Droga do szczęśćia".  Fajnie mi się zasypia po takiej bajce. Wczoraj dzwonił panicz, chwalił się zrobiona własnoręcznie pizzą, ugotowanym risotto z borowikami, krewetkami , na domowym bulionie. Zuch chłopak!👍

18 stycznia 2021 , Komentarze (12)

dłoń i cycek, bo upadłam na ulicy. Zapatrzyłam się na liście dębu, tak piękne w kolorze miedzi, i nie zauważyłam ukrytego pod śniegiem występu na chodniku. Upadłam jak długa, całym ciałem, lekko podparłam się dłonią.  Nie puchnie, więc to tylko stłuczenie, ale jestem zła na siebie za gapiostwo. Może stłuczone żebro, bo boli, gdy nabiorę powietrza. Na żebra rady nie ma, musi samo przejść,  z dłonią poczekam do jutra, ale źle nie jest, bo mogę pisać.  Wczoraj wyszliśmy nad morze późnym popołudniem, gdy już robiło się ciemno. Mróz -10 stopni, morze ciche, jakby czekało na coś, skrzypiący śnieg pod stopami, iskrzący się w światłach. Dawno nie miałam takich wrażeń, od razu wróciło dzieciństwo, gdy brat ze stopami jak kajaki wyślizgiwał nam górkę, gdy robiliśmy wojnę na śnieżki, gdy sanki były obowiązkowe, a do domu wracało się z czerwonymi policzkami i mokrymi rękawiczkami. Ręce wkładało się wówczas pod kran z zimną wodą. Po obiedzie czuliśmy absolutną potrzebę wyjścia, i ten spacer pomógł. Chociaż na chwilę, ale pomógł. Dziś wykonaliśmy ponad 10.000 kroków, ludzi nad morzem mniej, większość w wieku "młodzieży starszej".  A przed spaniem wczoraj wybieraliśmy miejsce, do którego pojechalibyśmy, gdyby można. Decyzja nie zapadła. Skończyłam czytać losy Elizy, Klary i Judyty, 3 tomy udało się przeczytać w pięć dni. Teraz biorę się za jakiś kryminał, tak dla płodozmianu. Mąż wstał wcześniej, zamówiłam jajko na twardo na śniadanie, zjadłam z ogromną przyjemnością , widocznie jakiś brak w organiźmie.  Nadal jemy barszcz, na szczęście to końcówka, jakoś nie udaje mi się gotować mało zupy. Na drugie danie kupiłam gotowe pierogi z pieczarkami i szpinakiem, smaczne były, ale jednak domowe to jest to. Cierpliwie czekamy na swoją kolej szczepienia, ale cienko to widzę. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.