Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 249506
Komentarzy: 6509
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 22 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

12 sierpnia 2018 , Komentarze (8)

Kurki zbierałam co roku tak pod koniec czerwca, do końca września . Dziś dokonałam pierwszego zbioru, a  właściwie to już koniec lata. I proszę nie mówić, że nie ma symptomów. Bo nawet wrzosów już nie ma, chociaż to także z powodu suszy.  Jutro będzie pyszny obiad, bo makaron z kurkami i zieloną pietruszką! Już wieczorem zrobiło się zimno, a w nocy przykrywałam się dodatkowo kocem. W nocy wstawałam na siku, ależ zimno było w domku! A rano 14 stopni na zewnątrz, w środku 17. Polarowy szlafrok znów pokochałam.  Znów boli mnie biodro, coraz poważniej myślę o zmianach reumatycznych, bo boli na zmianę pogody. Pogoda ekstremalnie różna od ostatnich  dni, gdy było upalnie, duszno. Taki jesienny przedsmak. Nawet jeżeli jeszcze będzie ciepło, to już wieczory krótkie.Wieje mocno, co chwilka pada , siedzę pod kocem, książka, ciepła herbata. Zapowiadam wieczór przy kominku, znów mam nadzieję na perseidy. 

11 sierpnia 2018 , Komentarze (6)

Nawłoć w pełnym rozkwicie, na tarasie  aż gęsto od nasion brzozy, zgrabiłam 3 kosze suchych liści. Młody sąsiad wreszcie zawiesił siatkę na słupkach, co miał zrobić do końca czerwca! Jest cicho, nadal pusto, ale woda w jeziorze miód malyna. Pływałam na plecach, leniwie, podnosząc tylko w wodzie ręce do góry, co według artykułu w ostatnim Neewsweeku  jest ćwiczeniem absolutnie wystarczającym dla zdrowia i kondycji. Niestety około 15 zaczęło padać, znów się ochłodziło, z przyjemnością wypiłam drugą kawę. Dziś czułam się jak pracownik utrzymujący tereny zielone, bo i podkaszarka była w ruchu , i sekator. Bardzo żałuje moich roślin w tym roku, takie są marne i zaniedbane. Z powodu suszy nad jeziorem i z powodu zalania w domu. Gdyby nie to zdarzenie, bylibyśmy tu o wiele częściej, dłużej i z rezultatem zadbania o roślinność. Na obiad zupa krem z cukinii i reszta pulpetów w sosie + ziemniaki + ogór kiszony. Jadłam ostatnio doskonałą kapustę kiszona, tegoroczną, obiecałam sobie powtórzyć to, dla zdrowych jelit. Dziś mieliśmy zamiar oglądać  perseidy, pechowo niebo jest zachmurzone. Może jutro? 

10 sierpnia 2018 , Komentarze (2)

Przed 9 jeszcze upał, byliśmy już koło plaży, znów ławka, znów lektura. Pusto,  cień przyjemny, ale już gromadziły się chmury. Ciche pomruki, poszliśmy w kierunku domu. Doszliśmy, zaczęło padać, potem lać. Trwało to chwilkę, ochłodziło się, wyszliśmy na spacer. Złapał nas kolejny deszcz, ale to przyjemne tak chodzić w ciepłym deszczu. Jako dziecko byłam osobą chętną do wychodzenia z psem w czasie deszczu.Zawsze to lubiłam. Szykujemy się do wyjazdu nad jezioro, kurier nie dojechał, dostawa będzie do sąsiada. Na obiad łosoś pieczony, pieczone ziemniaki, mix sałat z winegretem. Zjadłam tez pączka, wprawdzie bez lukru, ale i tak nie smakował mi, bo był za słodki. Organizm dostaje ostatnio sporo wody, mniej słodyczy, dlatego taka reakcja. Nigdy nie lubiłam słodyczy czekoladopodobnych , wszelkich podróbek. Wolałam nie jeść wcale, albo mało ale dobre. Tak mi zostało do dziś. Syn wrócił do Poznania,  w doskonałej kondycji, bo pracował na nią przez cały rok. Pielgrzymka była dla niego "pryszczem" mimo upałów. Co młodość, to młodość. Nas też czeka teraz chwila wytchnienia, będzie chłodniej, rower zatem, kijki i wreszcie normalność. 

9 sierpnia 2018 , Komentarze (2)

na lżejsza pogodę poszliśmy z samego rana , bo o 7: 10 , do Lidla. Po rybę, po mięso, po inne niezbędności. Później byłaby niezbędna lodówka podręczna.  Jest nadal bardzo gorąco, duszno, jedynie nad sama wodą lekko powiewa, co stwierdziliśmy udając się w stronę plaży. Znów dłuższa chwila na mocno ocienionej ławce, lektura książkowa , ale także czytanie recenzji po występie Beczały. I co? , moje odczucia  potwierdzane są przez znawców , którzy występ uznali za rewelacyjny i najważniejsze wydarzenie muzyczne w tym roku w Polsce.  No i jak się nie cieszyć, że braliśmy w tym udział? Powoli zbliżają się chmury, narazie mleczne, ale naprawdę oczekuje na takie z porządnym deszczem. Nadal czekam na kuriera, żądnych wiadomości, a w sobotę chcemy wyjechać. Cóż, wakacje i w dostawach.!

8 sierpnia 2018 , Komentarze (3)

mnie ogarnął.To chyba z powodu tego wyczekiwania. Rano na halę targową, było przed 8 ,  a już upał rzucał się na twarz. Chciałam kupić śliwki na powidła, stwierdziłam jednak, że to za wcześnie. Poczekam na te najpóźniejsze węgierki. Krótki spacer, czytanie w parku na ławce, bo przechadzka męczy niesamowicie . Cały czas myślę o synu, on na pielgrzymce z Dominikanami, a tam na południu też gorąco i burzowo. Ławka, na której chwilkę siedzieliśmy , była na placu zabaw. Przyglądanie się maluchom zafascynowanym urządzeniami, drabinkami, z jakim zapałem z nich korzystają, jak  potrafią już rywalizować! Komedia po prostu.  Obiad dziś po drodze, bruschetta i spaghetti z czosnkiem i oliwą. Potem zamówiłam pedicure na 22 sierpnia, tak kilka dni przed wyjazdem. Powrót do domu, kolejna, chyba już 6 szklanka wody. Wypijam ponad 2 litry dziennie.  Mąż zawiózł rodzicom żarełko, ja czekam na kuriera, ale jakoś nic nie słychać. Chcemy w sobotę rano pojechać na działkę, zostaniemy do czwartku. Pogoda nie ma znaczenia , chcemy zmienić otoczenie. I tyle, roztapiam się powoli. Moje marzenie o zamieszkaniu w cieplejszym klimacie  już niech się nie realizuje. Mam dosyć.

7 sierpnia 2018 , Komentarze (2)

Pan remontowy miał dziś wejść, ale nie dogadał się z moim lubym co do dokładnej daty i w ten sposób zaczynamy remont 25 sierpnia. Mąż po raz kolejny nie potrafił precyzyjnie określić swoich żądań ,  a facet wziął inną pracę zamiast czekać. Jestem wkurzona , że nic tylko wyć. Od prawie dwóch miesięcy siedzimy w smrodzie, w rozgardiaszu, wyczekując. To naprawdę wkurzające, a jeszcze prawie zrezygnował facet, bo mąż go zaczął ustawiać. Oj, co ja mam w tym roku. Dziś wpadłam na pomysł pomalowania drzwi na biało, znów opór, bo jak, czym, czy wyjdzie, a może lepiej nie. Zamówione nowe dywaniki do sypialni miał odebrać pan remontowy, teraz sami czekamy na przyjście przesyłki. Wyjechać nad jezioro nie możemy, zaczęłam więc nalegać na wcześniejsze przygotowanie mieszkania do remontu. Już przejrzałam buty, część oddam do Fundacji  (nowe i prawie nowe, każda takie ma) , jedne wyrzucam, bo wyglądają naprawdę kiepsko. Wczoraj dzwoniła kobieta z ofertą zakupu działki, ale propozycja jest dla nas nie do przyjęcia. Zostawiamy wszystko, nawet piłę elektryczną, blender, meble, sztućce, itd. Nie zgodzę się więc na mniej. Spotykamy się 14 sierpnia, zobaczymy co z tego wyjdzie.  Decyzja o sprzedaży zapadła szybko, może to jeszcze nie czas? Ugotowałam szczawiową , pulpety  z szynki w sosie koperkowo- warzywnym, zawiozę jutro rodzicom z kaszą. Powinno im smakować. A tymczasem dochodzę do siebie po burzy.

6 sierpnia 2018 , Komentarze (3)

Rano było tak przyjemnie, ok. 20 stopni, gdy wyszłam , odetchnęłam pełną piersią  Pojechaliśmy  po większe zakupy, tj. 2 zgrzewki wody, która idzie jak... woda, mleko, owoce, w tym ulubione moje jabłka Celeste, pomidory, chemia, itp. Potem do marketów budowlanych, po tapetę, zobaczyć szafki do łazienki, bo aktualne są wypaczone od wilgoci, żaluzje na okna w salonie, gdzie jeszcze mam firankę. Wybrałam kolor karmelowy żaluzji,  kupiliśmy nowe  zasłony lekkie jak piórko, wystarczą, bo to mają być tylko boki. Wybrałam szafki  do łazienki, ładnie będzie, bo dodatkowe jeszcze półki drewniane zażyczyłam sobie. Chce wprowadzić jeszcze kilka zmian, ale to po rozmowie z panem remontowym. Narazie jest kipisz, pakowanie, przenoszenie, itd. W kuchni natomiast gotuje się rosół dla rodziców, papryki faszerowane w sosie koperkowym, zrobiłam już dwa prania, czyli dzień jak co dzień. Pogoda aktualnie znów powala najsilniejszych. Dla mnie za gorąco, za duszno, po prostu za. ;(

5 sierpnia 2018 , Komentarze (4)

Wczorajszy koncert w Operze Leśnej był niesamowity. Piotr Beczała dał z siebie wszystko! Zawsze wydawało mi się, że tylko Luciano Pavarotti potrafił  zaśpiewać  doskonale arię  Cavaradossiego z I aktu Toski, że Nessun dorma przynależy wyłącznie jemu. A to nie prawda, he, he , bo Piotrek Beczała, Polak  przystojny  z kawałem głosu tak pociągnął, że owacje były na stojąco! I bisy , i szal oklasków, a ludzi dużo i znów młodzieży sporo.  I do tego orkiestra Wojciecha Rajskiego znakomita. Wracaliśmy przed 23, nucąc i wymieniając zachwyty. Koszt? Bilety po 15zł. Ależ to była frajda! A dziś rano  w stronę bulwaru, gdzie w ramach Ironmena szaleją  zawodowcy. To największa tego typu impreza w Europie. Dopingowaliśmy z zapałem. W drodze powrotnej  kupiliśmy bilety na 6 października na koncert barokowy  w Konsulacie kultury, instytucji nowej, która dopiero będzie otwarta pod koniec sierpnia. Takie jest moje miasto, a ja jestem z niego dumna, 

4 sierpnia 2018 , Komentarze (7)

bo miernik wilgoci pokazał wreszcie  prawie suche sufity. Miejscami tylko coś tam bzykało, ale to pryszcz! Czyli wreszcie, a teraz zacznie się Armagedon remontowy. To jednak mnie nie pokona, z takim czymś daję sobie radę doskonale. Z tej okazjo wczoraj wieczorem wyszliśmy " w miasto", na naszej krótkiej ulicy uraczyliśmy się Aperolem, a potem spacer nad morze. Ludzi ogrom, już przygotowania do Ironmena, cieplutko, kolorowo. Przeszliśmy w stronę plaży, tam w nadmorskich knajpkach muzyka na żywo, dzieci z fajnymi , kolorowymi balonami kręciły się na piasku, odważniejsze niewiasty ruszyły w tan w rytm muzyki hiszpańskiej , wymachując wachlarzami. Na plaży kino pod chmurką, drugi taki seans w centrum handlowym blisko naszego mieszkania. Miasto bawi się i korzysta z lata! A dziś poszliśmy na start Ironmena, o 10   był start z plaży, pierwsza dyscyplina triathlonu to pływanie. Stałam prawie po kolana w wodzie, woda cieplutka, sinic nie ma. Przestraszył mnie i ludzi wkoło strzał startera i ... ruszyli.  Nie zazdroszczę i podziwiam, bo temperatura  naprawdę dziś niezdrowa na takie wyczyny. Kto jest aktualnie w Gdyni ten wie, że miasto faktycznie jest opanowane przez różne imprezy, rozrywki ciekawe i niebanalne także w Sopocie i Gdańsku. To właśnie dziś wieczorem jedziemy do Opery Leśnej na koncert inauguracyjny festiwalu muzyki klasycznej, z występem Piotra Beczały  Po raz kolejny potwierdzam, jestem człowiekiem z miasta. Tego rodzaju "zamieszanie" bardzo lubię. Wczoraj jeszcze wizyta u rodziców - zupa ogórkowa, jajko sadzone z ziemniakami + mizeria, ciasto, kawa. Oboje nakarmieni, zadowoleni., chociaż męczą ich nasze wizyty, to widać. Brat w tygodniu jedzie na jakiś czas do Danii, będę musiała częściej zaglądać do staruszków. Postanowiłam odmawiać ingerowania w konflikty między ojcem a matka, to ich sprawy, a ja nie jestem  do ich rozstrzygania.  U mnie dziś na obiad  potrawka warzywna z bitkami ze sznycli indyczych. Podam to z kasza pęczak, do tego zielona fasolka i na deser biszkopt ze śliwkami. Już sie upiekł i pachnie całe mieszkanie smakowicie. A w przyszłym tygodniu zaczynamy remont, remoncik!!!!:D

2 sierpnia 2018 , Skomentuj

nieziemski upał. Wczoraj siedzieliśmy znów w cieniu, słuchając zbliżających się pomruków burzy. Nadeszła około 14, zrobiło się ciemno i od razu chłodniej o 10 stopni. Lało znów długo, a ja czytałam książkę pt. Zemsta kobiety w średnim wieku" To jedna z pozycji znajdujących się na działce, do której wracam  co kilka lat. To opowieść o kobiecie przed 50, która zostawia mąż dla młodszej przyjaciółki kobiety. Kończy się pozytywnie i z bęcem dla niewiernego męża, co winno zadowolić każda czytającą. Po deszczu lekko chłodniej , wieczór spędzilismy na tarasie przy winie i rozmowie. Dziś znów  upał, o 7 pojechalismy rowerami na trochę dłuższą wycieczkę, wkoło jeziora Wysoka na Kaszubach.Dwa przystanki po drodze na wodę i chwilkę z oglądaniem pejzaży, wspaniałe uczucie pędu i wiatru we włosach przy zjeździe z góry, gorzej przy podjeździe. A po powrocie miała być kąpiel jeziorna, został tylko ta normalna, bo na jeziorze kożuch. Następnie pakowanie i powrót do domu, po drodze zakupy w Lidlu. masa ludzi, jakby jutro miał być koniec świata. W mieszkaniu niestety wilgoć odczuwalna, czekamy na jutrzejszą wizytę miernika. Gotuję dla rodziców ogórkową na żeberkach, my zadowolimy się bobem z chorizo i maślanką. Drugie pranie wiruje, kwiaty podlane, teraz tylko czekać na jutrzejszy wyrok. Pan twierdzi, że bardzo mu nas szkoda, ile razy pomyśli o rzeczach przykrych. Chociaż to.  Po tej rowerowej przejażdżce bolą mnie lędźwie od trzęsawiska polnych dróg, ale jestem z siebie dumna, że przejechałam . Po drodze spotkanie z żurawiami, bardzo to lubię. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.