Och naprawdę, jakżeż ja tu sypiam! Budzę się wypoczęta na maksa przed 6, ale jeszcze nie wstaje, no bo co , kurczę blade, jak mawiał Mikołajek. Śniadanie o 7, a potem po zakupy rowerem. Jaka to przyjemność widzieć świat tak wcześnie, gdy na drogach pusto, a z okolicznych domków unosi się zapach kawy!. Po zakupach na maślaki! Są, jak najbardziej, i nie tylko one. Dziś całkiem spory zbiór różnorodnych, w tym i prawdziwki. Potem trochę pracy z obieraniem, ale za to na obiad kasza gryczana z grzybami. A dziś pogoda wspaniała, jakby chciała wynagrodzić te paskudne dni deszczowe. Chociaż tyle na koniec lata.. Zapomniałam napisać o koncercie Wandy Lands. Fantastyczna kobieta, ładna, na luzie, ciekawy głos. Koncert otworzył Piotr Baron z radiowej Trójki, wyraźnie pod urokiem artystki. Utwory w większości Władysława Szpilmana, nam znane z posiadanej płyty. Fajny koncert, chociaż słuchałam już lepszych.
Moje gladiole wreszcie rozkwitły, pokazując delikatny, różowy kolor, jak cukierek. Naturze przystoi nawet paskudny odcień fioletu i nie razi . Wczoraj wsadziliśmy do ziemi cebule tulipanów, tym razem w koszyczku, aby nie dać szans nornicom. Wracamy jutro, bo jak zwykle na weekend pogoda będzie paskudna.