Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 248662
Komentarzy: 6509
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 21 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

9 grudnia 2018 , Komentarze (7)

Przepowiednie pogody niestety ostatnio sprawdzają się, bo pada od rana.  My odważni wyszliśmy z zamiarem, ale nie dało się. Deszcz zacina, po chwili byliśmy mokrzy, a to żadna przyjemność wędrować i kulić się przed opadami. Zostają  prace domowe, których przed świętami nie brakuje. Dziś mam zamiar wypisać kartki świąteczne. To jedna z moich ulubionych czynności przygotowawczych. Bo najpierw wybieram , dobieram kartki odpowiednio do osoby, potem tekst, musi być inny niż w zeszłym roku. Poza tym lubię pisać  , tak tradycyjnie, piórem lub długopisem. To mi zostało z czasów pracy zawodowej, gdy pisałam zawsze  na papierze, na brudno, dodając coś, skreślając , czytając całość i widząc to, co stworzyłam. Poza tym ręka jest sprawniejsza, gdy pisze się nie na klawiaturze, a tak zwyczajnie, po "staremu". W dobie internetu fajnie jest znaleźć w skrzynce pocztowej coś innego niż reklama pobliskiej pizzerni, a to coś kierowane jest imiennie do mnie.  I wcale nie musicie się ze mną zgadzać;).  Waga ruszyła lekko w górę po ostatnich ekscesach żywieniowych.  Nic dziwnego, taka ilość kalorii musiała zostawić po sobie ślad.  Dziś będę grzeczna i pokornie poddam się własnym postanowieniom.  Narazie pisze przy kawie z kawiarki włoskiej , i po raz kolejny dochodzę do wniosku, że teraz naprawdę czuję smak kawy. I jest to bardzo , bardzo przyjemne.

8 grudnia 2018 , Komentarze (5)

Dziś rozmowa z kuzynką męża w sprawie świat. Co roku się spotykamy, naprzemiennie. W tym roku u niej. Zaproszeni jesteśmy na obiad . To bliska kuzynka męża, bo moja teściowa i jej mama były siostrami. Ustalone jest od lat, że prezenty tylko dla dzieci. W przyszłym tygodniu chcę piec ciasteczka maślane, zabiorę trochę ze sobą. Boże Narodzenie zbliża się coraz bardziej, muszę przyspieszyć ruchy, bo zostanę w czarnej d.... . Wczorajszy obiad urodzinowy udał się  bardzo. Smakowicie było, objedliśmy się po uszy, opiliśmy także  winem białym Turnaua  - Solaris. Pachnie niesamowicie!  W drodze powrotnej wspominaliśmy swoje dużo młodsze lata, gdy dla podreperowania domowego budżetu mąż jakiś czas roznosił mleko przed pracą. Gdy pomagałam mamie przy jej interesie , pracując fizycznie i to ciężko. Gdy oboje jako studenci pracowaliśmy fizycznie , nieraz do utraty tchu, ale widząc cel tej pracy. Gdy mąż pojechał  do Holandii do pracy w stoczni, aby nasz potomek miał dobry start . Rodziłam syna sama, bez jego obecności, w strasznie nieciekawym lecie 1981r. I doszliśmy do wniosku, że to wszystko było po coś. :|. Dziś  pogoda idealna na spacer, wiało od zadka, na bulwarze było spokojnie. Przeszliśmy ustaloną trasę, chociaż plan wcześniejszy zakładał więcej.  Waga dzisiejsza większa od wczorajszej tylko o 100g , jest zatem radość. Od jutra wracam na ustaloną wczesniej pozycję bez słodyczy. To mi służy.

7 grudnia 2018 , Komentarze (13)

Kończy dziś 68 lat i nadal  ma w sobie figlarność, która przed laty mnie zachwyciła. Dziś  "postawiłam " mu śniadanie, wczoraj zarezerwowałam stolik w restauracji, ogłosiłam dzień dyspensy od zakazu słodyczowego, aby zjeść kawałek tortu. Jesteśmy razem ponad 42 lata , w tym 41 lat jako małżeństwo, prawie , bo rocznica 25 grudnia. Wczoraj ,w ramach mikołajków byliśmy w parku oliwskim zobaczyć iluminacje świetlne . Polecam. Potem do Oliwskiego Ratusza Kultury na występ Krystyny Stańko z towarzyszącymi muzykami. Było trochę Jobima, trochę standardów, Wasowski i Przybora. Półtorej godziny zleciało migiem, a my wracaliśmy z uśmiechem na ustach, nucąc sobie co i rusz. I pomyślałam sobie, że to szczęście, gdy spędzasz życie z osobą o podobnym temperamencie. :). Moja wczorajsza "przygoda" z Policją pokazała , jak mądre jest przysłowie o tym, że milczenie jest złotem. Bo moim zdaniem odnosi się ono także  do stwierdzenia, że jeżeli nie masz nic ciekawego do powiedzenia, to lepiej nie mów. I jeszcze zauważyłam, że  niektóre nicki  Vitalianek odpowiadają  faktycznie ich charakterom, np. LisekChytrusek . Ileż w tym prawdy!;). Pozdrawiam serdecznie wszystkie czytające, a  w nawiązaniu do wczoraj, skorzystam z rady i zostawiam sprawę. I wbrew słowom jednej z Was mam ogromną nadzieję, że zawstydziłam funkcjonariuszy. To tyle. A moja waga znów spadła, co rano stwierdziłam z ogromna satysfakcją. 

6 grudnia 2018 , Komentarze (14)

Nie znoszę , nienawidzę i nie popuszczam nikomu, gdy widzę samochód stojący z włączonym silnikiem, w środku z kierowcą, który np. przegląda sobie swój smartfon.  Ostatnio prosiłam młodą kobietę zanieczyszczającą powietrze tuż przy bulwarze. Gdy nie ma oporu, gdy kierowca jest zgodny co do faktu zanieczyszczeń i wyłącza silnik, to odpuszczam. A dziś spotkało mnie coś takiego:  radiowóz policyjny  stojący na miejscu nie przeznaczonym do parkowania, w  środku młoda funkcjonariuszka zajęta telefonem. Pukam w szybę, proszę o wyłączenie, ona na to, że samochód jest używany do zdarzenia i musi być gotowy w każdej chwili do odjazdu . Mówię jej o swoich wątpliwościach , rozglądam się i widzę  czterech policjantów  w mundurach, którzy noszą meble biurowe do ciężarówki stojącej obok. Zalała mnie krew. Podeszłam i znów proszę, aby wyłączyli silnik w samochodzie, bo trują środowisko, a za to grozi mandat. Zaczęli się wykręcać, to mąż zrobił zdjęcie radiowozu, zdjęcie osobników, z informacją, że zostaną wykorzystane wyłącznie dla ich przełożonego. Jeden z nich podszedł do radiowozu, wyłączył silnik, a ja  do pani w środku, że powinna się wstydzić kłamstwa i to będąc na służbie. Co mam zrobić? Bo zgłoszenie tego na Komendę to podanie moich danych  i z kolei ja będę  ciągana do wyjaśnień. Praca Policji jest znana nie od dziś , i to w reguły świadek ma gorzej od sprawcy. Gdy odpuszczę, to jakbym poddała się , a obojętność na to, co się dzieje wkoło jest mi obca.  Może poradzicie? :(  Dziś mikołajki, u mnie też był ten czerwony facet, zostawił małe co nieco. Dodatkowo  w centrum handlowym niedaleko mnie obchodzono kolejne lecie tego przybytku i zjedliśmy tort kawowy od Sowy na koszt firmy.  Wychodziłam dziś ponad 10.000 kroków, a jeszcze jedziemy do Oliwy na koncert . Może przy okazji zobaczymy światełka w parku oliwskim .  Jutro mąż ma urodziny, wychodzimy na obiad do restauracji, i  tego dnia będzie dyspensa od postanowień .  Grudzień u mnie ciężki bez słodkości. 

5 grudnia 2018 , Komentarze (1)

A dużo potrafi, bo dziś wstałam jak skowronek, kawy w łóżku nie było, a nad morze poszliśmy już po 9. Mało tego, na balkonie wisiało już pranie! Czyli, brak światła słonecznego czyni z nas osoby niemrawe, bez motywacji. Tak było ze mną wczoraj, gdy  proste ćwiczenia, które wykonuję z palcem w wiadomym miejscu, sprawiały mi trudność.  Dziś idę na tańce latino i mam na to prawdziwą ochotę. Bioderka będą w ruchu, ciało będzie się wyginać i to będzie słuszna godzina. Potem angielski  i powrót do domu po 18 , gdy już ciemno. Wracam zmęczona, to prawda, ale z satysfakcją, że byłam aktywna . Dziś przeszliśmy już ponad 8.000 kroków, pokonując dystans prawie 5 km.  Jutro mikołajki, mężowi kupiłam coś słodkiego, jutro, gdy pójdzie na swoje zajęcia  , zawitam do salonu jednej z marek i nabędę ulubioną męża wodę zapachową. Moja także ulubiona, nie ukrywam.  Skończyłam czytać książkę o ortodoksyjnych Żydach, teraz czytam o naszym  Arturze Rubinsteinie i jego małżeństwie. Nawet nie wiedziałam, że pan Artur zdobył Oskara, a widziałam tę statuetkę podczas wizyty w Łodzi. Aha, waga  bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła spadkiem. Fajnie, prawda?

4 grudnia 2018 , Komentarze (4)

Udało się namówić mamę i była  dziś kąpiel,  mycie głowy,  pozwoliła sobie nawet odżywkę nałożyć. Potem ubrałam moja staruszkę w czystą bieliznę, piękny , kolorowy szlafrok  polarowy w  formie płaszczyka . Kupiłam go ponad rok temu, do tej pory wisiał w szafie. Mam nadzieję, że od dziś będzie używany. To właśnie mój sukces dzisiejszy. Kto wie , o czym mówię, rozumie mnie.  Potem obiad podaliśmy, zjedliśmy z rodzicami, bo wczoraj nagotowałam dużo  jedzenia. Brat będzie w piątek, to powinno wystarczyć.  Rozmawialiśmy także o Wigilii, zaproponowałam  urządzenie jej dla rodziców  23 grudnia, w niedzielę.  Podzielimy się opłatkiem, zjemy coś, pogaworzymy chwilkę, jakaś kawa , ciasto , i wszyscy będą zadowoleni.  Nie uda mi się bowiem namówić mamy na przyjazd od nas, czyli coroczny zwyczaj odchodzi do lamusa.  Poza tym luzik, waga znów bz. Walczę z chęcią podjadania słodyczy, to nie jest łatwy czas na takie wyrzeczenia.  Na obiad ogórkowa i omlet z serem pleśniowym. Spaceru nie było, była gimnastyka rozciągająca i nie było mi dziś łatwo ćwiczyć, co stwierdziłam ze smutkiem. Musze się zmobilizować.

3 grudnia 2018 , Komentarze (8)

Waga spadła, co mnie cieszy i daje motywację do trwania  w postanowieniu dot. słodyczy. Pogoda odpowiednia na spacer, chociaż lekko mży. Ale ciepło, jak dawno nie było. Poszliśmy, wyszło ponad 5 km i prawie  9.000 kroków.  Wiatr nas owiał, po drodze zobaczyliśmy tęczę , może ostatnią w tym roku.  Taki widok zawsze wzrusza. Dokupiłam dziś kolejne świece, wypalamy ich sporo, bo przyjemnie przy nich posiedzieć. Konfrontuję wiadomości z pobytu w Łodzi z tymi przeczytanymi w książce o Żydach w Belgii.  Faktycznie, pani przewodnik spójna była  z belgijską opowieścią . Czytam to teraz jak coś już znajomego, ale nadal zadziwia mnie ta religia.  Jutro wizyta u rodziców, muszę teraz zająć się gotowaniem, szykowaniem posiłków do zabrania.  Potem przejrzę wreszcie świecidełka  ozdobne,  ułożę  ubrania na półkach w szafie. Chyba już pora na  przygotowania garderoby na święta?  Popijam zieloną herbatę po obiedzie, smakuje mi. Chyba zrobię sobie kolejną. 

2 grudnia 2018 , Komentarze (2)

 Mąż obkupiony, zadowolony, tym razem nie protestował i wszystko mu się podoba. Czemu więc muszę przechodzić za każdym razem takie szopki?  To już staje się tradycją.  Dokupiłam jeszcze dla syna żel pod prysznic o zapachu kawy, ładne koperty , aby włożyć w nie  bilety zamówione internetowo, rezerwację pobytu sanatoryjnego w lutym, trochę "drobnych" na wydatki dla dziecka.  Na śniadanie dziś jajecznica, grzanki, twarożek, papryka, owoce i kawa z mlekiem. Do grzanek przekonałam także męża i chrupiemy oboje. Waga stabilna, może ruszy po kolejnym dniu.  Ze słodyczy tylko 2 kostki gorzkiej czekolady, a to w ramach uzupełnienia magnezu . Na obiad zrobiłam pierś kurzą gotowaną, w sosie chrzanowym. Dawno nie było takiej potrawy, bo ona jest naprawdę prozaiczna, ale mąż zajadał się, bo lubi sosy. Popołudnie zapowiada się spokojne, coraz ciemniej za oknem , czas zapalić świece. Zaczęłam czytać książkę  J.S. Margot  pt. "Mazel Tow". To opowieść belgijskiej kobiety o  ortodoksyjnej rodzinie żydowskiej, która była korepetytorka dla dzieci tej rodziny. Ciekawy świat odmienności i to wcale nie w czasach dawnych. 

1 grudnia 2018 , Komentarze (8)

przyrzeczenia, bo zjadłam dziś kawałeczek ciasteczka, do kawy, w galerii. Ale tylko tyle, naprawdę, i wcale mi nie smakowało. No cóż, wyszło, jak wyszło, nadal jednak zostaję w postanowieniach.  Złamię je znów 7 grudnia, bo to urodziny męża. Ale, ale, udało się kupić spodnie dla męża! Hurra. facet zadowolony, spodnie fajne,  z domieszka wełny , w kratkę. Chłopina wygląda odlotowo i widać, że dobrze się czuje. Spotkałam znajomą z pracy, rocznik 52, nadal pracuje. Pochwaliła, że ładnie wyglądam, że schudłam ( dobra kobieta!) i widać, iż emerytura mi służy. Prosiłam o pozdrowienie znajomych z pracy, co z pewnością kobitka uczyni. To przecież temat do rozmowy przy porannej kawie.  Z dobrych rzeczy to rezerwacja tygodniowego pobytu z zabiegami  w połowie lutego.  To będzie prezent na rocznicę ślubu, już 41. Już się cieszę, a do lutego wcale nie daleko. Przecież czas tak szybko biegnie.  Pogoda zmienia się, w nocy musiało być solidnie zimno. Teraz zachmurzenie  i chyba będzie coś padać. Reszta wieczoru w spokoju, przy muzyce , świetle świec  i z książką. 

30 listopada 2018 , Komentarze (2)

Wczoraj byliśmy na Kamerdynerze Filipa Bajona. Mieszkam na Kaszubach, chciałam więc zobaczyć tę opowieść. Kolejny zawód ostatnio. Film nudny, obok mnie kobieta spała. Zdjęcia dobre , świetna Anna Radwan i Adam Woronowicz.  Grą Janusza Gajosa wcale nie  zachwycałam się, grał lepiej. Historie rodów pruskich na Pomorzu znane są  tutejszym . Chociażby rodzina von Krockow mająca dwóch synów, jeden był w Wermachcie, drugi służył Polsce. Mieszkali na terenie dzisiejszego Pomorza przez wieki, zrobili wiele dobrego dla tutejszych Kaszubów.  Podobno Kamerdyner to najlepszy dotychczas film Bajona, ale dla mnie niekompletny. Np. brak wytłumaczenia osób niepełnosprawnych w lesie zagłady, a przecież to pensjonariusze  szpitala dla nerwowo chorych z Wejherowa. No cóż, widziałam film  i tyle. Dziś natomiast udało się kupić bilety do Oliwskiego Ratusza Kultury na występ  zorganizowany w Mikołajki , gdzie posłuchamy sobie samby, bossa novy,jazzu. Mają być także jakieś niespodzianki. Byliśmy tam ostatnio na występie Mariusza Lubomskiego. Fajne miejsce. Wczorajsza wizyta w bibliotece to także informacja o przenosinach do nowego miejsca, blisko naszego miejsca zamieszkania. Ależ się cieszę. A poza tym pobliska  ulica Starowiejska  będzie niedługo deptakiem, co stanie się zgodnie z postulatami mieszkańców. Tyle o kulturze i jej meandrach. Waga spada, 5 dzień bez słodyczy, co nie oznacza bez cukru. Nie jadam po prostu wytworów cukierniczych, ciast, ciasteczek, czekoladek , cukierków, itd. Trzyma się i to jest najważniejsze. Dziś  bardzo zimno, postanowiłam pobyć w domu . Już zrobiłam na jutro gołąbki , rosół si ę powolutku gotuje, ryba na dziś zaprawiona i czeka na pieczenie. Za oknem wieje solidnie  i potęguje  zimno nieprawdopodobnie.  A moje pranie wywiesiłam na balkon, a co!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.