- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Znajomi (12)
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 267152 |
Komentarzy: | 6698 |
Założony: | 26 kwietnia 2017 |
Ostatni wpis: | 17 stycznia 2025 |
kobieta, 69 lat, Gdynia
168 cm, 73.70 kg więcej o mnie
I tak oto mamy listopad. Święto upłynęło milo, rodzinnie i wspominkowo. Nagotowałam się, napiekłam, ach. Gęś, bitki wołowe, zupa ogórkowa, sałatka, kapusta duszona, zupa z soczewicy, pulpety w sosie pomidorowym ostrym, pstrąg pieczony, biszkopt z jabłkami i ze śliwkami, ciasto czekoladowe z kremem. To ciasto nazwane zostało strzykawkowym. Wydawało mi się za suche, a już leżał na nim krem. Strzykawką wpompowałam płyn nawilżający, wyszło super. Gościom smakowało, nawet bisy były. Uroczystości domowe potrwały długo, po 23 stwierdziłam, że mogę iść spać po wysprzątaniu. Wszyscy podziwiali naszą nową łazienkę, nowy przedpokój, drzwi. A ja cieszyłam się jak głupia ich zachwytami. Syn zadowolony z pobytu, wypoczął przy nas, podjadł trochę zupełnie innego jedzenia, rozmowy , śmiech, takie to miłe. Szwagier z ochotą zabrał zbędne przedmioty pozostałe po remoncie. Mam teraz lekko luźniejszą piwnicę. Dziś dzień lenia,smętnie jest i deszczowo. Zostaliśmy w domu, jedzenia mamy pod dostatkiem, zapas książek i świeczek dla nastroju. Panicz już pojechał, zaopatrzony lekko w domowe żarełko. Za 12 dni będą dwie rocznice: 100 rocznica urodzin teściowej i 92 urodzin mojego taty. Znów odwiedzimy groby, co i tak robimy bardzo często. Wczorajsze wspominki przy naszym stole uświadomiły kolejny raz, jak dużo nas odeszło. Miał rację Jan Twardowski pisząc słowa o pośpiechu. Pamiętajmy o bliskich póki są wśród nas, potem to juz tylko wspomnienia.
Dziś zimno, ale bardzo słonecznie, pojechaliśmy zatem na Półwysep Helski, a dokładnie na sam koniec,do Helu, na koniuszek Polski. Droga od Redy do Sławutówka obsadzona jest drzewami bukowymi, mijaliśmy więc morze kolorów miedzianych, ciepłych brązów, żółci wszelakiej. Cud natury w całej krasie. Tylko westchnienia wydobywały się z naszych ust. Dalej, za Puckiem, za rzeczką Płótnicą rozlał się widok na Zatokę Pucką, morze w pełnej krasie, srebrzyste, ruchliwe , zniewalająco piękne. Jedziemy dalej, za Władysławowem skręt na Chałupy , i znów droga w złocie, przeczesywana promieniami słonecznymi , tylko gdzie nie gdzie mocna zieleń iglaka przełamywała te kolory. Droga raczej pusta, bo to mocno po sezonie, jazda doskonała. W Helu na parking i w stronę umocnień artyleryjskich. Mijamy te pamiątki wojenne i czasów zimnej wojny bez ciekawości. To trzeba kochać, aby podziwiać. Przed nami plaża i koniec lądu. Fale całkiem spore bo i wiatr się wzmógł. Przysiedliśmy na chwile w knajpce plażowej tuż nad brzegiem, otoczeni folią osłaniającą, wypiliśmy napój w cieple, z widokiem na horyzont . A potem kładka wzdłuż morza, aż do miasta. Wiało mocno, ale przyjemnie się szło. Wędrówka po helskim deptaku, sporo lokali otwartych, podziwialiśmy stare chaty rybackie, przycupnięte, obrośnięte winem, z reguły z drewnianym zadaszeniem. Takie malutkie, takie zgrabne, cudne. Fokarium widzieliśmy już dwa razy, darowaliśmy sobie. Prof. Skórę spotkałam pierwszy raz gdy był praktykantem na nauczyciela biologii w mojej klasie licealnej. Szkoda , że odszedł, tak dużo zrobił dla Helu, dla środowiska morskiego. Powrót z przerwą na posiłek, to trzecie podejście do restauracji Nordowi Mol, może tym razem się przekonam do ich menu ? Zupa krem z podgrzybków z grzankami, cóż, smak kostki grzybowej z glutaminianem, suchy chleb pokrojony w kosteczkę to nie grzanki, pierogi z gęsiną , do tego sos z torebki , sama mąka , tłuste i mocno takie sobie. Po powrocie do domu Ranigast i herbatka z pokrzywy. A ja kocham prostotę spaghetti aglio e olio. Doznania estetyczne zaspokoiłam dziś w całości, absolutnie i mocno. Smakowo rozczarowałam się ostatecznie, bo do trzech razy sztuka. W restauracji zobaczyłam znajomego , z którym pracowałam , któremu pomagałam rozwiązywać testy z prawa administracyjnego, gdy studiował. Udawał, że mnie nie widzi, żałosne. Dorosły człowiek?
Spałam doskonale, czy to zasługa nowego termoforka? Taki cieplutki, wtulił się we mnie, grzał przyjemnie, a ja przespałam swoja godzinę lekobrania. Ale za to wypoczęłam jak nigdy, tylko raz wstałam do wc( wieczorne popijanie leków). O tej porze roku będę korzystać z przysługi "drugiego męża", jak go nazwała Hanka 10. Bo oboje z mężem lubimy mocno chłodną sypialnię, ale ciepełko pod kołdrą. Kto nie ma tego ustrojstwa, mocno polecam. 🤪. Dziś pogoda znakomita na spacer, więc zrealizowany został w 100%. Początkowo trasa boczna, bezludna raczej, później kierunek bulwar, a tam tłumy spacerujących, tłumy kapiących się, dla każdego co innego. Na Bałtyku flauta kompletna, na redzie kilkanaście statków , Półwysep Helski jakby w powietrzu. Idąc wzdychałam z rozkoszy i zachwytu, że mieszkam tu ! Sporo turystów, takich zwiedzających, co widac po plecakach, po zdjęciach robionych co i rusz. A wszystko to w otoczeniu miedzianych kolorów jesieni, w złocistych promieniach słońca i przy bladym błękicie morza. No i co? Można namalować, prawda? Z obiadu zostało mi sporo mięsa rosołowego i warzyw, chciałam najpierw zrobić to mięso w sosie koperkowym, ale po chwili zmiana. Zrobiłam coś a' la pasztet. Z warzywami, z wypełniaczem w postaci namoczonej bułki, z dużą ilością koperku, z zielonymi oliwkami, z ziołami, z drobno pokrojoną czerwoną papryką + jajko. Upiekłam w niedużej foremce , będzie na ten tydzień do chleba, tylko chrzan muszę kupić. Doprawiłam mocno, bo mięso i warzywa były takie bardziej dla dzieci, a ja wolę smak konkretny. Może to nie rewelacja, ale zagospodarowanie resztek to moja specjalność. Kończę ostatnią , 3 część powieści Izabeli Janiszewskiej pt"Amok". Jestem lekko rozczarowana, czytam i mam odczucia, jakby pisała ją inna osoba, jakby autorka miała dość głównego bohatera i postanowiła się z nim rozstać na siłę. Szkoda! Dla zmiany klimatu czytelniczego następna będzie jakaś powieść obyczajowa. Prosta, bez komplikacji, przewidywalna i miła. A jutro może wreszcie Hel się uda?
Po hulance wietrznej przyszło ochłodzenie. Dziś kolorowe, grubsze rajstopy, ciepła sukienka , buty za kostkę, czapka , rękawiczki i kurtka puchowa. Jest czym oddychać, to prawda, słonecznie nawet było, tez prawda, ale wiatr z zachodu mrozi. Pobudka o 5 , sen odszedł, zabrałam się za lekturę, troche przytulanek z mężem, śniadanie i tak rozpoczełam sobotę. Miły taki początek dnia. Wczoraj pękł mi termofor, na szczęście nie w łóżku, co się raz zdarzyło. Dziś kupiłam nowy, będzie ze mną spał, a co tam! Mam dziś sporo wolnego, bo nagotowałam na kilka dni. Spisałam wczoraj planowane menu na 1 listopada. Uch, jak ja nie lubię tego święta! Na grobach moich bliskich jestem co 2-3 tygodnie przez cały rok, nie czuję więc potrzeby odwiedzania ich właśnie w ten jeden dzień w roku. Jedyna radość to przyjazd syna, wizyta rodziny i miłe chwile przy rozmowach . Dziś wyliczałam, co zmieniliśmy w naszym mieszkaniu. To przedwojenna kamienica, ostał się jedynie parkiet dębowy , jeszcze ten położony po wybudowaniu w 1932r. Jest w stanie doskonałym, dbam o niego, pieszczę, aby został jak najdłużej. Wczoraj naszła mnie ogromna potrzeba przestawienia mebli. Namówiłam męża ( wcześniej przemyślałam koncepcję), poprosiliśmy młodego sąsiada, aby pomógł przesunąć wiekowy kredens. Na jego widok sąsiad aż stękną z zachwytu. Ja też lubie ten mebel. Jest pojemny, głęboki, pięknie ozdobiony szkłem kryształowym , z zakamarkami różnymi. Tam trzymam dobra porcelanę , także przedwojenną. Poza tym w pokoju eklektyzm pełen, bo sofa nowoczesna, fotele fasonu z lat 60 -tych ubiegłego wieku, nowoczesne lampy, dużo książek w różnych miejscach. Dobrze się czuję w takim towarzystwie. Dziś widziałam w księgarni nową książkę Chmielarza, będę na nią polować w bibliotece. Za dwa miesiące Boże Narodzenie, po 17 grudnia będę mogła zaszczepić się 3 dawką, mąż już pobrał. Gdy słyszę informacje z innych krajów, że niezaszczepieni maja pewne ograniczenia, dziwię się naprawdę naszym władzom, że nie wprowadzą takiego rozwiązania.
To chyba ostatni dzień takiej jesieni. Październik zaskoczył piękną pogodą, w Gdyni było dziś 20 stopni i chwila słońca całkiem , całkiem. Półwysep zostawiliśmy na kiedy indziej, poranek było pochmurny, a dojazd do wyjazdu z Gdyni jest okropnie trudny z powodu remontów. Mąż zaproponował zakupy, zgodziłam się, bo to miłe. Namówiłam męża na zakup zniczy i wkładów, aby nie nosić potem , zawsze lepiej trzymać w garażu. Dałam się namówić na zakup botków zimowych koloru miodowego, z wywiniętym futerkiem, do kostki, na zamek. Takie chciałam, będa idealne do grubszych rajstop, do spodni cieplejszych. A zima podobna nas nawiedzi całkiem ostra. Zobaczymy, jak będzie, lubię śnieg biały, czysty, ale nie znoszę chlapy. Na bulwarze dziś sporo ludzi, porozpinanych, bo i ich zaskoczyła temperatura. Morze jeszcze spokojne, ale wiatr już powoli hulać zaczyna. Udało mi się wyprać swetry jeszcze gdy słońce było na balkonie. Schło pięknie i szybko. Naleśniki ze szpinakiem wspaniale smakują, podsmażam je wolniutko na maśle klarowanym, staja się chrupiące i cieplutkie wewnątrz. Rozmowa ze szwagierką na temat ich remontu, na szczęście i u nich układa się to po ich myśli. Co wieczór słuchaliśmy w radiu koncertów szopenowskich w wykonaniu uczestników konkursu. Przy samym słuchaniu można się lepiej skupić na muzyce, a mój ulubiony koncert e-moll op11 był grany kilkanaście razy. Pamiętam Krystiana Zimermana z czasów jego wygranej, jego brawurowe wykonanie koncertu. Od tamtej pory go uwielbiam. Czytam aktualnie książkę pt "Łowczyni" Kate Quinn, to opowieść o losach osób poszukujących nazistowskiej zabójczyni . Ostatnio jakos trafiam na te temat przy wyborze książek. Pożyczyłam też Amok Izabeli Janiszewskiej, to trzecia i ostatnia pozycja z "historii zaburzeń". Jestem więc przygotowana na zmianę aury. przeglądam także przepisy różne, aby czymś zabłysnąć na 1 listopada poza gęsią. Wprawdzie to faza pomysłów, ale coś zaczyna się klarować.
Na studiach miałam zajęcia z prawa rzymskiego, prowadzone przez prof. Rozwadowskiego z Poznania. Cóż to były za wykłady! Profesor przyjeżdżał specjalnie do Sopotu, "opowiadał" prawo w formie historii, wymagał czynnego udziału w przedstawianiu ich, my słuchaliśmy jak dzieci bajek, a wiedza wchodziła do głowy ot, tak. Pewnie z powodu tych wykładów moja praca dyplomowa dotyczyła rozwiązania małżeństwa w prawie rzymskim. Wiele instytucji z prawa rzymskiego stosowanych jest do dziś. Potem była historia prawa, która obejmowałam m. in.kodeks Napoleona, źródło i podstawę prawa większości krajów europejskich. Tak było, tak uczyłam się ja, rzesza prawników różnych zawodów, tak stosowano prawo zgodnie z jego zasadami. Do teraz. Teraz obowiązuje prawo pis, prawo Ziobry i Kaczyńskiego. Niszczone są zawody, kariery, ludzie, w imię polityki . Teraz obowiązuje zasada, że pisowskie musi być na górze, musi być wygrane. Autorytety moralne kościoła padają, a mimo tego wprowadzane są do szkół lektury osób absolutnie nie czytanych, nie adekwatne dla wieku i potrzeb. Dziś w PE premier Polski został poproszony o mówienie prawdy! Jaki to mąż stanu, który posługuje się kłamstwem, oszustwem, demagogią. Ech, żyć się odechciewa. 🥵. Jesień zagościła całą gębą, jest chłodniej ( w Gdyni), liście ścielą się na drogach. Spacer nad morze, a potem biblioteka, kilka sprawunków . Mąż zarejestrował się na czwartek na 3 dawkę szczepionki, ja szukam szczepień p-ko pneumokokom dla seniorów. Dziś zupa pieczarkowa i naleśniki ze szpinakiem. Po wczorajszym obiedzie obiecaliśmy sobie, że następnego razu nie będzie. Cały dom przeszedł smażoną cebulą, co doprowadza mnie do odruchów wymiotnych. U szwagra czułam się źle żołądkowo, bo u nich ta cebula jest wszechobecna. Mam ogromną nadzieję na polepszenie pogody jutro, aby wreszcie pojechać na Półwysep Helski. Przed chwilą wyjęłam kolejne sukienki z szafy, te cieplejsze. Nakładałam je do pracy zawsze z kolorowymi rajstopami i jakimiś zwariowanymi butami. Postanowiłam wrócić do tego zwyczaju. Buty nadal kupuję kolorowe, rajstop mam bez liku, będzie jak dawniej. Chociaż to.
Bond taki sobie, absolutnie nie należy do mojej bajki. Długi strasznie, dużo strzelania, bicia, zabijania. Teraz to albo przemoc w filmie albo sf. A tak normalnie, o ludziach zwyczajnych nie można? Weekend spokojny, w niedzielę w domu, celowo, aby coś tam porobić w szafach, na półkach. Wieczory i poranki chłodne już, ciemne i raczej przytulanie do koca nasuwa się na myśl. Akurat w RMF Classic śpiewa Barbra Streisand i od razu zrobiło się magicznie. Płomień świecy, szemrzący kaloryfer, jest miło. Taak, bez muzyki i bez czytania nie potrafię funkcjonować. Lubię jeszcze pisać, bo moje całe życie zawodowe upłynęło na pisaniu i na gadaniu. Barbra Streisand zachwycała kiedyś głosem, swoją grą, dziś młodzi raczej nie znają tej wielkiej artystki. A piosenki o miłości w jej wykonaniu to było coś!!! Piękna pogoda dziś była do południa, spacer na bulwar udany . Morze jak magnez ciągnie do siebie i zachwyca od nowa. A jesień pokazuje swoje kolory, bo buku zaczynają czewienieć. Może jutro na Półwysep? Dziś na obiad wymyśliłam danie dawno nie goszczące na naszym stole, czyli smażoną kaszankę jęczmienną + ziemniaki + kiszona kapusta. Pyszne to było, ale teraz skręcam się z bólu. A taka mądra, taka dorosła kobieta! Już zażyłam jakieś coś, a mogło sie obyć bez, tylko to łakomstwo mnie zgubiło!
przez tych, co marzą o wolnym weekendzie. U mnie wolne co dnia i mogę sobie ustalać, planować, zmieniać, mieszać, itd , do woli. Wczoraj cmentarz oksywski z samego rana( bo potem korki ogromne na dojeździe), pusto, cicho, wietrznie i zimno. Dla rozgrzewki pojechaliśmy do pobliskiej galerii, bo mąż mimo chodem rzucił hasło "kurtka ". Jak tak, to wykorzystać te wolę. I tu co? To co zwykle, marudzenie, przebieranie, za droga, za tania, za taka, za siaka, za sraka. Oj cierpliwości uczy mnie mój chłopina przy zakupach . Ale cóż, Paweł ani pisnął, jak pisał Fredro. Nie kupiliśmy oczywiście nic, a , przepraszam, kupiłam fartuch kuchenny z materiału, bo nabyty u Chińczyka z ceratry śmierdzi okrutnie i nadaje się do prac wyłącznie ohydnych. Przeniosę go do piwnicy, chyba. Na obiad miałam mało czasu, chciałam zrobić ogórasową zupę, ale przypomniałam sobie, że ugotowałam onegdaj ryż. Byłam akurat na Hali Targowej, kupiłam takie gorsze pomidory i była pomidorowa z ryże oraz omlet pt. Tre formaggi. Użyłam Gorgonzoli, Ementalera i Parmigiano Reggiano. Dużo zielonej pietruszki, wyszło pycha!!!! W Lidlu kupiłam gęś na 1 listopada, uraczę nią gości. Nie zawsze jest w sklepach, udało się zatem. A dziś rano tra la,la la, waga pokazała ładny spadek. Gdy w nocy wstawałam do kibelka wydawałam się jakaś taka mniejsza , sobie oczywiście. Wykonanie pomiaru było więc uzasadnione. W ramach ruchu fizycznego dziś będę szaleć w domu. Jeszcze jakieś resztki odzieży lżejszej muszę pochować, nadal nie mogę znaleźć pewnych przedmiotów , które mąż na czas remontu poutykał gdzieś, zrobię przegląd papierów do niszczarki, opłaciłam już co jest terminowe. Na obiad polędwica z dorsza o surówka, oraz pomidorowa wczoraj zrobiona. No i zasiądę z lekturą. Zorientowałam się, że w moim wpisie Izabelę Janiszewską zrobiła Justyną. To już starość😨?. A jutro Bond, ciekawa jestem, czy moje nastawienie do takich filmów ulegnie zmianie.
to stan umysłu czy wieku? Optuję za tym drugim, bo emerytem umysłowo można być już mając 30 lat i mniej. A ja chwalę sobie ten stan , mimo lat posiadanych . Ponieważ przygotowałam się do emerytury mentalnie i finansowo , nie ciąży mi ona absolutnie. Oczywiście towarzystwo na emeryturze jest absolutnie wskazane. Kto nie ma własnego, domowego, powinien zabiegać o nabyte. To wcale nie trudne, tylu jest chętnych samotników, aby przyłączyć się do jakiejś grupy, tyle jest grup zainteresowań różnorakich, które "przyjmują" z ochotą do swojego grona. Oczywiście coś, za coś. Bądź więc nastawiony emerycie na to, że będą od ciebie wymagać aktywności, ciekawych opowieści, jakiegoś hobby czy innych zainteresowań. Aktywność fizyczna mile widziana, a jej forma dowolna. Pomimo dolegliwości mojego męża z kolanami (dosyć poważnych), jesteśmy aktywni ruchowo, bo napędza nas świadomość, że ruch to zdrowie. Dziś małżonek był u ortopedy, znów będzie rehabilitacja, znów odłożenie operacji, która chyba będzie ostatecznością. Na sobotę nabyłam bilety na Bonda. To wprawdzie nie moja bajka, ale dla rozrywki jestem skłonna poznawać różne formy, oprócz disco polo .Pogoda taka sobie, raczej szkocka, ale ja już znów planuję i nogami przebieram. W niedzielę chciałabym przejść trasę leśną od Witomina do Dębogórza. Być może to ostatni raz w tym roku . Dziś otrzymałam ławeczkę do przedpokoju. Jest taka, jaka sobie wymyśliłam, czyli mamy już komplecik. Załatwialiśmy dziś także zwrot niewykorzystanych materiałów do Leroy Merlin, poszło gładko i szybko. Na obiad resztki z poprzednich obiadów, bo co mam z nimi zrobić? Było więc trochę zupy, jedna papryka faszerowana, trochę perliczki, mix salat i grzanki z serem. Wyrzucać nie będę, zero marnotrawstwa. Czytam teraz Justynę Janiszewską i jej Histerię. To druga książka, po Wrzasku, tej autorki. Dobre pióro, wciągające dialogi i ciekawe wątki kryminalne. Bo to kryminały. Kto lubi, polecam. Wypożyczyłam także jakieś lekkie powieści obyczajowe, tak dla zmiany klimatu. Moja waga bz, co cieszy, bo po powrocie do domu waga pokazała koszmar. A ja już zastanawiam się, co podać gościom na 1 listopada. Jutro chcemy objechać dwa cmentarze, obie mamy były Jadwigi. I tak wygląda życie emeryta, zadowolonego emeryta. Dziś usłyszałam w Classic RMF, że najgorszą rzeczą jest narzekanie na zdrowie, na pogodę, itp. To fakt, zmienność pór roku jest dla mnie zachwycająca, a zatem liczę się aktualnie z deszczem , chociaż go nie lubię. Nie lubię listopada i przednówka , ale nie rozpaczam z tego powodu, że są. Niech świat pozostanie jak najdłużej piękny, prawda?