Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 249393
Komentarzy: 6509
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 22 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

21 czerwca 2018 , Komentarze (3)

Zlało się do nas 4.000 litrów wody! Tak wskazuje licznik sprawcy.   Dziś kolejne "odsłony " sufitowe, spadł kawał tynku w kuchni. Woda nadal "pracuje" i pokazuje się  w coraz to  nowych miejscach.  Wczoraj poszłam do łóżka ok. 20, wzięłam melatoninę, wyciszyłam telefon i spałam jak zabita do 6 rano. Emocje trochę opadły, spadł poziom stresu , do tego zmęczenie pracą przy sprzątaniu.  A tak wczesna pobudka, bo wizyta u rodziców. Nomen omen umówieni byliśmy na ... sprzątanie. Ojciec miał umówioną wizytę u lekarza na 9:15. Przyjechaliśmy o czasie, stukamy, dzwonimy, nikt nie otwiera, już zaczęłam sie martwić, otworzyła mama, jeszcze w koszuli nocnej. Okazało się, że pomylili dni, myśląc, że dziś jest środa. Przyspieszenie zatem , śniadanie przygotować, podać, wyprawić ojca i męża. Mamę zabrałam pod prysznic, umyłam ja łącznie z głową, wypielęgnowałam kremami, przebrałam, nałożyłam pieluchę. Zmiana pościeli u niej, nastawienie prania i zabraliśmy się do sprzątania. Trudno jest ogarnąć dom, który leży odłogiem długi czas. Przez 6 godzin zrobiliśmy sporo, ale to i tak nie wszystko konieczne. Zjedliśmy razem przywieziony obiad ( faszerowana papryka, ziemniaki z koperkiem, mizeria) i lody na deser. Rodzice zaopatrzeni fizycznie i higienicznie. Wróciliśmy do domu tuż przed deszczem, aby zdjąć nasze pranie z balkonu i pochować suszące się, a zalane papiery. Jutro spotkanie z likwidatorem, ale nie będzie to ostatnia wizyta, bo szkody będą się pojawiać. Chwilka rozmowy z sąsiadem zalewaczem, sprzątanie w kuchni po nowej odsłonie, teraz mąż ogląda mecz, ja wyprasowałam kilka rzeczy rodzicom . Dziś pewnie też szybko wyląduję w łóżku. Wole poczytać , a poza tym nie chcę oglądać zniszczeń. Nie jest to dobry czas dla mnie. 

20 czerwca 2018 , Komentarze (2)

Spać poszliśmy po 24, mąż wstawał kilka razy, aby zebrać wodę kapiącą z sufitu. Wstaliśmy po 4, spać się nie dało. W pokoju syna tynk odpadł z całego sufitu, nadal kapie, leci po ścianach. W pokoju dziennym zbiera się  przepiękny bąbel, wszędzie woda na folii. ściany mokre, z sufitu kapie. W sypialni to samo, w łazience zaczyna "pachnieć" stęchlizną, w kuchni wypływa spod szafek.  Zgłosiłam do mojego ubezpieczyciela i do ich , odszkodowanie i tak dostane z jednego. Czekam na likwidatora, mam nadzieję, że będzie szybko. I tak przez 30 dni nic nie będę mogła robić, ma schnąc i tyle. Siedzę w przeciągu , jestem po rozmowie z administratorka wspólnoty. Na jej słowa " biedna ta pani z góry, tak płakała, aż mnie rzuciło. Gdy zacznę płakać, to tez będą mnie żałować? Na górze wymiana podłóg w dwóch pomieszczeniach, u mnie remont całości, ale ona biedna.  Wiem, wiem, nie było to celowe, ale jak się pogodzić z takim stanem rzeczy? Mam poszukać dobrej strony zdarzenia, czyli: dobrze, że latem, dobrze, że byliśmy w pobliżu, dobrze, że jesteśmy ubezpieczeni. Tak można bez końca, to jednak niewiele zmieni.  Zakopałam się w kuchni, zrobiłam już zupę krem z cukinii, papryki faszerowane  mięsem w sosie pomidorowym, obrałam 1/2 kg fasoli szparagowej, będzie dziś na obiad . Była dziś u mojego lekarza, zapisał mi leki na dalsze dni i to właściwie wszystko.  Reszta czasu dzis to staranie sie, aby nie było dalszych zniszczeń.

19 czerwca 2018 , Komentarze (4)

Rano spokojnie pojechaliśmy na działkę, aby po 2 tygodniach zobaczyć naszą zieleń. Szczęścia  i radości z pobytu wystarczyło na 2 godziny. Telefon do męża, że sąsiad pod nami jest zalewany . Zrozumiała panika i zdenerwowanie, mąż pojechał sam, aby nie tracić czasu na pakowanie i zamykanie. Okazało się, d...pa jasna, że to my jesteśmy zalewani, woda stoi na parkiecie, leje się z sufitu, we wszystkich pomieszczeniach. Rozmiaru zniszczeń jeszcze nie można ocenić, woda musi cała zlecieć, pojawią się bąble, prawdopodobnie wymiana podłogi w sypialni i w pokoju dziennym, co jeszcze?, to co wylezie. Ubezpieczeni jesteśmy w dwóch miejscach, ale i tak ubezpieczyciel jest skąpy w swoich szacunkach. A ja jestem w rozpaczy i tyle. Może macie jakieś doświadczenia w kontaktach z ubezpieczycielami, jak ich sprytnie zmusić do pokrycia strat rzeczywistych.? Narazie mąż porobił zdjęcia, powtórzymy to za czas jakiś, gdy "dopełni  się" ta rozkosz.  W zeszłym roku w lutym robiliśmy remont sypialni, przedpokoju i kuchni, dwa lata temu  był w pokoju syna, 3 lata w pokoju dziennym. Teraz będzie jednocześnie w całym mieszkaniu. Dzwoniłam do zaprzyjaźnionego pana, obiecał zrobić remont, ale to wszystko musi wyschnąć, czyli za jakiś miesiąc. Na szczęście to rozsądny człowiek, godny zaufania, będziemy mogli spędzać czas na działce, aby nie przeszkadzać. Teraz tylko rozmowa z sąsiadami, czy są ubezpieczeni, załatwianie spraw papierkowych. Oj, nie dobrze zaczynają się te wakacje.  Pomocy!!!!!

18 czerwca 2018 , Komentarze (3)

Emeryt ma podobno mnóstwo czasu i możliwości działania kiedy chce. Nie do końca tak jest , bo emeryt ma mniej siły, a obowiązków przybywa, gdy chce się trzymać porządek i ład. Dziś zakupy w galerii, przede wszystkim chemia, nabiał , woda, owoce, herbaty, sery, itd. Dodatkowo dla rodziców, bo we czwartek będziemy tam porządki robić. Zakupy zrobiliśmy wracając z Wejherowa, gdzie miałam rezonans.  Niby nic takiego, tylko leżeć bez ruchu, jednak po kilku minutach chciałoby się zmienić lekko ułożenie dłoni, stopy, ale nie wolno. I jeszcze te dudnienia i inne odgłosy. Siłą wyobraźni udało się wytrzymać. Kolejne badanie będzie w marcu przyszłego roku, tym razem kręgosłup szyjny.  Mogę poczekać.  Po powrocie  do domu szybki obiad i załatwianie zapisów na zajęcia. Na kolejny rok UTW zaplanowałam latino solo - kontynuacja, gimnastykę usprawniającą prowadzoną przez rehabilitantów, lektorat angielskiego. Tyle, może jeszcze będzie basen, ale to razem z mężem i poza UTW.  Z pewnością ortopeda zapisze mi rehabilitację, muszę zatem mieć i na to czas. O rodzicach już nie wspominam, bo to oczywiste, że wizyty u nich muszą się odbywać. Nie odmówię sobie wizyt w teatrze, w kinie, wędrówek po okolicy, wyjazdów na weekend, tak więc i na to czas muszę znaleźć. I co? Wcale nie tak mało, prawda? A gdzie biblioteka, spotkania ze znajomymi, wyjścia  do restauracji? To wszystko trzeba poukładać i wcale nie trzeba rezygnować, bo mało czasu. Po prostu będzie trochę wolniej. Wczoraj wieczorem było jeszcze spotkanie rodzinne, po mszy za zmarłą 20 lat temu ciotkę męża. Pokazałam zdjęcia z wycieczki, przy okazji obejrzano zdjęcia moich prac stolarsko- malarskich. Całe towarzystwo, w różnym wieku, stwierdziło, że wykonałam kawał dobrej i niesamowicie estetycznej roboty!  No i jak tu się nie cieszyć z życia emeryta!?

17 czerwca 2018 , Skomentuj

Wczoraj zapomniałam podzielić się wrażeniami z Panoramy Racławickiej. No proszę państwa! Kto nie widział, niech  żałuje! Zrobiona cudownie inscenizacja, granice obrazu i "dodatków"  całkowicie zatarte, ręce mistrzów malarstwa absolutnie do podziwiania. Świetny komentarz , który dodatkowo ułatwia oglądanie i zrozumienie obrazu. I tylko szkoda , że młodzież jest tam wpuszczana i mówię to serio. Cała grupa wraz z nami stała tyłem do Panoramy, rozmawiając o pierdach, część z nich usiadła potem na schodach i jak czwarta małpa ( nie widzę, nie słyszę, nie mówię )  , zajęła się wpatrywaniem w smartfony. Na hasło, że koniec, słychać było westchnienia ulgi. Była to młodzież ze starszych klas gimnazjalnych lub początkowych liceum. Porażka dla nauczycieli, wstyd dla młodych, szkoda dla nas Polaków. ;(Dziś wizyta u rodziców ( rosół z makaronem, karkówka duszona w kapuście, bo takie smaki lubią), jak zawsze rozmowa była burzliwa, ale wreszcie coś się udało ustalić. We czwartek jedziemy z mężem "odkażać " mieszkanie rodziców. Nawet jeżeli zajmie to cały dzień, trudno. Najwyższa pora to zrobić.  I to jest dobra wiadomość.

16 czerwca 2018 , Komentarze (3)

Jestem z powrotem. Wyjazd bardzo aktywny, ale zobaczyłam znów sporo. Diety nie trzymałam, bo jadłam to, co podawano. Wyjazd codziennie ok. 7 rano, ale były dni, że i o 6, a zatem pobudka była sporo wcześniej. Praga czeska jak zwykle piękna, słoneczna i ciepła była, nie oblegana tak przez turystów, bo to nie sezon. Twierdza w Kłodzku imponująca, Kudowa zadbana i zielona. Moimi faworytami zostają : Kościół Pokoju w Świdnicy, Kamienne Miasto w Czechach i Wrocław.  Nie zdecydowałam się obejrzeć tuneli z czasów II wojny , wykopanych dla faszystów przez Polaków, zamek Książ nie powalił , chociaż tarasy widokowe faktycznie  zachwycają. Wnętrza zamku ubogie , jest ich nadal mało do obejrzenia, w porównaniu z Kozłówką,  marnie. Na dodatek niechlubna obecność organizacji faszystowskich zostawiła swoje piętno. Polskie zamki są piękniejsze. Pogoda była dobra, czasami za ciepło i nogi odmawiały posłuszeństwa.  W terenie byliśmy po 12 godzin,  po powrocie obiadokolacja, chwilka na balkonie i znów przygotowania do wyjazdu .  Towarzystwo spokojne, przewodnik doskonały, jedzenie dobre, czegóż trzeba więcej? Ci, którzy byli pierwszy raz z Fundacja na wycieczce, zachwyceni organizacją. Dziś natomiast 2 prania za mną, jedno było już wczoraj postawione na balkonie na noc. Obiad dla rodziców przygotowany, będziemy tam  jutro. A dziś byliśmy w kinie na "Zimnej Wojnie"  Polecam, gra Joanny Kulig znakomita, tak samo Tomasz Kot zachwycił. Muzyka doskonała , reżyseria została już nagrodzona , a trzeba przyznać, że nagroda słuszna. Powrot do codzienności już mnie dopadł, bo w poniedziałek  rezonans, w środę  lekarz  podstawowy, w piątek spotkanie z Jackiem Cyganem, w sobotę imieniny u ojca, które zrobimy razem z bratem.  To tyle. Narazie nie planuję wyjazdów innych niż na działkę. Dopiero pod koniec sierpnia na Suwalszczyzne i do Wilna. Ale o tym później. Witajcie zatem Vitalianki!

8 czerwca 2018 , Komentarze (2)

Gorąco dziś, zupa z truskawek została przyjęta z zadowoleniem, bo na zimno. Ojciec dziś rozmawiał z pielęgniarka środowiskową, mam nadzieje, że coś z tego będzie. Trudny charakter ojca nie gwarantuje sukcesu, ale bardzo chciałabym. Zostawiłam staruszkom obiad na 2 dni, w niedzielę będzie brat, powinno być dobrze. Rano spacer, bo było chłodniej, Na plaży siatkówka akademicka, chwilkę oglądaliśmy. Jeszcze ostatnie zakupy, bankomat, płatności internetowe , i mogę się pakować. Ciekawe, czy konieczna będzie rezygnacja z czegoś?. Wczoraj rozmowa z synem i życzenia urodzinowe. Dziś chłopak jest w Zakopanem, taki prezent urodzinowy sobie zrobił. A w pracy dostał tort gruszkowy(!), podobno smaczny. Fajne to.  Bywajcie zatem Vitalianki, do zobaczenia za jakiś czas.

7 czerwca 2018 , Komentarze (3)

Znów upał, chociaż w nocy było chłodno. Mam ogromna nadzieję, że moje działkowe rośliny są podlewane przez sąsiadów. Po śniadaniu pranie pościeli, bo wszystko schnie komfortowo. Potem spacer na Kamienną Górę, aby zobaczyć panoramę Zatoki Gdańskiej. Park na Kamiennej Górze jest przepiękny, taka enklawa ciszy i spokoju w centrum miasta. Dziś widoczność doskonała, nawet plaże na Półwyspie Helskim były widoczne. A potem spacerowaliśmy uliczkami, oglądając przepiękne kamienice z okresu międzywojennego. Dziś budowane są klocki, pudełka, z dużą ilością szkła, stali . Dla mnie takie domy nie mają fantazji, te przedwojenne to cudeńka modernizmu gdyńskiego, znanego w całej Polsce, podziwianego przez architektów na świecie.   W drodze powrotnej II śniadanie w postaci kawy i malinowej chmurki. Zostawiłam kawałek ciasta, bo miało jakąś pleśń. Dyskretnie zwróciłam uwagę kelnerce, aby następny gość nie  dostał takiego ciasta. W podziękowaniu mieliśmy możliwość wypicia jeszcze jednej espresso, tym razem na koszt kawiarni. Miłe to!;). Po drodze ostatnie zakupy przed wyjazdem, bo jutro znów u rodziców, a zatem czasu nie będzie.  Dziś gotowałam dla nich na 2 dni, zawiozę jutro.Zrobię tylko jeszcze zupę truskawkową, lubią , to zjedzą ze smakiem. My z mężem nie jadamy "kompotu z makaronem", jak określamy takie zupy. Stałam przy garach 2 godziny, ale wszystko zrobiłam. Na szczęście kuchnię mam od cienistej strony.  Tak kiedyś budowano, aby i mieszkańcy się nie męczyli .   Wczoraj zaczęłam czytać Kalicińskiej "Trzymaj się Mańka" , dobrze się czyta, książka aktualna, sporo opowieści z życia autorki. Jak będzie miejsce , ksiązkę zabiorę ze soba. 

6 czerwca 2018 , Komentarze (3)

Tylko przy usługach kosmetycznych i u stomatologa czytam pisma kolorowe. Dziś był pedicure i malowanie paznokci, czytałam Zwierciadło z marca br. , zleciał czas nie wiem kiedy.  Szlifowanie stopy za każdym razem łaskocze mnie , aż wybucham niepohamowanym śmiechem i skręcam się z.... no właśnie, z czego? Łaskotki to wcale nie jest przyjemnie uczucie. Potem spacer nad morze, lody( ale tylko 1 gałka!), powrót do domu i wyjście do biblioteki. Wydeptaliśmy  4,5 km. i ponad 9.000 kroków. Wkurzyłam się dziś w Fundacji na bezduszność. 15 czerwca zaczynają się zapisy na zajęcia ruchowe na nowy rok akademicki , a ja w tym czasie będę we Wrocławiu, powrót dopiero 16 . Poprosiłam kobietę aby mnie zapisała w swoim imieniu , odmówił, że nie może, że tak to wszyscy by chcieli, itp. tłumaczenia. Nie byłam zadowolona z takiego obrotu sprawy, mam jeszcze czas, aby zastanowić się, co dalej. Być może zrezygnuję z zajęć ruchowych tam, a zapisze się na basen i tyle. Zobaczę po powrocie. A po powrocie wreszcie mam  na 18 termin rezonansu z NFZ. Nie muszę tym samym przekładać wizyty u endokrynologa, uff!. Dziś waga łaskawa, znów lekki spadek, pilnuję się, aby dużo pić. Na obiad zrobiłam frittatę z warzywami, czyli na polskie, omlet z warzywami. Oboje lubimy takie dania i tym razem smakowało.

5 czerwca 2018 , Komentarze (3)

Czekam na prognozę pogody dla Dolnego Śląska na następny tydzień. Dziś przeglądałam i układałam ubrania do ewentualnego zabrania ze sobą. Koncepcja jest, a potem będę decydować. Narazie odświeżam krótkim praniem, pogoda sprzyja i schnie wszystko.  Dziś lekko chłodniej, dobrze będzie się spało. Rano nastawiłam rosół z młoda włoszczyzna, rosół na skrzydełkach, bo moim zdaniem dla rodziców taki najlepszy. Potem wizyta u fryzjera, a rosół gotował sie. Gdy wróciłam, zjedliśmy II śniadanie, ugotowałam makaron i pojechaliśmy do rodziców. Obiad w postaci tegoż rosołu, gulaszu z indyka z papryka i boczkiem, ziemniaków  młodych z koperkiem i mizerii - podano.  Porcja na jutro jeszcze została , tak miało być. Ponownie pojadę w piątek, dzień przed wyjazdem, aby  brat nie fatygował się już w tym tygodniu. Rozmowa o niczym, jak zwykle narzekania ojca, brak pomysłu własnego na pomoc, odrzucanie przedstawionych propozycji. Ale szczytem wszystkiego było stwierdzenie, że mój brat mówi o mnie nieciekawie, a syn studiujący w Poznaniu uciekł ode mnie. Pozostało mi tylko wyjść i tyle.  (szloch) Poza tym jestem zadowolona z mojej wagi, dziś zjadłam tylko 1 krówkę i dwa ciasteczka , czyli bardzo mało słodyczy ( jak na moje możliwości). Na śniadanie owsianka , po której długo nie czuję głodu. Owoce i młode warzywa to teraz moje ulubione jedzenie.  Jutro pedicure, czyli kolejna chwila relaksu. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.