Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 248649
Komentarzy: 6509
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 21 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

9 września 2019 , Komentarze (6)

To tytuł filmu sprzed lat, z młodą Marią Seweryn. Ale ja nie o tym, raczej o uczuciach targających ( dosłownie) mną. W niedzielę byliśmy w Białogórze, przeszliśmy z kijkami do rzeczki Granicznej i z powrotem. Wcześniej wypiliśmy kawę w hotelu Sześć Dębów w Prusewie. Wracam tam co jakiś czas, bo to przepiękne miejsce, pełne  cacuszek z czasów secesji, wspaniały park, klimacik ciepła i troski o gościa.  Wrócilismy do domu  zmęczeni, ale zadowoleni z wysiłku, po przejściu  prawie 8 km i wykonaniu ponad 11.000 kroków. Dawno tak nie maszerowałam i mój zapał był oczywisty. Spałam dziś dobrze, ze wspomaganiem, ale dobrze. Piekę ciasto ze śliwkami i z jabłkami, dziś Mama kończy pobyt w szpitalu, zawozimy ją do domu, zaopatrzoną w krupnik, ciasto, smakołyki na kolację. W przypadku Mamy sprawa jest jasna, należy jej zapewnić jedzenie, pozwolić odpoczywać i wszystko za nią wykonać. W przypadku Ojca sprawa jest gorsza. Odwiedziny w sobotę skutkowały złym humorem, bo za często jest myty(!), nie ma przy łóżku butów ( nawet nie siada), a my po prostu poszliśmy sobie na dancing , zamiast z nim rozmawiać! Gorsze jest to, że Ojciec prawie wcale nie je i co tu zrobić? . Dziś w aptece dostałam informację o leku  Megace, po którym łaknienie ma wrócić. Lek na . receptę, może coś wiecie na jego temat?  Od dziś zaczęłam zażywać Positivum. Kuzynka mi doradziła, abym i ja nie wylądowała w szpitalu. Muszę sobie poprzestawiać priorytety życiowe, będzie mi łatwiej, będę spokojniejsza. Po prostu  MUSZĘ  przekonać siebie, że więcej zrobic nie można. Tyle.. 

6 września 2019 , Komentarze (8)

Jutro  sobota, chcę pojechać nad  otwarte morze. Chcę przestać myśleć o sytuacji rodziców, chce odpocząć  od tych męczących spraw. Czy się uda? Nie wiem, bo pogoda jutro nieciekawa, może zatem zamienię morze na muzeum? Dziś Ojciec został wypisany ze szpitala, ze wskazaniem do ZOL. Znalazłam taki , Ojciec został umieszczony. Przyjechał tam po kilku godzinach oczekiwania na transport, z trzęsącą się brodą ze strachu, że został sam . Nie zapomnę jego radości, gdy nas zobaczył na miejscu. Nadal żyje w swoim świecie , gdzie o logice trudno mówić. Został od razu wykąpany, co przyjął z radością, rozlokowaliśmy Ojca , nakarmiliśmy i pojechaliśmy do domu. Dzień  zaczęliśmy o 6 , wczoraj wróciliśmy ok. 21, noc znów bezsenna. Rano byliśmy u Matki, jej stan  jest "stabilny", nie pozwoliła sobie zrobić gastroskopii, o kolonoskopii nie ma co marzyć. Prawdopodobnie w poniedziałek zostanie wypisana do domu. Opiekunka już jest powiadomiona , może wszystko jakoś wróci do normy.  Dzwonił mój Panicz, dostałam opieprz, że nie dbam o siebie, i zobowiązanie do odpoczynku i dbania o siebie. Dobre dziecko!Ale jak to zrobić? Może znacie sposób na wyłączenie myślenia? I serdeczne dzieki za Wasze słowa otuchy. Niestety serial trwa nadal. ;(

4 września 2019 , Komentarze (8)

Wczoraj rano , po wizycie w szpitalu u Ojca, pojechaliśmy do Mamy. Czekać na pralkę, a poza tym miała umówioną wizytę u lekarza rodzicielki, aby ocenić wyniki morfologii.  Rzut oka na te wyniki i decyzja- natychmiast do szpitala, przy hemoglobinie 7,4, tylko tak można zdecydować- to słowa  lekarza. W przychodni zamówiono transport medyczny, ja pędem do domu, aby Mamę przygotować. No i ta pralka, która akurat miała "przyjść" w okresie transportu do szpitala. Telefon do opiekunki, aby przyszła i umyła Mamę, bo nie zrobiła tego rano(?), telefon do brata, aby poinformować o sytuacji  i tu brak zrozumienia, co mnie bardzo zaskoczyło. Pralka wstawiona, stara oddana, za chwilę ratownicy medyczni przyjechali, pojechaliśmy na SOR. Tam uzyskaliśmy informację, że nie ma miejsca na oddziale wewnętrznym i Mama nie będzie przyjęta. Postawiłam się, poprosiłam na piśmie, że stan jej nie zagraża zdrowiu i życiu.  Łaskawie  zdecydowano o diagnozowaniu na miejscu. Po 2 godzinach oczekiwania badania - EKG, przy którym  pielęgniarka zaczęła na Mamę krzyczeć, a ona biedna ma kłopoty ze słuchem i ze zrozumieniem . Znów moja reakcja, na co uslyszałam, że mam poczekać na korytarzu. Odmówiłam ,łaskawie pozwolono mi zostać. Określono mnie jako roszczeniowego i agresywnego członka rodziny. Mam to w dupie!. Byłam przy Mamie w czasie kolejnych badań, widziałam jej bezradność, strach . Wyglądała jak dziecko, które nie wie , co się z nim dzieje. Kolejne godziny oczekiwania, mąż już chodził po ścianach z nerwów ( pan doktor z SOR spędził godzinę poza gabinetem , na kolacji), Mama coraz bardziej zmęczona, chce się położyć, nie zdaje sobie sprawy  gdzie jesteśmy. O 19 zmiana dyżuru, mamy nadzieję na szybka reakcję, a tu zero.. Idę na oddział wewnętrzny, tam panie pielęgniarki radzą, abym zrobiła małą awanturkę, wówczas ktoś się zainteresuje. Przy okazji mówią, że czekają na Mamę od 14. Wchodzę na chama do doktora na SOR, określam dokładnie moje żądanie, po 5 minutach jedziemy na oddział . O godzinie 20:30 Mama zostaje przyjęta. Jest wykończona, chce iść do domu, kładzie się do łóżka i prawie zaraz zasypia.  Pani doktor zażyczyła sobie na drugi dzień jakieś wyniki gastroskopii Mamy, a ja poprosiłam, czy mogą być na czwartek, abyśmy mogli znaleźć czas na własne potrzeby I tu usłyszałam: "To wygląda jakbyście państwo specjalnie chcieli oddać rodziców do szpitala, aby sobie odpocząć." Tu moje nerwy już puściły. Oznajmiłam przedstawicielce "służby zdrowia" , że zagalopowała się, nie życzę sobie takich insynuacji i mam nadzieję, że nigdy więcej nie uslyszę takich uwag, które są nie fair, całkowicie mijają się z prawdą  i są nie na miejscu. Nie czekałam na przeprosiny, po prostu wyszłam. I wcale nie spałam dobrze, mimo tabletek, które zażywam od 2 tygodni. Brat nie dzwonił, ja też nie będę się wyrywać. Dziś mąż pojechał po zmianę  bielizny dla Ojca, po wyniki badań Mamy i drobiazgi dla niej, a po wizycie w szpitali zabrał mnie siłą  do lasu. Pojechaliśmy na kilka godzin, zebrałam garstkę kurek, odwiedziłam tereny moje dawnej "posiadłości". Po powrocie znów szpital, rozmowa z lekarzem Mamy,  Tak natychmiast potrzebne wyniki nie zostały przejrzane, może wieczorem?) wizyta u Ojca, golenie , rozmowa na temat wizji, które Ojcu się przewijają. Narazie czekają oboje na kolejne zabiegi. A moje ciśnienie dziś rano  było ponad 160/58 i ciągły ból głowy. Czy dam radę?

2 września 2019 , Komentarze (3)

Wczorajsze nocne siedzenie przy komputerze skutkuje zakupem pralki. Dostawa już jutro, czyli ekspres. Wizyta w szpitalu- Ojciec walczy, nadal ma zapalenie płuc, ale gorsza jest  wiadomość dotycząca anemii. Jak wyjaśniła lekarz prowadząca, to wszystko skutek leków przeciwzakrzepowych, ich odstawienie może spowodować udar, a ich podawanie  źle wpływa na hemoglobinę. Ojciec nadal ma zwidy, majaki, mówi bez sensu, ale cóż zrobić.  Dziś u Matki spokój, dalsze sprzątanie i pozbywanie się przeterminowanej chemii, kosmetyków. W ramach walki z anemią podałam sok z buraka, marchwi i jabłka. Odszukałam album ze zdjęciami, niech sobie poogląda z opiekunką , chociaż i tak nie pamięta who i who. Ochłodziło się , i to znacznie. Przyjemnie dziś było zaczerpnąć świeżego  powietrza. Jutro mam spotkanie z lekarzem Matki, będziemy radzić , co dalej. No i czekanie na pralkę będzie. Oby przysłali w miarę szybko.  Także jutro Ojciec ma próbować jeść papki. Ciekawa jestem, jak to wyjdzie:?.

1 września 2019 , Komentarze (6)

Nie potrafię funkcjonować w tym upale. To dla mnie za ciężkie. Będę musiała cos wykombinować na przyszłe lato, aby w mieszkaniu było chłodniej. Wczorajszy wieczór nie udał się. Koncert zaczął się  niemiłym zdarzeniem, bo sąsiedzi ze stolika wylali na mnie dwa drinki, przesuwając stolik, tłukąc kieliszki. Buty, sukienka po pachy, całe mokre. W tej sytuacji zrezygnowaliśmy z koncertu, organizator zaoferował rekompensatę i zwrot za bilety, przyjmiemy to w jakiejś formie może jutro? Wyszliśmy z klubu na spacer nad morze, poszliśmy w stronę plaży. Tłumy, to mało powiedziane. Pełno muzyki w każdej knajpie , i to na żywo, światła kolorowe, gwar. I to balsamicznie orzeźwiające powietrze , to było to.  Dziś po śniadaniu ( kasza jaglana z jabłkiem + jogurt+ 8 migdałów + łyżeczka miodu), poszliśmy do szpitala. Stan bez zmian. kaszel nadal jest, majaki też. Potem spacer nad morze. Była bryza, ale nie chłodziła. Teraz - 16:23, jest 30 stopni w cieniu. To koszmar moich nocy, bo zaczynam tez rozmyślać o katastrofie klimatycznej.  Chyba mało ludzi się obawia tego zjawiska, bo jakoś nie widzę mniej samochodów bez włączonych silników bez potrzeby, nie widzę mniej plastikowych butelek, itd. U rodziców popsuła się pralka, rzecz niezbędna, a urządzenie już wiekowe, kupię zatem nową.  To kolejne zadanie na przyszły tydzień.  Od jutra podobno wielkie ochłodzenie, oj, czekam z utęsknieniem.

31 sierpnia 2019 , Komentarze (8)

Wizyta w szpitalu dziś potwierdziła wcześniejszy stan. Dziś spacer nad morze, wreszcie! Jest lekko chłodniej, ale tak przyjemnie, bo bryza znad wody chłodzi.  Weszliśmy do bazaru"Bo ze wsi", kupiłam wspaniały ser, kołduny, chleb orkiszowy, smalec domowy, wątrobiankę i pierogi ruskie. To na przyszły tydzień, aby nie kupować o 20 w Biedrze, bo wcześniej nie było czasu.   Na obiad dziś rosół z kołdunami , sznycle indycze w warzywach( cebula, cukinia, papryka, pomidor, czosnek i zioła z balkonu), podam  z ziemniakami i ogórkiem kiszonym. Będę się delektować wolnym czasem, do Matki jedzie brat, jutro także.  Zrobiłam  kilka pojemniczków galarety z kurczakiem. Zawiozę w poniedziałek, zrobię też sok z buraków na tę anemię . Dziś wieczorem idziemy na spotkanie z Filipem Łobodzińskim , na koncert "Dylan".  To w ramach Literackiej Gdyni. Łobodziński tłumaczył teksty piosenek Dylana, ciekawa jestem rezultatu.  Koniec wakacji jest faktem, a ja się ciesze z tego powodu. Zawsze uwielbiałam Trójmiasto  w okresie wrzesień- październik, gdy kolory jesieni pięknie barwiły spacery nad morzem, secesyjnymi uliczkami Sopotu.  Gdy na Długim Targu  można było usiąść w kawiarence bez czekania na miejsce, a potem przejść się nad Motławę w stronę Żurawia. Za czasów studenckich październik był bajką dla nas, młodzieży.  A wracając do adremu, czyli do diety, nie jest dobrze. Zjadam o różnych porach, jak czas pozwala, i co można zjeść szybko. Są też słodycze, bo zajadam stres. Wieczorem biorę tabletkę antystresową, aby zasnąć, ale i tak budzę się w nocy i rozmyślam. Każdy telefon to drżenie serca, to strach. Mam na szczęście ogromne oparcie i pomoc w mężu. 

30 sierpnia 2019 , Komentarze (6)

Naprawdę Wam dziękuję za te wszystkie słowa wsparcia. Czasu na roztkliwianie się nie mam. Dziś rano wizyta u Ojca, bardzo słaby, ale zapalenie płuc ustępuje. To oczywiście nic nie oznacza, bo organizm jest absolutnie wyniszczony.  Teraz mąż był w szpitalu, pacjent spał, nie budził Ojca, bo sen to zdrowie. Przed południem u Matki, podałam śniadanie, wzięłam dokumenty i zaczęłam załatwiać konieczne sprawy. Przyszła opiekunka , my wolni pojechaliśmy załatwiać następne niezbędności. Matka ma stwierdzoną głęboką anemię, co jest prawdopodobnie rezultatem "diety" stosowanej przez Ojca. Tak jest w życiu, że dzieci uczą się na błędach. Dorośli tego czynić nie powinni, bo mogą nie mieć czasu na naprawę  swojego postępowania. Przykład mam teraz jak  na dłoni.  Niestety taka kolej rzeczy czeka potencjalnie każdą/każdego z nas. Proponuje przygotować sie mentalnie do starości naszych rodziców i do starości naszej. Właściwie decyzje powinny zapadać już, teraz, aby to wszystko nas nie zaskoczyło. ja została zaskoczona absolutnie.;(

29 sierpnia 2019 , Komentarze (12)

Powoli żegnam się z Ojcem, odchodzi na zawsze. Jest od wczoraj ponownie w szpitalu, ma ogromne, obustronne zapalenie płuc. Rokowania  zerowe, czekamy. Wczoraj zabierany był z domu w stanie złym, obok w pokoju Matka, która nie wie, że mąż choruje, nie umiała Mu podać szklanki wody. Jestem potwornie zmęczona, za dużo spadło naraz. Przekleństwo NFZ, SOR i innych instytucji, które winny ułatwiać , nie utrudniać. To banał, że starość się nie udała Bogu, za tym kryją się chwile bezsilności , rozpaczy, żalu i złości. Dni mijają mi szybko, bo nie zastanawiam się  co robić, To wymusza stan aktualny.  Na szczęście jest opiekunka, która zajmie się Matką, wyrozumiała na naszą sytuację. Jest brat, który angażuje się równie aktywnie, ale jako osoba niepełnosprawna, nie może wykonać wielu rzeczy. Dziewczyny, Kobiety z Vitalii, dbajcie o siebie, pamiętajcie o cukrzycy, o nadciśnieniu, o zbędnej wadze. Jedzcie zdrowo, zielono i najlepiej niewiele. Bo człowiek naprawdę niewiele potrzebuje do życia, a świat i tak lada moment zgotuje nam koniec. Starość może być lepsza, tylko to wymaga ogromnej pracy.;(

26 sierpnia 2019 , Komentarze (4)

Witajcie po powrocie. Dziękuję za słowa wsparcia i przepraszam za brak odpowiedzi, to szał przed wyjazdem. Ale najpierw o wycieczce. Zamość, Chełm, Hrubieszów, Zwierzyniec, olejarnia oleju świątecznego, Tomaszów Lubelski. zagroda Guciów. Szczebrzeszyn.  To wszystko zwiedziłam, zauroczona jestem Zwierzyńcem, Zamościem, Hrubieszowem. Podobał mi się Chełm, najmniej Tomaszów, ale to pewnie kwestia pokazania miasta. Wróciliśmy z olejami świątecznymi, zajadam się teraz pomidorami pokropionymi owym cudem. Oliwa wysiada! Pogoda była cudna, roztoczańskie krajobrazy zauroczyły, a szumy nad Tańwią to moje ulubione. Zwierzyniec natomiast i Zamość to takie miasteczka marzeń, oczami turysty tak wygląda. Najadłam się kaszy gryczanej po uszy, i pierogów z soczewicą, i cebularzy. Kraina moich smaków. ;).  U rodziców ok. Ojciec leży, raczej nie wstanie już , bo i woli nie okazuje. Wczoraj byliśmy tam kilka godzin, zapoznałam się z potrzebami, stanem  zdrowia itp. Dziś  załatwianie  refundacji z NFZ, odbiór emerytury Mamy, opłaty  comiesięczne. Zwolnię trochę brata, aby i on mógł odpocząć. Stan zdrowia Ojca jest stabilny, używając medycznego określenia, ale nie rokuje poprawy bez udziału pacjenta. A pacjent zrezygnował z walki.  Opiekunka jest ok. , dużo spraw załatwia, ale i tak to my, dzieci, musimy podejmować decyzje. To tyle, aby nie przynudzać. Pogoda nadal cudownie letnia, dla mnie za ciepło.W Gdyni szał różnych imprez, hałas, gwar, czekam na koniec wakacji. Pojadę wówczas na Półwysep Helski bez turystów, odwiedze znów Sopot i Gdańsk. Czekam juz na to:D

15 sierpnia 2019 , Komentarze (8)

Wiem, starość jest bezradna, bezsilna, wymaga pomocy. Wiem, trudno pogodzić się z brakiem możliwości dotychczasowego życia osoby niezależnej. Ale przecież zdajemy sobie sprawę, że kiedyś ten dzień nadejdzie, można się do niego przygotować. Nie mówię o przypadkach nagłych, niezależnych od nas, ale takich związanych z upływem czasu. Można więc pozamykać niezakończone sprawy, zrobić pełnomocnictwa na wypadek wszelaki, zaznajomić bliskich ze stanem spraw, itd. Błądzenie po omacku, gdy nie wiesz, gdzie , co, do kiedy, jest naprawdę trudne i zajmuje mnóstwo czasu. Jutro Ojciec ma operację, w domu będzie  prawdopodobnie w poniedziałek. Jutro  będzie dostarczone łóżko rehabilitacyjne. Dziś  noc była w miarę spokojna, bo poprzedniej Ojciec dzwonił 11 razy.  Opiekunka zajmująca się Matka jest ok., załatwia już papiery dot. refundacji na łóżko, pampersy, recepty na leki.  Potrzebna będzie jeszcze opiekunka nocna, aby oboje rodzice byli bezpieczni. Załatwienie wszystkiego w tydzień wymagało naprawdę szybkich  i zdecydowanych reakcji. Dziś rano mąż poszedł do szpitala, zaniósł owoce , potem pojechalismy do Matki, przygotować pokój na wstawienie łóżka.  W mieszkaniu wreszcie  nie ma smrodu moczu, Mama wykapana, czysta, jadła śniadanie ubrana w różowy szlafrok! Wyglądała jak mała dziewczynka. Przyjechał brat z bratową, przy kawie omówiliśmy najważniejsze  sprawy, wzajemne obowiązki i zadania do wykonania. Potem wspólny obiad , chwila relaksu. Nasz niedzielny wyjazd nie jest zagrożony, wymieniliśmy się dniami opieki. Marzę już o długim spacerze, o wędrówkach  po Roztoczu, o aktywnym odpoczynku.  Brak ruchu w dotychczasowej formie  spowodował lekka zwyżkę wagi. Muszę się jej pozbyć. Może się uda na Zamojszczyźnie?

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.