Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 271836
Komentarzy: 6751
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 29 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

9 stycznia 2019 , Komentarze (3)

Wczoraj oglądałam Paszporty Polityki.  Wolę to niż seriale czy programy odmóżdżąjące z TVP. Mąż był  w szoku, gdy spośród nominowanych wskazywałam prawidłowo wygranych. Bardzo podobały mi się dziewczyny głosujące przeciwko odstrzałowi dzików, zniesmaczona byłam wypowiedziami Dawida Podsiadło, który po otrzymaniu paszportu stwierdził:" Myślałem, że nie będę musiał tu stawać..."  Ani to zabawne ani grzeczne.  Lubię ludzi dowcipnych, ale  ma być to dowcip z polotem. W tym przypadku tego zabrakło. Prowadzący imprezę to pani Torbicka i pan Baczyński, oboje z klasą, przyjemnie się oglądało, a Podsiadło był takim dysonansem bardzo widocznym. Dziś  spacer nad morze, wiało lekko, padał drobny śnieg, spacer był krótki, bo czekała nas wizyta u pani notariusz. To znajoma , zawodowo znajoma, chwilkę rozmawialiśmy o sprawach dnia codziennego , o dzieciach, o hobby, a potem przystąpiliśmy do czynności. Starszej daty notariusze traktują klienta jak gościa, przecież znają wiele ich spraw prywatnych. To miłe, bo jest ochota wrócić tam , gdy jest potrzeba. Wracając do domu zaszliśmy do księgarni , gdzie sygnalizowano duże przeceny. Oj, jak serce boli, gdy nie kupujesz, bo  potem oddajesz je do biblioteki, do instytucji potrzebujących , a widzisz pozycje ciekawe!. Rano waga fajna, bo spadło sporo, ale nie szaleję z radości. Czas pokaże , czy to chwilowe.  Przeglądarka skierowań do sanatorium znów pokazała duży spadek w kolejce. Wyjazd w lutym bardzo prawdopodobny.  Obiad dziś smaczny, bo zupa krem ( jak wczoraj), kurczak pieczony, ryż  brązowy i mix sałat.  A popołudnie spędzę z książką,  z kawą, przy świecach poprawiających nastrój. 

8 stycznia 2019 , Komentarze (4)

kilka dni mi uciekło przez palce. Ale dziś jest lepiej, bo wyspałam się wreszcie. A to za pomocą melatoniny 5mg. Wędrówka  w kierunku bulwaru, ale najpierw do Yves Rocher po kosmetyki, bo tam nagromadziło mi się trochę punktów rabatowych. Kupiłam kosmetyki rozświetlające, poczekają na swoją kolej używania, bo mam jeszcze poprzednie. Potem nad morze, a po drodze rozmowy na temat wyjazdów.  I tu wychodzi szydło z worka, gdy okazuje się, że wspomnienia są cudowne, że gromadzenie ich to naprawdę dobry pomysł na starość. Przyznałam się mężowi, że już chciałabym gdzieś pojechać, on wyznał, że też  już czeka. Mamy zaplanowany wyjazd w kierunku Waplewa, Kwidzyna, Sztumu, ale doszedł jeszcze Grudziądz, jako wyjazd dodatkowy.  Poznawanie Polski jest naszym hobby, a odkrywanie zabytków mało znanych to sama rozkosz.  I tak sobie rozmawialiśmy, przeszliśmy w ten sposób prawie 5 km. w tempie średnim, bo wyszło prawie 7.000 kroków. Po drodze jeszcze wizyta u pani notariusz, aby umówić się na sporządzenie wzajemnego pełnomocnictwa do spraw wszelakich.  To taka forma zabezpieczenia na  każdą sytuację , która życie przyniesie. Mąż, kochany jak mało kto, sam pojechał do rodziców. Ja nadal nie mam ochoty na te wizyty. Tym razem zawiózł wodę, ziemniaki i galaretkę z kurczaka, która sama zrobiłam.  Z rzeczy niezbyt przyzwoitych, zjadłam pączka, całego, na szczęście bez lukru. Smakował obłędnie!:D

7 stycznia 2019 , Komentarze (5)

Wstałam dziś, ale najlepiej nie jest. Noc taka sobie, wzięłam tabletkę na zmniejszenie ciśnienia, po niej zasnęłam. Wyszliśmy z mężem na spacer, 5,5 km, 9.984 kroki, ale wróciłam zmęczona okropnie. Bolą mnie nogi, po schodach ledwo wchodzę. Teraz chce mi się spać. Na  śniadanie owsianka z jabłkiem, II ś. to dwie grzanki, jednak z serem, druga z powidłami i kawa. Na obiad makaron szpinakowy z sosem własnego pomysłu( czosnek, pietruszka zielona, trochę czerwonej papryczki), zupa krem z brokuła + pasztecik z pieczarkami. Nie czuję się najlepiej, boli mnie głowa i najchętniej zakopałabym się do wiosny  w jakimś ciepłym, przytulnym miejscu. ;(.

6 stycznia 2019 , Komentarze (4)

Kolejna noc nieprzespana, to już trzecia z kolei. O 1 piłam czekoladę gorąca, o 3 zmogło mnie. Dziś zostałam w łóżku, to pokłosie moich wizyt u rodziców. Cóż , organizm musi odreagować. Kończę książkę, to historia Polki w Bretanii, sporo opisów tamtejszej przyrody, przy okazji zaglądam do internetu, aby zobaczyć na własne oczy te cuda.  Co chwila jakaś drzemka, rozmowa z mężem, chwila  muzyki, taki prawdziwy relaks. Mąż wspomógł mnie ciastkami z cukierni, czekoladowymi, skusiłam się na jedno tortowe, to wyłom w moich postanowieniach, trudno, tak się zdarzyło.Nie będę z tego powodu rozpaczać czy kajać się.Patrzę na siebie w lustrze i widzę zmarnowaną twarz, oczy podkrążone , z cieniami. Jutro, jutro wszystko wróci do normy, wraz z nowym tygodniem.;(.

5 stycznia 2019 , Komentarze (5)

zawsze coś do zrobienia. Pranie domowych strojów "roboczych", nawadnianie storczyków, układanie, planowanie zakupów, cmentarz.  Nie wychodziłam na spacer, bo miałam sporo zajęć w kuchni. Sprawunki i cmentarz opędził mąż, dobry chłop. Wstałam przed 9, znów  w nocy nie spałam, myśląc o wizycie u rodziców. Dziś nie będę spała, myśląc o tym, co usłyszałam. Ale nie będę zanudzać na ten temat. Skórę mam coraz twardszą , to pewne.  Zawiozłam ogórkową i usmażone  przed wyjazdem racuchy z jabłkami. Smakowało, to jedyne dobre.  Wczoraj znów zajrzałam na stronę sanatoryjnej kolejki, ależ to galopuje!. Może za miesiąc będziemy jechać.  Spałam kilka nocy z rzędu na poduszce korekcyjnej  i znów bolą mnie biodra. Wizytę u ortopedy mam zamówioną na 6 lutego, może wynik rezonansu odpowie na  te zależności bólowe.  Dziś  zamroziłam dwie spore porcje rosołu ugotowanego wczoraj,  z reszty zrobię  galaretkę, poza tym wyjadam to, co w zamrażalce. Mam duży kawał pasztetu, karkówkę upieczoną, na obiad były odmrożone pulpety w sosie pomidorowym ostrym + kasza + buraczki. Pogoda dziś taka raczej  szkocka, w kratkę. Raz pada, potem trochę słońca i znów deszcz. Od jutra znów chłodniej, ale pójdziemy nad morze, bo to cudo , które codziennie jest inne!

4 stycznia 2019 , Komentarze (6)

Choinka u mnie to już wspomnienie. Zrobiło się przestrzenniej. Mąż od rana jeździł odkurzaczem, wczoraj późno wieczorem choinka poszła się bujać. Nie żałuję, bo już mi przeszkadzała. Teraz tylko Poisencje zdobią dom bardziej świątecznie, no i świece. Powoli zaczynam planować mój balkon, szukam roślin na południową stronę, coś pnącego, poza tym osłonę balkonową chcę kupić, aby siedzieć przy stoliku bez skrępowania. Przed południem byliśmy w kinie na premierze polskiego filmu "Zabawa, zabawa...i"  Kolejna pozycja, którą polecam, film świetny, przejmujący , wstrząsające obrazy o kobietach alkoholiczkach. To będzie faworyt na tegorocznym Festiwalu Filmów Fabularnych.  Dorota Kolak dała popis gry aktorskiej, świetna Maria Dębska, Agata Kulesza to klasa w sobie. Ten film  moim zdaniem  koniecznie trzeba zobaczyć. A waga moja? Lekko spadła, zobaczę w niedzielę jak wypadnę. Na obiad dziś  upiekłam pstrąga, do tego pieczone warzywa, smaczne to i zdrowe . Jedliśmy ze smakiem i ze świadomością zdrowia na talerzu. Aktualnie gotuje dwie zupy, jedna to ogórkowa dla rodziców, druga to rosół dla nas. Jutro jadę do staruszków, chociaż ochoty nie mam. Brat wyjeżdża w niedzielę na dłużej, jakoś dam sobie radę. Bo muszę i tyle.

3 stycznia 2019 , Komentarze (8)

Wczorajszy sztorm w Gdyni można obejrzeć na zdjęciach w Onet.pl. Dziś już nie jest tak ekstremalnie, ale nadal niesamowicie. Spotkaliśmy znajomą z psem, wczorajszy spacer wymusiła , bo wiatr inaczej nie pozwalał jej iść. A my dziś 6,5 km i prawie 10.000 kroków. Porobiłam zdjęcia dla syna, ręce marzły przy tym. A horyzont cały był w grzywach fal, które potem malowniczo rozbijały się o falochron. Wizyta w bibliotece, aby wypożyczyć przed zamknięciem na czas przenosin.Uzbierałam 8 książek , czyli całkiem spory zapasik.  Zachwycam się  czytając "Rzeczy których nie wyrzuciłem" Marcina Wichy.  Tak bliskie mi są jego przemyślenia, te sformułowania trafiają do mnie wprost. Ponownie przeżywam czas miniony, czas dzieciństwa i młodości. Jestem wprawdzie starsza od autora, ale on opisuje to, co zachwycało jego matkę, jak reagowała na zjawiska sobie współczesne. Dla mnie także duży pokój to nie salon, bo jak nazwać salonem pomieszczenie mające 25 m?  Opisy wyczekiwania na książki w księgarni, zdobywanie ich, znam to z autopsji.  Polecam książkę z całego serca , a nagroda Nike została przyznana absolutnie właściwie.  Na Planet + film o obleganych miastach Europy, mowa o Wenecji, Barcelonie i Dubrowniku.  Grozą wieje, gdy do laguny weneckiej wpływa kolos wycieczkowy , wysoki na 8 pieter, albo i więcej. Gdy na ulicach pełno nagich, pijanych Anglików, gdy   Dubrownik zadeptywany jest przez turystów  z promów, którzy weszli tylko zjeść lody. Byłam w każdym z miast indywidualnie, płacąc za pobyt wraz z podatkiem, segregując śmieci według wskazań lokalnych, dbając o zwyczaje mieszkańców. Rozumiem absolutnie obawy i nawoływania, aby turyści wrócili do domu, albo zachowywali się poprawnie. Odnośnie poprawności, nadal nie jadam słodyczy kupnych. Dziś upiekłam ciasteczka owsiane, na bazie banana, dodałam kakao, płatki owsiane, cynamon, orzechy, starte jabłko i syrop klonowy ( łyżkę ).  Poza tym jestem grzeczna, nie podjadam między posiłkami, piję sporo,  mam sporo ruchu. Na rezultaty czekam , rozkładając je na tygodniowe odcinki. Będzie mi łatwiej. 

2 stycznia 2019 , Komentarze (9)

To już nie ma żartów, czas zacząć ten taniec z wagą. Dziś na śniadanie płatki owsiane na  zalane wrzątkiem, do tego orzechy włoskie, miechunka, jabłko, łyżka syropu klonowego i jogurt. Do Picia herbata biała. Wczoraj czytałam, że najlepsza pora do picia kawy to rano  między 10 a 12, po południu między 15 a 17. Czy to prawda? Przekonam się za jakiś czas . Pogoda  w Gdyni  straszna, huraganowe porywy z północy, wali śniegiem od czasu do czasu, mroźny ten wiatr, ale wyszliśmy zobaczyć, czy da się  iść nad morze. W życiu nie!  Stamtąd  nawet mewy zawracają!:p. Wypada zatem  spędzić dzień w pieleszach, bo moje zajęcia jednak dziś nie odbędą się. Start od jutra.  Po drobnych zakupach, takich codziennych, wróciliśmy do domu, na II śniadanie dwie grzanki z awokado i łososiem wędzonym + kawa z mlekiem. Ach, jak to smakowało!  Za oknem szaro, chociaż to  ledwo południe, świece poszły w ruch, aby umilić ten dzionek. Dzwonił brat, jutro wybiera się do rodziców, potem wyjeżdża na dłużej, to ja będę miała więcej obowiązków. Ale  z kolei w czasie naszego sanatorium zastąpi mnie.  Musimy radzić sobie jakoś.  Na obiad pomidorowa z lanymi kluskami i omlet z serem pleśniowym . Do tego sałata i sok pomidorowy .  Gdy wieja wiatry  u nas smród stęchlizny czuć więcej. To stropy dają znac o sobie. Muszę wreszcie coś z tym zrobić;(.

1 stycznia 2019 , Komentarze (2)

Tak moje drogie, jesteśmy o rok starsze, ale podobno rok nieparzysty jest lepszy od parzystego. Witam po Sylwestrze, w nowej rzeczywistości, a przecież starej.  Zabawa udała się  , byliśmy w domu 2:30, dziś nogi bolą od tupania. Gipsy Kings porywali do tańca, a płyta z piosenkami i melodiami z filmu Ida robiła furorę.  Rozmowy polityczne, ale zgodne na szczęście, chociaż z wizją pesymistyczną dla Polski. Śmiech i dowcipy, bo znamy się od 40 lat w tym towarzystwie. Widzimy jak się starzejemy, jak przybywa nas  rozmiarowo . Kobiety jak zawsze dzieliły się poradami  różnego rodzaju. Jedno nas łączy, to pasja poznawania  kraju , świata i ludzi. Opowieści gdzie byliśmy, gdzie oni byli, dokąd mamy zamiar się wybrać, co oni chcę zobaczyć. I ta wola i chęć powolnego  smakowania  i przekonanie, że chcę a nie , że muszę. Moje lakierki od Gabora sprawdziły się znakomicie, bo tylko ja zostałam w obuwiu do końca. Dziś jesteśmy już po wędrówce  nadmorskiej. Wieje jak cholera , na dodatek pada i zacina ostro. 5 km i 7.000 kroków wykonane,  nawietrzeni wróciliśmy  i z apetytem. Dziś słodycze omijam z daleka  i będę dodawać kolejne dni do takich jak ten.  Wszystkie sms-y odebrane, pozdrowienia przekazane, teraz tylko cisza, spokój. Mąż pochrapuje obok cichutko, zmogło go powietrze i drzemie w fotelu.  Pozdrawiam Was:).

31 grudnia 2018 , Komentarze (3)

Pogoda znów piękna, spacer  w kierunku morza, podziwianie kształtów chmur  nad Bałtykiem. Przeszliśmy ponad 5 km, ponad 7.500 kroków. W domu trochę przygotowań na wieczór, ale większość już mam za sobą. Dopiero po obiedzie zrobię maseczkę, jakaś mała drzemka , relaks i tyle.  Rozmowa telefoniczna z bratem, wspominanie czasów dzieciństwa, rozmawiamy coraz dłużej . Biedak,  także nie może dodzwonić się do rodziców.  Byliśmy w naszej bibliotece złożyć życzenia, a przy okazji zobaczyć, od kiedy jest zamknięta z powodu zmiany siedziby. W sklepach okolicznych także życzyliśmy najlepszego, dochodząc do wniosku, że kupowanie w tych samych miejscach , w sklepach okolicznych, to takie fajne małomiasteczkowe uczucie. Mogę np.  już wejść do piekarni i powiedzieć, że chcę to, co zawsze. Dziś na obiad rosół z pierożkami, bitki wołowe w sosie grzybowym i surówka z buraczków  oraz kiszona kapusta. A jutro, jutro będzie normalny dzień, tylko symbolicznie nazwany Nowym Rokiem. Wybierzemy kierunek marszu i z pewnością Bałtyk będzie po drodze. Dziś natomiast chcę się bawić, weselić i tańczyć do bólu stóp. Pozdrawiam:D.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.