Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 249317
Komentarzy: 6509
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 22 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

29 października 2018 , Komentarze (7)

W nocy było zimno, ale okno otwarte, bo inaczej się duszę. Obudził mnie stukot deszczu o parapet i przeszła ta błoga myśl, że nie muszę wstawać.  Cały dzień jest ponuro, pada, wieje i jest sztorm. Wyszłam tylko po produkty do rosołu, po owoce i pomidory. Dziś na obiad były kołduny w rosole. Potem zrobiłam galaretkę  z kurczaka, a resztę rosołu zje synek , bo jutro już będzie  Miał być basen, ale nie dogadaliśmy sprawy z mężem, który zabrał się za odkurzanie. Nie będę chłopu przerywać, gdy tak gorliwie  przystąpił do pracy! Zabrałam się za prasowanie serwet i obrusów , za ozdabianie domu. Po obiedzie oboje wyszliśmy na chwilkę, kupić świece ( uwielbiam światło świec, gdy taka pogoda), jakieś cukierki dla dzieciaków sąsiadów, gdy w ramach Halloween będą pukać do drzwi. Zawsze rozśmieszają mnie , gdy z takim napięciem czekają na dary!. W tym roku postawiłam na cukierki fistaszkowe i na raczki. To smaki mojego dzieciństwa. Wagi nie znam, bo zapomniałam się zważyć  Nie spodziewam sie jednak cudów, tak mam i już.

28 października 2018 , Komentarze (3)

zamykam zatem "okienko pt. moja rodzina".  :|

Dziś pogoda tak nieprzewidywalna, że trudno zaplanować cokolwiek. Co chwilkę pada, wieje dosyć silny wiatr i niestety jest chłodno. Tu na północy mamy wiatry, ale jesteśmy uwolnienie od smogu i chwała za to naturze!.  W nocy znów komar  nie pozwolił mi spać. Co chwilka bzykanie  nad uchem, a rano stwierdziłam, że ta cholera ugryzła mnie  w powiekę! Muszę koniecznie zrobić polowanie.  Znalazłam sposób na niejedzenie pieczywa : wystarczy kupić  w supermarkecie pieczywo masowe, wyglądające średnio, a na drugi dzień sam wygląd i konsystencja odrzucą. Wczoraj wybraliśmy takie rozwiązanie, dziś tak mamy, trudno. Niedziela w domu to u mnie przede wszystkim muzyka z płyt, lektura, jakieś domowe układanki typu  nowe zdjęcia na ścianę, przestawianie ozdób. Jesień to także pora "odnowienia" kontaktów towarzyskich, bo latem ludzie rozjeżdżają się, mają swoje plany . Muszę pomyśleć o tej "parapetówce" po remoncie, będzie przyjemnie sie spotkać. ;)

27 października 2018 , Komentarze (16)

może to pozwoli mi nie myśleć o dniu wczorajszym. Spałam źle, ale tego się spodziewałam. Po śniadaniu rozpoczęliśmy weekend Polaka, czyli zakupy w galerii. Tylko spożywcze, z myślą o zbliżającej się wizycie krewnych.  Mam z głowy szukani  w ostatnich dniach potrzebnych produktów. Przy okazji  wykupiłam promocyjne produkty w jednej z sieci kosmetycznych, i tu mam zapas na jakiś czas. Rano waga była bardzo łaskawa, to także rezultat picia  zielonej herbaty, tak myślę.  A obudziło mnie bzykanie komara nad uchem! Jakiś zawieruszony u nas?  Na obiad łosoś, który miał być wczoraj,  zupa jarzynowa, mix sałat z winegretem, pycha! Mąż przygotował stare albumy ze zdjęciami, obejrzymy je 1 listopada, bo sporo osób odeszło.  Wracając do komentarzy dot. wczorajszego wpisu, za mąż wyszłam mając 22 lata,  gdy byłam po I roku studiów. Dalsze lata nauki, i podnoszenie kwalifikacji to czas utrzymywania mnie przez męża, moja praca zawodowa . Brat ożenił się  gdy miał 23 lata, czyli oboje szybko opuściliśmy dom rodzinny. A gdy pracował jako uczeń  w warsztatach szkolnych, ojciec kazał mu dokładać się do utrzymania. Gdy braliśmy z mężem ślub kościelny, ojciec  nie przyszedł, bo to dla niego był cyrk. Ani razu nie był z moim synem na spacerze, mama była  może 2 razy. Syn nie lubił bywać u dziadków, nawet nasz pies bardzo przeżywał taki pobyt, nieraz konieczny. Na 50 urodzinach męża ojciec obraził się, bo posadziłam go nie tam, gdzie on chciał, i po prostu wyszedł. Gdy syn powiadomił dziadków, że będzie robił doktorat, ojciec z pretensją zapytał, czy on sobie zdaje sprawę, ile to kosztuje i jak długo ma zamiar być na naszym utrzymaniu. Mina naszego dziecka  nie do zapomnienia. Gdy mój bratanek rozwodził się po 2 latach małżeństwa, ojciec kazał mi ( dosłownie) iść do sądu i opowiedzieć o tym, jaki to bratanek był wspaniały . Na moją odmowę , brak zgody bratanka i tłumaczenie, że nie tak się takie sprawy załatwia usłyszałam, że nigdy nikomu nie pomogłam, a poza tym jestem byle jakim prawnikiem i on się dziwi , że chcą ze mną pracować. Czy jeszcze mam wymieniać? Czy to wystarczy, abym już nie była namawiana do  puszczenia w niepamięć  ostatnich słów? I to nie zawziętość przemawia przeze mnie, ale smutek i bezsilność. A także rozsądek, że jeszcze trochę i  naprawdę się rozsypię.  W ramach podnoszenia nastroju, jutro rano może basen? Tak przed śniadaniem, o 7 rano.

26 października 2018 , Komentarze (12)

I usłyszałam dziś od ojca, że przynosimy jedzenie jak do więzienia, ochłapy, a dla siebie pewnie gotujemy coś lepszego. Dziś była zupa jarzynowa na żeberkach, gulasz  z kaszą perłową i kiszona kapusta. Mam naprawdę dosyć, zostawiłam część jedzenia dla mamy, resztę zabrałam. Skoro ojciec wyrzuca, ja to zjem, po co ma się marnować. I że nic nie robimy dla nich, tylko sobie jeździmy na wycieczki. A powinnam codziennie siedzieć u nich po kilka godzin i zajmować się ich domem. Na takie dictum odezwał się mąż, że on ma żonę dla siebie, a pomoc  w  ich domu możemy zorganizować , na koszt ojca.  Oj nie podobało się, oj. Przecież wydatek 20zł /godzinę kilka razy w tygodniu to skandal i zdzierstwo. Na moje pytanie  jak to jest, że gdy podam przyniesione jedzenie to chwalą , a na drugi dzień to ochłap, nie było odpowiedzi.  Już nie wiem, mam na jakąś terapie iść, aby przestało mnie to dołować?  Dziś wreszcie była aktywność, byliśmy nad morzem, pięknie było, słońce tak ładnie bieliło piasek na plaży. Zajrzeliśmy na basem Uniwersytetu Morskiego z myślą o karnecie. Okazało się, że  taniej  będzie jednorazowe wejścia kupować, bo zamiast 117zł/m-c , wyjdzie 90zł.  Znów trochę boli mnie biodro, muszę je rozruszać. Miała być ryba na obiad , a dokładnie łosoś( nie, nie, ojciec nie lubi), ale zjedliśmy tylko jarzynową i po naleśniku z wczoraj. Mój pomysł ze zdjęciami u rodziców nie wypalił, ale powiedziałam ojcu, że to sami mogliby zrobić.  Rozbawił mnie syn, pytając, czy może już  zakupić prezent bożonarodzeniowy od nas !:) Ruch to prawie 7.000 kroków, wizyta w dwóch bankach, zakupy w Biedronce ( jednak będzie gęś) i ukochane ziemniaczki dla szwagra. 

25 października 2018 , Komentarze (10)

i nie chce puścić. Pogoda wstrętna, wyjście nawet na krótko to nieprzyjemność wielka. Na dodatek awaria ogrzewania w naszym rejonie. Wracając do wyboru zawodu, jestem pierwszym i jedynym prawnikiem w rodzinie. Syn wybrał socjologię, odnajduje się w tym doskonale, kocha swój zawód i jest świetnym dydaktykiem ( to ocena studentów). Wybory życiowe  to rzecz ważna, ale na szczęście wiele można zmienić, wybrać ponownie lub dodatkowo.Dziś wiele osób kończy studia a pracuje w usługach rzemieślniczych, realizując swoja pasje np. do pracy w drewnie. Takie czasy i dobrze. Zapisałam się na kupno biletów na występ Marka Knopflera. To będzie na szczęście w Gdańsku, ale dopiero w lipcu roku przyszłego. narazie nie wiem po ile bilety. Spełnię jednak marzenie męża, a i sama pójdę z przyjemnością. Oby się udało!!   U mnie znów naleśniki, bo zostało mięso z rosołu. Dodałam szpinak, trochę sera dźiugas- taki litewski parmezan - i farsz gotowy. Na jutro ugotowałam rodzicom zupę jarzynową, bo stwierdziłam zupełny brak jarzy u nich. Do tego gulasz , łatwiejszy do odgrzania przez staruszków. Musze jeszcze jakoś przemycić w postaci surówki kapustę kiszoną, aby nabrali chociaż trochę odporności.  Zmieliłam dziś ususzona pestkę awokado. Poczytałam o niej i będę dodawać do jedzenia. Fakt, przecież pestka zawierać musi samo dobro, aby roślina z niej mogła czerpać. Niestety w mieszkaniu czuję od czasu do czasu stęchliznę. Nie wiem od czego to zależy, znów postawiłam miseczki z kawą , nasz domowy osuszcz pracuje . Martwi mnie to.

24 października 2018 , Komentarze (9)

o kopa motywującego, bo inaczej będzie źle. Znów wymigałam się od zajęć, nawet na tańce nie poszłam. Jest zimno, wietrznie i bardzo nieprzyjemnie. To niby nie powód lenia, ale innego nie znajduję. W domu kręcę się, coś tam robię , upiekłam ciasto, zrobiłam porządki w papierach, zrobiłam przelewy. Poszliśmy do biblioteki, przewiało mnie na wylot. Chowam się w domu przed  nadchodzącą porą roku. Gratuluję sobie, że nie muszę wstawać rano, a było to o 5:15, wracać o zmierzchu o 17. I trudno zgodzić się z opinia jednej z Vitalianek, że praca prawnika jest łatwiejsza od pracy nauczyciela.  Jest inna, to napewno, ale trzeba uczyć się cały czas, podnosić kwalifikacje, zdobywać corocznie punkty zaliczane do nich , a przede wszystkim być cały czas na bieżąco z przepisami, zajmować się nie jedna dziedziną, ale wieloma, itd.  Już jestem na emeryturze , to decyzja z wyboru , aby nie babrać się w tym, co dzieje  się wokół.Bardzo źle się czuję słuchając /czytając  o  działaniach wobec sędziów, o zmianach w prawie.  Niby emerytura, ale przecież nie przestanę myśleć!   Dziś na śniadanie sałatka caprese, kawa  z mlekiem, 2 małe kromki razowca.  Na obiad pomidorowa z makaronem, mała, pękata cukinia faszerowana  ryżem, mięsem i warzywami. Kupiłam dziś różne kasze , zrobiłam plan menu na 1 listopada. Chcę zrobić gęsinę, ze dwie sałatki, barszcz ukraiński, to m. in. , bo potraw będzie więcej. Taka tradycja goszczenia wszystkich przyjezdnych na groby, a przy okazji spotkanie rodzinne.

23 października 2018 , Skomentuj

ależ dziś paskudnie!! Mam lenia, nie poszłam na zajęcia, grzałam się w cieple domowego ogniska. Książka, zielona herbata, coś słodkiego. Niestety, idą dni sprzyjające jedzeniu i tyciu. Muszę się pilnować. Dziś wizyta u rodziców, dobrze, że nie wychodzili w taką pogodę. Zalewajka ( zupa) , kurczak pieczony, mizeria, ciasto truskawkowe z galaretką ( kupne). Zjedli wszystko, wyraźnie czekali już na posiłek. Na jutro jeszcze  będzie, we czwartek Ojciec pewnie coś własnego wymyśli, pojadę w piątek.  Listopad za pasem. , bardzo, ale to bardzo nie lubię listopada.  Zmiana czasu spowoduje, że będzie wcześniej ciemno. Chciałabym zakopać się jak jeż w liście i przeczekać do wiosny.Wczoraj zrobiłam  faszerowane cukinie, małe pękate, będą na jutro na obiad. Dziś był tylko rosół z makaronem. Po wizycie u rodziców, gdzie musimy wypić kawę, zjeść ciasto, nie chce się już jeść obiadu. Musze Mamę namówić następnym razem na oglądanie starych zdjęć. Może przypomni sobie jakieś zdarzenia, coś ciekawego i będzie temat do rozmowy. Narazie tylko siedzą oboje jak grzyby w lesie, każdy w swoim pokoju, i milczą. Moja waga? To temat na milczenie i tyle.

22 października 2018 , Komentarze (2)

tegoroczny zakończony. Kto nie był w Łodzi, polecam. Wielokulturowość aż buzuje w  mieście, rozedrgane to miasto, ale ciekawe , że hej. Jakie cudne kamienice, szczególnie te odnowione. Pałac Herbsta naprawdę warto zobaczyć, obok odnowiona fabryka Scheiblera, w której aktualnie są mieszkaniowe lofty. Zastanawia cena 5.500zł/m , co wcale nie jest wygórowane. Fabryka imponuje, pobudza wyobraźnię na temat dawnych czasów. Obok restauracja Ceski film, niby niepozorna, ale  krem ziemniaczany pycha. Osiedle Książy Młyn to gratka dla zwiedzających. Cmentarz żydowski rozmiarów niewyobrażalnych, z pomnikami jak małe domy, z częścią obrośniętą bluszczem, z ciekawymi nazwiskami. Pałac Izraela Poznańskiego, Manufaktura, zaułek Róży, ul. Piotrkowska, cerkiew pw. Aleksandra Newskiego, itd. A do tego jeszcze byliśmy na musicalu Człowiek z La Manchy, gdzie nawet koń żywy występował. Nic dziwnego, że p. Hanna Zdanowska takie ma "wzięcie". Zapomniałam o planetarium, o nowym dworcu Łodź Fabryczna o EC-1 , o białej fabryce, o skansenie. Warto , naprawdę. Może moja waga nie spadła, a wręcz przeciwnie, ale i tak codziennie wyrabiałam  prawie 20.000 kroków. Wróciliśmy  na czas, aby spełnić obywatelski obowiązek. Gdynia jest normalnym miastem Kandydat z PiS otrzymał 15% poparcia, dotychczasowy prezydent już pokazuje ponad 70% . I tak ma byc, niech normalność zapanuje w Polsce.

18 października 2018 , Skomentuj

zawładnęły mną, bo muszę wszystko ogarnąć przed weekendem. Najpierw pranie, bo lubię pusty kosz na brudy. Potem  szykowanie ":koszyka dla rodziców", dokładnie smażenie kotletów mielonych, reszta już zrobiona. Przegląd  szafy w poszukiwaniu inspiracji do walizki. Przy okazji poukładałam na półkach.  Wizyta u stomatologa, na szczęście krótka i bez znieczulenia.  Potem hala targowa, gdzie zakupiłam fasolkę szparagowa zielona, bo taką lubię, jabłka Celeste, bo takie mi smakują, gdzie nie skusiłam się na winogrona, bo mają za dużo cukru.  W tym czasie mąż karmił rodziców, tak się podzieliliśmy obowiązkami, aby nie tracić czasu. Jeszcze prasowanie, jeszcze przegląd lodówki , aby pozbyć się niepotrzebnego.  Zrobiło się lekko chłodniej. Wczoraj koleżanka z latino wspomniała, że ma dosyć tej pięknej pogody. Byłam obrażona!;). Rano waga pokazała leciutki spadek, ale tak mały, że cieszyć się nie wypada.I chyba  w niwecz poszła ta wartość, bo po obiedzie zjadłam drożdżówkę , całą, z kruszonką!  Jestem bardzo rozsądna kobietą, która umie dbać o swoją wagę (smiech).

17 października 2018 , Komentarze (4)

To tak parafrazując słowa prezydenta Clintona. Rano pędem do kina na Kler. Powalił mnie swoją rzeczywistością i gra aktorów. Jacek Braciak to mistrz, Smarzowski to cud nad cudy, że tak potrafi ująć w jedna historię wszystkie grzechy główne, większe i mniejsze.  Po filmie szybko do sklepu indyjskiego, gdzie upatrzyłam sobie wieszaki do przedpokoju. Ich cena powala na kolana, bo 8 zł za wieszak metalowy , z porcelanową gałka, to jakiś żart. Szybko zupa zjedzona i na latino solo.  Ależ fajnie było, grupa się ustabilizowała, tańczymy równo, bez zbędnych powtórek, A tak  powywijać w środku dnia i tygodnia do fajnej muzyki- cudo!. Potem do domciu na obiad , bo na 16 na angielski. Na języku też miło, szczególnie, gdy należy się do grona rozumiejącego bardziej. Po zajęciach chwilka relaksu przy kawie,  a potem pora na gotowanie na jutro. Zupa z czerwonej soczewicy, kapusta duszona z grzybami, kotlety mielone. Takie dania dostaną rodzice, bo ostatnio wydawało mi się, że Ojciec ma problemy z gryzieniem, z zębami. Sypie się staruszek i tyle.  Obiad zawiezie mąż, a ja znów do zębologa, który może mnie przyjąc o 13:30. Znów wypadł kawałek ostatniego uzupełnienia. Obym tylko nie musiała dostac znieczulenia, boję się, czy katar nie wróci.  Zrobiłam dzis ponad 6.000 kroków, ruszałam się aktywnie przez godzinę, nawet spociłam sie mocno, to chyba wystarczy?

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.