Na pożegnanie sezonu była wczoraj kąpiel w jeziorze, woda niespecjalnie ciepła, ale dało się wytrzymać. Przed kąpielą poszliśmy na spacer w rejony, których nie odwiedzaliśmy od lat. Zabudowane, zarośnięte, zaorane, a piękne łąki , na których tak lubiłam zbierać margaretki, są tylko wspomnieniem.Wieczorem wpadł do nas sąsiad, starszy, bo po 80, ale bardzo aktywny i racjonalnie myślący. Sam ma b. mały domek, podziwiał nasz, że taki zadbany, z pomysłem urządzony .I przyznał, że pracy przy nim jest mnóstwo i bez końca.Dziś po śniadaniu wymarsz do lasu. Miał być spacer, byl spacer, a przy okazji grzyby. W lesie cicho, ptaków nie słychać, tylko sójka , strażnik lasu, odezwie się nagle, albo kruki chcą odstraszyć idących. Nie spotkaliśmy nikogo, zebraliśmy sporo, a wędrowaliśmy powoli, bez nerwowego poszukiwania. Po powrocie z lasu pakowanie, zamykanie, ładowanie, itp. czynności, jak to przy wyjeździe. W domu byliśmy równo w południe. Zrobiłam już dwa prania rozpakowałam i poukładałam wszystko, ugotowałam zupę ogórkową, obrałam, umyłam i usmażyłam grzyby, zjedliśmy obiad. Pogoda wyraźnie się załamuje , idzie gorsze niestety. I dzieci znów do szkoły pójdą pierwszego dnia w deszczu! Bardzo lubię oglądać je w odświętnych strojach, przejęte, szczególnie te maluchy. Mąż dokonuje wyboru zajęć na UTW, ja zapiszę się tylko na j. włoski, bo zajęcia ruchowe mam już zaklepane. Mam nadzieję, że jutro w trójce będzie Marek Niedźwiecki i usłyszę September Morning . Jak co roku zresztą
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.