Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 249399
Komentarzy: 6509
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 22 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

2 lipca 2017 , Komentarze (2)

Niby wszystko powinno być ok, ale po rozmowie z bratem nie potrafię zebrać myśli. Rozmowa dotyczyła rodziców i kontaktów z nimi. Trudno dziś opiekować się starymi rodzicami, szczególnie gdy nie chcą pomocy a potrzebują jej. Świadomość bezsilności poraża mnie . Muszę to przetrawić, przemyśleć i  zająć jakieś stanowisko, które nie będzie toksycznie obezwładniało mnie. (martwy)

Poza tym szaro, buro, pogoda nie rozpieszcza. Po mięsnych dniach wycieczkowych, dziś  na obiad zrobiłam makaron. Wreszcie!!!! Od jutra  wracam na tory poprawności, uzupełnię lodówkę o niezbędne produkty, zieleninę, owoce, mięso drobiowe. Wrócę do rytmu korzystnego dla mojego organizmu.

1 lipca 2017 , Komentarze (2)

Nadal zachwycam się krajami  śródziemnomorskimi, ale Polesie to naprawdę cudna kraina. Na dodatek nasza! Mała wioska Hołodno i Kraina Rumianku. Wspaniały teatr tworzony przez miejscowych , przepiękne chaty poleskie, w których łaźnia, prysznic na zewnątrz, spa z wykorzystaniem oleju z rumianku hodowanego tamże. Pokoje  cieplutko urządzone, dom ze słomy i gliny. Klimat swojski i wart zobaczenia. A ceny naprawdę konkurencyjne. Wieś Kostomłoty z piękną cerkwią i mądrym księdzem Andrzejem, mówiącym ludzkim  głosem. Jabłeczna z męskim monastyrem i cerkiewka jak z bajki, kolorową i  maleńka jak zabawka. Kozłówka ze skarbami Zamojskich, pawie chodzące po ogrodzie, skarby zgromadzone wewnątrz. Agroturystyka Rutka z konikiem polskim i smacznymi serami produkcji własnej. Kazimierz , Puławy, Włodawa, Kodeń. Kto nie zna, niech żałuje. Pogoda dopisała, padało i grzmiało w nocy, temperatura w okolicach 28 stopni, czyli wszystko  jak powinno. Wieczorami kąpiel w jeziorze. Niestety jedzenie kusiło i teraz muszę wrócic do prawidłowych nawyków. Ale warto było!  

24 czerwca 2017 , Komentarze (5)

Zaplanować przekąski na podróż, przygotować odzież na tydzień, uwzględniając prognozę pogody.  Ostatnie rezygnacje z nadmiaru, przekonywanie siebie, że to i to, a tamto nie. Ostatnie zakupy, przepierki. Zrobić terminowe przelewy, wyczyścić lodówkę ze zbędnej żywności. Zapewnić kwiatom odpowiednie nawilżanie. Zająć się własnym ciałem typu peeling, golenie, odżywianie, itd. Pamiętać o książce, o lekach, o ładowarce, innych niezbędnikach. I jeszcze wizyta u ojca, bo dziś ma imieniny. Pracowity dzień, nawet na spacer nie było czasu. Pogoda dziś przyjemnie chłodna, na podwórku dzieciaki już świadome wakacji.  W posiłkach przewaga pomidorów i truskawek. Koperek dodaje prawie do wszystkiego, maślanka tez jest częstym gościem. Jogurt typu greckiego zastępuje mi śmietanę od dawna.  Dostałam wiadomość od młodszej koleżanki z pracy, że wróciła z Toskanii.  Zachwycona, jak się okazuje, to nie pierwsza jej wizyta w Italii. Aż  dziw, bo dotychczas trudno było ją wyciągnąć z domu. Ludzie zmieniają się  z wiekiem, a zmiana na lepsze jest fantastyczna. A ja obiecuję sobie dużo po mojej tegorocznej wizycie we Włoszech. Dlatego na podróż na Polesie zabieram także coś do nauki języka. Szkoda czasu!  Odezwę sie po powrocie, bywajcie.

23 czerwca 2017 , Komentarze (5)

Piękny dziś widok dzieciaków odświętnie odzianych, rozgadanych jak zawsze. A potem na lody, na pizzę, na spacer!:) Piątkowy obiad  bezmięsny ( kalafior, jajko sadzone, ziemniaki z koperkiem, maślanka) , spowodował wspominki z dzieciństwa. Oboje z mężem często bywaliśmy u rodziny na wsi, każde ma swoje smaki. Mąż wspomina krojone nożem mleko zsiadłe, podawane do ziemniaków młodych  ze skwarkami z prawdziwej słoniny, jedzone to w sadzie przy ławie pod jabłonką. Ja pamiętam pyzy drożdżowe przygotowywane na parze, podawane z masłem wyciąganym  z wiadra zanurzonego w głębokiej studni , oraz smak rosołu niedzielnego, ugotowanego na biegającej kurze. To wraca nieraz jakimś zapachem złapanym, a tkwiącym w pamięci. Ach, jakie to było smaczne!

Pogoda pod wieczór zmniejszyła grzanie, spadł lekki deszcz, podobno w nocy będzie mocno padać. To dobre dla moich roślin na działce, bo zostaną podlane w naturalny sposób. Dzwoniłam rano do ojca z życzeniami, wieczorem synek dzwonił do męża. Miłe to święto.

22 czerwca 2017 , Komentarze (2)

I dobrze, że poszłam na prześwietlenie kręgosłupa. Dobrze, że na 19 mam wizytę u ortopedy. Lata "pracy" nad moim kośćcem swoje zrobiły. Mam ogromną skoliozę, podejrzenie krótszej nogi prawej(?), 3 lata pływania 2x w tygodniu na plecach oraz noszenie wkładki  powinno to wyprostować. A zatem zaplanowaną mam jesień, latem bowiem będę pływać w jeziorze, jak pogoda pozwoli.(pot)

Dziś na obiad polędwiczka wieprzowa pieczona z czerwoną papryką, makaron  razowy posypany koperkiem, ogórki małosolne i surówka koperkowa. Na deser podałam truskawki z jogurtem . Truskawki jadamy codziennie, bo kiedy jak nie teraz?

22 czerwca 2017 , Komentarze (5)

Dziś spotkałam koleżankę z liceum, razem byłyśmy na studiach, potem nasze drogi się rozeszły, gdy założyłyśmy rodziny. Ona jest już wdową, o czym dowiedziałam się przypadkiem z internetu, aktualnie prowadzi kancelarię radcowską. Ona wybrała drogę na skróty, uzyskując status radcy po przejściu z Prokuratury( była kiedyś taka możliwość dla członków PZPR), ja skończyłam aplikacje jak Bóg przykazał. Dziwiła się, że nie pracuje pomimo emerytury, sama stwierdziła, że ma bardzo mało czasu, urlop to najwyżej 5 dni, ciągle w biegu, itd. Obiecałyśmy się spotkać po naszym powrocie z Polesia. Potem poszliśmy na lody do zaprzyjaźnionej kawiarni, tam pytani byliśmy przez sympatycznego  właściciela, jakie atrakcje kulturalne ostatnio przeżywaliśmy. Opowiadając mu uzmysłowiłam sobie, że gdyby nie decyzja o bezczynności zawodowej, nadal zmagałabym się z  patologią rodzinną, z problemami edukacyjnymi, komunikacyjnymi, samorządowymi, itd.  Gdyby nie moja decyzja, nie miałabym tak dużo czasu dla siebie, dla męża, dla naszych pasji poznawczych. Ostatnio zmarła znajoma , po wylewie spowodowanym nadmiernym wysiłkiem przy chorym mężu.On został sam, sparaliżowany  , bez perspektyw pomimo posiadania syna lekarza. Oboje nie zdążyli  poznać świata bliższego lub dalszego. Ja tak nie chce, wolę żyć skromniej, ale zgodnie z moją wolą. Tak wybrałam.

20 czerwca 2017 , Komentarze (2)

Z samego rana  na działkę, dojechaliśmy przed 9, nikogo w okolicy, cichutko,cieplutko. Kwiaty wołały o wodę, potem poszliśmy na krótki spacer. Krótki, bo wizyta w lesie dotyczyła kurek, ale nie ma jeszcze w naszej okolicy. Ostatni płot został pomalowany,działka nabrała nowego uroku. Kwiaty przycięte, podlane, czas na odpoczynek. Kolejny raz zagłębiłam się w Teren Prywatny Barbary Kosmowskiej . Rozśmiesza mnie ta książka do łez swą prawdą o ludziach zbyt ( zbyt pewnych siebie, zarozumiałych, zbyt głupich aby dostrzec innych).  Na obiad zrobiłam makaron z bobem i szynka szwarcwaldzką  podsmażaną, z parmezanem, do tego mizeria. Pycha! To wykorzystanie resztek z dnia poprzedniego. Mąż stwierdził, że jestem mistrzynią w przyrządzaniu posiłków z niczego. 

19 czerwca 2017 , Skomentuj

Wizyta u stomatologa z samego rana, dalsze leczenie kanałowe i koszt - 525zł  + 200 zl za wypełnienie.Poprzednio zostawiłam tam 720zł . To jakiś koszmar, nie zgodziłam się na tę cenę i obniżono ją o 200zł. Chyba będę szukać innego dentysty, a są tańsi, gdzie znieczulenie jest w ramach zabiegu, a nie dodatkowo płatne. (chory) Potem lekarz domowy, po skierowanie do ortopedy, do chirurga, wypisanie wniosku do sanatorium, wypisanie recept. Zeszło zatem do obiadu, na który dziś schab pieczony w rękawie, młode pyrki z koperkiem oraz fasola szparagowa.  Ugotowałam tez miskę bobu( uwielbiam), stoją truskawki na podwieczorek, kalarepka  krojona w słupki do pogryzania. :p Przygotowania do wyjazdu trwają, bo rozkładam to na dni, po co się męczyć w ostatni dzień.  Zapisałam się dziś na komputerowe badanie kręgosłupa, koszt tylko 38 zl, a  do ortopedy  wezmę coś "ciekawego". Czytam aktualnie opowiadania Jacka Cygana, ależ  wciągające i frapujące!. Zawsze żałuję, gdy dobra książka kończy się.  Dziś pogoda odpowiednia na spacer nad morzem, bo słońce daje z siebie  co może.

18 czerwca 2017 , Komentarze (2)

Dziś postanowiliśmy spędzić czas  kulturalnie. Pogoda bardzo sprzyjała, bo ciepło, słonecznie , a nie za gorąco. Pojechaliśmy SKM do Gdańska do Muzeum Narodowego. A tam: Memlinga Sąd Ostateczny, malarstwo niderlandzkie , porcelana od XV do XX wieku z całej Europy, sztuka złotnicza, sztuka zdobnicza średniowiecza, meble gdańskie. Było co oglądać, nasyciłam się do woli. Potem Zielona Brama i  malarstwo Młodej Polski, czyli  m.in.Malczewski, Axentowicz, Pankiewicz, Weiss, Boznańska.  Ludzi nie było dużo, można było odpocząć , medytować na ławce przed jakimś  cudem stworzonym przez człowieka.  Ulice Gdańska dziś pełne turystów, mieszały się języki, dialekty. Gdzieś po drodze zjedliśmy pizzę na pół, wypiliśmy karafkę białego wina z wodą , wróciliśmy SKM.Przy posiłku siedzieliśmy obok facetów z ONR, jak wynikało z rozmowy tam spędzają czas w dni powszednie, bo w weekendy są kibolami. Rozmawiali o ustawce, mięsem rzucając  gęsto i bez oporów. Takie to siły narodowe utrzymujemy. 

Moja waga ok, ręka  coraz mniej boli, trochę martwię się nadciśnieniem, ale to już omówię z lekarzem w poniedziałek. W poniedziałek mam także wizytę u zębologa, a zatem  dzień dla zdrowia.

16 czerwca 2017 , Komentarze (5)

Pogoda jest do dupy, co chwila  pada, wieje, raz słońce, raz zimno. Jak tu  planować  wakacje?  Domek nad jeziorem wyszykowaliśmy,pracując  dużo i  do znudzenia, a korzystać z tego nie specjalnie. W nocy tam zimno , chociaż w kominku palimy.  Za tydzień jedziemy na Polesie, mam nadzieję na trochę ciepła. We wrześniu zaś wybierzemy się prawdopodobnie do WENECJI!!!!!  Póki stoi i cieszy oko, póki nie pod woda zupełnie.  Samo planowanie tej wyprawy to duża radość dla mnie.  A mój włoski podreperuje w czasie  wakacji, do września.

Dziś zrobiłam na obiad kotlety z mielonego dorsza. Wyszły pyszne, do tego młoda kiszona kapusta, pycha!  Waga ok, ale ręka nadal boli. W poniedziałek mam zamówiona wizytę u lekarza, poproszę o skierowanie do ortopedy.

W czwartek wreszcie mieliśmy czas na kijki , przeszliśmy  ustaloną od lat trasę, inwentaryzując ja po roku. Lekki wiaterek  umilał marsz, zeszło nam jakoś szybko. Cudne okoliczności przyrody, bo i żurawie, i bociany, i konie. A zieleń powala w tym roku na kolana. 

Na jutro zaplanowałam  duże pieczarki faszerowane szpinakiem i serem, pieczone  w piekarniku, oraz zupę pomidorową  z młodych.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.