Rano do endokrynologa, zachwyt nad moimi wynikami tarczycy. Dziś dostanę na maila od p. doktor dietę 1500kcal. Pani szczupła, ale przyznała , że katuje się nieziemsko. Ostatnio zaliczyła z przyjaciółką dietę Dąbrowskiej, która określiła jako masakrę. Przepisała mi Glucophage, aby efekt był lepszy, chociaż cukrzycy nie mam. Lek pomaga jednak zlikwidować łaknienie słodyczy. Taka pomoc od kobiety dla kobiety. Aha, a lek przy okazji hamuje starzenie się. Dla mnie bomba! Potem do stomatologa na laserowanie zębów, a następnie na gimnastykę. I tu,,,, klapa. Przyszło ok. 25 kobiet, drzwi do sali ćwiczeń zamknięte, ktoś poszedł po klucze, sygnału , że zajęć nie będzie nikt od organizatora nie dawał. Przebrałyśmy się w stroje do ćwiczeń, wzięłyśmy maty, czas upływał. Ktoś zadzwonił do trenerki- nie została poinformowana, że zajęcia zaczynają się 2 października, skoro na stronie Fundacji jak wół stoi, że 3. No cóż, poszłam do pana prezesa, tłumaczył zamieszanie brakiem personelu. No cóż, to jego problem, ale wypadało nas przeprosić, prawda? Jako rekompensatę postanowiłam zrobić ciasto z owocami, dokładnie biszkopt.Śliwki i szare renety, wyszło super. Kupiłam jeszcze produkty na leczo, oraz kawałek żeberek na barszcz ukraiński dla rodziców. Nie sprawia mi żadnej przyjemności odwiedzanie ich, robię to z poczucia obowiązku, aby mama zjadła coś pożywnego i zdrowego. Wczoraj w lodówce nie widziałam tam dobrego jedzenia, światła najwięcej. Ojciec karmi mamę w dni, w których nie przyjeżdżamy, niedługo odzwyczai ją od jedzenia, tak to jest liche i niesmaczne. Bariera nie do pokonania, to upór ojca i wmawianie mamie, że ona także nie chce pomocy z zewnątrz. Mąż znów pojechał dziś z sąsiadką na działkę, znów przywiózł jabłka. Nie pozwolę na kolejny raz, bo mój chłopina chore ma kolana, nie może dźwigać. Teraz leży i cierpi, ale był dla kogoś bohaterem. To nie tak ma być.