Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 248636
Komentarzy: 6509
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 21 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

4 lutego 2020 , Komentarze (7)

Dałam mężowi silne leki p-bólowe, i pomogło. Wprawdzie kolano strzyka, ale ból mniejszy i oby tak było. Dziś mój staruszek wyszedł po krzyżówki, przeszedł kawałek, "odwiedził" śmietnik, był w garażu. Zrobiła się cała wyprawa;)!. Ja w tym czasie odwiedzałam Mamę. Akurat kurier dostarczył wózek inwalidzki, ay można było rodzicielkę do łazienki zawieźć, posadzić przy stole, itp. Zamówienie zlożyłam w niedzielę, dziś dostawa, super!! Wózek lekki, zwrotny, swobodnie wjeżdża do łazienki. Będzie pomocny. Zawiozłam sok z mandarynek, naleśniki z mięsem, rosół, trochę wędliny w opakowaniach próżniowych, takich na zamówienie. Mama spokojna, kontakt ograniczony, ale cóż się dziwić?  Opiekunka zajmuje się Mama bardzo dobrze, co cieszy. Wczoraj poszłam na bulwar, słońce jeszcze nisko, dawało ostro po oczach, ale było cudnie. I ptaki oszalały!!! A, widziałam przebiśniegi, czyli to już koniec zimy? Po południu do kina na "Małe kobietki" Podobał mi się film, chociaż znałam treść. Świetna gra aktorki odtwarzającej postać Jo March, dla mnie rola warta nagrody. Sala kinowa pełna, prawie same kobiety, takie wiekowo podobne do mnie. To cieszy, że Gdynianki lubią wychodzić w stronę kultury. Na sobotę mamy zaproszenie imprezowe. Nie wiem jak się ustosunkować do tego. widzę, że mąż chciałby pobyć trochę w towarzystwie. Dobra, temat do omówienia i przemyślenia.  Dziś na hali targowej kupiłam kawałek chałwy, skuszona jej widokiem. W domu zajęłam się niszczeniem zbędnych papierów, ugryzłam kawałek chałwy , i ... fuj!  Nie smakowała mi, za słodka, za tłusta, błe!  Może wreszcie wyleczyłam się ze smaku tego "smakołyku"?  Wylądowała całość w śmieciach, a ja czuje ogromny niesmak do siebie, bo a/ skusiłam się i kupiłam, b/ bo jednak zjadłam, c/ bo byłam łakoma.   Zapiję to dwiema szklankami herbatki rooibos, może pomoże.

2 lutego 2020 , Komentarze (4)

Wczoraj byłam na filmie "Oficer i szpieg" Polańskiego. Treść? Aktualna , jak najbardziej, chociaż rzecz oparta na wydarzeniach prawdziwych, dzieje się pod koniec XIX wieku. To opowieść o dyskryminacji, o uprzedzeniach, o fałszowaniu prawdy  dla własnych celów, o wstrętnych charakterach ludzi przy władzy. Znamy to? I to jak dobrze, prawda?  Film polecam, zauważyłam w jednej scenie samego Polańskiego, ciekawe, czy inni też. W poniedziałek natomiast czekają na mnie :Małe kobietki" . Wprawdzie znam fabułę, ale jak tu nie iść na Maryl Streep?  Coraz mniej oglądam TV. Nudzą mnie filmy o niczym, głupie komedie , nie znoszę filmów o przemocy, horrorów, itp badziewia. Badziewia dla mnie, bo kto lubi, jego sprawa. Ja nie chce marnować czasu na to, co nieciekawe.  Do kina nadal pójdę sama, bo teraz kolano męża nie tak działa. To podobno pokłosie unieruchomienia na dłużej. Na endoprotezę kolana mąż zapisany, zobaczymy , co dalej. Narazie czekam, na poprawę, abyśmy mogli pojechać do Inowrocławia.  Dziś w Gdyni wieje okrutnie, nie wychodzę, chcę spędzić ten dzień na załatwianiu spraw różnych. Przed chwilą zamówiłam wózek inwalidzki dla Mamy, taki lekki, niewielki, aby łatwiej przewieźć do kąpieli.  Usmażyłam naleśniki na jutro, zawinąłam z mięsem, będą na jutro obiad, do tego kiszona kapusta. Po obiedzie ( zupa krem z cukinii, pieczony kurczak, marchewka tarta z selerem), zajmę się porządkowaniem w szafie, w szafkach, itp. Załatwię  sprawę swoich paznokci, bo wymagają ogłady. Sporo czytam, rzeczy różne, lżejsze, poważniejsze. Planuję już coś nowego na balkon. Na temat wagi nic nowego, utrzymuje się na ładnym poziomie. Staram się nie podjadać, jem mniejsze porcje, dużo piję. No i ruch, sporo ruchu, sporo nerwów nadal, to  powoduje spalanie. Herbata rooibos to mój motyw przewodni ostatnio. A kłopoty ze spaniem nadal, cóż, mam nadzieję, że kiedyś to minie.

28 stycznia 2020 , Komentarze (5)

Od piątku mąż będzie chodził bez wsparcia. Rzucamy kule i przechodzimy na stopy. Wreszcie!. Dziękuję Wam wszystkim za słowa otuchy , miłe słowa  w tym ciężkim czasie, za wsparcie . Jesteście super kobitki z Vitalii!:D. Wraca dobre samopoczucie, sen wrócił. Rano zrobiłam badanie cukru ( 97) i ciśnienie ( 131/56/61. ) Nic dziwnego, że czuję się doskonale, chociaż za oknem pogoda wstrętna.  Z okazji wolnego wtorku zjedliśmy pizzę, dawno nie widzianą. A wczoraj spotkałam  sie z koleżanką, której życie wygląda podobnie jak moje: zmaga się od 10 lat z chorym ojcem, brat jej nie pomaga, ma pretensje . Widać taka rola kobiet na świecie, chociaż ja jestem bardziej asertywna i potrafię dbać o swoje potrzeby życiowe. Do rozpaczy doprowadza mnie stan polityki w Polsce. Szarganie ludzi wykształconych , prawych, z pasją i misją zawodową, to koszmar. Jestem dumna, że zaliczam się do ich grona. Ostatnio wpadły mi zdjęcia Mussoliniego , AD robi właśnie takie . To smutne , bo dzielenie Polaków nie jest dobre. :(. I moim zdanie dojdzie do Polexitu, wówczas będziemy szukać winnego.  Moja waga nadal piękna, nie objadam się specjalnie, dużo piję, no i ruch, którego dostarcz mi m. in. nieaktywność męża ,teraz tylko to utrzymać!  Jutro latino solo, po przerwie feryjnej. Oj, nogi będa chodzić!!!!

25 stycznia 2020 , Komentarze (6)

Udało się przegonić zmorę mężowej stopy. Jest już lekki zrost, ortopeda zapiał z zachwytu nad  stópką lekką, prawie szczuplutką, bez opuchlizny. Niedowiarek z niego, bo nie znał siły moich rak, mojej motywacji. A jak kobieta się uprze to......! I wyszło cudo! Za tydzień mąż ma zacząć chodzić bez kul. Postanowilismy, że w ostatnim tygodniu tzw. leczenia, weźmie 2-3 gimnastyki rehabilitacyjne  w sprawie słusznej postawy. Może wreszcie zło nas opuści?  W piątek byłam także u Mamy , znów pytała o Ojca. Zamknęła się zupełnie na informację o jego śmierci.  Przy okazji poleceń ortopedy , dziś udało się kupić mężowi buty  bardziej stabilne. Dotychczas najchętniej chodziłby w kapciach.  Ostatnie kontuzje przywróciły mu jednak rozsądek . Dziś jadłam osobiście ukiszoną białą rzodkiew, kalarepę i marchewkę.  Nie powiem, aby smak mnie powalił.  Mąż robił porządek w jednej z szafek, znalazłam moje zapiski sprzed 10 lat. Ważyłam wówczas deczko więcej Nadal nie sypiam dobrze. Wystarczy jakiś ruch, hałas za oknem, i koniec spania. Kupiłam dziś jakieś tabsy , może pomogą.  Nie chce brać chemii, to uzależnia. Ostatnio często przeglądam strony z meblami do renowacji, czyli zaczyna mnie nosić. Ale z pewnością przemaluję wieszak i szafkę w przedpokoju.  Za miesiąc będziemy w Inowrocławiu. rehabilitacja przyda się i mężowi i mnie. Musze lekko podreperować kręgosłup . Jutro moja niedziela u Mamy, po niej planuję wziąć sobie wolny od wizyt wtorek. Pobęde trochę z moim rekonwalescentem, chciałabym iść na film Polańskiego, może jakieś doniczki nowe? Czyżby jednak czas wiosny nadchodził?

23 stycznia 2020 , Komentarze (9)

bo pojechałam z kolegą do Auchan po większe zakupy. Najważniejsze to  podkłady higieniczne dla Mamy, chusteczki mokre  seni, poza tym 2 zgrzewki wody, ziemniaki, jabłka, mleko,  soczki dla Mamy i inne drobiazgi niezbędne. Uzbierało się, ledwo przydźwigałam.  Po drodze, obładowana, myślałam o swoim kręgosłupie, że daję mu popalić. Jaki człowiek jest głupi, sam robi sobie krzywdę. Przed wyjazdem nastawiłam wszystko na krupnik, tak mnie naszło. Dzisiejsza noc była pierwszą w sezonie "chłodnym"  spędzoną przy zamkniętym oknie. Wczoraj wieczorem termometr pokazał 2 stopnie, wolałam nie ryzykować wyziębienia mieszkania. Już miałam rano 12 stopni w kuchni. Wczoraj kolęda u Mamy, o której rodzicielka zapomniała natychmiast. Na dodatek powiedziała , że córka, czyli ja, tylko obiecuje, że przyjedzie, a dziś jej ( czyli mnie) nie było:p. No cóż, bywa! Czekam już z wytęsknieniem możliwości nicnierobienia. Musze koniecznie zobaczyć , co w kinie, bo tam poszłabym z ochotą. 

20 stycznia 2020 , Komentarze (6)

Optymistyczne, bo rehabilitantka męża zapiała z zachwytu nad jego stopą. Cóż, nieskromnie przyznam się do tego sukcesu, tymi ręcami wypracowanego(smiech). Czyżby szło ku lepszemu? Jeżeli tak, to niech cisza zapanuje , bo a nuż niechętni mi się dowiedzą? Dziś od rana wyjazdowo, bo pojechałam do Wrzeszcza do Wojskowego Biura Emerytalnego załatwiać sprawy Mamy. Poszło szybko i łatwo, a ja ochoczo ogladałam tereny dawno nie widziane, korzystając z biletu metropolitalnego. W drodze powrotnej , już w Gdyni, zaszłam do Lidla po zakupy, potem do piekarni po ulubione grahamki. Pogoda dziś przecudnej urody, słonecznie i  nawet ciepło. Po powrocie herbatka rooibos, ostatnio mój nałóg. Popijam ją kilkakrotnie w ciągu dnia.  Na obiad u mnie dziś resztki z wczoraj, w postaci pomidorowej z makaronem, kopytek, resztek mięsa z kaczki i gęsi( bo piekłam je razem). Nieczęsto jadam tak tłusto, ale mąż ma swoje potrzeby męskie. Zaliczyłam dziś prawie 7.000 kroków , podźwigałam trochę ciężarów,  wykonałam więc plany na dziś. Nie zapomniałam nawet o lekach, których czas spożycia przypadał na dzisiejsza wyprawę. Zaszłam zatem do jakieś ledwo otwartej kawiarni i po prostu wyjęłam butelkę z woda, pojemnik z lekiem i już! Ciekawe filmy ostatnio w zapowiedziach, pory wyświetlania późne, szkoda. Jakoś zupełnie TV mnie nie interesuje, denerwuja mnie głupie filmy , o pierdołach.  Przy śniadaniu słyszałam w  radiu melodię z filmu "Kobieta i mężczyzna" Oglądałam go jeszcze w podstawówce, bo film jest z 1966r. Zakochałam się wówczas w tym filmie, a szczególnie w melodii bossa nova, gdy bohaterka opowiadalą o swoim mężu. Kolejna moja miłość to "Dwunastu gniewnych ludzi" oraz "Księżniczka" i Gunar Matsonu jako bohater.  Henry Fondę  uwielbiam za sposób poruszania się, podobnie ma Barac Obama. Taki luz w kościach, nonszalancję elegancką. A z komedii to "Budapest hotel"  stoi na jednym z pierwszych miejsc.Nic jednak nie wyprzedzi "Pół żartem, pół serio" 

19 stycznia 2020 , Komentarze (7)

Tak zaczęłam myśleć, że ktoś  wbija w  laleczkę symbolizującą mnie, gdy pojawiły sie kolejne  przeszkody życiowe. Ortopeda zaczął podejrzewać zakrzepicę żył u męża, w trybie pilnym skierował do chirurga naczyniowego. Ponieważ to znajomy znajomego, udało się  to już dnia następnego. Przedtem jednak, wieczorem , po powrocie męża od lekarza, załamałam się zupełnie. Po rozmowie telefonicznej z asystentką ortopedy zaczęłam wątpić już  w jakiekolwiek wspólne wyjścia spacery, itp. Perspektywa 3 miesięcznego leczenia i podejrzenie zespołu Sudecka, rozłożyły moją psychikę. Dnia następnego miałam z rana masaż balijski, poszłam spięta ka agrafka, aż pani Tajka pozwoliła sobie na uwagę  na temat moich  pleców, nóg, szyi  Masaż bolał jak cholera, za to wieczorem zasnęłam jak dziecko. A ponieważ była już znana diagnoza chirurga od naczyń ( wykluczył absolutnie zakrzepicę i kazał jak najszybciej stąpać), to w łóżku byłam już 21:15, bo na oczy ze zmęczenia nie mogła patrzeć. Od czwartku, bo to było we czwartek, zwiększyłam intensywność masowania obu stóp męża, i są piękne rezultaty.Kupiłam kapustę, robię z niej ciepłe okłady i wcale się nie uważam za kobietę z Ciemnogrodu. W przyszły piątek pozbywamy się walkera, przechodzimy na rehabilitację przywracającą sprawność ruchową. Z tego wszystkiego zapomniałam o imieninach kuzynki, znów były bezsenne noce i czytanie do 2 . Staram się tak zorganizować dzień, aby chociaż przez godzinę mieć czas na spacer. Idę wówczas nad morze, szybkim krokiem, aż do zmęczenia. A ostatnio męczę się szybko, mimo to idę dalej, aby chociaż 6 km wychodzić. Mama czuje się nieźle, tylko nadal jada bardzo mało.  Jest nieprawdopodobnie chuda, bywa nieznośna, nieraz rozczulająca. W środę u Mamy kolęda, pojadę , jutro do Wojskowego Biura Emerytalnego, aby złożyć wniosek o przekazywanie renty na konto. I tak mija dzień za dniem. Rozpoczynam dzień o 6: 30, kończę ok. 22, waga ładnie sie ustabilizowała, chociaż chciałabym jeszcze trochę zrzucić. Ale, jeżeli to w drodze kolejnych stresów, to nie, dziękuje bardzo. 

14 stycznia 2020 , Komentarze (9)

stycznia za nami.. Męża noga zrasta się, co wczoraj potwierdził RTG. A ja jestem nadal zaganiana od samego rana. Najważniejsze, że moje samopoczucie nie szwankuje, waga piękna, sypiam nieźle. Wczoraj wyjęłam schowane sukienki, takie codzienne, do pracy w nich chodziłam. Przymierzyłam i cudnie leżą. Jestem więc w posiadaniu tylu "nowych" ubrań! Ugotowałam wczoraj zupę tajska, taka z grzybami , z liśćmi limonki, z odpowiednia pastą  dającą ostrość. Do tego makaron ryżowy i już. Od czasu do czasu tak mnie nachodzi. Na jutro dla Mamy przygotowałam pulpeciki  gotowane , w sosie koperkowym, rano wycisnę sok z pomarańczy i mandarynki, wezmę bukiet róż i pojadę. Dziś miało być słonecznie, ale to tylko w zapowiedziach. Jest chłodno, deszczowe chmury nadciągnęły i przez to sennie się zrobiło. Za chwilkę podam kopytka z pieczoną polędwiczką i ogórki kiszone . Mąż popija co chwilę kefir lub sok pomidorowy, ja raczę go witaminami. Oby ten stan wreszcie się skończył. Dziś zaplanowaliśmy kolejny wyjazd, już majowy. Kierunek Podlasie, ukochane strony. Kwatera wypadowa będzie w Bielsku Podlaskim, to chyba po ostatniej emisji Znachora tak nam zostało! W czwartek będę miała masaż balijski, z pewnością mi pomoże, bo dzisiejsze dźwiganie dało się we znaki. Korzystam już z e-recepty, fajna i bezproblemowa sprawa. Informatyka zawładnęła naszym życiem całkowicie . W Senacie posiedzenie  dot. ustawy tzw, kagańcowej. Po minach senatorów widać, kto nie ma zamiaru nawet pochylić się nad tekstem, bo już wiadomo, jak odda głos. Marze , aby dożyć czasów, gdy ta chora sytuacja odwróci się, gdy pyszałkowatość bonzów rządowych zostanie postawiona przed Trybunał Stanu. Może się spełni?

10 stycznia 2020 , Komentarze (11)

byłam dziś u Mamy, słabiutka, cichutka i taka krucha. Robię zdjęcia za każdym razem i porównuje, nie jest optymistycznie.  Łóżko wyciaga, a w przypadku starych ludzi dodatkowo. Moja staruszka zjadła trochę krupniku, popiła trochę kawy, Karmi nie chciała. To był chyba taki smak jednorazowy. Były wspomnienia z lat jej wczesnej młodości, zastanawiałam się kto ja jestem. Tak niestety już będzie, cóż z robić. Mama przesypia większość dnia, i nasze spotkania nie są zbyt intensywne, ale właśnie dlatego chociaż na kilka godzin pojadę w niedzielę. Trochę później, aby była bardziej rozespana, może uda się porozmawiać, popatrzeć sobie w oczy, przytulić. Pytała o Ojca i za każdym  razem nie mam pojęcia jak reagować. Mama pyta, czy Ojciec wyszedł i kiedy wróci. Znów zaczęłam mówić, że pojechał do swojej  rodziny, bo wówczas widzę uśmiech na Jej twarzy. Przed wizytą odwiedziłam grób Ojca, niedługo będą 4 miesiąc od jego śmierci. Znika powoli moja rodzina. ;(. Na obiad dziś łosoś pieczony i mix sałat z winegretem. Poprawnie i zdrowo. Jutro mąż nie ma rehabilitacji, będę mogła poleżeć chociaż do 8, może z kawą?  Wczoraj  zrobiłam profil zaufany mężowi do e- recepty. Wygodne to i oszczędność papieru. Segreguję namiętnie i coraz łatwiej. Moim  nieśmiałym zyczeniem jest, aby wszyscy z mojej wspólnoty  byli zaangażowani. Często myślę o katakliźmie na naszej planecie i krew mnie zalewa, gdy slyszę o  akcjach myśliwych, o odstrzałach , gdy AD pierniczy ( dosłownie) o gospodarce energetycznej Polski. Niedługo minie rok od śmierci Pawła Adamowicza i co? A tak to nas wszystkich poruszyło. Może jednak wyjadę do Portugalii?

8 stycznia 2020 , Komentarze (5)

Dziękuję wszystkim za gratulacje z powodu  mojej wagi nad wyraz niskiej.  Teraz dopiero przed mną praca, aby to utrzymać! Dziś kolejny dzień zmagań z rzeczywistością. Przede wszystkim apteka, gdzie dziś kupowałam leki dla siebie. Po wczorajszej wizycie u neurologa dostałam e- receptę i  wskazanie do : zadbanie o siebie, skoro opiekuje się pani tyloma osobami. Już najwyższy czas. I proszę pamiętać o basenie, bo to naprawdę doskonała rehabilitacja. I przydałby się pani wyjazd jakiś  np. do sanatorium. Ha, ha , ja na to w duchu. No bo co,  kurde blade, jak mawiał Mikołajek, doba nie jest z gumy. A może jednak? Może ja niewtajemniczona jestem? Dobra, wzorem Hanki10  będę oddzielać plewy od ziarna, czyli  zostawiać te nieważne sprawy. I oby one nie okazały się ważnymi za jakiś czas, tego sobie życzę. Moja Mama natomiast zażyczyła sobie dziś pasztetowej z rodzynkami (?) i ciemnego piwa.  Pasztetową dostała z ogórkiem kiszonym , a Karmi kupię na piątek. W piątek jadę do Mamy z kuzynką, przy okazji  odwiedziny grób Ojca. Przytachałam do domu znów masę różności dla męża, z dużą zawartością białka i protein , na sok buraki i marchew, także na barszcz z fasolą białą, bo taki mam smak  na barszcz. Dziś  na obiad była pomidorowa  z makaronem i zrobiłam hamburgery, bo zostały kotlety mielone z wczoraj. Nie były to imponujące porcje, ale jak smakowały! Ze sztuką zrobione, cebula sparzona, sos majonezowo- musztardowo- ketchupowy, sałata, ser  stopiony na ciepłej bułce. No pycha i tyle ! To tyle z szaleństw. Teraz koniec z tym, w ramach pokuty zrobiłam porządek w szufladach łazienkowych. Ostatnio sypiam długo, tzn.  ląduję w łóżku ok. 21:30 i czytam ok. godziny. Oboje śpimy do 7, wstajemy wypoczęcie i zrelaksowani. A tego mi potrzeba  bardzo. Jutro będę załatwiać sprawy z PZU, wpłacę kolejną zaliczkę na wycieczkę do Bawarii, przejdę się nad morze. Oby pogoda była lepsza, bo dziś zniechęcała. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.