Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 252300
Komentarzy: 6514
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 25 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

23 maja 2018 , Komentarze (3)

Bo pracowałam dziś jako prasowaczka. Udało się wreszcie wynieść od mamy pranie zalegające, takie do prasowania.  Namawiana wielokrotnie niestety odmawiała pomocy. A dziś wyprasowałam 8 prześcieradeł, 4 zmiany pościeli, dwie piżamy ojca, 4 jego koszule, kilka ścierek, itp drobiazgów.Przy okazji doprałam niedoprane, a pogoda sprzyjała takim czynnościom. Byliśmy dziś u rodziców, aby pomóc przy zmianie komody na nową. Starą mąż rozebrał, ekipa meblarzy ją zabierze. Przy okazji udało się coś poukładać  w szafach, namówić  mamę na pieluchomajtki, posiedzieć  z nią chwilkę  na balkonie. Ojciec coraz odważniej mówi o zatrudnieniu kobiety do pomocy. Takie myśli ma po rozmowach ze swoimi znajomymi, którzy korzystają z pomocy osób wynajętych.  Oby to wypaliło! Dziś waga cudna, to znaczy, że tarczyca wraca do normy. Ubranka takie luźne się zrobiły, a wczoraj łaskawie patrzyłam na moją odzież  letnią.  Na obiad dziś zupa krem z cukinii, tagliatelle pełnoziarniste z pulpetami w sosie  z papryki, kapusty, pomidora, marchewki. Do tego mix sałat . Smaczne to było . Umówiłam się dziś do fryzjera , na 5 czerwca, jeszcze pedicure, może jutro to załatwię przed wyjazdem do Gdańska. Bo jedziemy do Muzeum Morskiego na wystawę wujka mojego męża. Spotkamy sie  przy okazji z rodzina, a przed  wystawą powłóczymy się trochę po Gdańsku. Pogody ma sprzyjać.

22 maja 2018 , Komentarze (2)

Spałam dziś bardzo mocno, bo nie słyszałam zabawy pod oknem, urządzonej przez rozentuzjazmowaną grupkę. Zawsze podobało mi się to słowo, użyłam z rozkoszą! Po śniadaniu wyjechaliśmy do Decathlonu, tam kupiłam na wędrówki kurtkę przeciwdeszczową , odporną na tenże opad, w cenie 34zł + jakieś grosze. Potem  do Leroy, stałam się właścicielka koszuli  ecru w szare paski i błękitnych bermudów w białe paseczki.  Następnie  zakupy spożywczo- chemiczne, zioła i rośliny na balkon. Tu wybrałam tymianek cytrynowy i hyzop lekarski oraz goździki. Jestem teraz właścicielką pelargonii zwisających koloru bladego różu oraz koloru fuksji, goździków miniaturowych i ziół. Od drugiej strony mieszkania , na parapecie kuchennym mam same zioła, już korzystałam z nich przy gotowaniu. Rozmowa z bratem w sprawie szczegółów spotkania. Na mnie przypadło przygotowanie II dania. Już się zastanawiałam i zrobię kilka różnych potraw. Upiekę kurczaka, zrobię pulpety w sosie koperkowym i upiekę schab. Będzie nas 6 osób trochę zjemy, reszta zostanie dla rodziców. Do tego fasolka szparagowa( jeżeli dostanę zieloną, bo żółtej nie trawię ostatnio, jest moim zdaniem bez smaku), jakaś surówka, kawałek ciasta i tyle.  Bratowa ma ugotować zupę. Po powrocie z zakupów poszliśmy na spacer, w drodze powrotnej zaszliśmy do pobliskiego sklepu meblowego, aby zobaczyć komodę dla mamy. Ojciec jej szuka  po różnych sklepach, ale trudno jest coś dopasować, gdy takie meble nie są już produkowane. W sklepie zastaliśmy, ku zaskoczeniu, mojego ojca, który miał taki sam pomysł, i akurat finalizował transakcję. To taki zbieg okoliczności , czasu i miejsca. Aktualnie czytam  Katarzynę Puzyńską, nieźle to idzie, ale bez zachwytu. Idzie deszcz, od razu zrobiło sie chłodniej. A ja cieszę sie, że wykonałam dziś ponad 11.000 kroków i ponad 6km. 

21 maja 2018 , Komentarze (7)

I tak cały sezon "grzewczy", czyli słoneczny. Trochę tu, trochę tam, pakowanie, rozpakowywanie, i na odwrót. Dziś wróciliśmy, bo zapowiadane są dni deszczowe, a poza tym nagromadziło się trochę spraw do załatwienia. Już jestem po stomatologu, po znieczuleniu, teraz tylko cierpliwości, aby wszystko zeszło. Pochwała ze strony stomatolog za sumienność. Weekend minął fajnie, chociaż w nocy i wieczorami było bardzo zimno. Kominek to ratunek w takich razach, sprawdził się i teraz. W sobotę przeszliśmy 10 km. z kijami,odwiedziliśmy pierwszy raz w tym roku naszą trasę, oglądając, co się zmieniło. Dużo czytałam, sporo pracy było na działce, bo pogoda sprzyja chwastom. Znów pieliłam, wycinałam co niepotrzebne, pieściłam ten mój kawałek ziemi.Gości nie było i to tez akurat mi pasowało. Te chwile lenistwa w słońcu, gdy obok mała kawa, kieliszek białego wina z wodą, dobra książka, to nie są momenty do dzielenia się. Umówiliśmy się z bratem na wspólne świętowania Dnia Matki. Będzie to w piątek, coś zrobimy do jedzenia, jakieś ciasto się kupi i wystarczy. Dziś moje dziecko wraca z wyjazdu badawczego, chciałabym teleportować się z obiadem. Ale to niemożliwe, a poza tym, nie wiem, czy syn też chciałby. A dziś obiad smaczny, bo zupa krem z cukinii, z wykorzystaniem liści kalarepy, polędwica z dorsza smażona, ziemniaki młode z koprem, maślanka, szpinak. Odrzucanie szpinaku w okresie dzieciństwa to już wspomnienie. A wszystko jest kwestią przyrządzenia. 

18 maja 2018 , Komentarze (4)

Jutro chcemy wyjechać na parę dni nad jezioro. Rodzice zaopatrzeni, wczorajsza wizyta potwierdziła, że nic złego się nie dzieje. W poniedziałek i tak wpadam na chwilkę, aby odwiedzić stomatologa, może wówczas coś rodzicom podrzucę. Wczoraj oddałam laptopa do serwisu, na przegląd, trwało to niecałą dobę, bo dziś po 9 już był do odbioru. Poza tym lodówka wymagała uzupełnień, w czasie pobytu w Plajnach nikt tam nie dokładał. Odwiedziłam także bibliotekę, posadziliśmy pelargonie zwisające na balkonie, a dokładnie zrobił to mąż i nie jestem całkowicie zadowolona. Zastanawiałam się przy tym, czy moje niezadowolenie jest takie normalne, czy czepiam się. Broń Boże nic na ten temat nie mówiłam, ale kwiaty są posadzone bezmyślnie, ot, po prostu wsadzone w ziemię , część połamana, zwisają smętnie. No cóż, może się rozrosną.  Nieopatrznie pozwoliłam mężowi wykonać te czynność.  Dziś na obiad zrobiłam makaron pełnoziarnisty z pesto bazyliowym, z prażonym słonecznikiem , do tego sałata mix i sos winegret oraz truskawki polskie na deser. Ze sobą zabieram nad jezioro już przygotowane mięso, sałatkę jarzynową ( dla męża), sporo warzyw i kilka książek . Wreszcie będzie okazja ruszyć rower, co przyda się dla mojej tuszy.

16 maja 2018 , Komentarze (7)

Ogród Dobrych Marzeń okazał się tym, jak brzmi jego nazwa. Piękne miejsce, klimatyczne, w stylu rustykalnym. Bez TV, nie było człowieka poza nami, cicho , spokojnie, wspaniała pogoda i aura miejsca. Do snu klekotały bociany, a kukułka w tym roku okukała nas po uszy. Pokoje urządzone  ze smakiem, ciepłe, przytulne, jedzenie  smakowite, w ilościach przekraczających możliwości nasze.  Poza tym gospodarze serdeczni,  z klasą, ale bez zadęcia  wielkopańskiego. Dopisała pogoda, zieleń aż biła po oczach. Wieczory w głębokim fotelu, z książka, kieliszkiem wina, w salonie tylko dla nas. A w dzień wycieczki po przepięknej Warmii. Krosno koło Ornety, podobne do Św. Lipki, tylko mniej kiczowate i niestety zaniedbane. Zamek w Lidzbarku Warmińskim odnowiony, wspaniałe zabytki świadczące o potędze biskupów. Cudowna Oranżeria Kultury, gdzie malowidła ścienne zlecone przez biskupa Krasickiego to cudo europejskie. Pastelowe, delikatne, sycące oczy swym pięknem. Odnowiona cerkiew W Godkowie, cała w gontach, malutka, pyszniąca się na wzgórku przy drodze.  W drodze powrotnej odwiedziliśmy Wyspę Sobieszewską i rezerwat tamtejszy ptaków. Wędrówka nad morzem dała prawie 8km i ponad 12.000 kroków, z atakami komarów , że hej! Przeprawa promem także była atrakcją.  To była udana wyprawa, z ciekawostkami  w stylu letni pałac biskupów w Smolajnach, która to ciekawostka kompletnie rozczarowała, bo miejsce zaniedbane i opuszczone. A szkoda. Trudno o zachowanie diety w takich warunkach, wróciłam zatem lekko cieższa. Teraz czeka mnie praca mozolna. 

10 maja 2018 , Komentarze (2)

Dziś byliśmy na pogrzebie mamy kuzyna. Przeżyła 98 lat, ostatnie 10 leżąc.  Żegnało ją 3 synów i ich rodziny, ale widać było też ulgę  z faktu odejścia. Cała rodzina potwierdziła wegetację ostatnich lat. Kobitki, żyjcie na  maksa póki czas, póki możecie. Starość i tak nas dopadnie, prędzej, czy później. A ja chciałabym zachować trzeźwy umysł do końca życia, aby wiedzieć, co się ze mną dzieje. Stypa to możliwość spotkania się z rodziną, wymiana informacji i opinii. Znam i mam wśród swoich kilka osób, z którymi rozmawiam nawet po kilku miesiącach tak, jakbyśmy wczoraj się widzieli.  Nie wysilam się szukając tematów, nie napinam do uprzejmości. Znamy się, wiemy co, kiedy wypada rzec, jak się zachować i zareagować.  Nie odmawiam zatem uczestnictwa  w pogrzebach, bo chciałabym, aby i dla mnie ludzie przyszli, a poza tym mam sposobność właśnie rozmowy. A prawdę mówiąc pogrzebów nie  toleruję, bo o lubieniu trudno mówić w tym przypadku. Ale, mój chrześniak przedstawił mi swoja dziewczynę, z którą mieszka już rok. A 2 lata temu na weselu starszego brata skarżył się, że nie ma szczęścia w miłości. Udało się porozmawiać z kuzynka, która ma nieciekawą sytuację w pracy, coś jej tam poradziłam, bo do emerytury ma niecałe 2 lata. Spotkaliśmy wujostwo męża, para 80-latków, którzy dziś obchodzili 60 rocznicę ślubu. Byliśmy 10 lat temu na 50 -tce. Zjadłam tradycyjny obiad stypowy, czyli rosół, kotlet z kurczaka , kawa i ciastko. Niespecjalne to było, ale chyba nikt nie wymagał cudu.  Spotkanie było ważniejsze. 

9 maja 2018 , Komentarze (6)

Znów dzień z trauma, bo wizyta u rodziców. Detalami nie będę rzucać, bo są niesmaczne. Zawieźliśmy obiad : zupa kalafiorowa na kurczaku, bitki wieprzowe w sosie koperkowym , kasza gryczana. Miałam jeszcze u rodziców ugotować marchewkę, ale nie wyszło. Znów było niewesoło, nie mogłam nic zrobić, dostałam zakaz. A wierzcie, że to już ogromna konieczność. O pielęgniarce środowiskowej mam zapomnieć, nie wpuszczą do domu obcego. No dobra, to moja karma i tak chyba musi być. Dziś byliśmy na bulwarze już po 9, słonecznie, cieplutko, morze iskrzyło jak mika. Sporo przygotowujących się do sobotnio-niedzielnego biegu, odważni opalali się na piasku, rowery opanowały bulwar. Wychodziliśmy dziś ponad 10.000 kroków, to dobry wynik.  Po ubraniach czuję juz spadek wagi, radość mnie opanowała i z tego powodu głupawka mnie dopadła i zjadłam całe Prince polo. Och ja nieszczęsna , tak to ma wyglądać? 

8 maja 2018 , Komentarze (5)

Dziś wróciliśmy z działki, gdzie przebywaliśmy od soboty. To tylko 4 dni, ale znów nazbierało się do wyliczenia.Po pierwsze: przypadkowo skorzystaliśmy z usługi pilarza, który wizytował sąsiada. Pan wcale nie młody, ale sprytny niesamowicie, fachura doskonały, pociął nam drewno na fajne kawałki , takie akurat do kominka. W ten weekend mąż wykonał własnoręcznie drewutnię, więc pocięte dobro było gdzie ułożyć. Mamy zapasu na kilka sezonów. Trocin zostało po tej robocie co niemiara, zgrabiłam 6 koszy, a dziś dokończyłam tę pracę kosiarką. Doskonale zebrała. Mąż postawił płot przy naszym parkingu działkowym, Teren zielony należy do mnie, zajęłam się nim przez te dni z całą powagą. Dosadziłam roślin i zrobiło się kolorowo. Powycinałam wszystkie samosiejki, które wyrastają dzięki sójkom chowającym  żołędzie w ziemi. Ponowne koszenie, pielenie przy krzewach, wybieranie ziemi, liści i patyków z dołu koło domku( aby było ładnie). Niestety wieczory i poranki bardzo chłodne. Wprawdzie kominek nagrzewa, ale w nocy wszystko stygnie, rano w domku zaledwie 14 stopni. Nie byliśmy przez te dni ani na spacerze, ani na rowerze. Cały czas na powietrzu, cały czas w ruchu. Moja waga pokazała dziś o 2 kg mniej. Cieszy mnie to niezmiernie. Może to i wpływ tabletek na niedoczynność? Ktoś wie? Dziś mąż miał wizytę u laryngologa, byliśmy w domu po 13, bo jeszcze zakupy w Lidlu. A potem to już tylko domowe sprawy. Ugotowałam obiad dla rodziców: rosół z lanymi kluskami i bitki wieprzowe w sosie koperkowym. Jutro zawieziemy. Pranie wisi i schnie na balkonie, czas przygotowywać się do kolejnego wyjazdu, w poniedziałek. A przed nami pogrzeb mamy kuzyna, odchodzą rodzice naszych rówieśników. To tyle i stwierdzić moge, że moje wyobrażenie o odpoczynku w czasie majówki mineło się całkowicie z rzeczywistościa

4 maja 2018 , Komentarze (2)

Z taką pewną nieśmiałością, ale wreszcie podejdę do nocowania na działce. Wprawdzie noce jeszcze bardzo zimne, ale trzeba kiedyś zacząć. Kominek pozwoli przetrwać, jakoś będzie.  Dziś w związku z tym przygotowania, bo to człowiek na parę dni zabiera ze sobą jak na tydzień. Żarełko obiadowe mam, a reszta to już pryszcz. Najwięcej jest rzeczy, które już tam zostaną, tj. mąka, olej, przyprawy, jakieś serwety, bieżniki, herbaty, itd. Taki domek pobytowy, to jak drugie gospodarstwo, bo szczoteczki do zębów tu i tam, kosmetyki także, płyny, nawet młynek do pieprzu. Nazbierało się, ale gdy jestem tak zaopatrzona, czuję się pewniej.  Mąż  z rana pojechał do rodziców zawiózł im gołąbki, zostały przyjęte bez entuzjazmu?! Cóż, tak mam . Potem spacer nad morze, bo dawno nie byliśmy. Wykonaliśmy ponad 11.000 kroków, 7 km wyszło.  Po drodze brakujące zakupy. Na obiad dziś łosoś pieczony, do tego szpinak z czosnkiem, maślanka.  Na deser biszkopt domowy.  Na chwilkę wpadła kuzynka, przerwała pakowanie, porozmawiałyśmy o nowinach w rodzinie. Mąż zapakował paletę do samochodu, udało się bez problemu, będzie fajna drewutnia.  Jeżeli pogoda pozwoli, zostaniemy do wtorku.  Chcę wreszcie poczuć tę wiosnę, zapatrzyć się na zielone łąki, przejść trasa kijkową, przejechać trasę rowerową , podrzemać w słońcu na tarasie, poczytać w łóżku rano, popatrzeć na ogień w kominku. To za dużo?

3 maja 2018 , Komentarze (1)

Obłuda naszej władzy ( każdej), jest nie do pobicia.  Święto Konstytucji, gdy przede wszystkim się ją łamie? To szczyt hipokryzji. A my z mężem uczciliśmy  ten dzień spacerem  po naszym pięknym mieście.  Pogoda taka właśnie do chodzenia, bo jest normalnie chłodno i deszczowo. Parada główną ulicą została "pokropiona" deszczem. Cóż, polski maj. Lody z Domu Czekolady, bulwar, zaglądamy do kina, może tam coś na dziś? Lubię, gdy  mam tylko tego rodzaju rozterki .  W Gdyni widać sporo turystów, także z zagranicy. A to oznacza, że sezon się zaczął.  Zabrakło mi kapusty pekińskiej do gołąbków, zrobię je dopiero jutro. W takiej kapuście, bo rodzicom będzie łatwiej je zjeść.  A weekend planuję na działce, a co tam!  I to z noclegiem!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.