Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 248733
Komentarzy: 6509
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 22 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

2 maja 2023 , Komentarze (1)

Pogoda wczoraj super, cieplutko, nawet balkoning był.  Pojechaliśmy do Orłowa, o 10 , na ogromnym parkingu nie było miejsc!!! Ludzie stęsknieni słońca, ciepła i pięknych widoków. Waliły tłumy nad morze, a tam już kawa, lody, rowery, deski, co wyboru, do koloru. Na plaży już parę osób się opalało! Dziś jeszcze do południa było ciepło, błękit nieboskłonu. Szliśmy na 11 do kina na film:"Bo się boi" , wyszliśmy po 1 godzinie seansu ( zostały 2), bo film okrutny, drastyczne sceny, mnóstwo obrzydliwości. Cóż, nie muszę oglądać za karę.  Na obiad dziś pomidorowa z makaronem i Frittata z resztek warzywnych z lodówki, z boczkiem , startą mozzarellą ,z suszonymi pomidorami. Mąż porównywał smaki wczorajszego obiadu z dzisiejszym. A wczoraj był makaron Pappardelle  ze szparagami, w sosie śmietanowo- serowym. Uznaliśmy oboje, że smaki oba były obłędne, dzisiejsza potrawa bardziej wytrawna, wczorajsza maślana. No cóż, pycha i tyle.  Byłam w bibliotece, pożyczyłam  Ćmę Piotra Górskiego, Trójmiasto w tle, dobrze się czyta. Powoli szykujemy się do wyjazdu, spoglądam na pogodę , oby nie padało. Jestem po rehabilitacji, boli, wzięłam dziś tabletkę p-bólową , pierwszą od chyba 2 tygodni. Na balkonie jeszcze nie zasadziłam kwiatów, zrobię to po powrocie. Będzie czas, będę podlewać w razie potrzeby, doglądać . Lubię późną wiosnę i lato.Upały mnie meczą, ale potrafię się przed nimi schronić. Dziś Dzień  Flagi RP. W radiu usłyszałam, że nad Jeziorem Niagara będą oświetlenia w kolorach biało-czerwonych, widoczne po obu stronach granicy.  Piękny gest!.

26 kwietnia 2023 , Komentarze (4)

 z bólem. Ileż w ciele jest miejsc bolących, to okazuje się, gdy profesjonalista wciśnie lekko paluch w takie miejsce. Wczoraj były igiełki i bańka chińska, dziś rozciąganie tych niby uzdatnionych mięśni. Wracałam dziwnym krokiem, bo po prostu bolało. Wieczorem ustępuje, a na drugi dzień, z własnej woli , poddaję się kolejnym torturom. Siniaki na ciele świadczą o  stoczonej walce ze złogami.  Pocieszające jest to, że na jakiś czas będę jak młoda kózka! A przyda się na kolejnym wyjeździe . Dziś kolejny dzień chłodny, trochę słońce prześwituje, cóż z tego, skoro wieje zimny, mocno zimny wiatr , co potęguje uczucie chłodu. Podobno jeszcze trochę potrwa ta paskuda, na szczęście nie planowałam nic na majówkę. Od naszego powrotu w piątek drzewo za oknem nabrało kształtu, zielone jest  i gniazdo sroki ledwo widać. Przyroda nie próżnuje, szkoda, że tak zimno. Dziś zupa krem z cukinii, polędwica z dorsza i mix sałat. Rozmroziłam wołowinę, na nadchodzące święta zrobię  zrazy.  W kinie nic ciekawego, posiłkuję się Netflixem, ale od czasu rehabilitacji wieczorami padam bardzo wcześnie, więc oglądacz ze mnie żaden.  Czytam , jak zawsze, zakopuję się w świat pisany, aby oderwać myśli od tego, co dzieje się w Polsce. Pan nazywany prezydentem podpisał ustawę o tzw. zrzutkach, opodatkowując tym  samym darowizny na np. leczenie chorych dzieci. Czyta ten człowiek co podpisuje, czy  obywateli ma gdzieś?  Po raz kolejny zaliczona zostałam do "onych", którzy korzystają z wybudowanych przez rząd dróg. Ciekawe z jakich środków to budowano? Co się stało z Polakami? Z kraju w rozkwicie staliśmy się zwaśnionym narodem, rolowanym na każdym kroku. Za Grabażem zaśpiewam, że  " ... żyję w kraju, w którym każdy chce mnie zrobić w ..., za moją kasę." I tym optymistycznym  wątpliwie akcentem na dziś ma dość.  Pozdrawiam.

24 kwietnia 2023 , Komentarze (10)

Już kupiłam, już jadłam, czekam na więcej. Wprawdzie "zapach" moczu po szparagach jest nieciekawy, ale ich smak to rekompensata za wszystko.  Zaczęłam planować kolejne posiłki z tymi cudeńkami. Przed nami maj i sezon  na szparagi. Wolę te zielone, bo są łagodniejsze i nie trzeba obierać. Za zupą nie przepadam, to taka namiastka smaku, ale szparagi mogę  jeść garściami. Dziś pogoda zrobiła zwrot. Aktualnie idzie na deszcz, co poczułam  w organiźmie już wczoraj, bo biodro bolało. Podczas wycieczki do Poznania nie bolało, dawałam radę  zwiedzać, wędrować, dreptać. Znów  udany wyjazd. Wprawdzie przedzieranie się przez Stary Rynek to survivalowe przeżycie, bo środa ubiegła była cholernie zimna i deszczowa, a tam błoto po kostki. Jednak było warto  zobaczyć wystawę w Muzeum Sztuki Użytkowej. Te wszystkie drobiazgi, przedmioty, meble, itp z różnych epok, to po prostu cudeńka. Otaczanie się pięknymi przedmiotami jest ekstra. Kto nie widział, polecam. Polecam także Rogalin, w którym byłam ładnych kilka lat temu, gdy pałac był w remoncie. Przywitał nas pięknie w czwartek , słońcem, zielenią i cisza.  To jeszcze nie sezon na wycieczki szkolne, to nie był weekend, więc sama przyjemność w oglądaniu, podziwianiu, słuchaniu historii. Potem jeszcze Kórnik, arboretum , Malta, tak więc czas spędziliśmy pracowicie , przyjemnie i ciekawie.  Powiązanie Kórnika z Gołuchowem  było dla nas oczywiste, pani kustosz  słuchająca naszych relacji  dodawała swojej wiedzy, więc nauka nie poszła w las. Szwagier zachwycał się architektura i konstrukcja Starego Browaru, bo faktycznie jest czym. Wczoraj spędziliśmy sporo czasu na powietrzu, odwiedzając Kamienną Górę, bulwar, Skwer Kościuszki. Tłumy ludzi za nami, przed nami, otwarte budki z lodami , z kawą. Czuło się wiosnę . Dziś zaczęłam rehabilitację, po drodze na zabieg zmarzły mi dłonie.  Po podróży waga bez zmian, a jadaliśmy właściwie wszystko i bez oporów. Przesady nie było i to najważniejsze.  Mój laptop przypomniał mi o czekającym kolejnym wyjeździe, w maju. Uwielbiam to!

16 kwietnia 2023 , Komentarze (4)

Nosi mnie, jak to na wiosnę. Znów wyjeżdżamy, tym razem chcemy pokazać szwagrowi Poznań i okolice.  Wyjazd we wtorek.  Przeglądałam ubiegłoroczne wyjazdy, wyszło razem 60 dni poza domem. To sporo, jakbym miała całe dwa miesiące wakacji wyjazdowych.  Wracamy z Poznania w piątek, od poniedziałku rehabilitacja, w połowie maja będę w Olsztynie i na Podlasiu.  Ścigam ładną pogodę, bo gdzie wyjadę, tam cieplej i słoneczniej . I oby tak zostało.  Dziś skończyłam książkę pt. Klucz Sary. Nakręcono także film pod tym tytułem, na podstawie powieści. Tak o czasie to czytałam, bo kwiecień to miesiąc pamięci o żydowskim powstaniu w getcie i o ich zagładzie w czasie II w.ś. , a książka opowiada o  aresztowaniach Żydów w Paryżu w 1942r., ich wywózce do Oświęcimia , a szczególnie o Sarze, dziewczynce lat 10, której udało się uciec. Książkę napisała Kanadyjka, może dlatego tak dosłownie  ujęła zachowanie Francuzów na kwestię żydowską - obojętność, wyniosłość , chowanie głowy w piasek przed problemem.  Wracam do kryminałów, tym razem ŁOWCA Piotra Kościelnego. to o pedofilii, więc będzie mocne. 🤫. Temperatura coraz ciekawsza się robi, dziś spacer z zakupem lodów, chwila słodkości w kubeczku z widokiem na morze. Kwitną drzewka owocowe, ubrane w biel jak młoda panna. Różowe jabłonie rajskie wyglądają tak cukierkowo i nieprawdopodobnie słodko! Jak wiśnie japońskie. Wczoraj spędziłam dzień w domu, było ponuro i deszczowo, a ja zaczytana nie miałam ochoty przygotować się do wyjścia. Nie potrafię w mieście wyjść bez makijażu. Chociaż trochę podkładu, szminka, trochę tuszu, od razu czuję się "ubrana". Nie mogę się rozłazić jak stara kobieta, pokazać, że mi nie zależy. Spotkaliśmy sąsiadkę, której mąż aktualnie pobiera rehabilitację poszpitalną w Jantarze.  Czeka nas oboje taka impreza, więc ciekawi byliśmy wrażeń. Jest dobrze, a nawet więcej. Teraz tylko poczekamy do listopada na zabieg męża, potem jego rehabilitacja prawdopodobnie w  styczniu/lutym, a po powrocie  czas na mnie będzie. Zleci szybko, bo ludziom w moim wieku czas upływa błyskawicznie. Dziś obiad królewski, rosół z makaronem, kaczka pieczona, buraczki, marchewka z kalarepką. Nie było kaczki na Wielkanoc, była dziś, i jeszcze jutro.  Smak niesamowity. A na deser ananas świeży  i truskawki.  Brzuszek zadowolony.🤪

12 kwietnia 2023 , Komentarze (6)

Wyjazd na Wielkanoc okazał się strzałem w 10. Pogoda jak zamówiona, bo przez wszystkie dni słońce ładnie przygrzewało. Nawet opaliłam sobie kark na spacerach. Nagadaliśmy się, napiliśmy wina, objedliśmy doskonałym jedzeniem. Był czas dla każdego i w grupie.Hotel świetny, polecam w mojej opinii, restauracja z nowoczesnym jadłem, bez typowych kotletów czy pieczeni. Śniadanie wielkanocne z żurkiem,  jajka w postaci żądanej, przygotowane na bieżąco, smaczne pieczywo, pasztet, zimne nóżki, wędliny swojskie. A placki ziemniaczane po prostu pycha.  Zwiedziliśmy okolicę samochodem, było  super, zielono, pełno motyli , i tak cichutko jeszcze. Nad jeziorem Charzykowskim już  byli turyści, tacy jak my, ale jeszcze bez typowo wakacyjnego hałasu.  A ptaki darły dzioby niesamowicie. Na przeciwko naszego pokoju, w małej dziupli, rudzik karmił młode, co chwilę wlatując do dziurki. Wstyd przyznać, ale podglądałam go przez lornetkę!  No i moje ukochane żurawie dawały głos co chwilę, latały stadami nad głowami.  Padła propozycja powtarzania takich wyjazdów wielkanocnych. Jestem absolutnie za!😍. Wczoraj i dziś  ogarniamy dom, zakupy, bo w lodówce pusto, pranie, układanie, itp. czynności. O spacerze nie zapomniałam, byliśmy dziś na bulwarze, przy plaży kawa smakuje inaczej, tak lepiej, bo na słońcu, z widokiem na morze. Dziś na obiad rosół z makaronem, pieczeń wieprzowa z kasza bulgur. Na deser ananas z mleczkiem kokosowym i z wiórkami czekolady. Na jutro zrobiłam zupę tajska i faszerowane papryki.  Prałam dziś letnie buty sportowe, bo przecież  za tydzień będziemy już w Poznaniu. Może się przydadzą.  Dziś nad plażą gdyńską stado żurawi krążyło, wydając charakterystyczny klangor. Uśmiałam się na okrzyki spacerowiczów : o, patrz bociany lecą.  Słaba wiedza w narodzie.  Czytam Wysoczańskiej nowa pozycje pt. "Świat od nowa". To o przesiedleńcach po II w.ś. z terenów dzisiejszej Ukrainy na tereny ziem tzw. odzyskanych. Wielokrotnie czytałam  o zachowaniu czerwonoarmistów na terenie Polski i w czasie II wojny, wczoraj oglądałam film o Litwinach wywiezionych na Syberię.  Słuchając doniesień z  dzisiejszej Ukrainy można absolutnie powiedzieć, że reakcja agresora nie zmieniła się do czasów stalinowskich. A buta władzy, jej bezkarność  jest w Polsce podobna do tej sprzed wielu lat.  Na Vitalii cisza, spokój, chyba poświąteczny jeszcze.  I ja rzadziej tu zaglądam, bo ciągnie mnie bardziej do natury, a przecież wiosna wreszcie się zaczęła.!

2 kwietnia 2023 , Komentarze (3)

Po wczorajszym szarym, deszczowym dniu, dziś wietrznie, ale słonecznie. Jest chłodniej, lecz wolę taką pogodę od tej zgniłej. Poszliśmy  przed 10 na bulwar, a tam przepiękne fale całkiem wysokie, nawet na horyzoncie widoczne. Wiatr pchał ciemne chmury w stronę Gdańska, odsłaniając coraz więcej błękitnego nieba. Widoki przecudne! I to powietrze!. Mało ludzi było, być może pracujący w tygodniu dziś pojechali po zakupy. Ja mam to z głowy, nie przejmuję się Wielkanocą. Przeszliśmy ładny odcinek, zmachani wróciliśmy do domu, akurat pora na zupę była. Bo u mnie od czasów dzieciństwa syna jada się najpierw zupę, drugie danie zwane jest obiadem i jemy po 2 godzinach od zupy.  Dziś był barszcz ukraiński z fasolą, na obiad zaś pieczony kurczak , marynowany w sosie sojowym, podałam go z marchewka i groszkiem, dla męża. Ugotowałam więcej ziemniaków, zrobiłam kopytka, podam je w tygodniu z  kapustą duszona, którą zrobiłam z kiszonek, białej i z resztki surówki z koperkiem. Dodałam suszone pomidory, majeranek, kminek, trochę wędliny , trochę soku pomidorowego , wyszła ekstra. Jutro cd. paszportowej sprawy, już ze zdjęciami i z opłatami.  Na Vitalii pusto, cicho, i tu chyba przygotowania świąteczne wzięły górę. Sporo książek mam do oddania w bibliotece, cieszę się, że nowe pożyczę. Zostały mi 2 kryminały z 8 pożyczonych przed 10 dniami. Czytam b. szybko, tak nauczyłam się w pracy zawodowej.  W nocy biodro lekko boli, muszę to wytrzymać. Mój kolega z liceum jednak wybrał Wejherowo do zabiegu. Sława nowoczesności robi swoje. A poza tym nastąpiła tam wymiana kadry, o starej mogłabym mówić, ale nie wypada. Drzewa mają coraz większą szatę  na sobie, chociaż wiosna tegoroczna nie rozpieszcza . Czekam mimo wszystko na dni cieplutkie, kolorowe i słoneczne. O polityce dziś nie myślałam, stąd mam lepszy humor.

31 marca 2023 , Skomentuj

wczoraj, czasem tak mam. To z niemocy, bezsilności  i bezradności.  Obojętność jest mi obca, dlatego tak cierpię, niestety.  Dziś jest lepiej. Pogoda wprawdzie  lekko deszczowa, ale i tak aktywność była. Pojechaliśmy załatwić paszporty nowe i dowody osobiste. To dwa różne miejsca, wrócimy  w sprawie jednej i drugiej w poniedziałek, dziś tylko były opłaty i zdjęcia. Zjedliśmy drugie śniadanie w Zielonym Rowerze, tam uzyskałam potwierdzenie, że pieczywo na zakwasie to dla mojego żołądka rozpacz. Potem bulwar i słońce nadeszło, chociaż na chwilkę. Morze spokojne, lekko bujało się ,sennie. Ciepło dziś, bo ponad 13 stopni.  Po powrocie  decyzja o obiedzie: pasta w sosie pomidorowym, na deser truskawki, ananas, banan, pokrojone i wymieszane. Musiałam użyć pomidorów z puszki, bo tylko takie były całe. Sos pięknie się zredukował, smak lekki papryki, czosnku i zielonej pietruszki. Kapka octu balsamicznego, szczypta cukru dla złagodzenia kwasu, tarty parmezan, no poezja.  Mogłabym prawie codziennie.  Wyczytałam w lokalnym dodatku o Sopot Classica 2023, kupiłam bilety na lipiec na koncert barokowy i koncert operowy.  Już się cieszę.  Teraz popołudnie z lekturą, lightowo i przy herbacie. Lubię !🙂

30 marca 2023 , Komentarze (6)

Nie, nie będzie o religii, bo to nie moja bajka. Łaską wiary w Boga nie zostałam obdarowana, wierzę natomiast w człowieka, mimo wszystko, mimo  zdarzeń, które powinny zaprzeczać tej wierze. Wczoraj byliśmy na mszy za zmarłą ciotkę męża, szwagier pojechał na cmentarz. Tak się podzieliliśmy, aby zaakcentować obecność na obu uroczystościach. Refleksja po mszy?  Chcemy z mężem, zgodnie, być skremowani. Doszliśmy do wniosku, że takie właściwe ( naszym zdaniem) pożegnanie to właśnie msza, jeżeli ktoś jest wierzący lub akceptujący procedury kościelne. Tam bliscy, przyjaciele, znajomi, sąsiedzi mogą wspólnie pożegnać się ze zmarłym. Sam pogrzeb, to uroczystość wyłącznie dla najbliższych, którzy odbywają tę ostatnią podróż ze zmarłym. Tak to sobie wyobrażam.  Tak to akceptuję. Odwiedziliśmy jeszcze grób mojej mamy, stawiając jej wiosenne kwiaty, chociaż to raczej przednówek, nie wiosna. Dziś spotkanie z koleżanką , miła kawa i ciacho w pięknej kawiarni, rozmowa o naszych latach młodości. Wszyscy jesteśmy podobnego wieku, licealne lata pamiętamy jako czas pozyskiwania wiedzy o świecie, czytania lektur, nie ich skrótów, poznawania literatury światowej, chodzenia na Konfrontacje, pasjonowania się muzyką, teatrem, dobrym przekazem. Różnorodność była nam obecna na każdym kroku, a wiedzę o świecie chłonęliśmy jak gąbka. Dziś świat młodych zdominowany jest przez media społecznościowe. I wcale nie o społeczeństwie tam mowa, ale o ekscesach typu, zrobiłam sobie wary jakbym piła całe życie z konewki, a impreza była bee, bo była ta, wiesz , którą olewamy, itd, itp. Język polski Osieckiej, Przybory, Gałczyńskiego, jest niepopularny, a młodzież nie potrafi się wypowiadać. Dziewczyny  zachowują się jakby gdzieś była hodowla takich samych. Generalizuję niepotrzebnie, bo są i jednostki  inne, interesujące, mądre. Do takich nie zaliczam dziewczyn, które chichoczą głupawo, gdy ich koledzy klną jak najgorszy element. Pytałam , czy im to nie przeszkadza, odpowiedziały, że nie. Taka teraz norma, podawana przez TVP, programy o niczym, z zaśpiewami  Martyniuka .  To czas mojej refleksji wielkopostnej. Jak kiedyś powiedział mój znajomy, boli mnie każdy włos na głowie, gdy myślę o Polsce dziś. Duma narodowa jest niczym bez wiedzy, kindersztuby i znajomości dóbr narodowych.  To tyle. Dziś na obiad rosół , bitki wołowe w sosie grzybowym, buraczki. Pycha!  A jutro będzie pasta, bo marze o niej już od jakiegoś czasu. A moja waga ma się dobrze, spadkowo, ale bez szaleństw.

28 marca 2023 , Skomentuj

Poranek był niespodzianka dla wielu. Zima wróciła, śnieżna, chłodna i absolutnie nieproszona. A już tulipany w rozkwicie, żonkile z kwiatami, zieleni tyle. Na ulicach znów błoto, jak zawsze zaskoczeni drogowcy, ludzie kulą się od zimna. Mój mąż pierwszy schował odzież zimową, dziś w ukryciu przede mną wyjmował. Takie zabawy mam co roku, już się przyzwyczaiłam. Dziś fryzjer, miał być wczoraj albo dziś cmentarz, ale  w taka aurę jest to bez sensu. Pojedziemy przed Wielkanocą. Dziś moja mama skończyłaby 90 lat. Ostatnie lata jej życia były ciężkie i dla niej, więc odejście było ulgą. Wczoraj byliśmy w kinie na filmie SYN. To historia rodziny , rozbitej rodziny, w której najciężej rozstanie rodziców przeżywa chłopak 17 letni, zaburzony mocno , nakręca swoją psychikę, rozpacz i nienawiść do świata za rozwód, aż dochodzi do tragedii.  Film ciężki,ale dający do myślenia, jak muszą przeżywać dzieci takie sytuacje.  Na obiad reszta pulpetów w sosie koperkowym , oraz zupa krem z cukinii. Wypisałam kartki  z życzeniami na Wielkanoc, w tym roku tylko 2 szt. Skoro reszta opędza te święta smsami lub telefonami, co ja będę się wysilać. Wysyłam do dwóch ciotek, wiekowych, dla których tradycja jeszcze coś znaczy.  W nocy boli mnie biodro, może to i reumatyczne bóle?  Takie nagłe skoki ciśnienia, zmiany pogody zawsze miały na mnie duży wpływ.  Jutro pogrzeb jednej z sióstr mojego teścia, którego nigdy nie poznałam. Ciotka Irena miała 96 lat, zachorowała po Nowym Roku na zapalenie płuc, i tak to się skończyło ostatecznie.  A mój teść zmarł w 1957 r., gdy mąż miał 7 lat. Na jutro zrobiłam naleśniki z mięsem i surówkę z białej kapusty, ogórka zielonego i koperku.  Musze jeszcze  zrobic bitki wołowe, a zatem udaję się w kierunku kuchni, do obowiązków.

24 marca 2023 , Komentarze (3)

takiego ciepła, przed kolejnymi chłodnymi  dniami. A szkoda, bo dziś tak przyjemnie było. Piszę było, bo już jest chłodniej, idzie pompa, bo niebo mocno szare, jeszcze wiatru brakuje.  Dziś po raz pierwszy na podwórku pojawiły się dzieci, z entuzjazmem wykrzykując do siebie. Dzieci przecież nie potrafią rozmawiać tylko krzyczą.  Wizyta u pani podolog zaliczona, potem była biblioteka centralna, gdzie jest więcej książek. Krótka przechadza, zakup biletów na środowy seans, na film pt. Syn.  Wizyta w  zakładzie fizykoterapeutycznym i umówienie zabiegów na ostatni tydzień kwietnia, umówiona wizyta na wtorek do fryzjera. Planować lubię , a przy wielu terminach i wyjazdach nawet trzeba.  Zaszłam do baru mlecznego Słoneczny, kupiłam fantastyczne ( niektórzy mówią kultowe) kluski leniwe. Posiłki w barze mlecznym zawsze mi smakowały, a ich smak jest do dziś taki sam. To sztuka.  Tym samym na obiad był rosół z makaronem i leniwe. Z reszty rosołu tradycyjnie  w Polsce  pomidorowa, więc i u mnie.  Ten nadchodzący deszcz to wywołany przez mojego męża, który dziś mył ostatnie okna.  Przeszliśmy się dziś ulicami  mojego dzieciństwa. Przyjemnie tak powspominać , patrzeć z zadowoleniem na dom, w  którym mieszkałam, a teraz jest zabytkiem, zadbanym zabytkiem. Do męża dzwonił mój kolega z liceum, który w przyszłym tygodniu ma zabieg endoprotezy kolana. Pytał o stan mojego chłopa, nie wiedząc, że ten termin przełożył. Kolega jest ciężki bo tuszawy, dlatego już prawie nie chodzi, a pomysł na zmianę szpitala i miejsca zabiegu bardzo mu się spodobał. Niestety,  aktualny stan kolana wymaga natychmiastowej ingerencji, stąd zostało to w sferze pomysłu.  Takie pytania o samopoczucie  innych to chyba strach przez operacją. Mężczyźni tak mają. Cóż , i mnie czeka taka przeprawa.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.