Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 279145
Komentarzy: 6796
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 6 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

23 września 2017 , Komentarze (2)

Mąż porządkował dziś garaż . Znalazł wiele rzeczy, które "wyszły" w nieznane: stojak na opony, lampę do domku letniskowego (będzie na następny sezon do powieszenia), dolnopłuk do tamże  zakupiony kilka lat temu, drewniana skrzynkę na owoce . Samo dobro. Wiele wyrzucił teraz miast kiedyś. Ważne , że to zrobił, chociaż przetrzymywanie rzeczy kila lat ot tak sobie, bo się przyda, jest bez sensu. Dlatego pozbywam się od razu albo sezonowo, ma mniej , ale mam także okazje do kupienia czegoś nowego!. A w ramach moich porządków  idę w poniedziałek do stomatologa na kwartalne czyszczenie kamienia, w piątek na mikrodermabrazję diamentową  na twarz, zabieg zakupiony w ramach Grouponu za jedyne 49zł. Z doświadczenia wiem, że takie zabiegi dobrze mi robią , chociaż akurat z cerą nie mam żadnych problemów , a dobre geny działają.  Za chwilkę udajemy się na "wybieg". Byłam już po zakupy, jest ciepło chociaż pochmurnie. Najtańszy relaks emeryta to spacer, więc trzeba skorzystac

22 września 2017 , Komentarze (2)

Pada, czyli Trójmiasto dołączyło do tej gorszej części Polski. Cóż, trzeba polubić i tyle. Dziś jeszcze nie byłam na powietrzu, zostawiam to na moment mniej mokry. Rano zrobiłam porządek w szafce z kuchennymi produktami typu kasze, mąka, itp. Od razu luźniej się zrobiło.  Zadzwoniłam do mojej Fundacji i zmieniłam sobie zajęcia . Zamiast języka włoskiego będę miała warsztaty teatralne. Przymierzałam się do takich, ale nie było wcześniej propozycji. Włoskiego nie nauczę się więcej w tej grupie i przy takim systemie.  Brakuje mi tylko konwersacji, czego nie dostanę  w takim towarzystwie. A o teatrze marzyłam, jeszcze chętnie zapisałabym się na pisanie scenariuszy. Może kiedyś.Dziś na obiad  zupa dyniowa , pstrąg łososiowy pieczony + mix sałat.  Mąż z rana pojechał na cmentarz wymienić kwiaty, już jesienne, bo chryzantemy, niestety. :( 

21 września 2017 , Komentarze (5)

Dziś czwartek, miało być pięknie , i jest pięknie. Z samego rana, bo sporo przed 10, wyruszyliśmy  w stronę bulwaru. To na szczęście blisko, a zatem już po chwili szliśmy w blasku morza i słońca. Sławy festiwalowe prawdopodobnie mieszkają w hotelu  przy Polance Redłowskiej, bo otarłam się , dosłownie, o Juliusza Machulskiego i Andrzeja Zielińskiego. Od razu przypomniałam sobie film Volta i tak przyjemnie się zrobiło. Dalej co chwila mijały nas osoby z identyfikatorami spieszące się w stronę Teatru Muzycznego.  Jak dobrze, że im pogoda dopisała, to jak wizytówka Gdyni na ten czas. W drodze powrotnej wizyta w ulubionych delikatesach, zakup przepysznej, puszystej  babki drożdżowej i prawdziwie tureckiej chałwy. Jej cena - 118zł/kg, powaliła mnie na kolana, ale nie oparłam sie , kupiłam niecałe 10 dag. W domu czarna gorzka kawa i kawałek chałwy- to rozkosz dla podniebienia. Ten zakup podzieliłam na dwa dni. Rozkosz czekania na przyjemność to takie podniecające!   Mąż zrobił rano zupę dyniową, na obiad zatem jesienna zupa , kopytka z maślakami oraz jakaś sałata.  Teraz będę opracowywać strategie przekonania mamy do pieluchomajtek, tatę do zdobycia recepty na nie , obojga do "odkażenia" mieszkania.

20 września 2017 , Komentarze (6)

Od rana u rodziców. Tata zrobił zakupy według ustaleń. Po kawie wyszedł załatwiać swoje sprawy. Nastawiłam zatem rosół, mama obrała włoszczyznę i czuła się przydatna.  Mąż odkurzał i mył lampy, na co namierzał się od lat, ale nie było pozwolenia. Wypoziomował także szafę, zmył podłogi.  W tym czasie ja smażyłam jabłka w cieście, na co wpadłam po drodze do rodziców, mama spała.  I te jabłka to był strzał w 10, bo starzy ludzie uwielbiają słodkie. A zatem obiad składał się z rosołu z makaronem , mięsa wołowego i kurzego gotowanego, w sosie musztardowym, maślaków  w śmietanie, surówki z marchewki, deseru w postaci jabłek w cieście. Wysprzątane, wymyte, naczynia w zmywarce, a staruszkowie mogli odpocząć po dniu pełnym wrażeń.  Martwi mnie natomiast nietrzymanie moczu przez mamę , ona nie daje sobie z tym rady, tata nie umie jej pomóc, a ja nie jestem tam  co dzień.  Po tej wizycie poszliśmy na spacer, poobracać się trochę w pobliżu "wielkiego świata" To przecież Festiwal Filmów Polskich!  Widziałam parę osób znanych, ale ponieważ nie oglądam TV, nie pomne nazwisk. To zresztą nie jest istotne i ważne.  Ważne, że dziś pięknie świeciło słońce, że można było nawet na ławce posiedzieć, że morze miało kolor przyjaznego błękitu z odcieniem srebrzystym.  Oby jutro tak było!

19 września 2017 , Komentarze (4)

A dziś  słonecznie, pranie wywiesiłam . Skoro rusztowań nie ma ( mają być czwartek - piątek), to trzeba skorzystać. Znów działka nad jeziorem, ale najpierw  na maślaki. Oj, narobiłam sobie roboty, bo po deszczu maślaki obrodziły.  Przy okazji kilka prawdziwków, kozaków, podgrzybków, kurek, czyli cały asortyment.  Większość poszła do suszenia, maślaki i kurki duszą się.  Poza tym spacer  po lesie, cudne to, bo nikogo, zielono, cicho, nastrojowo. Jeszcze udało się zerwać kilka gałązek nawłoci pachnącej miodowo - mama lubi, to zawiozę jutro.  Po drodze przyglądałam się drzewom, które coraz piękniej wyglądają. Obiecałam sobie w październiku jakąś wycieczkę bliżej natury. Może  w stronę Sobieszewa? A może jak zawsze na Półwysep ?  Wczoraj pisałam kilka recenzji dla TripAdvisor, lubię to i lubię zdobywać nowe odznaki. W domu chłodno, bo kaloryfery jeszcze zimne. Nie lubię tej pory roku  z powodu chłodu . Na obiad wykończyliśmy karkówkę upieczoną z czosnkiem. Smaczne to było, ale i tak nie jestem " ulubienicą" tego mięsa. Ma dla mnie jakiś posmak nie do akceptacji. Mąż lubi od czasu do czasu, i teraz właśnie był ten moment. Mam z głowy na pół roku najmniej.  Kolejne kwiaty doniczkowe w kuchni zrobiły klapę. Postawiłam zatem na inne rozwiązanie- świeczniki  niewysokie ze świecami w kształcie walca. Musze tylko przynieść trochę piasku z plaży, aby świece miały towarzystwo, bo teraz pusto trochę. 

18 września 2017 , Komentarze (4)

W nocy zaczęło lać, nie padać a lać. I tak jest do tej pory ( 13:30) . Wczoraj po powrocie od rodziców udało mi się zapakować  letnią odzież do pudeł . Przy okazji przeglądu przygotowałam dużą torbę z rzeczami do oddania. Pozbywam się, minimalizm lubię coraz bardziej. Mąż zajął się sprzątaniem, ja poszłam po zakupy. Mieszkanie w samym centrum miasta to prawdziwa dogodność przy takiej aurze. Kupiłam kawałek dyni, bo pora na zupę dyniowa nadeszła. Coraz bardziej lubię emeryturę, a na dodatek za chwilkę zacznę zajęcia, spotkam znajomych, poznam nowych! Dziś miało się zacząć tynkowanie budynku, fachowców nie widać, chyba z powodu pogody. Wyprasowałam  sobotnie pranie, teraz pora przygotować obiad. Kasza pęczak z grzybami zebranymi tymi ręcami oraz domowy rosół z lanymi kluskami.  Na przystawkę zrobię carpacio z buraka. To znów ten czas. 

17 września 2017 , Komentarze (2)

Ależ się ciesze! Udało mi się przekonać mamę, że moje wizyty 2x w tygodniu w celu pomocy będą jak najbardziej wskazane. Powoli, powolutku może dojdziemy do właściwych relacji, gdy to dzieci dorosłe pomagają rodzicom, gdy ich kondycja już  niespecjalna.  W środę tata ma "wychodne" , a my  będziemy działać, angażując także mamę, aby nie czuła się odtrącona. Ale oczywiście z umiarem. Ach, jak się cieszę!

17 września 2017 , Komentarze (2)

Od rana sms-y od kuzynki męża, która po raz pierwszy  zaczęła turnus w sanatorium. Nie zdecydowała się , aby zapewnić sobie pokój  dla siebie z węzłem sanitarnym, a szkoda, bo teraz ma wprawdzie jedynkę, ale 4 osoby do łazienki! To pozostałość komunistycznych czasów , okropna i niehigieniczna. Kuzynkę stać na inne warunki, miała nadzieję ma coś lepszego. Trudno, jej decyzja. (slina) Wbrew zapowiedziom, pogoda niezła, a nawet za ciepło w kurtce. Gałka lodów  i spacer na bulwar. Cieplutko, morze  błyszczało w słońcu, na horyzoncie żagle, cudnie!  W drodze powrotnej wstąpiliśmy do Lidla po owoce, wzięłam także ofertę turystyczną. Nie znalazłam tam nic  ciekawego, może następnym razem.  Po obiedzie wizyta u rodziców, wczoraj nie mogłam się dodzwonić, aby zapowiedzieć dzisiejsza wizytę. Według słów mamy - nie było nas - nie pytam gdzie , bo to temat niebezpieczny.  Z przykrością  muszę powiedzieć, że nie lubię tych odwiedzin, są  wypytywaniem, ocena, opowieścią o lekarzach, dolegliwościach, krytyce innych.  Ach, starość jest nieciekawa.:(

16 września 2017 , Komentarze (2)

Jeżeli ktoś chce obejrzeć film zabawny, fajnie zrobiony, z ciekawymi tekstami, to  "Nie ma tego złego..."  jak najbardziej polecam. Uśmiałam się wczoraj do bólu przepony. Ostatnio niespecjalnie "wchodzą mi" filmy okrutne, mroczne , o tzw. teraźniejszości polskiej , głupie komedie, gdzie wulgaryzmy mają być tym humorem . Sobota wstała słoneczna, a my  nad jezioro. Najpierw spacer do lasu , aby zebrać trochę grzybów. Po drodze do lasu rozmowy sąsiedzkie, kawa z sąsiadem, któremu zmarła żona w wieku 58 lat, nagle i podczas zabiegu. Staję się bezradna widząc łzy w oczach faceta, starałam się rozmową odwrócić tę sytuację.  Uff!  W lesie sporo ludzi, ale nasze grzybne miejsca nie zawiodły. Pod dębem trafił się prawdziwek, sporo kurek zebraliśmy, maślaki, kozaki, podgrzybki. Usmażyłam je już i  zjadłam trochę . To naprawdę wspaniały smak. Po spacerze leśnym chwilka na jego skraju, z widokiem na zielone pola ciągnące się hen. Drzewa w kolorach oszałamiających, lecące żurawie, tuż obok jarzębina wabi koralami. W domku włożyłam kołdry do worków próżniowych, pochowałam serwety, obrusy, itp ozdoby, popakowałam art. spożywcze aby zabrać do domu. Moje hortensje kwitną pięknie, ale dalie mają dopiero pączki. Dużo będzie pigwy w tym roku, może wyjdą dwie karafki nalewki?  Mąż zajął się montowaniem rowerów na bagażnik, a to już faktycznie oznacza koniec lata. Kiepskiego w tym roku, niestety. Jutro ma padać, i taka  pogoda w kratkę  prześladowała nas całe wakacje. 

15 września 2017 , Komentarze (2)

W poniedziałek zaczyna się kolejny, 42  Festiwal Polskich Filmów Fabularnych. Miasto już przygotowuje się do tego wydarzenia, bo pięknieje w oczach. Oby pogoda dopisała i ludzie mogli oglądać filmy na plaży. Spotkałam znajomą, która wybiera się na festiwal, proponowała  pojedynczy film, aby poczuć atmosferę . Po przeczytaniu tytułów zgłoszonych do konkursu nie znalazłam niczego ciekawego. Voltę już widziałam, Pokot takoż. Reszta może niech zostanie oceniona, a potem podejmę decyzję. Dziś natomiast idziemy na francuski film "odpoczynkowy"  pt. "Nie ma tego złego". To po południu, a przed to po pierwsze zakupy, bo w domu pustki  ogromne i w chemii i w żywności. Pojawiły się wreszcie moje ukochane figi, które uwielbiam do sera pleśniowego. A w Biedrze kosztują grosze. Po zakupach nad morze, no bo co kurcze blade!. Niby chłodny wiaterek, a spociłam się w cieplejszej już kurtce ( rano było 12 stopni). A Bałtyk wygladał dziś super, jakby też szykował się na jakąś imprezkę. Na obiad dziś rosół z makaronem , porcja obowiązkowo marchewki i zieloną pietruszka, potem pieczone tuszki flądry + mix sałat z pomidorkami czereśniowymi i serem pleśniowym. Na deser biszkopt ze śliwkami i kawa. Dziś w Auchanie były produkty regionalne, ilość gatunków i rodzajów piwa  powaliła mnie. Żeby tyle pieczywa wystawiono!  Z tych rarytasów regionalnych kupiłam miód spadziowy z Bieszczad. Lubię kończyć śniadanie kromką z miodem lub powidłami. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.