Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 248768
Komentarzy: 6509
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 22 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

7 kwietnia 2019 , Komentarze (5)

tu Ciechocinek. Pogoda wspaniała, tłum ludzi, a my nadziwić sie nie możemy, że na taka pogodę trafiliśmy. W poprzednim tygodniu zrobiliśmy 36 ,74 km., wykonując  66415 kroków, spalając 5596 kcal , a to tylko w samych marszach. Do tego dodać nalezy bardzo energetyczną gimnastykę w basenie solankowym i gimnastykę na materacach, rozciągajacą. Nie jest źle zatem, chociaż dziś z przyjemnością odpoczywam od zabiegów. Lightowo potraktowana niedziela to ponad 10.000 kroków , prze obiadem, po obiedzie, ale i coś słodkiego wpadło,  w cudownie położonym pensjonacie Pod jemiołą.  Przeczytałam już 4 książki, lekkie , bo jakie mam tu czytać? TV nie oglądamy prawie wcale, dziś czekam na gotujące dzieciaki w TVN. Zieleni coraz więcej, drzewa owocowe to bzyczące owadami bukiety. Dziś zaczęły funkcjonować tężnie i przyjemnie  było powdychać nasycone powietrze. Wyprawa nad Wisłę  to było ponad 8 km , po dniu z 4 zabiegami intensywnymi. Wracaliśmy naprawdę zmęczeni, ale spałam jak noworodek bez kolki. Wędrować możemy tylko po południu, bo zabiegi nie pozwalają na wyjście przed obiadem, no chyba, że do pobliskiego sklepu po wodę, po owoce, itp. Na wycieczki nie zapisujemy się, okolice znamy z poprzedniej bytności w Ciechocinku, pozwiedzaliśmy wszystko, co jest interesujące w pobliżu. I naprawdę odpoczywam, chociaż zabiegana jestem do południa. Pozdrawiam wszystkie znajome i dziękuję, za życzenia spokoju.  PS . Jednak z kuracjuszek złamała rękę w nadgarstku na wieczorku zapoznawczym. Zmuszona była biedna pojechać do domu, bo nici z zabiegów. To się dopiero mąż zdziwi!

4 kwietnia 2019 , Komentarze (6)

odwiedziliśmy wczoraj Nieszawę. Z ręką na sercu, tak pustego i beznadziejnego miasta nie znam.  Spory rynek, zaniedbane cacuszka wkoło, jedyny sklep to spożywczy, nie ma ludzi. Pusto, cicho, tylko wiatr hulał straszny nad Wisłą.  A przecież to miasto filmowe, brało udział w kilku produkcjach, i nadal jest już gotowe, niestety, aby zagrać sceny z przedwojennej Polski prowincjonalnej.  Prom będzie kursował dopiero od maja, dawne budynki pofranciszkańskie nadal straszą ruiną, a ich uroda coraz bardziej ginie w beznadziei.  Szybko stamtąd  wyjechalismy, kierując się do wyżej położonego Raciążka. Ruiny pałacu biskupiego, widok na pradolinę Wisły , nacieszyliśmy oczy, znalazłam grosza, zabrałam na szczęście i tyle. Dziś moje mięśnie powiedziały, że wczoraj ćwiczyłam  zapamiętale. Trudno było wstać rano, pierwszy zabieg na 7:20, potem gimnastyka, po niej basen, na końcu fizykoterapia.  Dopiero po obiedzie była szansa na wyjście. Co jak co, ale regularne jedzenie pobudza apetyt. Muszę trochę przystopować, bo inaczej będzie źle. A kuchnia tu dobra, smaczna, urozmaicona. Na szczęście instruktor basenowy ma zacięcie sadysty, więc jest szansa, że zgubię szybko to, co nadrobiłam. Syn przysłał sms, że został zaproszony  do Manchesteru  na koniec sierpnia, w celu wykładów . Zaprasza Europejskie Stowarzyszenie Socjologów. I jak nie pękać z dumy!:D. Rozmowa z bratem, rękę trzyma na pulsie w sprawie rodziców, czyli mogę spokojnie odpoczywać.

2 kwietnia 2019 , Komentarze (5)

Vitalianki!. Bardzo dziękuję za życzenia dobrego wypoczynku, każdej z Was i wszystkim razem. Dostosowałam się do Waszych życzeń i czerpię pełną garścią z tego, co tu nam dają.  Mam świetne zabiegi, bo codziennie basen solankowy z ćwiczeniami, codziennie gimnastykę, pozostałe zabiegi także dostosowane do moich potrzeb. Nie myślę o problemach domowych, bo przyjaciele wietrzą, podlewają, dbają. Brat zajmie się sprawami rodziców. Wczoraj  wykonaliśmy 8 km i 14 .000 kroków, dziś to 7 km i 10.000 kroków. Odwiedziłam poznane przed laty miejsca, przeszliśmy już wałem nadwiślanym. Nadal podziwiam piękno architektury Ciechocinka, tego starego, przedwojennego i jeszcze dawniejszego. Pogoda jest wspaniała, wczoraj naprawdę opaliłam ramiona i dekolt . Dziś rozmawiałam telefonicznie z koleżanką z pracy, bo ona także lubi pobyty sanatoryjne. Tak to jest, albo to  lubisz, albo nic nie przemawia  do Ciebie za. Wczoraj spotkaliśmy dwa razy pana zająca. On także stał słupka i spoglądał na nas. Ptactwa tyle wkoło, że rejwach budzi rano. Poza tym czytam, dużo rozmawiamy, wypełniamy dni zajęciami dla siebie. Jutro być może pojedziemy do uroczej Nieszawy, być może do Raciążka. Jeżeli pozwoli na to pogoda i czas.Czekam na kwitnące drzewa owocowe, na więcej polnych kwiatów na łące.  Pozdrawiam Was, do następnego czytania!

31 marca 2019 , Komentarze (8)

przywitał nas  słońcem i ciepłem. Wiało wprawdzie, ale w zaciszu było aż za ciepło.  Udało sie i już jesteśmy zakwaterowani docelowo. Pokój na 4 pietrze ( winda), z balkonem od strony południowo- zachodniej, siedzieliśmy dziś na balkonie  , relaksując się i odpoczywając. Bo przeszliśmy ponad 7 km. , zrobiliśmy ponad 10.000 kroków, wstaliśmy o 6. Pokój  ładny, zaciągnełam języka od sąsiadki jutro wyjeżdżającej, jest dobrze.  Teraz juz nie będę myśleć o problemach domowych. W  sobotę zaczęłam rozmowę z sąsiadami na d nami, na klatce schodowej spędziłam z facetem chyba ponad pół godziny. Zapraszałam do siebie, nie chciał, on do siebie nie zapraszał, trudno, można i na schodach rozmawiać. Zaczęłam od tego, żebyśmy dali sobie szansę rozwiązania problemu, żona na to, że oni są otwarci na rozmowę, ale nic się nie da zrobić. Byłam bardzo, ale to bardzo uważająca, aby nie wybuchnąć, gdy kilka razy przerywała mi, grzeczne poprosiłam, aby pozwoliła skończyć.  Facet spokojniejszy, jego połowica spasowała i poszła do domu, a my rozbieralismy szmaty na kawałki. Ustaleń końcowych nie było, może zrozumiał, że strop "zamknął " jak w termosie i woda nie ma grze parować, tylko skrapla się ponownie. Może. Może uda się, aby zrobił jakiś odwiert w najmniej widocznym miejscu , może. Na szczęście nasi przyjaciele będą baczyć na mieszkanie, okna zostawiłam uchylone, aby wietrzenie było. Jestem ciekawa przede wszystkim reakcji organizmu na zmianę klimatu. Tymczasem  prognoza pogody zapowiada sie nieciekawie na dalsze dni. Nic to, jestem i tak pełna optymizmu. 

29 marca 2019 , Komentarze (4)

Ranek cudny, bo o 7 kawka do łóżka, książka do 8, potem jakieś małe porządki , pranie nastawiłam , i pora na śniadanie. Potem spacer, bo pogoda przecudnej urody, chociaż wiatr głowy urywa. Pranie wyschło na popiół  w tempie ekspresowym. I byłoby fajnie, gdybym nie zauważyła wykwitu na ścianie w sypialni. Poprosiłam administratorkę, panią z zarządu wspólnoty, aby zobaczyły, że u nas nadal  coś się dzieje. Pan sprawca nie chciał wpuścić  zarządu do mieszkania, nie pokazuje co sie u niego dzieje.  Ogarnia mnie coraz większa bezsilność. Chyba zamówię eksperta budowlanego , aby ocenił to, co się dzieje. Dzwoniłam do mojego pana od remontów, twierdzi, że to skutek tego, że sprawca nie wybrał wszystkiego ze stropu ( stare budownictwo), położył wylewke i zamknął przestrzeń, która nie ma jak się suszyć. Ciekawe, co zastane po powrocie z sanatorium. To tyle dziś, bo jestem w rozpaczy.

28 marca 2019 , Komentarze (4)

Nie, nie będzie zdjęć nowych mebli. Nie gniewajcie się, ale tak sobie postanowiłam, że słowo pisane przede wszystkim.  Z samego rana przyjechał pan po drugi fotel z poprzednich mebli. Zadowolony, opowiadał, że żona zachwycona. I dobrze, komuś sprawiliśmy radość.  Potem sygnalizacja o transporcie ... i są. Sofa cudnie wygodna, koloru szarawego beżu, fotele  pastelowa żółć. Ładnie razem wygląda. Przestawiliśmy meble nawet bez specjalnych kłótni. Przy okazji było sprzątanie. Wygoda ponad wszystko, takie mam teraz motto, gdy męża i mnie bolą lędźwie.  Nie było czasu na spotkanie z Bałtykiem, ale nic straconego, bo dziś okrutna mgła. Po obiedzie pojechaliśmy do rodziców, mama skończyła 86 lat, piękny wiek, żeby jeszcze świadomość tego była. Zjadłam kawałek sernika upieczonego przez bratową, smaczny, nawet bardzo, ale ja cierpię po serniku i teraz znoszę te boleści popijając rumianek.  Po powrocie jeszcze do biblioteki wypad, nabrałam lektury sporo ,ale nie zabiorę wszystkiego . A jutro rano mam zamiar poleniuchować w łóżku. Mąż na wymianę opon jedzie, a ja z kawką do łóżeczka, fajna książka, i tak z godzinka zejdzie.  Bo później to juz pakować sie trzeba, powoli, ale trzeba.

27 marca 2019 , Komentarze (7)

Coraz bliżej wyjazdu, dzis przygotowałam saszetke z lekarstwami, trochę tego jest na 3 tygodnie. Te całkiem zimowe kurtki pochowałam, raczej nie będzie już tak zimno, lekka puchówka wystarczy. Zabrałam się dziś za czyszczenie pojemnika od pralki, do którego wlewam płyny. Ależ zapuszczony, a nie tak dawno czyściłam. Beznadziejna robota, szczoteczką do zębów. Rano, na 9, wizyta u podologa. Pani bardzo kompetentna, "zdjęła" mi wszystko co zbędne, wyszłam lekko i bezproblemowo. Spacer jak zawsze, morze  sine, wiatr wieje chłodny z północnego zachodu. Na szczęście nie padało. Dzwoniłam do pana, który odebrał poprzednie meble, aby przyjechał po ostatni fotel. Jutro zmiana mebli, znów będzie przeprawa z mężem na temat ich ustawienia.  Na obiad kasza bulgur z warzywami. Niby niewiele nakroiłam, a wyszły solidne porcje.  Jutro przed południem raczej nie wychodzę, bo meble maja byc do 12,  na 15 jedziemy do rodziców, to urodziny mamy. Wczoraj rozmawialiśmy z synem na temat wakacji, zaproponował, abyśmy dolecieli do niego do Portugalii. On będzie tam przez tydzień służbowo, drugi tydzień moglibyśmy być razem. Mam mieszane uczucia, bo byłoby to w lipcu, a ja nie toleruje upałów. Mam nadzieję, na jakąś rozmowę konkretna na temat, bo telefoniczne to nie halo. Waga dziś ładna,  kroki wykonane to 8.000 prawie. Kręciłam się dzie po domu porządkując różne rzeczy, np. lekarstwa, przyprawy, środki chemiczne. Czekam na cieplejsze dni, bo już naprawdę nosi mnie . A jakby tak rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady!?;)

26 marca 2019 , Komentarze (3)

do załatwienia przed wyjazdem. Poszliśmy do administratora, aby poinformować o ruchach piętro wyżej. Wie już wszystko, bo..... bo zajęła się tym kobieta. Tu wyłazi mój feminizm, ale taka jest prawda. Dowiedziała się, przyszła, stwierdziła organoleptycznie i załatwione. Pomiary u zalewacza będą w tym tygodniu.  On sam wyjechał, znów żona została z problemem.  Czy mi ich żal? Nie, i jeszcze raz nie. Gdy zwracaliśmy uwagę, że się coś dzieje, to stwierdził, abyśmy zajęli się swoim mieszkaniem.  Spacer krótki, co chwila pada, chmury takie stalowe przetaczają się nad Gdynią. Zamówiłam na jutro pedicure u podologa, tylko w takich przybytkach wykonują zabiegi porządnie. Spotkałam tam sąsiadkę, widać i ona tak uważa.  Mąż zawiózł rodzicom krupnik, ja szalałam w tym czasie w kosmetycznym sklepie, dokupując to, co będzie mi niezbędne  w sanatorium.  Na śniadanie kasza jaglana z owocami suszonymi, II śniadanie to kawalątek bajgla i 4 kawałki śledzia, na obiad krupnik, sznycle z indyka, ziemniaki , buraczki, na deser sałatka owocowa. Może zjem ją  później. Cieszy mnie wiadomość, że ociepli się od czwartku. Zupełnie inaczej patrzy się na świat, gdy wkoło jest słonecznie, zielono i słychać ptactwo  wijące swoje gniazda, prężące się samce  wyśpiewujące trele zalotne.  Wczoraj szukałam trochę ciekawych miejsc pobytowych na wakacje. Znalazłam kilka fajnych, takich naprawdę  w głuszy. Cisza i spokój tam, zieleń, zwierzaki, natura, to mi się marzy.

25 marca 2019 , Komentarze (11)

czyli po rozmyślaniach o zamieszkaniu gdzie indziej. Wszystkim Wam zainteresowanym, zabierającym głos w sprawie dziękuję. Każda myśl jest nowym spojrzeniem na ten pomysł. Ale istotnie, raczej nic z tego nie wyjdzie, bo morze uwielbiam i już. Co nie znaczy, że od czasu do czasu nie będę szukać nowego miejsca dla siebie, ot tak dla inspiracji. A dziś nadreptałam się, bo w piatek dostaliśmy  telefon, że nasze meble już czekają w magazynie. W weekend zapłaciłam całość i dziś jazda po mebelki. A tu zdziwko, pani w kasie melduje, że jest tylko sofa, ona nie ma kasy na koncie, bo dopiero po 14 będzie mogła to ustalić. Zalała mnie fala nieciekawych uczuć, udaliśmy się do stanowiska, które załatwiało sprawę. I powtórka z ustaleń przy zamówieniu, że miało być razem, że nie przekazały koleżance informacji o fotelach, a obiecały , itd. Poprosiliśmy kogoś z kierownictwa, przyszła pani, wysłuchała. Zaproponowała przywóz we czwartek na koszt sklepu, tyle. Można? . W ten sposób  sporo czasu z głowy. Przed południem byłam jeszcze u dentysty, bo to już moja pora na czyszczenie kamienia.  Dwa znieczulenia, teraz  nie mam czucia w ustach, skrzywiona jestem, czekam aż puści.  Na obiad dziś tylko pomidorowa z makaronem, teraz gotuję krupnik dla rodziców , na udach kurzych, jutro mąż zawiezie. Wczorajsze zdjęcia z naszej byłej działki zdenerwowały mnie. Tak mi szkoda drzew, gniazdujących tam co roku ptaków, ich śpiewów. Niedługo wszędzie będą tuje przy płotach  i betonowe ścieżki. Normalnie żal !

24 marca 2019 , Komentarze (6)

marcowej pogody. Wprawdzie słońca trochę było, ale to wczorajszy dzień był wyskokiem natury. Dziś już "norma", ok. 10 stopni i wiatr chłodny. Za to bez smogu. Wydeptane 5 km i prawie 8.300 kroków. Deptany był Sopot, od Wyścigów, przez urokliwe uliczki, podziwialiśmy secesyjne kamienice, domy jak pałacyki, dworki.  Z pięknymi oknami witrażowymi, z wykuszami, werandami drewnianymi, po prostu cuda! Potem znów do Kolibek i powrót autobusem do domu. Mijające nas rowery tylko śmigały, wkoło coraz zieleniej. Dzwoniła znajoma z działki  nad jeziorem, nowi właściciele naszej "posiadłości" dokonali już wiele zmian, wycięli sporo drzew, w tym modrzewie wielgachne jak posągi.  Po rozmowie gratulowaliśmy sobie z mężem decyzji o sprzedaży, bo naprawdę nie mamy ochoty na coroczne przygotowywania do sezonu. Wakacje mamy właściwie zaplanowane i niech tak zostanie. Wczoraj zadzwonił ojciec, po 2 miesiącach , chyba coś do niego dotarło, bo wreszcie przeprosił, tak samo mama. Niby wszystko powinno wrócić do normy, ale jakoś niesmak czuję nadal. Nie jestem zawzięta, wybaczę, ale nie zapomnę.  Dziś obiad niedzielny, czyli rosół z makaronem, pieczony kurczak, buraczki , ziemniaki. Od czasu do czasu lubię i tak jadać.  Znów przyszła do nas myśl przeprowadzki do mniejszego miasta, ale to chyba tylko taka fanaberia, bo morza nie zostawię. Tu jest po prostu pięknie i już.!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.