Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 248655
Komentarzy: 6509
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 21 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

4 maja 2020 , Komentarze (5)

Nosi mnie, chcę gdzieś pojechać, coś zwiedzić, zobaczyć wiosnę majową! Zaczełam od wczorajszej wyprawy do Białogóry.  Po przyjeździe kijki w rękę i marsz w kierunku plaży.  Niestety, wiatr dmuchał mocno i wiał piaskiem w twarz. Poszliśmy lasem, mąż chciał koniecznie na skróty i co? Jak zawsze, gdy człowiek chce szybciej,  bo pomylił drogi. W ten sposób zrobiliśmy ponad 14.000 kroków i ponad 9 km.  Nogi bolały, bo robiło się coraz cieplej. Na szczęście mieliśmy prowiant ze sobą i wodę. Po powrocie do domu , po obiedzie, który na szczęście był tylko do podgrzania, padłam ze zmęczenia. To pierwszy tak długi wypad, ale organizm się przyzwyczai. Ten rozruch spowodował potrzebę zaplanowania dalszego wyjazdu. Siedzę, przeglądam, oceniam i zastanawiam się , jak to będzie, kiedy wyjechać. Lubię to zajęcie, nawet bardzo, jeszcze tylko informacje  w sprawie pogody są mi potrzebne , aby daty wyjazdu były doprecyzowane. Narazie szykuje się zimny maj, a mnie się przypomina od razu piosenka "Chory na wszystko" Strachów na Lachy.  Jakże aktualna, niestety. Dziś przeczytałam wiadomość, że PiS rozważa dymisję Dudy. Pomijając absolutną potrzebę takiego ruchu, to nie PiS ma prawo decydować, bo nie wybierał. Jestem z pokolenia Solidarności, Tadeusza Mazowieckiego i Bronisława Geremka, politykę mam we krwi, chociaż nienawidzę jej jak upiornej krewnej, która życie zatruwa.  Wybaczcie więc te wtręty . Zimno się zrobiło po południu, a ranek zapowiadał taki ładny dzień, już bez "szczęśliwych godzinek" dla seniorów. Zupa krem warzywna z kaszą bulgur, naleśniki z mięsem i kapusta kiszona, to było na obiad. Mąż nadal porządkuje piwnice, ja niszczę kolejną część dokumentów zabranych od rodziców.  Nasza biblioteka niestety nadal zamknięta, a tak się nastawiłam na nowa dostawę! Za oknem coraz chłodniej, aktualnie 13 stopni, a o 10 było 19.  Nie mam już obowiązku zrywania się, jechania do Mamy, robienia zakupów, załatwiania spraw. Mogłabym  spędzić cały dzień w łóżku, ale to nie moja natura.  Syn przysłał mi  filmik z you tube "Litania  do Królowej blokowisk.  Popłakałam się , tak po prostu, z bezsilności , z beznadziei, z żalu . Nadal nie radzę sobie dobrze z tym koronasyfem.

1 maja 2020 , Komentarze (5)

Mój ulubiony miesiąc się zaczął. Pogoda za oknem nie nastraja, ale to dla przyrody doskonałe, że pada. Dzis spałam doskonale, bo wreszcie zeszło ze mnie całe napięcie spowodowane  Mamą, bratem, itd. Spotkanie z bratem w środę było takie kuriozalne, bo ja rozliczałam się z kilkuset tysięcy, on nie potrafił z 6.000. Miał pretensje, że nie zgadzam się nadal zaliczyć mu kosztów dojazdów do Mamy jako wydatków na Jej funkcjonowanie. Obśmiałam go i tyle.  Oddałam leki i napoczęte pieluchy, podkłady, itp. do hospicjum, gdzie  pan portier uprzejmie wpisał do zeszytu dar z moim nazwiskiem i numerem telefonu, aby nie było wątpliwości ze strony tzw. rodziny(?) Ta cała sytuacja już zaczyna mnie bawić, bo jej  kuriozalność przekracza granice. (szloch). Dziś mam lenia na wychodzenie, zresztą pada co chwilę. Zorganizowałam sobie zajęcia w kuchni. Na obiad rosół z makaronem, polędwica z dorsza smażona i kiszona kapusta podduszona. Na deser zrobiłam ciasto z podsychającej chałki, według Gordona Ramseya. Podałam na ciepło z gałka lodów waniliowych.  Jak przystało na święto pracy , zajęłam się sprzątaniem, umyłam porządnie wszystkie podłogi, starłam kurze, zaopiekowałam się kwiatami doniczkowymi. Odbyłam dwie rozmowy telefoniczne  dosyć długie, takie o wszystkim co nas boli, co nam przeszkadza.  W poniedziałek zaszaleję w bibliotece, bo wreszcie będzie otwarta. Na temat rządu polskiego wypowiadać się nie będę, bo nie używam wulgaryzmów. Jedno jest pewne, ponieważ w ZUS nie ma kasy, teraz dopiero ludzie dostaną obciążenia podatkowe, że hej! A panowie posłowie nadal bawią się w politykę  kosztem narodu. 

28 kwietnia 2020 , Komentarze (5)

Krótki rękaw pod kurtkę, lekką, bo sam materiał, a i tak za ciepło było. I nic dziwnego, skoro po powrocie do domu odczytaliśmy 23 stopnie.! Przeszliśmy sporo, niestety w takie ciepło maseczka daje popalić, nie ma jak oddychać. Skręciliśmy na schody na Kamienną Górę , aby trochę rozluźnić twarz bez maski.A tam w ogrodach drzewa kolorowe, bujnie kwitnące, cudnej urody po prostu! Przyjemnie było popatrzeć. Zatoka we mgle, co zwiastuje zmianę pogody. Dziś robiłam trochę zdjęć tematycznych, do badań  na temat sposobu spędzania czasu w czasie pandemii.Piliśmy więc z mężem kawę na balkonie, bo kawiarnie nieczynne, wyjęłam niszczarkę, bo istotnie ostatnio sporo starych papierów z danymi osobowymi poszło  do wora w postaci pasków. Pokazałam moje malowanki posterowe, książki, jakie czytam, ćwiczenia które wykonuję. To wystarczy. teraz krótki opis i wysyłam. Po spacerze nogi bolały bardzo, chociaż buty miałam już lżejsze. Ta kawa na balkonie byla zatem zbawieniem na chwilę. A potem kuchnia i barszcz ukraiński z mrożonki ( skoro kupiłam na czas tego świństwa),  wątróbka drobiowa z szarą renetą  posypana majerankiem + kiszona kapusta. Takie danie jadamy tak mniej więcej raz na rok, smakował wyśmienicie, i taki był cel. Ziemniaki do wątróbki raczej nie tego, jak mówi młody  w reklamie telewizyjnej.  Mój luby wziął się za prasowanie, bo pranie dziś wyschło natychmiastowo, aja sprzątałam kuchnie po ekscesach wątróbki. Chociaż przykryłam ją, i tak pryskała jak oszalała!   Na balkonowy parapet dodałam dziś doniczkę z lawendą. Może przyciągnie motyle? W Hiszpanii nad morzem ceny mieszkań spadły nawet o 20%, może zrealizuję swoje marzenie?

27 kwietnia 2020 , Komentarze (5)

to ja. Dzień dobry wszystkim zainteresowanym moimi myślami. Bo przecież nasze myśli przelewamy na papier, na laptopa. Dziś piękna pogoda,  po załatwieniu wszystkich spraw niezbędnych, pojechaliśmy do lasu, w okolice naszej byłej działki nad jeziorem. I jeżeli jeszcze lasem , łąką , polem  zielonym zachwycałam się, to terenami zamieszkałymi już nie. Zmiany tam ogromne, wycinka ogromna, stawiane kolejne całoroczne domy, kurz, jedna wielka budowa, kompletny brak spokoju i ciszy. Jezioro nie "przerobi" tak ogromnej rzeszy chętnych do kąpieli, o czystości wody zapomnij!. Posiedzieliśmy trochę w lesie , przeszliśmy się starymi szlakami, powiedzieliśmy dzień dobry znajomym. Jeden zaprosił nas na kawę, ale to było tylko hasło, jak się okazało,  bo kawę wypiliśmy w 10 minut i pożegnaliśmy się, gospodarz nie zatrzymywał. Ale wiem jedno, że to natura jest mi bliska, że to jej łaknę jak kania  przysłowiowego dzdzu. Nie pociąga mnie posiadanie, ja chcę do puszczy, do ostępów leśnych, tarasik przy domu to nie to. A' propos puszczy, błagam Stwórcę, aby sprawca  podpalenia Parku Biebrzańskiego został ustalony i ukarany.  W domu spokój, cisza, tylko te osłony twarzowe są coraz większą męczarnią. Dziś zawiozłam kuzynce pamiątki po mojej Mamie. To książki i zdjęcia, takie jeszcze z poprzedniego wieku. Spotkałyśmy się we drzwiach, celowo, aby nie ryzykować. Otrzymałam pyszne ciasteczka owsiane, które  ;podczas kawy nad jeziorem zrobiły furorę! Dziś na obiad zupa krem z zielonych szparagów, z grzanką z sera pleśniowego, oraz udo kurczaka + fura surówki. Dziś skusiłam się na młodą kapustę, może jakiś lekki bigos z duża ilością koperku? Uzmysłowiłam sobie, że to majówka tuż , tuż, muszę pomyśleć o menu.

23 kwietnia 2020 , Komentarze (9)

Coraz więcej sklepów otwartych,  sporo ludzi na ulicach, na bulwarze także. Nie wiem, czy to jest dobre, bo wielu nie przestrzega  rygorów dot. noszenia maski, odległości od innej osoby, szczególnie widać to w sklepach. Oczywiście cieszę się, że wiosna, że ciepło,że można iść przed siebie, ale gdzieś z tyłu głowy mam ten czający się strach, czy to naprawdę już bezpiecznie?  Czytam o Parku Biebrzańskim i serce mi pęka, na myśl o tych gniazdach popalonych, o pisklakach , o zwierzynie. Świadomość, że to człowiek niszczy naturę bardzo boli,a jednostka nic sama nie zdziała.:? Poza spacerem czas spędzamy na balkonie, na szczęście pogoda dopisuje, chociaż i ja wolałabym deszcz. Niech popada, tak solidnie, tak zmoczy  ziemie przez 3 dni. Wówczas będzie zielono, radosnie i rześko. Dziś na obiad wyjęłam to, co miałam zamrożone, czyli był krupnik i zrobiłam frittatę z mozzarellą, na resztkach  gulaszu warzywno-mięsnego. Na deser truskawki z bezikami i bitą śmietaną. Taki kaprys. Waga ładna, bo ruch eliminuje nadwyżkę. Dziś 10.000 kroków zaliczone! Na bulwarze cieplutko, nawet za ciepło było, na szczęście nie  nałożyłam ciepłego okrycia, wyszłam wiośnie na przeciw. Wczoraj załatwiliśmy PZU i bank, szybko i sprawnie. W mieście cisza, szczególnie nocami, bo wędrówki marków nocnych ustały, nie ma odgłosów zażywania nadmiernego. Odnośnie mojego tekstu o gromadzeniu przedmiotów, wiem, każdy ma jakiegoś  fizia. Książek nie odmawiam, buty też bardzo lubię. Nadal jednak uważam, że lepiej kasę przeznaczyć na wędrówki, na podróże, a nie na kolejna rzecz. Wolę zatem być niż mieć.

21 kwietnia 2020 , Komentarze (17)

jakie to przykre, że drugi raz w ciągu kilku miesięcy porządkuję sprawy zmarłych. Dziś nasza wizyta w mieszkaniu  rodziców. Brat zostawił okropny bałagan, szukał , przewalał, kopał? Niech bierze co chce, obrazów z pamięci mi nie zabierze, wspomnień i skojarzeń z przeżytymi sytuacjami. A przedmioty? Warte były coś dla ich właścicieli, dla mnie  to tylko dużo pracy. Dziś pakowałam ubrania Mamy. Boże, ile tego jest! Umówiłam się z koleżanką, że zabierze dużo na wieś w okolice Malborka. Tam kobiety z pewnością się ucieszą, bo Mama była elegantka. Narazie  zapakowałam te lżejsze rzeczy, wyszło kilka worów . Przy okazji znalazłam jakieś stare zdjęcia Mamy, mojej babci, jakieś drobiazgi, które rozczulają. Kilka książek, bo reszta pójdzie do szkolnej biblioteki ( lektury), rozdam znajomym, zdjęcia, które muszę opisać, niepotrzebne papiery i dokumenty zniszczyć. Najgorzej jest ze szkłem, to lepsze zachowam dla jakiegoś domu weselnego, gorsze zawiozę do noclegowni. To samo z  ręcznikami, pościelą, odzież po Ojcu. A jeszcze została piwnica. Sąsiadka z tej samej klatki zainteresowana jest kupnem, może to byłoby dobre. Mniej kłopotu.  Wróciliśmy do domu po kilku godzinach, zmęczeni i głodni. Na obiad była tylko pomidorówka z makaronem, z dużą ilością mięsa drobiowego, bo gotowana na skrzydle indyka i 2 skrzydełkach kurzych. Jutro będę załatwiać kilka spraw urzędowych, chciałabym znów zobaczyć morze, czyli iść na bulwar. Sypiam lepiej, chociaż to i tak nie jest pełne zadowolenie.  Nad morzem nadal zimno, mimo pięknego słońca. Na balkonie raczej za chłodno, o posiedzeniu nie ma co marzyć. Wczoraj wymyśliłam sobie, że gdy ten koronasyf się uspokoi, zaproszę kilkanaście osób z rodziny, abyśmy mogli nacieszyć się sobą, i przy okazji  świętować 70 urodziny męża. One będą wprawdzie w grudniu, ale  to nie stanowi absolutnie przeszkody, prawda?  Znamienne jest , że to będą wyłącznie  członkowie rodziny męża, o bracie nie myślę absolutnie. Poza tym ogromnie tęsknię za synem, jak tylko będzie to możliwe , w sensie naprawdę bezpieczne, jedziemy do Poznania. Ostatnio wielokrotnie myślałam o tym, jak niepotrzebnie człowiek zabiega o posiadanie. Lubimy otaczać się rzeczami zbędnymi, jest ich coraz więcej i więcej. Zamiast dwóch dobrych kremów do twarzy , mamy po kilka. Całe palety barw do powiek, zamiast 1-2.  Z ręka na sercu przyznajcie sie, ile torebek/ toreb/ nosideł macie? Jak często nakładacie na siebie każdą posiadaną sukienkę?  Czy nasze mieszkanie musi być odzwierciedleniem aktualnych trendów w modzie? Czy zakup nowego samochodu jest absolutnie konieczny? Dzięki temu, że teraz mniej się produkuje, zwierzęta wychodzą z lasu, natura zaczyna się odradzać. Bardzo chciałabym, aby świat nadal istniał w postaci znanej mi. Abym mogła raz jeszcze pojechać chociażby nad Biebrzę, której otulina trawiona jest teraz ogniem, abym mogła znów posiedzieć  na  placu w Sienie, powdychać jej zapachy. Czy doczekam tego? Och!

19 kwietnia 2020 , Komentarze (18)

Pogoda przepiękna, ale zimno niesamowicie. Przynajmniej w Gdyni. Rano był 1 stopień, co jest wyjątkowe nawet na kwiecień. W zeszłym roku o tej porze wygrzewaliśmy się w Ciechocinku, narzekając na upał. Jest niedziela, 9 rana, właśnie zaparzyłam drugą kawę, pierwsza była przed 7 , na śniadanie.  Spałam raczej dobrze, bez wspomagaczy chemicznych, mam nadzieje, że będzie to coraz lepszy sen. Wczoraj odbyła sie rozmowa z bratem  w sprawach spadkowych. Spokojnie, rzeczowo, bez pretensji. Chyba oboje  zdaliśmy sobie sprawę z konieczności tej rozmowy i spokoju przy niej. Moje informacje o dokumentach po Ojcu trochę zmieszały brata, raczył powiedzieć, że gdyby wiedział.... .  Najważniejsze w tym, że jesteśmy zgodni w sprawie dalszego działania. Tyle w tym temacie. Patrzę na świat , piękny świat, niedostępny teraz, odpoczywający od ludzi. To zamknięcie , ta przymusowa izolacja jest dla mnie  ciężka. Wymyślałam sobie trasy zakupowe, aby tłumaczyć sie przed ewentualną interwencją nadgorliwych funkcjonariuszy. To naprawdę pozbawiało radości i satysfakcji z ruchu. Od koleżanki wiem, że w lasach jest sporo patroli, pilnujących  ewentualnych chętnych relaksu. Zamiast pilnować czy ludzie chodzą, mogliby pilnować, aby dystans zachowywali, i tyle. Czy ktokolwiek z Ministerstwa Zdrowia zadaje sobie sprawę, że brak ruchu  dla ludzi starszych , to skazanie ich na więcej chorób? A moja natura nieufna władzy przewiduje, że po tzw. wyborach  znów zostaniemy zamknięci.  Narazie napawam się widokiem mojego podwórka, kwiatów na balkonach sąsiadów, ptakami szalejącymi w okolicznych krzewach. Od jutra ruszam w trasę, bulwar, lasy trójmiejskie, może trochę dalej?  Wczoraj nie miałam zbyt dużo czasu na przygotowanie obiadu, zjedliśmy gotowanego kalafiora, ziemniaki okraszone, z koperkiem, do tego maślanka.  Pycha! Proste, smaczne, pachnące i pięknie wyglądało na talerzu. Zaspokoiłam więc wszystkie zmysły. Dzis niedziela, tradycyjny rosół, będzie także pieczony schab, który kupiłam na Wielkanoc, ale nie upiekłam. Podam go z duszona kapusta, buraczkami, piklami, do wyboru.  Mąż wypił kawę i poszedł zaklinać pogodę- prasuje lekkie  kurtki i płaszcze! Oby się udało!;)

16 kwietnia 2020 , Komentarze (14)

to za mało  powiedziane. Wiem, wiem, Mama miała 87 lat, była schorowana, nie miała woli życia, ale to  zakończyło także pewien etap w moim życiu. Zostałam sierotą, chowając w przeciągu pół roku dwoje rodziców.  Okropna uroczystość w czasie epidemii! Tylko pochówek, kilka słów od kapłana, żadnych kondolencji ze strony bratowej, bratanka. Żadnych słów nad grobem od rodziny, byle jak po prostu.  Odbierając wieńce spotkałam dziewczynę z mojego dzieciństwa, z domu, w którym mieszkaliśmy z rodzicami do czasu naszych związków małżeńskich, do czasu przeprowadzki rodziców. Odebrałam to jako  zatoczenie koła historii, bo tej osoby nie widziałam  od kilkunastu lat, a Mama ostatnio chciala wracać do tamtego domu. Opiekunka Mamy pytała, czy widziałam zdjęcie ostatnie, które zrobiła bratowa. Pytanie retoryczne i tyle. Pochówek trwał 15 minut, wracaliśmy do domu jak zbite psy, noc koszmarna, na dodatek nad morzem strasznie wiało Data pogrzebu też symboliczna, bo Ojciec zmarł 15  dnia miesiąca. Dziś zamówiłam niszczarkę, aby zacząć porządkowac papiery . Nie byłam  w mieszkaniu rodziców od 9 kwietnia, będe tam w sobotę, aby zacząc porządkować sprawy spadkowe. Nauczona doświadczeniem po takim spotkaniu po śmierci Ojca, jestem mentalnie przygotowana na ataki, na ich odpieranie , na lekceważenie  zniewag. Jak powiedzial to nasz syn, jeżeli jeste przekonana, że robiłam wszystko dla dobra Mamy, to mam mieć w .... nosie czyjeś pretensje. Tyle. Dziś zrobiłam zupe tajska, za duzo dałam pasty, wyszła ostra jak cholera, az musiałam wypić pół litra wody.  Oddaję ją dla bezdomnych, z opisem, że jest b. ostra. W nocy wiatr poprzestawiał na balkonie wszystkie kwiaty, musiała je zabezpieczyć , bo nadal wieje. Ale za to pranie wyschło  natychmiast.  Teraz moje zycie będzie prozaicznie łatwiejsze, ale bez Mamy, bez słów:" moja kochana córeczka"  Nic to, trzeba iść dalej.

13 kwietnia 2020 , Komentarze (19)

Pogrzeb odbędzie się we środę, w gronie  5 osób, chociaż znajomi i rodzina męża będą na cmentarzu, jako odwiedzający innych.  Tylko chwilka w kaplicy cmentarnej i pochówek. Przykre  takie pożegnanie, ale mam nadzieję, że za niedługo wszystko wróci do normy. Wówczas będzie czas na mszę.   Sprawami pochówku zajmuje się brat, skoro tak krytykował pogrzeb Ojca zorganizowany przeze mnie, niech się wykaże teraz. Nie rozpaczam tak bardzo, bo Mama była naprawdę drobniejsza od kurczaka, słabiutka niesamowicie i już nie było w niej woli walki.  Poddaję się losowi, chociaż karze mnie okrutnie, dwoje rodziców w terminie pół roku, to naprawdę trudno znieść. Rozmyślam dużo i jestem spokojna, że zrobiłam dla Mamy wszystko, aby miała komfort pod moją opieką. Czeka mnie jeszcze przeprawa z bratem, ale jestem silna i poradzę sobie.  Czas pobytu w domu jest męczący, bo psychika  kręci się wkoło tych samych myśli, zadają pytanie: kiedy będzie koniec?  Syn spędza Wielkanoc w Poznaniu, chciał przyjechać, ale odradzilismy. Chciał nas wesprzeć w tej sytuacji, ale jego zdrowie jest dla nas ważniejsze.  Dziekuję Wam wszystkim za wyrazy współczucia, płynące tak szczodrze. Oby  Wielkanoc upłynęła Wam   ciepło, rozgrzana sercami i uczuciami najbliższych.

10 kwietnia 2020 , Komentarze (24)

Wczoraj po południu odeszła na zawsze moja Mama. Spokoju wam życzę. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.