- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Ostatnio dodane zdjęcia
Grupy
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 1819660 |
Komentarzy: | 19150 |
Założony: | 16 marca 2009 |
Ostatni wpis: | 15 lutego 2019 |
kobieta, 62 lat, Warszawa
158 cm, 63.10 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Masa ciała
Otulona spokojem. Owinięta w delikatny poświąteczny przybytek wagowy. Bez napinki, bez stresu, kroczkami mniejszymi niż małe, wyrzucam z siebie te nadmiarowe cyferki. Ale nie mam żadnej motywacji, nic mnie nie goni. Bo, prawdę powiedziawszy, moje ciało w ubraniu bardzo dobrze wygląda w tej wadze.
Schody zaczynają się, gdy ubranie zdejmę. Najpiękniejsza bielizna nie przesłoni sterczącego brzuszka ani fałdek tłuszczu na żebrach...
Sylwestra miałam nudnego. Czas chyba zmienić sylwestrowe towarzystwo.
Ale Pan i Władca powiedział, że moja mina zrekompensowała mu cała nudę. Że jeszcze ani razu w życiu nie widział mnie tak zaskoczonej i publicznie na zaskoczeniu przyłapanej.
Albowiem... Albowiem!
(a było to tak)
Z sąsiadem naszych przyjaciół widujemy się sporadycznie od 8 lat, może z 5 razy przez te lata. Artur z żoną. Wczesnym wieczorem sylwestrowym padło zdanie "Zięciowie zaraz przyjdą". Ksywka jak inna.
Godzina druga była, może bliżej trzeciej. Zażarta, acz z lekka napita dyskusja o narzędziach pedagogicznych, jakie mają nauczyciele. Albo mieli. Zła pani od śpiewu (podobno teraz tego przedmiotu nie ma) mogła oceniać tylko umiejętności wokalne i uczestnictwo w szkolnym chórze. Dobra pani od śpiewu nie wykluczała beztalenć muzycznych, oceniając też wiadomości książkowe o muzyce czy recytowanie textów hymnu czy innych Prząśniczek. Zła pani od wuefu i dobry pan od wuefu. Kretynka biologia i genialna matematyczka. Nauczyciel obrzydzający daną dziedzinę do końca życia. Pedagog, który uczył piękna swojego przedmiotu.
Ponieważ spora część gości sylwestrowych, 5 osób, chodziła do jednej szkoły, oczywiście padł przykład Szczęki, jako niedościgłego wzoru pedagoga.
Inżynier budowlany, rzeczoznawca : Dzięki Szczęce mogę się dzisiaj zachwycać poezją.
Gruby Artur : Mnie nauczyła robić notatki. Teraz robię najlepsze notatki powykonawcze.
Ja : bo Szczęka to był przypadek wielkiego geniuszu pedagogicznego w malutkim ciele. Nawet na obozie wędrownym po 8 klasie. .
Artur : A Ty skąd ją znasz? Jak możesz ją znać, jak ja Ciebie nie pamiętam.
Gospodarz : Przecież oboje was uczyła i mnie.
Artur : Ale w 253 miała tylko 2 wychowawstwa, z tego pierwsze z klas łączonych z 230.
Ja : Przecież wiem, ja przyszłam z 230, po 6A.
Artur: Ja też, po 6 B.
Gospodarz : Które wy jesteście roczniki.
Chór dwuosobowy : Sześćdziesiąty drugi.
Artur: Ale ja nie pamiętam!
Gospodarz: Bo Jola miała troszeczkę inne inicjały. Nie S tylko Ś.
Artur: Ty też byłaś w 7C? ... Jolcia?!
Ja : Zaraz! Artur?! Artur ... Zięć!?!!!!!! Myślałam że Zięć to ksywka.
A potem na czas jakiś wpadłam w osłupienie, stupor. Nieruchomo przy stole, ręce zakrywają pół twarzy i tylko ogłupiałe oczy latają na boki.
A w głowie majaczy, że Artur miał w siódmej klasie największe stopy. I że była pani Zięciowa, postury imponującej, a nie było pana Zięcia. I że z Arturem i z Jackiem Matuszczykiem pobiłam się okropnie w szatni, i to wtedy pierwszy raz wezwano mnie na dywanik u dyrektorki szkoły. Za chuligaństwo, mogłam nie bić chłopaków tak brzydko.
W domu, nad ranem, po powrocie - spać oczywiście nie poszłam. Wzorem Alicji od Chmielewskiej, w zdjęciach i materiałach fotograficznych mam perfekcyjny porządek. Odszukałam 2 albumy z białoczarnymi zdjęciami z tamtego okresu. Odszukałam w pamięci dziecięce twarze. Dyskoteki klasowe, wycieczki prywatne, łażenie z psem po drzewach, gitara, okupowane szkolne schody, jedna prywatka...
Zasnęłam nad tymi albumami.
PS.
Jasiek, jak przedsylwestrowo trafił do szpitala, to cały czas tam jest. Powikłania po chemii to było uaktywnienie bakterii Coli z układu pokarmowego, kłopoty brzuszne i zajęte zakażeniem oczy. I temperatura szybująca ponad wszelkie wyobrażenie. W domu byłaby nie do opanowania.
Długo trwała antybiotykoterapia. Powikłania zniknęły.
Od wczoraj znowu duża chemia, wyjdą do domu najwcześniej w sobotę.
ps 2.
8 dni nowego roku minęło
z tego 5 dni rowerowych
nawinięte na opony prawie 83 kilometry
zimy nie ma, hulaj dusza!! (rowerowa)
Zabrakło mi niecałej głupiej stówy!
A dokładniej - zabrakło 85ciu kilometrów, bym w 2013 przejechała zakładany rowerowy dystans. Obwiniać o to mogę tylko swoje chwilowe niechciejstwo i występujące sporadycznie lenistwo.
Rok kończę z cyfrą 4415,2 na liczniku
Ehh, żeby mi się tak chciało robić jak chce mi się chcieć!
Kalorycznie też nie najlepiej.
Niby jest spalone sportowo prawie 127 tysięcy kilokalorii, ale to jednocześnie jest najsłabszy wynik od 2010 roku. No, może tu jestem usprawiedliwiona. Bo rowerowy sezon dla mnie rozpoczął się dopiero po zamieci śnieżnej w Wielkanoc, a z kolei w grudniu nie było ani jednego odśnieżania ulic w czynie społecznym. Dziwny rok.
Ostatnie pół roku to przybytek wagowy w granicach 3 do 5 kilo. Trzymałam odchudzoną wagę przez ponad 4 lata z maleńkimi wahaniami, sezonowymi. A tu nagle po powrocie z tegorocznych żagli waga urosła i spadać nie chce. Nie, żebym całkiem była bez grzechu, ale coraz bardziej dopuszczam myśl, że to po prostu zewnętrzny objaw zmian hormonalnych i enzymatycznych związanych z wiekiem. Może?.
Zakończenie roku jak najbardziej rowerowe.
- wczoraj prawie 28 km
- dzisiaj ponad 12 km
Wracałam wczoraj przez błonia Koszyka Narodowego. Próby muzyczne na wielkiej scenie, bo tam dziś koncert. I próby iluminacji na zewnętrzu Koszyka, złapałam moment ...
PS. Jasiek od niedzieli rano znowu w szpitalu. Mocne powikłania po kolejnej chemii. Jest tak niedobrze, że dzisiejszej nocy znowu wylądował w izolatce. Znowu toczenia krwi, znowu kroplówki. Temperatura co spadnie do 38, to za godzinę skacze ponad 40 i tak siedzi.
Siostra i szwagier mają Sylwestra na oddziale. Psiakostka.
Wigilia – udana
Prezenty – były, trafione
Pełne brzuchy – są
Katar – mija
Sport w I i II dzień świąt – nieobecne, usprawiedliwione silnym przeziębieniem i katarem
Przybytek wagowy poświąteczny – oczywiście, że jest!
Stan lodówki – już ćwierć-pusty, dobrze czasami mieć żerte potomstwo
W Wigilię Pan i Władca kończył chrychać i prychać, ja zaczynałam
smarkać i narzekać na głowę. Siostra zarządziła więc osobne kolacje wigilijne, Jasiek po chemii ma bardzo obniżoną odporność. Ale
przecież przygotowania konsumpcyjne i prezentowe czynione były wspólne. Więc między naszymi
domami krążyły ze 3 razy samochody z wiktuałami na podział i wymianę.
A przedostatnim pojechały moje dzieci z prezentami w wielkim mikołajowym worze i w mikołajowych czapeczkach. Z kolędą do drzwi zapukali. Potrząsając urwanymi patykami_rózgami szukali nieposłusznych dzieci. Potrząsając wypchanym worem szukali grzecznych dzieci. Prezenty rozdawali z całym ceremoniałem. Jasiek tak się śmiał, że dostał czkawki.
Przecież że OCZYWIŚCIE, że moje dzieci dla niego takie przedstawianie zrobiły !!!
(prezenty "zwrotne" stamtąd dla nas też przywieźli)
Nie wiem, z czego się bardziej cieszę?
Z podręcznika do systemu W8.1 ? Wreszcie ten system przestanie być dla mnie wstydliwym kłopotem! Oby!
Z wielkiej rowerowej pompki? Półmetrowa jest! Stojąca! Pancernie niezniszczalna! Już nie będę musiała pompować opon pompką nożną i nie będą mnie przy każdym pompowaniu bolały ostrogi i rozcięgna podeszwowe. CUDNIE!
Z wyjazdu 3 dniowego do SPA na Mazurach? Dzieci albowiem zafundowały nam takiego groupona .. .
Z ozdobnej kartki pisanej ręką Pana i Władcy „ kupon na nowy
komputer, dowolny” . . . . ? bosze!!!! znowu sprawie sobie rakietę!!!! i wszystkie wypasione gry będą mi śmigać!!!
Z niedużej sterty książek?
Z ciuchów termoaktywnych na rower?
Z kosmetyków?
Z cudnej bielizny?
Z ….. ?
Prezenty prezentami, ale chyba najbardziej się cieszę, że to już któreś? któresnaste? kolejne święta bez rodzinnych kłótni.